Scooby-Doo i ulubiony horror mojego dziecieństwa! - czyli co ma wiecznie głodny pies do filmów Universal?

 Ohayo! a może Coolsville!

Witam was w kolejnym wpisie na moim blogu. Podobnież ostatnio (gdy to pisałem) wyszedł drugi sezon Velmy i... Cieszę się, że nie mam HBO, bo jeszcze ta abominacja gdzieś by mi wyskoczyła! Jednak to skłania to pewnych przemyśleń o mojej ulubionej serii kreskówek.

Jak pewnie wielokrotnie mówiłem, uwielbiam historie o Fredzie, Daphne, Velmie, Kudłatym i Scoobym. Nawet Scrappy mi nie przeszkadzał.

Oglądałem chyba wszystkie możliwe kreskówki z tej serii, wszystkie filmy itd. A jest tego całkiem sporo. Pierwsza kreskówka o Scoobym, Scooby Doo, gdzie jesteś?, pochodzi z 1969 roku.

I dziś chciałbym powiedzieć o tym, jak ta seria mocno wiąże się z horrorem. I to nie byle jakim, ale istną klasyką!

W grafice wykorzystane kadry z filmów Dracula, Mumia i Wilkołak w Londynie.
Zostały zrekoloryzowane przy pomocy narzędzia Colorize.

Scooby Doo - skrót fenomenu

Scooby-Doo to seria kreskówek (a później i cały super system) opowiadających o grupie nastolatków z gadającym psem rozwiązujących zagadki. Zagadki te opierają się na tym, że ktoś przebiera się za jakiegoś potwora, a bohaterowie muszą dowiedzieć się kto i po co.
To schemat prosty i łatwy do zobrazowania.
Wraz z rozwojem serii, trochę się to skomplikowało, ale nie jakoś bardzo. Czasami potwory były prawdziwe jak w Wyspie zombie, Duchu czarownicy czy Mieczu Samuraja. Tą właściwość Scott z kanału NerdSync określił jako Franczyzę w wojnie z samą sobą. Przy okazji było to moje pierwsze zetknięcie z teorią Tzvetana Todorova o Fantastyczności! W tamtym momencie studiowałem już co najmniej roku!

Jednak co jest ciekawego, owa Todorovowa Fantastyczność bardzo ciekawie łączy horror i kryminał/fikcję detektywistyczną, dwa gatunki, na których Scooby-Doo bazuje.
Zresztą, uważam, że w środowisku naukowym powinien być podział na horror niezwykły, fantastyczny i cudowny. Albo przynajmniej niezwykły i cudowny, by oddzielić horrory bez zjawisk fantastycznych od tych, gdzie te występują.
Ale mniejsza o to!
Chodzi o to, że Scooby-Doo w samym swym schemacie ma coś z horroru i coś fikcji detektywistycznej. Mamy potwora, który jednak jest tylko człowiekiem w masce. Można by się tu odwołać do klasyku powieści detektywistycznej, Psa Baskerville'ów, gdzie również występuje taki schemat. Tylko bez gadających psów ani grupy nastoletnich hipisów.
I możemy zauważyć dużą inspirację klasykami horroru w Scooby-Doo. Mówiąc klasyki, mam na myśli dzieła, które aż przychodzą na myśl, kiedy mowa o horrorze. Oczywiście, to było na przełomie lat 60. i 70., więc o slasherach zbytnio nie było jeszcze mowy jako że wykształciły się one jako gatunek samodzielny właśnie w latach 70.
A więc czym były klasyki horroru w czasach początków Scooby'ego?
Przede wszystkim filmy wytwórni Univelsal.
Nie można powiedzieć, że nie ma pewnego podobieństwa między Draculą ze Scooby-Doo a tym granym przez Belę Lugociego! Podobne podobieństwa znajdziemy także w innych odcinkach.
Ale to nie wszystko. Znajdziemy bowiem odcinki, które czerpią na przykład z twórczości Agathy Christie czy innych książek, które były już dobrze znane w tamtych czasach.
A więc Scooby Doo staje się trochę takim festynem intertekstualności.
Pozwólcie, że pokaże wam kilka tego przykładów:
  • odc. 9: "Za kulisami teatru lalek" - tamtejszy potwór powstał dobre 20 lat przed Władcą lalek Schmoellera, jednak jego wygląd jest całkiem podobny do tego, który miał początkowo pierwszy Clayface z DC Comics, Basil Karlo, który wtedy jeszcze nie był polimorfem. A jego wygląd z kolei, był inspirowany Upiorem w operze, który jak najbardziej był postacią z filmu Universal.
  • odc. 11: "Duchy zamku Frankenów" - główny powód, dla którego piszę tego posta, gdyż już sam ten odcinek wygląda jak wycieczka po parku w tematyce potwór Universal. Mamy tutaj takie postaci jak Dracula (grany w filmach przez Belę Lugociego), potwora Frankensteina (granego w filmach przez Borisa Karloffa) czy wilkołak (grany w filmach przez Lona Chaneya Jr.). Do tego jest nawet romska wróżka, która okazuje się być facetem, dosłownie tym samym, który przebierał się za Drakulę, co można powiązać z rolą Lugociego w filmie Wilkołak z 1941 roku, gdzie zagrał właśnie rolę romskiej wróżki.
  • odc. 12 "Scooby-Doo i mumia" - proste nawiązanie do filmu Mumia z Borisem Karloffem w roli tytułowego Imhotepa. To, że sprawcą okazuje się gość w fezie, również możemy powiązać z tym filmem, gdyż tam Imhotep udaje współczesnego mężczyznę, Ardatha Baya, by poszukać reinkarnacji swej ukochanej.
  • odc. 16 "Milion w spadku po upiornym dziadku" - czyli I nie było już nikogo w wersji z duchami. Mamy grupę czekającą na spadek w mrocznej posiadłości i ktoś chce im przeszkodzić w jego otrzymaniu.
  • odc. 18 "Goście u doktora Jekylla" - to jawne wzięcie motywu doktora Jekylla i pana Hyde'a. Zwrotem akcji okazuje się to, że Hydem okazuje się być doktor Jekyll, czego paradoksalnie byśmy się nie spodziewali, gdyż oczekiwalibyśmy, że ten jest niewinny, a ktoś go wrabia.
  • odc. 24 "Kto się boi wilkołaka?" - wilkołak ten przypomina formą Wilfreda Glendona z Wilkołaka w Londynie. Pewnie ktoś by powiedział, że to nie jest tak ikoniczne jak słynny Amerykański wilkołak w Londynie, film, który należy na wieki wpisać w kanon filmów o wilkołakach za body horror wykonany w efektami praktycznymi, jednak Wilkołak w Londynie to nadal dzieło Universal.
  • odc. 25 "Nie igra się z fantomem" - Czy tylko ja czuję w tym woskowym fantomie jakieś nawiązanie do Gabinetu woskowych ciał?
I ktoś mógłby powiedzieć, że to pewne igranie z losem i prawami autorskimi, gdyż wykorzystuje postaci z filmów, do których prawa autorskie z pewnością wtedy nie wygasły, jednak ja widzę to jako coś innego. Scooby-Doo pomogło tym filmom stać się kultowymi.
Na przykład: "Duchy zamku Frankenów" to chyba pierwsze dzieło, gdzie widzimy naprawdę zieloną skórę potwora Frankensteina. Ale nie o przełomowość tu chodzi, ale o powtarzanie pewnego wzorca. Przecież Karloff we Frankensteinie był pomalowany na zielono, choć film był czarno-biały, więc tego nie widzieliśmy. Ale być może byśmy o tym zapomnieli, jeśli nie istniałyby dzieła nowsze, które by do tego nawiązywały.
A więc, nie, nie można powiedzieć, że sukces filmów Universal to wynik Scooby-Doo, ale może Scooby-Doo dołożyło do niego cegiełkę, która wraz z innymi remake'ami, nawiązaniami itd. sprawiła, że wciąż o nich jakoś pamiętamy.
Bo z pewnością w historii kina (dość krótkiej, bo mającej zaledwie jakieś 130 lat) zdarzały się wielkie hity, o których nie pamięta się już, chyba że jest się filmoznawcą. Potwory wytwórni Universal jednak przetrwały w naszej świadomości. Były pierwszym połączonym uniwersum filmowym, na długo przed DCAU (DC Animated Universe) czy MCU! Były wzorami następnych horrorów.
I w sumie, pewnie by się odrodziły w nowym uniwersum filmowym, Dark Universe, gdyby nie totalna klapa Mumii w 2017 roku. Obecnie remake'i potworów Universal istnieją i niby są zaliczane do tego Dark Universe, jednak nie są już tak ze sobą powiązane jak to mogłaby sugerować ta Mumia.

A więc mam nadzieję, że udało mi się przekonać was do tego, że Scooby-Doo przyczyniło się do chociażby zapisania kultowości filmów Universal i nie tylko. Mam również nadzieję, że to przekonało was do tego, że w czerpaniu z innych dzieł nie ma nic złego. A nuż, zarówno dzieło, z którego czerpiecie, jak i wasze dzieło, stanie się kultowe!
Mam nadzieję, że się wam to podobało. Skomentujcie i udostępnijcie tego posta, by mój blog się rozwijał.
Do przeczytania!

Komentarze

Popularne posty