Nie tylko średniowiecze - czyli o świecie typu CZWARTEGO

Ohayo! a może Dazal'alor! Witam was w moim kolejnym wpisie na moim blogu. Prawdopodobnie będzie to już ostatni wpis o światach,
Mam nadzieję, że wierzycie w kreacjonizm, bo dzisiaj tylko ta idea będzie się liczyć.
A więc, zapraszam na mój poradnik do światów typu czwartego - świecie kreacjonistycznym!
Dobra! Może najpierw wytłumaczę, o co chodzi z tym kreacjonizmem. Otóż nie jest to jedynie teoria zakładająca, że nie wyewoluowaliśmy, lecz zostaliśmy stworzeni. (Swoją drogą, teoria ewolucji nadal jest teorią!) Jest to także pogląd w sztuce zakładający, że dzieło jest wytworem wyobraźni autora, a co za tym idzie, świat w dziele nie zawsze jest zgodny ze światem rzeczywistym.
Typ światów, o którym dziś będziemy mówić, można właśnie określić jako czysty kreacjonizm, gdyż świat typu czwartego cechuje: 
  • Istnienie świata nie opartego bezpośrednio na świecie rzeczywistym. Ziemia, państwa, kontynenty, układy terenu itd., które znamy, nie istnieją, a wszystko jest wymyślone przez autora.
  • Zasady świata, które mogą być zupełnie inne niż u nas. Np.: Grawitacja może nie istnieć.
  • Możliwość istnienia obiektów, istot, substancji oraz zjawisk, których u nas nie ma. Np.: smoków, wilkołaków czy mithrilu.
To wszystko pokazuje kreacjonizm obecny w tym świecie.

Czyli co? To tylko fantasy?

No nie! Właściwie, to nie musi być nawet fantastyka (do której oprócz fantasy wchodzi także sci-fi). Osobiście nie wyobrażam sobie tworzenia osobnego świata na pozbawioną magii czy wysokiej technologii obyczajówkę, ale to przecież możliwe. To my, autorzy, rządzimy tymi światami, więc wszystko zależy od naszego kaprysu.
Może jednak pomówimy najpierw o fantasy, bo w tej tematyce czuję się wygodnie. A więc jaki jest moim zdaniem najgłupszy błąd, jaki popełniają osoby tworzące fantasy w świecie typu 4?
Średniowiecze do potęgi porzygowej! Nie, nie mam nic do typowego fantasy z rycerzami, księżniczkami do uratowania i smokami do zabicia (albo to miało być na odwrót?), ale nie powinniśmy się zamykać tylko w tym jednym wyglądzie świata, jakim jest europejskie średniowiecze. Z chęcią bym przeczytał książkę stylizowaną na czasy antycznej Hellady, a jedyne co mi w tej chwili przychodzi do głowy w tym stylu to "Achaja" Ziemiańskiego! Z resztą, są przecież również wszelkiego rodzaju style światów kończące się na "punk" ze steampunkiem na czele! Ostatnio wydana książka Sary J. Maas,  "Dom Ziemi i Krwi" z cyklu "Księżycowe Miasto", jest bodajże wizją świata współczesnego z dodatkiem wszelkich magicznych istot! Można więc stworzyć świat fantastyczny i jednocześnie współczesny? Można!
Drugim problemem jest to, chociaż to tyczy się bardziej raczej krytyków fantasy niż samych autorów, jest realizm średniowieczny. No bo musi on zostać zachowany, nie? No właśnie nie do końca! Bo to nie jest średniowieczna Europa, tylko na przykład Lorderon, Prythian czy inne Ziemiomorze. Zgodnie z ideą kreacjonistyczną, która ma nam w tym wpisie przyświecać, mamy prawo stworzyć świat, jaki chcemy. Możemy czerpać do woli ze średniowiecza, ale możemy też sięgnąć do renesansu i... ograniczyć higienę ludności do minimum. (Tak, w średniowieczu dbano o higienę, a dopiero później tego zaprzestano. Chyba powinienem zrobić wpis z cyklu "Ale fantastyczna historia!" o stereotypach w średniowieczu.)

A teraz z innej beczki. Czy nadmiar wolnego kreacjonizmu jest zawsze dobry?

No nie! To, że w naszym świecie mamy elfy, krasnoludy, smoki czy czarodziejów, nie oznacza, że ten świat nie powinien być realistyczny. Chodzi tu przede wszystkim na tworzenie postaci, które powinny zachowywać się adekwatnie do sytuacji, w której się znaleźli. Z uwagi na nierealistyczność samego świata, ta mała dawka realizmu w postaciach będzie tym, czego odbiorca będzie poszukiwać. Napisanie postaci realistycznie to jak dla mnie klucz do sukcesu w każdej książce! Ale ja jestem po prostu fanatykiem historii popychany w ruch przez bohaterów.
Są też oczywiście historie napędzane fabułą oraz napędzane światem. Do tych drugich należą słynne dzieła Tolkiena. I to powód, dla którego nie sięgam zbytnio po epickiego "Władcę Pierścieni"! Mnie ta cała podniosłość i epickość świata dosłownie odstrasza, ale wam nie zabronię inspirowania się Ojcem Fantastyki.

Zalety świata typu CZWARTEGO

  • Research zostaje znacznie zmarginalizowany. Z powodu, że cały świat zostaje stworzony przez nas, nie musimy się wcale uczyć na pamięć rozkładu Manhattanu ani tego, jak wygląda szkoła w USA. Research w wypadku świata typu 4 to już nie przymus, który porównałbym do wkuwania encyklopedii, lecz dodatek, by świat wyglądał ciekawiej, nawet przyjemny, porównywalny z przeglądaniem atlasu czegoś, co lubicie.
    Oczywiście, jeśli mówimy o łucznictwie, walce itd, warto coś o tym wiedzieć, ale musicie przyznać, że takie informacje to pikuś przy czytaniu piętnastu stron cioci Wiki dziennie, by oddać realizm danego miejsca.
    Jednak nie mówię, że nie powinniście robić researchu! Warto go robić, żeby nasz świat był ciekawszy i wiarygodniejszy. Szczególnie przydatne to jest, jeśli chodzi o nawiązania do mitologii czy świata rzeczywistego. Np.: nazwanie bohatera imieniem jakiejś postaci może pomóc nakreślić jej rolę w historii.
  • Problem? Zawsze znajdziesz wyjście. Niedawno na jednej z pisarskich grup na FB znalazłem pytanie o upozorowania śmierci w fantasy. Autor tego posta dostał mnóstwo odpowiedzi: od odpowiedniego uderzenia, poprzez podtrucie po magię! I wszystko to mógł zastosować! Oczywiście, nie ma zbytnio takich ziółek, by idealnie upozorować śmierć. Ale tylko w naszym świecie! U autora może to wyglądać zupełnie inaczej.
    Tak samo jest z innymi rozwiązaniami! Masz przejść przez jezioro lawy? Weź napij się eliksiru ze śluzu salamandry, który chroni przed upieczeniem żywcem! Inne przykłady dałoby się wymieniać tygodniami!
  • Brak obaw i zgrzytów dotyczących fantastycznych istot z zupełnie odmiennych rejonów geograficznych. Jak wiecie, uwielbiam wróżki w stylu celtyckim (nawet ostatnio o nich pisałem) i klimaty indiańskie (#wendigo), co jednak ze sobą niezbyt pasuje, chociaż ja jestem w stanie sobie wyobrazić rozwiązanie tego problemu w świecie typu 2. W świecie typu 4, nie mamy takich problemów! Istoty z różnych "panteonów", mogą ze sobą żyć równie łatwo, jak w swoich naturalnych środowiskach.
    Można na przykład przeredagować historię danej rasy, tak by bardziej pasowała do świata. Przykładowo satyrowie w uniwersum Warcrafta są spaczonymi przez magię chaosu nocnymi elfami, a nagi są elfami zaczarowanymi przez N'Zotha.

A teraz wady:

  1. Brak możliwości odwołania się do świata rzeczywistego. Czasami niektórzy twórcy lubią odwoływać się do mitologii, klasycznej literatury albo historii świata. W wypadku świata typu czwartego jest to niemożliwe!
    Wyobraźcie sobie, że musicie jakoś zmieniać wszelkie nazwy odnoszące się do realnych miejsc, np.: kawa po turecku.
    Jednakże mnie, jako osobę, która kocha słuchać piosenek w czasie pisania, najbardziej boli brak możliwości odwołania się do muzyki. No to raczej w Śródziemiu nie słuchają alternatywnego rocka ani power metalu!
  2. Tworzymy cały świat. Musimy wymyślić, jak wygląda cały świat przedstawiony, tym bardziej, że rzadko akcja dzieje się w jednym miejscu. Przy takiej ilości rzeczy do zrobienia nie trudno zrobić coś źle.
    Można też w tym całym worldbuildingowym zamieszaniu zapomnieć o tym, że do tego świata powinni należeć bohaterowie czy też fabuła. Osobiście, jak już wcześniej powiedziałem, niezbyt lubię historie napędzane światem, więc wam również odradzam pójście w tą stronę. A to co przedstawiłem powyżej, jest od tego wielokrotnie gorsze!
  3. Niezrozumiały świat. A teraz spójrzmy na wszystko z drugiej strony. Odbiorcy wchodząc do takiego świata nie wiedzą czego się spodziewać, jeśli wcześniej nie usłyszą spoilerów albo pogłosek o naszym dziele.
    Biorąc do ręki książkę w świecie typu 1 albo 2 i czytając opis z tyłu, praktycznie wiemy wszystko, co potrzeba o niej wiedzieć. W wypadku świata typu 4, tak nie jest. Nie do końca wiadomo, czego się spodziewać po "Zaklinaczu" Tarana Matharu czy "Naznaczonych śmiercią" Veronici Roth, dopóki się ich nie przeczyta. Złe poprowadzenie opisów, za mało, może doprowadzić do tego, że odbiorca się pogubi w świecie, a za dużo zanudzi go na śmierć.
Mam nadzieję, że się wam to podobało! Skomentujcie ten wpis, udostępnijcie go i napiszcie, o czym jeszcze chcielibyście usłyszeć! 
Ciaosu!

Komentarze