Klon czy coś oryginalnego? - Recenzja Honkai: Star Rail

 Ohayo! a może stacja Herta!

Witam was w kolejnym wpisie na moim blogu. Dziś chciałbym pomówić o nowej grze od studia Hoyoverse (nie przekręcać, bo wyjdzie brzydkie słowo!), czyli Honkai: Star Rail. Skojarzenie z Genshinem jest tutaj zrozumiałe, bo obie gry to dzieło Hoyoverse i obie wykorzystują podobną grafikę anime. Jest też wiele rozwiązań mechanicznych, które łączą obie gry.
A więc czy Honkai: Star Rail nie jest po prostu klonem Genshina? A może jest czymś więcej?
Przeczytajcie dalej, by się przekonać.

Świat i fabuła

Zdecydowanie najbardziej wyraźną różnicą między tymi seriami jest ich setting oraz gatunek. Genshin Impact to bowiem high fantasy/ fantastyka magii i miecza, podczas gdy Honkai: Star Rail science fantasy - ma w sobie wyraźnie elementy science fiction (podróże międzygwiezdne, myślenie w skali planet, a nie krain, czy cyberprzestrzeń) oraz fantasy (walka w dużej mierze bronią białą, niektóre postaci w zbrojach rycerskich czy inne elementy zaczerpnięte z imaginarium fantastycznego).
Mamy grupę bohaterów, w tym głównego bohatera (Caelusa lub Stelle), który chce dowiedzieć się o swojej przeszłości, gdyż nic nie pamięta. Dlatego właśnie wyrusza na przygodę w poszukiwaniu samego siebie przy użyciu międzygwiezdnego pociągu.
Na razie jestem na początku gry (17 poziom Trailblazera), a więc mam do swojej dyspozycji tylko jedną planetę - Jarilo-VI, który jest planetą lodowatą, w której większość życia dzieje się w ogrzewanym mieście Belobog albo w kopalniach.
Nie ukrywam, że te nawiązania do słowiańskości - bóstw Jaryły i Białoboga - trochę mnie kupują. XD
Ale, ale... skoro już o bóstwach mówimy, warto zaznaczyć, że Honkai: Star Rail, tak samo jak Genshin, czerpie z gnostycyzmu. W Genshinie nie dało się jednak tego przeoczyć, bo jedna z mechanik dosłownie nazywała się Gnosis, a poza tym mieliśmy do czynienia z Archonami, którzy w gnostycyzmie są... takimi jakby "fałszywymi bóstwami". W Honkai: Star Rail elementy zaczerpnięte z gnostycyzmu są o wiele delikatniejsze. Chodzi tutaj bowiem o Eonów (Aeons), którzy również pełnią w tej grze rolę pewnego rodzajów bóstw, a w gnostycyzmie są to emanacje bóstwa.
A czym jest sam gnostycyzm? Jest to... herezja! Jeśli znacie choć trochę RPG o nazwie Kult: Boskość Utracona (Kult: Divinity Lost) możecie wiedzieć, jak bardzo to jest wywrócenie tego, co znamy z chrześcijańskiej wizji świata. Nie ukrywam, koncept z punktu widzenia mitologii ciekawy, ale z punktu widzenia katolika jest to jedna wielka brednia!
Przy okazji, skoro mówię o rzeczach, które budzą u mnie ciarki niepokoju, chciałbym zauważyć, że w Honkai: Star Rail nie ma żadnych okultystycznych imion i chyba nie zapowiada się, żeby jakieś miały być. I to mi się podoba!

A więc świat Honkai Star Rail to dość typowa fantastyka łącząca sci-fi i fantasy. Mamy bohaterów walczących zarówno włóczniami (Dan Heng) i łukami (March 14th), jak i kijami bejsbolowymi (Caelus/Stelle) czy gitarą elektryczną (Serval). I to idealnie się wpasowuje w stylistkę tej gry!

Jest to bowiem gra o podróżach międzygwiezdnych z wyraźnym podziałem na strefy (nie typowym otwartym światem), co ma sens. W końcu nie wędrujemy z Monstrad do Liyue, ale latamy po różnych planetach. Oczywiście, na razie mam odblokowane tylko 2 takie strefy - stację badawczą Herta i Jarylo-VI, ale w przyszłości z pewnością pojawią się inne miejsca.
I w oczywisty sposób mamy wiele ciekawych postaci. Chociażby w logo mamy już March 14th, jedną z bohaterek, którą dostajemy na początku gry, które jest zdecydowanie ciekawsza niż "demoniczna wróżka z Genshina". Swoistą maskotką serii jest też Pom-Pom, konduktor Gwiezdnego Ekspresu, który daje nam nagrody za zdobyte poziomy. Jest również Dan Heng, włócznik, który przypomina trochę takiego Rena z RWBY, Herta, lalka zarządzająca stacją o tej samej nazwie, Asta, astronomka, czy jej pomocnik, Arlan. Ta gra jest pełna ciekawych postaci. A to dopiero początek...

Mechaniki i rozgrywka

Przejdźmy do drugiego segmentu recenzji, czyli rozgrywki. Zarówno Genshin, jak i Honkai: Star Rail są grami RPG korzystającymi z grafiki a'la anime. Oba wykorzystują system drużyn złożonych z bohaterów, których możemy sobie kolekcjonować niczym naklejki z Chippicao. (Genshin miał wishowanie, Honkai ma warpowanie.)
Ale tutaj podobieństwa się już chyba kończą.
Genshin to bowiem action rpg, podobnie jak Soulsy czy Wiedźmin 3. Walka dzieje się w czasie rzeczywistym, nie różniąc się wyraźnie od rozgrywki poza nią.
Honkai Stra Rail to turowy rpg. Gdy zaczyna się walka, gra zmienia swój tryb, co w sumie samo w sobie nie powinno być tak denerwujące. Dzięki temu możemy zobaczyć piękne, przeepickie ultimate'y.
Problem pojawia się jednak w związku z tym, że jesteśmy przez to jako gracze niezwykle uziemieni. I to nie tylko w walce! W Genshinie mogliśmy skakać, tworzyć przeszkody czy rozwiązywać zagadki środowiskowe, np.: skacząc po wytworzonych przez siebie platformach. Aspekt zręcznościowy był tam ważny. Pamiętam, jak systematycznie zamrażało się jezioro Kaeyą, żeby przez przejść.
Star Rail jednak na to nie pozwala. Nie można nawet skakać, co dla mnie, który obecnie gra również w Dying Light, w którym można skakać po Harranie jak oszalała małpa, jest wyjątkowo uciążliwe.
Rozumiecie? Pamiętam, że w Genshinie były nawet lotnie, a tu... Tu jestem skazany na chodzenie po korytarzowych przestrzeniach.
No właśnie, korytarze... Ta gra jest niezwykle linearna. Praktycznie w ciągu jednego popołudnia przebyłem prolog i dotarłem do podziemi Belobog, gdzie zatrzymałem się jedynie dlatego, że do rozpoczęcia dalszej misji, musiałem mieć poziom 14, czyli musiałbym wbić jakieś dodatkowe 4 poziomy. Tak, ta gra wprowadza nas szybko w akcję i nie daje nam się od niej oderwać, dopóki nie zdecyduje się postawić nam grubej ściany, w którą możemy walnąć z rozpędu łbem.
Oczywiście, można by było powiedzieć, że trochę zignorowałem jakieś delikatne informacje o działaniach pobocznych, które można zrobić, ale i tak nie jest tego zbyt wiele. Każdego dnia jest dostępna 1 misja dzienna i odnawiają się potwory Możemy spróbować swoich sił w świecie symulacji Herty, ale stosunkowo szybko można się przekonać, że bez odpowiednio wymaksowanych postaci, skończymy to wyzwanie porażką. Dziś wreszcie wbiłem również odpowiedni poziom, by walczyć w Calyxach, więc mam kolejną aktywność dzienną, którą mogę się zajmować.
A nie można próbować wbijać poziomu na tych przysłowiowych dzikach? No nie do końca, bo potwory chyba odnawiają się tylko raz dziennie. Nie mamy wielkiego otwartego świata, więc szybko można obskoczyć całą dostępną przestrzeń. Czasami mam wrażenie, że już wiem dokładnie, gdzie jest dany potwór, bo siedzą one w bardzo konkretnych miejscach.
Krótko mówiąc, brakuje w tej grze więcej dodatkowych elementów, które można by było robić. Bo, jeśli nie liżemy wszystkich ścian i nie gadamy z dosłownie każdym, szybko nie będziemy mieli, co robić, a nawet, jeśli przyczepimy się do każdej postaci, i tak nie będzie tego wiele. Ot, jakieś dodatkowe wyzwanie w jedzeniu, które rozgrywa się na poziomie tekstowym.
Ale gra jest stosunkowo nowa, bo została wydana niecały miesiąc temu, 26 kwietnia, więc może się to jeszcze zmienić.
Inną różnicą, która jest widoczna, jest system ekwipunku. Albo raczej jego brak. Z uwagi, że bohaterowie używają bardzo zróżnicowanych broni zamiast którejś z określonego zestawu (łuk, włócznia, miecz, księga itd.), nie mamy systemu broni, których wygląd zmienia się w grze.
A z powodu tego, że istnieje turowy system walki, w trakcie którego można jedynie walczyć (albo po prostu ja tego nie zauważyłem), a poza nim są dość gęsto rozstawione "kapliczki", które uzdrawiają po zbliżeniu się do nich, jedzenie, choć obecne, również nie ma zbyt wielkiego znaczenia. A pamiętam, że w Genshinie często z niego korzystałem do leczenia się, chyba nawet podczas walki.
Och! I levelowanie jest bardzo szybkie, szczególnie gdy macie do czynienia z głównym wątkiem. Ale ja, w ciągu jakiegoś tygodnia zdołałem zdobyć 7 poziomów chyba robiąc jedynie połowę zadania głównego, a w międzyczasie robiąc dzienne aktywności.
A propos levelowania - mam wrażenie, że levelowanie postaci idzie z kolei powolnie! Głównym źródłem leveli są u mnie przedmioty dające XP-a po skonsumowaniu ich. A szybkie zdobycie leveli jest potrzebne, bo główny wątek oraz inne aktywności wymagają od nas stosunkowo wysokiego poziomu w bardzo szybkim czasie. A więc, taka mała rada - nie chomikujcie przedmiotów do levelowanie, ale je wykorzystujcie!
Oczywiście, tutaj należy również wspomnieć o problemie, jaki ma również Genhshin, czyli tym, że postaci levelują we własnym tempie - 5 z nich ma u mnie poziom 18-19 (bo czasami bardziej przydaje się atrybut ognia, a czasami błyskawicy), a 3 pozostałe gniją na poziomie 1. Bo naprawdę, nie opłaca mi się zbytnio utrzymywać 8 postaci na porównywalnym levelu.
Ale mogę dodać, że warpowanie dało mi więcej ciekawych postaci niż wishowanie w Genhsinie. Tym bardziej, że lore wydaje się na razie mniejsze niż w Genshinie, więc niemal każdą z postaci, którą mam, znam jako NPC. Co bardzo sobie cenię i sprawia, że bardziej chcę levelować dane postaci niż jakiegoś randoma z Genshina.
Tak więc to wszystko nie sprawia, że Honkai: Star Rail jest grą złą. Po prostu ma dużo rzeczy, które nie są jak we "wzorcu", jakim miałby być Genshin. Jeśli się do tego wszystkiego przyzwyczaimy, nie będziemy mieli już z tym problemu.

A więc to klon czy oryginał?

Moim zdaniem, oryginał.
Choć oczywiście można by było spróbować to podłożyć pod pewien trend, który istniał niegdyś w przemyśle fantastyki, a w szczególności gier. Otóż niegdyś, gdy marki gier fantasy dopiero się rozwijały, istniał pewien trend, który przekształcał gry high fantasy w gry science fantasy. W ten sposób powstały dobrze znane franczyzy Warhammer 40k (oryginał: Harhammer Fantasy) i Starfinder (oryginał: Pathfinder). Można nawet tutaj wziąć pod uwagę Spelljammera, który jest częścią franczyzy D&D.
Ale czy Honkai: Star Rail jest tylko kopią Genshina w wersji science fantasy? Nie jestem tego taki pewien!
Zdecydowanie, pewne elementy graficzne czy mechaniczne (np.: system postaci dostawanych z warpowania) są wspólne dla obu gier, ale wiele się zmieniło. O światotwórstwie już nie mówiąc, należy zauważyć właśnie tą turową walkę niczym w tradycyjnym jrpg-u, ograniczoną mobilność, korytarzowość i zupełnie inne podejście do świata. To wszystko bardziej niż kopię Genshina, przypomina przedstawiciela gatunku, który przez Genshina został rozpoczęta. Tak samo jak Bloodborne nie jest kopią Soulsów, tak samo Honkai: Star Rail nie jest kopią Genshin Impact.
Jest samodzielną grą! Moim zdaniem lepszą dla nowego gracza niż Genshin, bo nie czujemy się tak przytłoczeni ilością lore. Co ma swoje dobre i złe strony, bo kontentu mogłoby być więcej.
Ale da się w to grać. Jeśli nie jesteście kimś, kto jest gotowy grać w grę 10 godzin dziennie, ale na przykład ma na to tylko godzinę albo i nawet mniej, jest to gra dla was wspaniała, bo nie będziecie czuć, że coś was omija, bo nie gracie non stop.

Polecam!

7,8/10.

Komentarze

Popularne posty