Niech przemówi seks! - czyli o tym, jak napisać scenę seksu

 Ohayo! a może Nowy Jork oczami Carrie Bradshaw.
Dziś chciałbym porozmawiać o temacie dość kontrowersyjnych scen w pisarstwie, scen seksu. Są one kontrowersyjne nie tylko z powodu, że dotykają tabu, ale że naprawdę trudno jest je napisać dobrze. Może to dlatego, że każdy ma swoją własną czułość na te tematy, więc nie każdemu może podpasować dany poziom "gorąca" w scenie? A może dlatego, że to jednak temat tabu, więc pisarze mogą się obawiać jego poruszania publicznie i dlatego wychodzi to tak pokracznie? A może problemem jest coś innego!
Ja osobiście nie jestem zbyt obeznany w literaturze erotycznej, ale natknąłem się na sceny seksu w różnych książkach. I chciałbym opowiedzieć o tym, jak moim (osoby, która nie czyta i nie pisze erotyków) zdaniem powinno się pisać takie sceny w książkach.
To jest moje zdanie, oparte na kilku moich doświadczeniach z takimi scenami oraz poradach z internetu, które wysłuchałem. Jeśli jesteś osobą, która czytała więcej takich scen lub po prostu masz inną wizję tego wszystkiego, masz prawo się ze mną nie zgodzić.
Zaczynajmy więc!

Moje doświadczenia ze scenami seksu

Jak mówiłem, nie czytałem zbytnio erotyków. Nie oznacza to jednak, że nigdy nie spotkałem się w swojej czytelniczej karierze z książkami, w których pojawiają się sceny seksu. Seks jest elementem życia, a więc w wielu różnych dziełach pojawia się w mniejszej lub większej roli.
Ja napotkałem się z takimi scenami w między innymi takich książkach jak:
Wybór tych książek jest dość... różnorodny, mimo wszystko. W innym kontekście umieścimy sceny seksu u Cartera (kryminałach), w innym w trylogii Engelsfors (fantastyce świata pierwotnego) i w innym w Berle Ziemi (high fantasy).
Pozwala to jednak na pewne zorientowanie się w temacie, a przynajmniej tak myślę. W końcu mamy tutaj różne poziomy "gorąca" scen, a nawet w kilku z tych książek pojawiają się "działania bez zgody drugiej strony", więc jednak nie żyję w krainie błogiej niewiedzy.

Po co pisać sceny seksu?

No, właśnie! Po co?
Sceny seksu są jednymi z najtrudniejszych scen do napisania, łamiącymi tabu niemówienia o seksie, a do tego spotykającymi się z dość silną krytyką, jeśli coś pójdzie nie tak. Nie każdy czuje się dobrze opisując sceny seksu.
No i nie do każdej narracji taka scena pasuje. Choć znalazłem w internecie informację, że jedynie w romansie musi ona być, zdecydowanie się z tym nie zgadzam. Jedynie w erotyce musi być scena seksu, bo ten gatunek na ich obecności właśnie polega! W każdym innym dziele scena taka co najwyżej być może.
Jeśli więc nie sądzicie, że scena seksu jest absolutnie potrzebna, NIE PISZCIE JEJ!
Uwierzcie, gorsza od słabej sceny seksu jest tylko słaba scena seksu, która jest tylko po to, żeby tam być. A i w ten sposób zaoszczędzicie sobie trochę nerwów związanych z próbami napisania czegoś, z czym możecie mieć opory.
Bo czasami jednak jakieś opory się przydają, żeby nie polecieć gdzieś w okolicę Saturna ze swoimi wymysłami.
Jeśli jednak stwierdzicie, że chcecie, żeby wasi bohaterowie się ze sobą przespali, bo to na przykład ważne dla fabuły czy pokazuje rozwój ich relacji, możecie się tego podjąć.
Ale z głową!

5 rodzajów scen erotycznych

Jak wiadomo, seks jest związany z ludzkimi emocjami. Zazwyczaj jest to miłość. Nie możemy jednak zapominać, że jednak jest to akt cielesny. Dlatego więc możemy wyróżnić za Naley Gonzalez kilka rodzajów scen erotycznych w zależności od tego, w jakim stopniu skupiają się one na seksualności jako cielesności i jako czymś emocjonalnym.
  • scena pornograficzna  (100% cielesności, 0% emocji) - opisy samej cielesności
  • scena erotyki (75% cielesności, 25% emocji) - trochę emocji, ale wyraźne skupienie się na cielesności
  • scena dorosła (50%, 50%) - wyważenie między cielesnością i emocjonalnością
  • scena YA (25% cielesności, 75% emocji) - skupienie się na emocjach, lecz z odrobiną opisu cielesności
  • scena fade to black zwana również s. disneyowską (0% cielesności, 100% emocji) - które na dobrą sprawę polegają na pominięciu samego seksu i skupieniu się na emocjach po.
Sceny pornograficzne i erotyki są pisane zwykle po to, by czytelnicy przeczytali o seksie. Oznacza to tyle, że dzieło (a przynajmniej ten fragment) jest pisane/y dla seksu.
Z kolei sceny YA i fade to black są dobre, gdy chcemy się zagłębić w uczucia bohaterów.
Sceny dorosłe są uniwersalne, pasujące do obu celów.
Niemniej ja uważam, że sceny YA i FtB są najlepsze. Pierwsza pozwala na odłożenie na bok większości problemów związanych z obawami przez opisem seksu, bo skupiamy się na emocjach. Druga właściwie pozwala nam na pominięcie ewentualnych cringogennych momentów.
Zresztą, myślę, że jeśli piszemy książkę, która nie jest erotyką (ani tym bardziej pornosem), nie powinniśmy używać scen, które przeszkadzałyby w fabule. Takie sceny muszą być dopasowane do modelowego czytelnika, a także tego, co dzieje się w historii. Jeśli uważasz, że taka scena jest zbyt ostra albo zbyt bardzo odwraca uwagę od fabuły (do której ta scena jest dodatkiem, nie na odwrót), musisz ją zmienić.

Metafora steka i talerza.

Dobra! Czas na mój pomysł, jak traktować sceny seksu!
Otóż wyobraźcie sobie dwie tace. Na obu z nich są talerze i steki. Na obu z nich jest seks! Tylko że na tacy pod tytułem "erotyka" seksem jest stek, a na drugiej, "beletrystyce" (sorki za takie rozróżnienie, ale nie przyszło mi do głowy nic, co by wykluczało mniej), seksem jest talerz.
Rozumiecie? W erotyce scena seksu jest dla seksu, to celebracja seksualności itd. W innych książkach nie chodzi o seks (wbrew temu, co mówił Wilde), ale o coś innego. Seks w takiej książce moim zdaniem powinien stać się narzędziem do pokazywania tego, co jest ważne, tak samo jak talerz służy do serwowania tego steka.
Dlatego też uważam, że sceny seksu MUSZĄ coś wnosić do historii.
Świetnym przykładem są sceny z dwóch książek Cartera: Krucyfiksu i Egzekutora. Obie są graficzne, pierwsza nawet bardziej od drugiej, lecz to ta druga bodła mnie w oczy. Czemu? W Krucyfiksie jest sprawa firmy robiącej filmy snuff (zabójcze porno) i do jednej z postaci zostaje przekazane nagranie jednego z takich filmów. Fokalizator nie uczestniczy w samym akcie, więc możemy co najwyżej dostać opisy tych emocji, które on widzi. Jest to więc scena wręcz pornograficzna (można by rzec, jak przystało na ten przemysł). Jednakże czyta się to znacznie lepiej, choć z obrzydzeniem, niż scenę w następnej książce, bo scena ta jest ważna dla fabuły.
W Egzekutorze mamy bowiem trójkę nastolatków, które kręcą sobie porno w publicznej łazience. Nie są oni w żaden sposób ważni. Po prostu pojawiają się w jednej scenie, a nawet połowie, bo tak naprawdę scena jest poświęcona mordercy, który ściga swoją córkę i do tej toalety wszedł. Tamci nastolatkowie nie są ważni, nie pojawiają się w następnych rozdziałach ani nawet nie stają się ofiarami tego mordercy.
A więc po co dawać taką scenę?
Moim zdaniem, nie powinno się tak robić!
Dlatego uważam, że każda scena seksu w książce nie będącej erotyką, powinna coś sobą mówić o bohaterach, relacjach itd.

Ale co seks powinien mówić?

Przede wszystkim chodzi tutaj o relacje interpersonalne. Seks to zawsze zjawisko między (przynajmniej) dwoma osobami. Można to nazwać idealnym sposobem na pokazanie relacji, a także indywidualnych cech. A że bohaterowie są dosłownie obnażeni, trudniej im jest ukryć pewne zachowania.
Ktoś nieśmiały nie będzie się przecież zachowywać w ten sam sposób jak ktoś pewny siebie. Osoba z kompleksami będzie się zachowywać inaczej niż taka bez nich. No i inaczej będzie się zachowywać osoba, która nie chcę tego robić (jeszcze albo z tą osobą).
Pamiętam świetną scenę seksu z Ognia, gdzie Ida uprawia seks ze swoim chłopakiem, Erikiem, ale tak naprawdę myśli o Gustafie. Wydaje się ona niemal całkowicie odizolowana od sfery cielesnej. Bo to nie seks był ważny w tej scenie, lecz uczucia tej dziewczyny, a to, że takie przemyślenia przychodzą do niej w czasie seksu ze swoim chłopakiem, jeszcze bardziej potęguje wrażenie, że Erik jest dla niej jedynie zastępstwem, substytutem tego, czego pragnie naprawdę.
I tutaj można właśnie pokazać, że jest fokalizator, którego emocje względem partnera są definiowane najlepiej właśnie w takiej sytuacji.
Warto również pomyśleć o relacjach między płciami. Zazwyczaj w książkach to mężczyzna jest tym dominującym.  Czy jednak każdego faceta stać na taki machoizm? Jak będzie wyglądać relacja dwóch niepewnych siebie w sferze seksualnej osób? No, na pewno nie jak na stronach 365 dni!
Moim zdaniem sceny seksu nie muszą mieć tego "dominującego samca". Może nie powinniśmy w ogóle myśleć o tym, że jedna strona musi dominować, a co najwyżej być kimś, kto przejmuje kontrolę nad sytuacją. Bo może jedna strona ma już jakieś doświadczenie w tych sprawach albo ma na tyle silne nerwy, żeby zająć się partnerem, gdy tamten dostaje ataku paniki. Nie widzę w tym niczego złego, a wręcz przeciwnie, uważam to za całkiem seksowne.
No i taka perspektywa sprawia, że kobieta nie-uległa nie zostaje od razu włożona do szufladki jakiejś dominatrix. Takie coś może pokazać ciekawą, kobiecą siłę! To ona ma władzę nad swoim ciałem i jednocześnie, w przebłysku swojego instynktu opiekuńczego (żeby nie powiedzieć macierzyńskiego, bo to zbyt bardzo kojarzy się z Edypem) zajmuje się innym, zapewniając mu co najmniej emocjonalne wsparcie.
Świetny pomysł na scenę seksu z archetypiczną Demeter w roli głównej! (Szykuję się do wpisu o archetypach, więc czekajcie).
Zresztą, inne typy postaci również mogą mieć ciekawe relacje w łóżku. No i różne motywacje.
Bo seks to (niestety, dla nas romantyków) nie tylko miłość. To również:
  • władza
  • rozrywka
  • prokreacja
Szczególnie to ostatnie wydaje się interesującą motywacją, choć bardzo prozaiczną. Jednakże czasami zdarza się, że celem "zabaw w łóżku" jest właśnie to, żeby spłodzić dziecko, co może umniejszać relacjom bohaterów. Szczególnie to może być obecne w sytuacji jakichś dynastii (fikcji historycznej albo fantasy), gdzie im szybciej po ślubie narodzi się dziecko, tym lepiej. Ale przecież są też i dziś pary, które starają się o dziecko. I wciąż im nie wychodzi. I być może przez to ich relacja się psuje.
I to również można zamieścić w takiej scenie!

Ciekawym przykładem sceny seksu jest również zestawienie jej ze sceną pocałunku. Otóż w Szukając Alaski Johna Greena znajduje się pewna oburzająca scena. Otóż Lara i Pudge uprawiają seks oralny! Jest to scena, którą z uwagi na skupienie się na technicznych aspektach, można zaklasyfikować jako pornograficzną (przy czym moim zdaniem to nie jest pornografia jako taka). Do tego jest dość komiczna, bo zarówno Lara jak i Pudge nie wiedzą, jak to robić, więc muszą poprosić o poradę przyjaciółkę, Alaskę.
Scena ta nie jest również zbyt seksowna. Chłopak przeżywa orgazm i... dziewczyna pyta się, czy odrobią razem pracę domową.
Ten fragment jednak nabiera jeszcze więcej sensu, gdy porównamy go z tym oddalonym od niego o zaledwie kilka stron, gdzie Pudge ma zamiar zrobić to z Alaską. Ostatecznie tego nie robi, bo dziewczyna jest już na dziś zmęczona, lecz opis jest bardziej "gorący" niż w przypadku sceny prawdziwego seksu. Czemu? Bo Pudge czuje coś właśnie do Alaski, a nie do Lary, która jest jednak jego dziewczyną!
Jak pisze Sarah Crowe w swoim eseju, bliskość z Alaską jest Pudge'a czymś więcej niż to, co daje mu Lara. To jest podobnie zresztą do sceny z Idą i Ericiem, z tą różnicą, że Gustaf jest całkowicie poza zasięgiem dziewczyny.

Pisanie sceny - technikalia

Powróćmy teraz ponownie do porad Naley Gonzalez. Mówi ona, że każda taka scena składa się z 4 etapów:
  1. Gra wstępna (Foreplay) - scena przed właściwą sceną seksu, swoista rozgrzewka, która ma przygotować na seks zarówno postaci, jak i czytelników. Pozwala bohaterom wejść w nastrój.
    Może ona polegać na pocałunkach, zabawie włosami, rozbieranym pokerze... Albo oglądaniu horroru!
    To świetny moment na ustanawianie jakichś motywów, znaczeń itd. To również idealna okazja na zapytanie się o zgodę, czy druga postać jest pewna, że chce to zrobić.
    Bo gwałt na stewardessie nie jest sexy, Massimo!
  2. Właściwy seks - creme de la creme, na którym zazwyczaj nam zależy.
  3. Punkt kulminacyjny (Climax) - orgazm.
  4. Wyciszenie (Cooldown) - to, co dzieje się po seksie. Czy się przytulają i zasypiają? Czy jedno z nich się wymyka? Czy się rozmawiają ze sobą?
    Wyciszenie jest też świetnym sposobem na powrócenie do fabuły.
Warto również dodać, że właściwy seks można podzielić na kolejne 5 elementów:
  • Akcję - czyli to, co bohaterowie sobie robią, np.: pocałunki w różnych miejscach
  • Opis - czyli odczucia bohatera, np.: delikatność skóry dziewczyny, zapach perfum albo ruchy klatki piersiowej przy oddychaniu. 
  • Ekspozycja - czyli opisywanie tego, jak bohaterowie się nawzajem chcą.
  • Dialog - czyli to, co bohaterowie mówią. To mogą być niemalże prawdziwe rozmowy, komendy (typu mocniej, wolniej, szybciej itd), jak i cisza. 
  • Myśli - czyli myśli bohatera. Czy jest mu dobrze? A może myśli o kimś/czymś innym?
Jednakże w tych książkach, które czytałem (nie erotykach), nie ma aż tak rozbudowanych scen tych scen.
Powiem więcej, gdy mamy do czynienia z fade to black, możemy powiedzieć, że zostaje nam tylko gra wstępna i cooldown.
Zresztą, w Szukając Alaski, Ogniu czy kilku innych książkach, w których są jakieś sceny seksu, ta budowa jest uproszczona. No bo po co nam czytać, jak Ida jest na randce z Ericiem? Przecież ważniejsze w tym wszystkim jest to, że ona chce Gustafa! Dlatego być może warto w takich sytuacjach ograniczyć któryś z elementów, jeśli chcemy osiągnąć dany efekt.
Nie oznacza to jednak, że jeśli wy chcielibyście napisać scenę seksu, w której relacje są ważne, nie powinniście skorzystać z tego schematu.

Inne sceny seksu (i nie seksu)

Dobra! Skoro omówiliśmy sceny seksu za obopólną zgodą, czas porozmawiać o trochę czymś innym.
Jak pisać gwałt?
Przede wszystkim, na pewno nie romantyzować go! Nawet scena gwałtu Kamyka na Jagodzie z Kronik Drugiego Kręgu, która wywołuje we mnie naprawdę mieszane uczucia (ci, którzy czytali 3 tom, pewnie mogą się domyślić, dlaczego), nie romantyzuje tego aktu. Jest to straszne, ale na pewno nie romantyczne!
A postaci pokroju Massimo z chęcią zesłałbym na Zanzibar. (Ci, którzy czytali o demonach nocy, mogą się domyślić, o co biega... 😈🦇)
A technicznie rzecz biorąc? Jeśli chcecie opisać ów akt zbrodni, podobnież najlepiej sprawdza się scena typu YA - mało opisów tego, co dzieje się fizycznie, ale dużo emocji. Oczywiście emocje są tutaj zdecydowanie negatywne.
Tylko czy jesteśmy gotowi napisać taką scenę?
Poza tym, odchodząc od tematów kryminalnych, seksualność można w ciekawy sposób wykorzystać w narracji również w inny sposób: odmową. Może nigdy nie napisałem pełnoprawnej sceny seksu, ale w jednej z książek (miejmy nadzieję, że kiedyś ją wydam) jest scena prawie-seksu. Prawie, bo jedna z postaci drastycznie odmawia, co jest elementem jej character arcu, jej podróży do stania się asertywniejszą, zarówno w relacjach miłosnych, jak i towarzyskich.
Zresztą, odmowa nie musi mieć jedynie znaczenia zerwania z toksyczną relacją. Może oznaczać, że on, ona lub oboje nie są gotowi, chcą poczekać. Odmowa może również oznaczać, że ktoś chce poczekać do ślubu, bo ma takie przekonania. Może też oznaczać, że relacja między bohaterami nie jest jeszcze wystarczająca, by się zdecydowali na to.
Nie róbcie ani virgin-shamingu, ani tak zwanego slut-shamingu! Please!

A więc jak pisać sceny seksu?

Na podsumowanie mogę podać kilka porad:
  1. Zastanówmy się, co chcemy przekazać.
  2. Zastanówmy się, czego nasi czytelnicy oczekują.
  3. Skupmy się na tym, co jest dla nas ważne w tej scenie.
  4. Jeśli nie czujemy się komfortowo, pisząc daną scenę, albo, co gorsza, ta scena by nic nie powiedziała, NIE PISZMY jej!
  5. Pomyślmy o tym, jak będą wyglądały interakcje bohaterów w czasie seksu, bo standardowy układ macho-niewinna kobietka tak naprawdę nie jest tak uniwersalny, jak myślimy.
    Chłopaki, zastanówmy się, jacy my jesteśmy, a dziewczyny niech zastanowią się, jakie są one! I to nie tylko w łóżku, ale również w innych sferach związku, które również w takich scenach mogą mieć swój wpływ.
Mam nadzieję, ze się to wam przyda.
Skomentujcie tego posta i udostępnijcie go, by mój blog się rozwijał.
Bye!

Komentarze

Popularne posty