Na tropach monstrów #22: Gdy pragnienie życia wiecznego wejdzie za mocno - LICZE/LISZE

 Ohayo! a może Naxxramas.
Witam was w kolejnym wpisie na moim blogu, na którym analizuję różne motywy z popkultury i zastanawiam się, jak je wykorzystać w trakcie pisania (a pisać można nie tylko książki, przypominam)!
Dziś chciałbym omówić bardzo ciekawą istotę z fantastyki, w pewien sposób podobną do orków z uwagi na jej pochodzenie. Dziś przemierzymy nekropolie i mroczne jaskinie w poszukiwaniu jednych z najgroźniejszych nieumarłych, czyli liszów/liczów.

Czym są licze?

Licze są nieumarłymi czarownikami, którzy samemu wybrali los nieumarłych. Dzięki schowaniu duszy w naczyniu zwanym filakterium może on żyć, nawet jeśli całe jego ciało się rozkłada, a gdy zostanie ono zniszczone, licz odradza się po jakimś czasie. Dopiero zniszczenie filakterium pozwala na trwałe zabicie licza.
Jedne z typowych zdolności magicznych liczów to nekromancja.
Jako ciekawostkę mogę dodać, że "lich" jest staroangielskim słowem oznaczającym zwłoki.

Pochodzenie liszów

Jak mówiłem, lisze/licze w pewien sposób przypominają orki. A to dlatego, że nie są postaciami z mitologii, lecz narodziły się w XX-wiecznym fantasy. Tak, licz jako w pełni uformowana istota pojawił się dopiero w latach 70., w D&D.
Ale oczywiście to nie jest tak, że idea nieumarłego maga, który chciał przedłużyć swoje życie do nieskończoności, powstała dopiero w umyśle Gary'ego Gygaxa. Już wcześniej w fantastyce pretolkienowskiej i postkolkienowskiej pojawiały się postaci czarodziejów, którzy w jakiś sposób oszukiwali śmierć:
  • w dziełach Roberta E. Howarda, takich jak Skull-face, mamy magów, którzy dzięki swoim mistycznym praktyką zdołali zachować pozory życia.
  • w opowiadaniu The Sword of the Sorcerer Gardnera Foxa występuje czarownik, który wygląda właśnie jak licz i stanowił do jego powstania bezpośrednią inspirację.
  • w Coś na progu Lovecrafta zaś mamy do czynienia z czarownikiem, który umiał opętywać zwłoki.
Jednakże podobne istoty możemy znaleźć również w mitach:
Chociażby w mitach ludu Seneka (z grupy ludów irokezkich) istnieje stworzenie zwane djieien. Jest to gigantyczny pająk o dwóch sercach, z których jedno jest chowane poza ciałem. Djieien nie może umrzeć, póki nie zostanie zniszczone jego drugie serce.
W słowiańskich baśniach zaś pojawia się postać Kościeja Bezsmertnyja/Nieśmiertelnego, potężnego złoczyńcy, który zyskał nieśmiertelność poprzez schowanie swojej duszy w bezpiecznym miejscu (jajku). Do tego obecnie często jest przedstawiany jako żywy trup, więc możemy śmiało powiedzieć, że mamy jako Słowianie prawdziwego lisza w baśniach. Chociaż... wiadomo, Słowianie to bardzo zróżnicowana grupa etnolingwistyczna i stawianie ich wszystkich jako homogenicznej jedności nie jest zbyt poprawne. Więc dla jasności, muszę podkreślić, że jest to baśń rosyjska.
Warto również wspomnieć o licznych pogłoskach w całej Europie, które oskarżały czarowników i czarownice o zostanie wampirami po śmierci. Zresztą, sam Drakula z powieści Stockera uczył się w karpackiej szkole magii, Solomonar/Scholomance, w której miał podobnież uczyć sam Szatan.
A jeśli chcieć poszukać innych pseudo-liczy w dziełach popkultury, można wziąć pod uwagę takie postaci jak:
  • Lord Voldemort, zwany również Tomem Marvolio Riddlem, z Harry'ego Pottera. Chciał zyskać nieśmiertelność więc rozszczepił swoją duszę i ukrył jej fragmenty w 7 przedmiotach zwanych horkruksami.
    Choć oczywiście nie przemienił się w żywego trupa, nastąpiła w nim przemiana w coś bardziej wężowatego (choć nie wiemy, czym dokładnie było to spowodowane.) Niemniej posiada całkiem sporą znajomość nekromancji, sądząc po jego jeziorzez inferiusami, czyli zombie.
  • Sauron z Władcy Pierścieni przelał swoją moc w Jedyny Pierścień, który stanowił klucz do jego nieśmiertelności. Gdy pierścień został zniszczony, stracił siły i został zabity.
  • Portrecie Doriana Graya Oscara Wilde'a tytułowy bohater ma obraz, który starzeje się za niego, odzwierciedlając wszystkie jego fizyczne zmiany. Gdy w końcu niszczy ten portret, sam umiera.

Licze w popkulturze

Jednak teraz przejdźmy do prawdziwych liczów!

Dungeons & Dragons

Jak mówiłem, licze w D&D są nieumarłymi magami, zazwyczaj czarodziejami, którzy chcąc zyskać swoistą nieśmiertelność, stają się nieumarłymi i ukrywają swoją dusze w filakteriach, których zniszczenie oznacza dla nich śmierć. Jedne z najpopularniejszych liczów w D&D to oczywiście Acererak (główny antagonista przygody Tomb of Annihilation) i Vecna (znany chociażby dzięki pojawieniu się w programach Critical Role czy Stranger Things).
Licze są z natury złe. Nie chodzi tylko o to, że proces osiągania liczowstwa jest kojarzony z mrocznymi aktami. Licze, aby dalej "żyć" i rozwijać swoją magię, muszą pochłaniać dusze innych.
To z kolei sprawia, że licze są trochę podobne do wampirów, które równie muszą się pożywiać, by przeżyć.
W D&D poza zwykłymi liczami występuje kilka ciekawych odmian liczów:
  • alhoony/illithilicze - licze powstałe z ilithidów (łupieżców umysłu).
  • arcylicze - dobre licze.
    Nie występują od czasów 3 edycji.
  • demilicze - licze, które uwolniły się od ograniczeń swojego nieumarłego ciała i dzięki temu redukują swoją formę, zazwyczaj do latającej głowy z kryształowymi oczami i zębami.
    Stanowią wyższą formę licza.
  • drakolicze - licze-smoki.
  • porostowe licze (lichen liches) - druidzki licz, który jest porośnięty różnymi grzybami, porostami itd.
  • pozaziemskie licze (eldritch liches) - licze, które zawdzięczają swoją nieśmiertelność pasożytom z Odległej Dziedziny (Far Realm), które ich bronią. Mogą na przykład przemieniać innych w mięsne potwory.

Co warto zauważyć licze są kojarzone z magią tajemną (arcane), czyli tą stosowaną przez czarodziejów, zaklinaczy i czarowników. Ciekawym wyjątkiem są druidzi, gdyż właśnie z nich powstają porostowe licze, lecz na ogół mówi się, że użytkownicy magii objawień (divine) nie stają się liczami, a raczej, gdy chcą przedłużyć swoje życie, stają się mumiami (o których również niedługo chciałbym wam opowiedzieć).

Warcraft

Kolejnym ciekawym uniwersum, w którym istnieją licze, jest Warcraft.
Tu również mamy do czynienia z nieumarłymi magami korzystającymi z filakterium. Jednakże w przeciwieństwie do liczów z D&D, te licze są jeszcze bardziej kościści.
Zazwyczaj korzystają z magii śmierci i lodu. Są całkiem utalentowanymi nekromantami.
Zdecydowanie najbardziej znanymi liczami są Kel'thuzad oraz (poniekąd) Ner'zhul, który jest znany jako Król Lisz, zaklęty w postaci zbroi w lodowym więzieniu.
W zaświatach, w Maldraxxus jest specjalna grupa złożona z liczów, zwana Domem Rytuałów, a więc licze tutaj nie muszą być złe. Tym bardziej, gdy mowa o tych z Maldraxxus.
Co jednak ciekawe, stanie się liczem nie jest jedynym sposobem na zyskanie nieśmiertelności przez maga, bo znana jest chociaż postać Meryla Winterstorma/Felstorma, który zmienił się w nieumarłego (normalnego, myślącego zombiaka), by przedłużyć sobie życie.

Heroes of Might and Magic (5-7)

W HoMM również mamy do czynienia z liczami. Są to przedstawiciele frakcji Nekropolii, wyznawców Ashy, pajęczej bogini, smoka porządku, demiurga, który stworzył Ashan, którzy to specjalizują się w nekromancji i strzegą porządku życia i śmierci.
Licze, albo też Asakkus są nekromantami, którzy przedłużają sobie życie przy pomocy eliksiru z jadu świętych pająków. Dzięki niemu nie umierają, ale wciąż się starzeją, przez co w końcu zaczynają przypominać chodzące mumie. Nie zawsze jednak się tak dzieje, bo mogą oni zostać wybrani przez Ashę, by stać się wampirami (Akhkharus), którzy się nie starzeją, ale muszą pić krew, by rozrzedzać jad w ich ciałach.

Czym więc są licze?

Z tych kilku przykładów, które wymieniłem powyżej, można wysnuć teorię, że reprezentują one chęć życia wbrew naturze, nie tylko życia wiecznego (co może się przecież zdarzyć poprzez bycie dobrym człowiekiem), ale nie umierania nigdy.
Do tego stanowią świetny przykład szczytu czarnej magii. Bowiem nie tylko korzystają z mrocznych zaklęć (np.: nekromancji), ale sami są przez nią przemienieni.
Dlatego właśnie warto się zastanowić, czemu ktoś decyduje się na zostanie liczem, tym bardziej, że nie jest to zbyt naturalny proces. Czasami, by osiągnąć liczostwo należy dopuścić się okrutnych czynów, więc motywacja musi być całkiem spora.
Jak mówiłem kiedyś, motywacja Voldiego, który bał się śmierci, jest całkiem sensowna. Śmierć to nie tylko koniec naszej egzystencji, ale również nieznane. Nikt nie może być pewien, co jest dalej, nawet jeśli znane są przykłady osób, które w jakiś sposób doświadczyły śmierci klinicznej czy innych wizji zaświatów. Nie wiemy, co nas tam czeka, tym bardziej jeśli boimy się osądu. A co jeśli ktoś wie, że nie trafi do dobrego miejsca?
Taka jest chociażby motywacja mojego OC z D&D - Marcela D'Keya, który jako tiefling jest skazany po śmierci do zakończenia swojej egzystencji, nie tyle trafiając do Bathor i przemieniając się w diabła, ale po prostu zasilając ten plan, w efekcie rozpadając się. Dlatego właśnie skłania się ku nekromantycnej magii, by w jakiś sposób oszukać los.
Oczywiście, Marcel jest chaotycznie neutralny, rozdarty pomiędzy chęcią przeżycia, która prowadzi go do nieśmierci, i chęcią bycia w miarę dobrą osobą. Prawdopodobnie nigdy nie zdecydowałby się na zostanie liczem, ale z pewnością byłby skłonny do zawarcia na przykład paktu z jakimś nieumarłym, by zostać wskrzeszonym jako jakiś ożywieniec.
Ale do czego zmierzam?
Lęk przed śmiercią jest naturalny i przedstawianie Voldiego jako tej marnej kreatury, która boi się czegoś tak naturalnego jak śmierć, wyszło Rowling dość koślawo (podobnie jak kilka innych rzeczy). To nie sam strach przed śmiercią sprawił, że Voldemort stał się tym żałosnym bytem, ale to, co był zdolny zrobić, żeby jej uniknąć.
Może ktoś chce coś ochronić, swoje dziedzictwo, swój ród, swój dobytek. Dlatego właśnie ten ktoś, na długo zanim jego data przydatności się skończyła, zmienił się w licza, by móc pilnować swoich potomków albo bogactw. W wypadku tego pierwszego byłaby to świetna metafora dziedzictwa, które zmusza innych do podporządkowania się mu, które nie przemija, niezależnie jak bardzo anachroniczne by się mogło wydawać.
Może ktoś jest psychopatą i nie chcąc umierać, nie ma problemów z zabiciem kogoś (a nawet wielu osób), by zyskać nieśmiertelność.
A może ktoś ma jeszcze jakieś inne motywacje, by zdecydować się na bolesny proces przemiany. To może być nawet chęć zachowania jakiegoś miejsca, jakiegoś budynku albo czegoś w tym stylu, który dla tego kogoś jest ważniejszy niż wszystko inne.

Motywy związane z liczami

Czas więc popisać trochę o motywach związanych z naszymi nieumarłymi magami.

Nekromancja

Nekromancja, czasami zwana magią śmierci, jest popularną bronią liczy. Zazwyczaj jest ona traktowana jako czarna magia, zła magia. Najczęściej przejawia się ona poprzez tworzenie nieumarłych, zombi, szkieletów i ghuli, czasami manipulacja energią życiową (z dość dużym naciskiem na jej wysysanie lub niszczenie), choć zdarzają się też przypadki nekromancji ożywiającej ludzi w sposób całkowity.
Oczywiście, w wypadku liczów mamy do czynienia raczej z tymi dwoma pierwszymi elementami.
To, że licze są wybitnym przykładem nekromantów jest oczywistością. W końcu przemiana w jednego wiąże się z użyciem tej magii w bardzo zaawansowanym stopniu. 
Bardzo częstym jest to, że lisze widzimy w otoczeniu armii nieumarłych, którą oni kontrolują. Szczególnie, gdy mają oni swoją bazę w miejscu, gdzie jest dużo zwłok, na przykład w katakumbach czy na cmentarzu.
Zapewniam, nikt nie chce mieć do czynienia z całym cmentarzem żywych trupów! A już na pewno, gdy miałby z nimi walczyć! Ale, gdy już się z nimi uporamy, nekromanta staje się dość łatwym celem.
Czasami licze wykorzystują magię śmierci również do atakowania: wysysania duszy i energii życiowej, zatruwania itd.
Niekiedy nekromancja może również wpływać na budowę ciała, przebudowywać je - w Diablo, na przykład, nekromanci używają do walki ciał: wybuchających zwłok, kościstych włóczni czy wysysania krwi. Takie wykorzystanie nekromantycznej magii może w ciekawy sposób rozwinąć magiczny potencjał licza.
Do tego nierzadko licze korzystają również z innych form magii - magii lodu (bo zaświaty to zimne miejsce), magii ciemności (bo to również ciemna magii), magii ziemi (bo jakoś trzeba wydobyć te zwłoki) i innych form magii. W końcu licze mają być wysokopoziomowymi magami.
Ciekawie wyglądają dla mnie licze, którzy używaliby magii natury, bo w sumie... Taka mroczniejsza wizja natury (rozkład, grzyby, porosty itd.) jest niezwykle ciekawa. No i czekam na mordercze stokrotki!

Co jednak ciekawe, warto zauważyć, czym jest nekromancja z punktu widzenia historii. Samo greckie słowo "necromanteía" oznacza wróżenie z martwych. Miała ona polegać na przywoływaniu duchów, które miały odpowiadać na pytania albo miały w inny sposób służyć nekromancie. A więc nekromanta może również wykorzystywać duchy.
No i seanse spirytystyczne również są nekromancją.
Co ciekawe, nie w każdym uniwersum nekromancja jest na wskroś zła. Ba! W Warcrafcie nekromancją jest każda magia wskrzeszająca, niezależnie, czy jest to magia śmierci czy światła, czy jakakolwiek inna.

Filakterium

Każdy licz w niemal każdym dziele posiada swoje filakterium/amulet/relikwiarz, w którym jest zaklęta jego dusza lub chociaż jej fragment.
Ciekawą rzeczą jest jednak to, czym ten przedmiot będzie. Zazwyczaj jest to dosłowne naczynie, ale bardziej sensownym rozwiązaniem byłoby, gdyby jednak nie była to urna czy inny słoik. Szczególnie, jeśli filakterium musiałoby się znajdować w jakiejś odległości od licza, by mógł on poprawnie działać.
Nawet jeśli filakterium nie musi być w pobliżu licza, wydaje się jednak sensowniejsze, żeby było ono czymś subtelniejszym, a nie wielkim garnkiem z kompotem z duszy nekromanty w środku. Może nawet istnieć zasada, że filakterium musi być przedmiotem ważnym dla licza.
Pomyślcie zresztą o Voldemorcie i jego horkruksach. Były to ważne dla niego przedmioty, symbolizujące jego oraz jego ulubione miejsce, Hogwart, które do tego były rozlokowane w różnych miejscach, co utrudniało ich zniszczenie.
Oczywiście, być może większość liczy miałoby jedno czy dwa filakteria, ale warto byłoby pomyśleć o tym, czym te przedmioty by były i co by one mówiły o samym ich właścicielu. Może to naszyjnik od kogoś dla niego ważnego albo symbol rodowy? A może portret, który starzeje się zamiast maga?
Zapewniam, że takie coś byłoby o wiele ciekawsze niż słoik z duchowym dżemem!
Innym ciekawym elementem, który można pożyczyć z HP, jest fakt tego, że filakteria mogą wpływać na ludzi. Mogą wywoływać ogólnie negatywne emocje, gniew, smutek itd. z powodu bycia czarnomagicznym przedmiotem. Ale może warto byłoby dać filakterium jakieś cechy? Może wywoływać emocje związane z jego twórcą - gniew, jeśli tamten byłby gniewną osobą, nienawiść itd.; w pewien sposób transmitować cechy tejże postaci na osobę, która na przykład nosi naszyjnik z duszą licza? A może filakterium transmituje na bieżąco aktualne emocje licza - wywołuje gniew, gdy ten jest zdenerwowany itd? A może filakterium manipulowałoby "nosicielami", w pewien sposób ich wypaczając?
Co powiecie na elitarną jednostkę złożoną z popleczników lisza, których spaczyły poszczególne filakteria tego licza, które zostały im wręczone? To by była ciekawa rzecz! Do tego w ten sposób nie tylko zostałaby pokazana manipulatorska strona licza, ale również pragnienia tychże osób, które zostały wykorzystane przeciwko nim.
Ba! Można w ten sposób użyć motywu 7 grzechów głównych, który, jak pewnie już wiecie, uwielbiam! Oczywiście, wtedy licz miałby 7 filakteriów, ale to by oznaczało, że byłoby go jeszcze trudniej pokonać niż takiego z tylko jednym.
To również ciekawy sposób na pokazanie siły woli bohatera, który np.: nieświadomie posiada przy sobie takie filakterium i walczy z tym, żeby nie ulec jego potędze.
Swoją drogą ciekawym motywem mogłoby być również to, gdyby nosiciele takiego filakterium mogli się stać zapasowymi ciałami dla licza. Wiecie, nie każdemu się podoba przemiana w gnijącego zombiaka i od czasu do czasu mógłby zechcieć poprzebywać w ludzkim, niegnijącym ciele. Wiecie, żeby na przykład "pocimcirimcimciać" albo się najeść, bo takie rozkosze cielesne są niemożliwe w typowym dla liczów stanie.
Ewentualnie, licz mógłby przy pomocy swoich filakteriów opętywać ciała zmarłych. Jeśli jego ciało zostałoby zniszczone, może nie tyle filakterium by je odbudowywało, ale jego świadomość byłaby przetransportowywana do nowego ciała, które miałoby na sobie np. pierścień-filakterium.
No i czy licz umie określić, gdzie jest jego filkaterium.

Trupi wygląd

Jak już wielokrotnie wspominałem, licze są nieumarłymi. Zazwyczaj przypominają one szkielety, choć na przykład w MtG niemal wszystkie licze są zaliczane do grupy zombie (wyjątkiem jest Demilich z dodatku Anventures in the Forgotten Realms, który jest szkieletem). Noszą wtedy długie szaty, które sprawiają, że jeszcze bardziej wyglądają jak jakieś zmory.
I oczywiście, jeśli chcemy pozostać wierni temu przeświadczeniu, że licze nie umierają, ale wciąż ich ciała się niszczą. W pewnym momencie po prostu zaczynają gnić i stają się żywymi trupami.
I oczywiście, pojawia się tutaj wątek wampirów, które również są nieumarłymi, które często mają magiczne zdolności, aczkolwiek w przeciwieństwie do liczy, nie gniją (raczej, przynajmniej według standardów ich przedstawiania zapoczątkowanych w epoce romantyzmu). Już 3 lata temu proponowałem jakieś połączenie tych dwóch rodzajów istot, przez co wampiry zyskałyby ciekawy element w postaci filakterium, a licze znaczne polepszenie zdolności fizycznych i wieczną młodość. Do tego nie wyglądałyby jak wcielenie nekromancji, co znacznie by pomagało w przemieszczaniu się po mieście incognito, a nie jako wielki nekromanta, o którym na pierwszy rzut oka wiadomo, że wydłuża sobie życie nienaturalną magią. Nawet jeśli byłby przez to wrażliwy na słońce, myślę, że to byłoby dość ciekawe. To mógłby być ciekawy retelling Portretu Doriana Graya!
Ale jeśli zechcielibyśmy rozgraniczyć bycie wampirem i liczem, ale nadal chcielibyśmy, żeby licz mógł przynajmniej na początku poruszać się normalnie w mieście, może zgnicie nie pojawia się od początku. Może przez pierwsze kilka tygodni swojego liczowstwa nadal pozostaje on w dość ludzkim wyglądzie, a dopiero później licz zaczyna powoli przekształcać się w zombiaka.
A może licz pozostaje w ludzkiej formie do czasu, aż po raz pierwszy nie "umrze", a jego potworna forma jest wynikiem pierwszego odtworzenia ciała. A może każde odtworzenie ciała jest coraz bardziej nieludzkie, trupie.
Choć w sumie najbardziej podoba mi się wersja, w której licz jest niezabijalny, a obrażenia na niego nie działają, dopóki nie zaatakuje się filakterium. Odtworzenie ciała byłoby sensowne dopiero wtedy, gdy zostałby potraktowany czymś, co by kompletnie zniszczyło jego poprzednie ciało (np.: ogniem czy kwasem). Oznaczałoby to, że taki Voldemort dostałby odbitą Avadą i... i by się po prostu zdziwił, czemu się to w niego odbiło. W końcu filakteria/horkruksy mają za zadanie trzymać kogoś przy życiu, więc magia zabijająca nie powinna tak na niego działać.
Ale to tylko moje sugestie i wy nie musicie się do nich całkowicie stosować.
Oczywiście, licz mógłby równie dobrze mieć inne cechy oprócz bycia dosłownym żywym trupem. Voldemort był pod tym względem ciekawy, gdyż jego wygląd był bardzo wężowy, ale on z kolei nie był do końca nieumarły. Można jednak w ciekawy sposób przemienić wygląd licza w ten sposób, żeby nie był do końca zombiakiem-magiem, którego nieśmiertelność zależy od filakterium. Może odrobinka jakichś nieludzkich przemian...
A może coś technologicznego...

Przemiana

Jak wiadomo, osiąganie liczowstwa to proces, w trakcie którego człowiek (lub jakakolwiek inna myśląca istota) staje się innym bytem. Choć wiemy, że potrzebne jest filakterium, do którego wkładana/z którym jest wiązana dusza nekromanty, nie wiadomo zbyt wiele o innych czynnościach do tego potrzebnych. Bo jeśli chodziłoby tylko o to, czy naprawdę liczowstwo stanowić by miało takie tabu?
W HP jest wytłumaczone, że należy kogoś zabić, żeby w ogóle rozdzielić swoją duszę, ale to nie wszystko. No bo czy naprawdę zabicie jest takim wielkim tabu, żeby jego pogwałcenie wystarczyłoby do osiągnięcia nieśmiertelności? Nie, musi być w tym coś jeszcze, jakieś większe tabu! Niektórzy mówią, że zostanie liczem/stworzenie horkruksa wymaga jakiegoś mrocznego rytuału, a inni, trochę bardziej prostolinijni, lecz nie mniej mrocznie kreatywni, uważają, że wiązać się to może z aktem kanibalizmu. Inni uważają, że potrzebny jest specyficzny eliksir.
A może sama przemiana nie jest do końca bezpieczna! I nie jest bezbolesna.
W końcu, jeśli jest to naprawdę trudne zaklęcie, które de facto manipuluje duszą i ciałem nekromanty, małe potknięcie może nie tylko uniemożliwić osiągnięcie upragnionej nieśmiertelności, ale również przemienić go w nekromantyczną abominację. Może ta przemiana jest tak ryzykowna i bolesna, że naprawdę niewielu jest skłonnych jej dokonać.
Można również dodać informacje, że do rytuału potrzebne są jakieś bardzo rzadkie składniki, być może nawet ofiarę z najbliższej osoby (co jeszcze bardziej odstraszałoby kogoś od stania się liczem, bo nie każdy byłby skłonny odebrać sobie tego, kogo sobie najbardziej ceni).
No, oczywiście możemy powiedzieć, że już sama nekromancja nie jest lubianą sztuką, więc nie każdy zechciałby zgłębiać ją, a co dopiero osiągnąć w niej mistrzostwo, stając się chodzącym dowodem swoich nekromantycznych zdolności.
Ale może skupmy się dokładniej na tym, co dzieje się w czasie przemiany z człowieka (powiedzmy, bo wiadomo, że może to być jakakolwiek inna rasa rozumna) w licza.
Zazwyczaj nekromanta, by dokończyć rytuału, musi umrzeć, czyli się zabić. Być może robi to za niego ten eliksir, który wypija. Później ożywa.
Ale co, jeśli przemiana nie musi się zakończyć tak szybko, jeśli licz może żyć tak długo, jak tylko chce, a jego ożywienie następuje wtedy, kiedy jego ciało zdecyduje się umrzeć (z jakiegoś powodu). Tak, myślę o liczu, który jeszcze nie byłby pełnoprawnym liczem, ale w momencie, w którym ten by umarł, nastąpiłaby jego przemiana. Przez ten czas jeszcze byłby w stanie odkręcić wszystko, stać się zwykłym człowiekiem, a jednocześnie czułby się trochę nieludzko, nie mając w sobie duszy.
Ale może skupmy się na tej przemianie: czy to ona powoduje gnicie ciała czy jak? Czy w tym czasie licz mógłby umrzeć z szoku związanego z tą przemianą? I czy w trakcie tej przemiany zatrzymuje się metabolizm? Czy od razu po przemianie dotychczasowe ciało nekromanty się rozsypuje w proch, a powstaje nowe, wyprodukowane przez filakterium?
Wiem, dr Strange nie jest liczem, ale scena,
gdy opętuje on zwłoki swojej wersji
z innego wymiaru, jest tym,
czego oczekiwałbym od takiego
opętującego zwłoki licza
A jeśli przemiana w licza byłaby bardziej skomplikowana niż stanie się samokontrolującym się zombiakiem, jak by to miało wyglądać? Czy licz miałby większą dowolność w adaptacji swojego wyglądu (zdolność do kontroli swojego ciała) czy przemieniałby się w swoją liczową formę jako domyślną?
I czy ta przemiana ma wpływ na jego magię? Czy od teraz może korzystać tylko z określonych rodzajów magii albo wszystkie jego zaklęcia mają lekką otoczkę nekromantycznej energii, która wżera się w nie? No i czy jego zdolności magiczne w ogóle rosną z powodu tej przemiany?
A może licz potrzebuje zwłok, do których musi przenieść swoją jaźń po przemianie? A może niczym Orochimaru licz potrzebuje co jakiś czas nowego ciała (może żywego, a może nie), bo jego stare się zużywa (co powoduje trupiość i zgniliznę w wyglądzie), a także oznacza, że licz staje się trochę pasożytem.

Mag w łachmanach

Jak wiadomo, licze są nekromantami, magami, a oni niestety mają tendencję do cierpienia na "magiczny zanik mięśni". Jeśli już biją, to biją magią: piorunami, kulami ognia czy innymi pociskami magicznej energii, lecz niemal nigdy bronią białą czy pięściami.
I licze często właśnie takimi magami są.
Oczywiście, w grach ma to sens, gdyż magowie, którzy umieliby walczyć w zwarciu równie dobrze co wojownicy, sprawialiby, że owi wojownicy byliby całkowicie bezsensu, nie zadawaliby zbyt wiele obrażeń, a w grze nie byłoby balansu. (Nie mówiąc już o braku możliwości rozróżnienia klas.) W książkach, komiksach, filmach itd, gdy balans nie jest potrzebny, a o wiele ważniejszym elementem jest perspektywa światotwórcza, myślę, że co najmniej niektórzy magowie używaliby też mieczy czy innej broni białej.
I być może licze też by próbowały tego sposobu. Może przemiana w licza (szczególnie jeśli próbowalibyśmy powiązać je z wampirami) wzmacnia zdolności fizyczne, co pozwala na bycie takim bardziej magiem akcyjnym, który mógłby walczyć z przeciwnikiem na miecze albo po prostu skopać im tyłki przy pomocy pięści.
Może taki licz miał czyjąś pomoc w osiągnięciu swojego stanu, więc może nie jest takim ekspertem od nekromancji, ale za to dobrym fechmistrzem. To zresztą świetny materiał na jakiegoś rycerza śmierci. Jakby nie patrzeć, Król Lisz, połączona forma Ner'zhula i Arthasa, jest właśnie tym, rycerzem śmierci i to chyba najbardziej ikonicznym w całym WoWie.
Takim liczem mógłby być jakiś niezwykły rycerz (eldritch knight), ktoś, kto zarówno zna się trochę na magii, jak i wie, jak walczyć. Nadal mógłby umieć tworzyć nieumarłych, ale zamiast ataku magicznym pociskiem czy kulą ognia, zadawałby obrażenia toporem czy mieczem.
Wyobraźcie sobie coś takiego: nieumarłą bestię, której nie można zabić, bo nawet jeśli się ją zniszczy, ona powróci za jakiś czas, być może nawet z całą armią swoich nieumarłych sług. Czy takie coś nie byłoby jeszcze straszniejsze niż ten nieumarły, ale wciąż wątły mag?
Choć oczywiście taki licz mógłby być nadal przeciętny w walce, ale nie byłby już tym rozlatującym się kawałkiem popękanej porcelany, za który uważani są czarodzieje w D&D. Choć w sumie licze są często rozkładającymi się zwłokami, więc... może ich mięśnie już zgniły XD.

Moje pomysły na wykorzystanie licza

Czas więc przedstawić kilka moich pomysłów na wykorzystanie liczów w fantastyce.

1. Mroczny Władca

Licze są świetnym materiałem na Mrocznych Władców (DL, dark lords), złych, niesamowicie głupich postaci, diabłów wcielonych i jednocześnie stereotypowych antagonistów z fantastyki. Z uwagi na to, że mają zwyczaj produkowania całkiem dużej ilości sług i mają w głębokim poważaniu ludzkie życie, spełniają tą rolę całkiem dobrze. Nawet Acererak pojawił się na banerze mojego wpisu o DL'ach.
Wykorzystanie licza w tej roli jest dość oczywiste. Mroczna magia, którą stosują, to zazwyczaj główna broń Mrocznych Władców, a do tego ich poziom mocy i niemalże niemożliwość śmierci pozwala na bycie finałowym bossem.
Nie muszę chyba zbytnio opowiadać wszystkiego. Wystarczy, że przeczytacie mój wpis o DL'ach.

2. Tajemnicza sprawa śmierci

Licza, a dokładniej jego opętującą zwłoki wersję, można by było w ciekawy sposób zaimplementować do fantastyki (takiego dark fantasy) z naciskiem na motyw detektywistyczny.
Wyobraźcie to sobie: pewnego dnia wasz przyjaciel znika z wioski i wraca po kilku dniach, ale coś w nim jest nietypowego. Po jakimś czasie w wiosce zaczyna się dziać coś dziwnego, znikają kolejni ludzie, zaczyna się jakaś choroba itd.
Jak się pewnie domyślacie, ten przyjaciel nie żyje, a jego ciało jest kontrolowane przez licza. Może chce po cichu przejąć władzę nad wioską, by zbudować swoją armię nieumarłych, albo czegoś w tej wiosce szuka. Może pod ziemią w tej wiosce jest ukryty jakiś magiczny przedmiot.
Ale wyobraźcie sobie, jak ciekawa może być droga do odkrycia tego sekretu. Powoli odkrywana jest prawda, kolejne zwłoki, kolejne dziwne wydarzenia i kolejne zachowania "przyjaciela", które do niego nie pasują.
I jak miażdżąca może być prawda dla bohatera, który nie tylko dowiaduje się, że wrogiem jest ktoś o twarzy przyjaciela, ale że ten przyjaciel jest już martwy. Jasne, to ułatwia wzięcie się w garść i zaciukanie takiego licza, ale to nadal traumatyczna sytuacja.
A jak wiadomo, pisarze lubią traumatyzować swoich bohaterów!

3. Licz i jego uczeń (ofiara)

Zostańmy jeszcze w motywie opętywania ciał.
Wyobraźmy sobie, że jest jakiś czarownik i jego uczeń, którego ten uczy, by stał się następnym czarownikiem. Albo raczej uczy, by ten stał się jego następnym naczyniem, ale tamten o tym wszystkim nie wie.
Czarownik ten jest liczem i od wielu pokoleń opętuje ciało swojego ucznia, pozwalając "mistrzowi" umrzeć, przez co wygląda to jak zwykła wymiana pokoleniowa i nikt nie dziwi się, że nowe ciało ma takie same umiejętności jak poprzednie, bo wszyscy sądzą, że mistrz po prostu nauczył tego wszystkiego ucznia.
Być może, by przejąć nowe naczynie, licz musi wywołać w nim jakieś przywiązanie albo szereg różnych innych emocji, tak jak to się dzieje w wypadku Mikołaja z CSM. Dlatego też trzyma swojego ucznia przez dłuższy czas, by łatwiej nad nim zapanować. No i gdyby mistrz umarł od razu po wzięciu ucznia, wyglądałoby to podejrzanie.
To również daje możliwość odkrycia tajemnicy przez ucznia albo jego znajomych.
Przykładem czegoś takiego może być również film Suspiria.

4. Gray 2.0

Uwielbiam ten dekadencki styl Doriana Graya!
I naprawdę, licz, który zechciałby zyskać wieczną młodość i życie doczesne, jest chyba najbardziej sympatyczną wizją tej istoty, na tyle egocentryczną, by nadal móc go traktować jako tego złego, ale nadal bardzo ludzką. Nie chodzi tutaj bowiem o stworzenie, które przekracza ludzką egzystencję, ale nadal pozostaje bardzo mocno zakorzenione w sferze cielesności i hedonizmu.
Te dwa fanarty przedstawiają Voldemorta po przemianie
(takiego widzianego w większości scen w książkach)
i przed nią (do którego wzdychają fanki serii).
Nie wiem jak wy, ale widząc kogoś takiego
jak Voldi po przemianie, od razu straciłbym
do niego wszelkie zaufanie, jeśli jakiekolwiek bym miał.

I pewien sposób to antykalokagatyczne przesłanie jest jeszcze bardziej interesujące. Wyobraźcie sobie, że Voldemort nie jest tym zwężowiałym monstrem, ale nadal jest tym przystojnym chłopakiem, być może nawet zachowującym wygląd z wieku lat 20. Od razu miałby jeszcze większe poparcie, bo na pierwszy rzut oka nie byłoby widać, jak bardzo przerażający jest. Może niektórzy uznawaliby go za biednego, młodego chłopaka, przez co ten mógłby nimi z łatwością manipulować.
Oczywiście, żeby to zadziałało, Voldi musiałby mieć więcej inteligencji niż pusty czajnik, ale w waszym dziele licz może mieć takie cechy. Może świetnie manipulować ludźmi, oczarowywać ich wciąż i wciąż, jednocześnie skrywając pod tym pięknem swoje zło.
Do tego ciekawie byłoby zobaczyć retelling Graya. Tego lepszego oczywiście, pisanego przez "a".

5. Dobry licz

Yyy... Tak, może w pewien sposób chęć nieśmiertelności cielesnej jest tabu i często jej osiągnięcie wiąże się z pogwałcaniem kolejnych, ale może w tej historii tak nie jest.
Jak mówiłem, licze powstają poprzez enigmatyczny rytuał, w trakcie którego ich dusza zostaje oddzielona od ciała i ukryta w jakimś przedmiocie. Ale może akurat ten jeden przypadek wiąże się z inną magią, nie magią śmierci, ale czymś innym.
A może magia śmierci nie jest w tym uniwesum koniecznie zła.
A może ktoś stał się liczem przez przypadek? Albo coś go do tego zmusiło?
Może zostanie liczem i ta nieśmiertelność w gnijącym ciele jest karą? Albo okrutnym żartem, tak jak w przypadku Titonosa, męża bogini Eos z mitologii greckiej, która wyprosiła dla niego nieśmiertelność, ale zapomniała o wiecznej młodości.
Może ktoś chce się pozbyć tej nieśmiertelności, ale jego filakterium zostało skradzione i trzymane pod żelaznym kluczem?
A może ten ktoś zwyczajnie boi się śmierci i nawet jeśli miałby się rozłożyć i przemienić w chodzący szkielet, trzyma się tej iluzji życia?
Myślę że coś takiego mogłoby sprawić, że licz stanie się jeszcze straszniejszy, bo bardzo ludzki. Utożsamiałby sobą lęk, który mamy niemal wszyscy i pokazywał jego najwyższy stopień.

6. Licz roślinny

Mordercze stokrotki!
Uwielbiam, gdy magia natury wędruje w swoje mroczniejsze strony. Każdy oczekuje, że żywioły będą groźne: ogień pali, woda zalewa, wicher porywa, a ziemia miażdży, ale te najstraszniejsze elementy są czymś oczywistym. Gdy jednak chodzi o magię natury, związaną przede wszystkim z roślinami, oczekujemy jakichś pnączy, może liści, a w najgorszym wypadku mięsożernych roślin pokroju muchołówki. Ale w tym wypadku można iść o wiele dalej! Liczne toksyny, paraliżujące substancje itd.
Można nawet zawędrować do grzybów, które są przerażającym przykładem destruentów i pasożytów. Obecnie bardzo głośnym tytułem jest The Last od Us, gdzie mamy apokalipsę zombie spowodowaną przez maczużniki, grzyby, które naprawdę zmieniają w zombie, tylko że owady. A to tylko część sztuczek, z którymi wiążą się grzyby. Grzyby rozkładają materię, więc mogłyby sprawić, że ktoś zgniłby (choć to nie do końca poprawne określenie, gdy chodzi o te stworzenia) w ciągu kilku minut. Trujące purchawki? Triss już to zrobiła!
I oczywiście nie można zapominać o tym, że wszystko jest ze sobą powiązane. Rośliny, grzyby, zwierzęta... Zadzierając z naturą, zadzierasz z całym ekosystemem.
Jak myślicie, czy taki licz, który wykorzystywałby taką magię natury, nie byłby przerażający? Trujące grzyby, zniewalające zarodniki, szybko rosnące pnącza i mikoryzowana sieć, pozwalająca na wiedzę o wszystkim, co się dzieje w lesie. Nawet jeśli taki licz byłby dosłownie drzewem i nie mógł się ruszać, miałby multum możliwości do ataku z dystansu. A mówiąc z dystansu, mam na myśli dystans kilku kilometrów.
Taki licz mógłby uczynić swoim filakterium jakieś drzewo (na przykład część jakiegoś nemetonu, świętego gaju).
Ten koncept w ciekawy sposób pokazuje również brak tego podziału na magię życia (z którą zazwyczaj wiąże się magia natury) i magię śmierci. Natura tu wydaje się okrutna, a najstraszniejsze jest to, że jest to dla niej całkowicie naturalne.

7. Licze-żywiołaki

Ciekawy pomysł na licza, który mógłby stwarzać swoje ciało od nowa, to odpowiedź na pytanie, co by było, gdyby zamiast ciała, kości itd., licz był złożony z danego żywiołu - wody, ognia, ziemi czy powietrza.
W pewien sposób, jeśli filakterium naprawdę tworzy dla licza ciało od nowa, więcej sensu ma to, że jest ono zbudowane z żywiołów, niż że jest z normalnego ciała.
Taki licz oczywiście ma dostęp do różnych sztuczek związanych z tym żywiołem. Atakując licza zrobionego z ognia, można się popażyć, a licz z wody lub powietrza może z łatwością zrobić unik, rozpływając się.
Filakteria takich liczów prawdopodobnie znajdowałyby się z miejscach, gdzie jest dużo danego żywiołu. No, może z wyjątkiem ognia, bo ten można wytworzyć.

8. Cyberpunkowa transcendencja

W obszarze fantasy licze są szaleńcami, którzy łamią prawa natury, ale w sci-fi również można sobie wyobrazić takiego "licza".
Otóż, co się stanie, gdy ktoś przeleje swoją świadomość do komputera i umrze? W pewien sposób stworzy technologiczne filakterium, z którego mógłby przesyłać ową świadomość do robotycznych ciał.
Tak, licze w sci-fi mają sens! Jestem pewien, że ktoś myśli o tym na serio, nie mówiąc już o tym, że są takie dzieła, które eksplorują ten problem.
Przykładowo, Transcendencja Pfistera.
Ta wersja liczy pozwala na swoistą nieśmiertelność bez żadnych mrocznych rytuałów. Jednakże pojawia się pytanie natury metafizycznej - czy to naprawdę sposób na nieśmiertelność czy jednak swoista jej podróbka. Jeśli założymy istnienie duszy, to przeniesienie świadomości do komputera nie sprawi, że ta dusza zostanie po śmierci na Ziemi. W ten sposób powstaje jedynie mentalny klon danej osoby. Nawet jeśli udałoby się jakoś powrócić tej świadomości do ludzkiego ciała, to zachodzi pytanie, czy jest ona tą samą osobą co jej pierwowzór, czy jednak inną.
I to mnie jednak powoli trochę skłania do eksploracji sci-fi, mimo że jestem zdecydowanie fantastą! Te dylematy i pytania, czy naprawdę jesteśmy tak wspaniali i zdolni, jak nam się wydaje, to coś, w co można się wgryźć.

Podsumowanie

Licze są nieumarłymi magami, którzy przy pomocy filakteriów zyskują nieśmiertelność.
Zazwyczaj są oni źli, co wiąże się zarówno z rytuałem, który przechodzą, jak i innymi zjawiskami, takimi jak magia nekromancji, z której korzystają.
Nie mają zbytnio swojego miejsca w mitologiach, ale z pewnością wiele można o nich powiedzieć, gdy chodzi o fantastykę.
Mogą być podobne do wampirów albo zombie, przejmować ciała i wiele więcej.
To wszystko zależy oczywiście od twórcy dzieła.

Mam nadzieję, że ten post wam się podobał i nie zraziliście się groteskowością tego posta, gdyż, no cóż, dużo było o trupach!
Skomentujcie i udostępnijcie, żeby mój blog mógł się rozwijać.
Pa!

Komentarze

Popularne posty