Czy ten zły naprawdę tak zły? - Porozmawiajmy o Mrocznym Władcy

 Ohayo! a może Mordor!
Witam was w moim kolejnym wpisie. Prawdopodobnie będę to pisać przez 3 dni, potem będzie przerwa na omówienie Mystery Incorporated, a później znów wrócę do tego tematu (oby w ciągu tygodnia). Mam nadzieję jednak, że ten wpis się wam spodoba.
Pisałem już kiedyś na tym blogu o Wybrańcu, generycznym protagoniście, który jest uznawany za niefajnego, moim zdaniem niesłusznie, więc czas może, żebym odpowiedział o jego przeciwniku, równie generycznym Mrocznym Władcy.
Gotowi?
Hajimemashou!
Mroczni Władcy! Czarni Panowie! Królowie Demonów! Niezależnie jak ich nazwać, te postaci przedstawiają pewien dość wyrazisty archetyp.
Zazwyczaj stanowią całkiem dobry materiał na antagonistę i bardzo często do tej właśnie roli są sprowadzani. Dziś zamierzam pochylić się nad tym archetypem, przedstawić jego wady i przedstawić kilka rad, które mogą pomóc uniknąć generyczności (albo uczynić Mrocznych Władców znów zabawnymi).

Ale kim jest antagonista?

Wcześniej nazwałem DL (pozwolę sobie tak skracać Dark Lordów) jako materiał na antagonistę. Ale czym w ogóle jest antagonista?
Antagonista to coś pełniącego rolę przeciwnika dla protagonisty (głównego bohatera). Nazwa ta pochodzi od greckich "anti" - przeciw i "agonizesthai" - walczyć, czyli dosłownie oznacza to kogoś, kto walczy przeciwko.
Antagonistą może być zarówno postać, jak i zjawisko (np.: bezosobowe społeczeństwo) lub nawet któraś z cech samego protagonisty, która przeszkadza mu w osiągnięciu celu.
Antagonista nie musi być postacią złą. Zazwyczaj jest, gdyż na ogół protagonista jest tym dobrym, a chcielibyśmy mieć walkę dobra ze złem.
Oczywiście, tutaj przychodzi odwracający kota ogonem przykład "Death Note'a", gdzie główny bohater jest tym złym, a więc jego oponent zostaje postawiony po stronie dobra.
Jednakże świat nie zawsze jest czarno-biały. Czasami dobre postaci mogą być przeciwnikami tych dobrych, bo np.: obie biorą udział w jakichś zawodach, rywalizując ze sobą i chcą wygrać. Czasami świat nie jest też dzielony na dobro i zło, a więc protagoniście (który nie jest w tej wersji wcieleniem cnót wszelakich) mogą przeszkadzać różne osoby. Czasami również po prostu ludzie stają innym na przeszkodzie z jeszcze innych powodów.
Jednakże czasami antagonista jest synonimem złoczyńcy.

Kim jest Mroczny Władca?

Przejdźmy więc do omawianego dziś przeze mnie archetypu.
Mroczni Władcy są wręcz wcieleniem pojęcia "zły do szpiku kości antagonista". Bardzo często ma on cechy wręcz diabelskie, gdyż właśnie postać diabła jest w naszej kulturze tym wcieleniem zła. Czasami nawet mroczni władcy stają się urzeczywistnieniem takich pojęć jak chaos, zniszczenie czy entropia, a nawet dosłownie pełnią rolę Szatana w historii, który klasuje się jako ktoś chcący przejąć boską moc albo wręcz jako Kosmiczne Zło.
Jednakże często odchodzi się już od tego wizerunku. Po prostu mam wrażenie, że obecnie rzadko tworzy się tego typu postaci, mocniej skupiając się na bardziej ludzkich wersjach tego antagonisty.
Encyklopedia fantasy (Encyclopedia of Fantasy) Clute'a i Granta z1996 opisuje Mrocznych Władców jako aspirujących do roli władców świata albo już nimi będących, stanowiąc jednocześnie parodię bogów.
Co więcej, jedną z najważniejszych cech Mrocznego Władcy jest jego ignorancja. Jest on przedstawiany jako zło, które nie umie zrozumieć dobra tak, jak dobro potrafi zrozumieć zło, przez co przegrywa. Mroczny Władca nie zrozumie potęgi miłości, będzie oczekiwał, że jego potężny artefakt zostanie wykorzystany przeciwko niemu, a nie zniszczony i ogólnie nie docenia swojego przeciwnika.
Jednakże warto zwrócić uwagę na to, że Mroczni Władcy nie są złem samotnym. Mają swoją armię, swoich ludzi (choć czasami to nie są ludzie), swoich zwolenników i to czyni ich niebezpiecznymi, bo walka nie toczy się pomiędzy protagonistą i jego przyjaciółmi a Mrocznym Władcą, lecz pomiędzy siłami protagonisty a siłami Mrocznego Władcy.

A jak wygląda historia Mrocznych Władców?

Jak wiecie, uwielbiam śledzić ewolucję pewnych konceptów. Dzięki temu możemy zauważyć pewne przemiany w danych konceptach, o których trudno byłoby mi powiedzieć w takiej luźnej rozmowie.
A więc należy się cofnąć do... XIX wieku! (A co, myśleliście, że zacznę od Miltona?) Jak podaje Encyclopedia of Fantasy, protoplastą Mrocznego Władcy jest Alberich z Pierścienia Nibelungów Wagnera. Alberich jest władcą tytułowych krasnoludów, Nibelungów, który stworzył też tytułowy pierścień ze złota Renu, który dawał niezwykłą moc i który został skradziony mu przez Wotana (takiego Odyna, ale południowogermańskiego), który znów dał ten pierścień olbrzymom za budowę Valhalli, ale planował go ponownie odebrać.. Alberich był też dodatkowo ojcem głównego złego, Hagena.
Jednakże Alberich nie był jednoznacznie złą postacią, ale następny etap jest chyba bardziej zrozumiały.
Przechodzimy bowiem do lat 30. i 40., czyli do J.R.R. Tolkiena. Jak mówi Encyclopedia of FantasySauron jest klasycznym przedstawicielem Mrocznych Władców, który zapoczątkował Czarnych Panów jakich znamy do dziś. Sauron był bowiem dosłownie tym złym ubermenschem, który nie tylko śmie rzucać wyzwanie Eru Ilúvatarowi (Bogu), ale również chciał podbić całe Śródziemie. (Tłumaczenie laika!)
Później powstawały różnego rodzaju zrzynki z Saurona, mroczni tyrani, generałowie olbrzymich demonicznych sił itd.
Jednakże cofnijmy się troszkę do czasów przyjaciela Tolkiena, C.S. Lewisa. W jego twórczości, Opowieściach z Narnii, mamy dwa przykłady Mrocznych Władców, którzy stanowczo się wyróżniają. Biała Czarownica, Jadis, oraz Zielona Czarownica są kobietami, które nie stosują tradycyjnego dress code'u Mrocznych Władców. Ich stroje prezentują bowiem nie tyle sam Mrok, lecz inne aspekty, które możemy powiązać ze złem - zimę, śmierć, stagnację (biel) oraz jad i węże (zieleń). Jest to odwrócenie tego motywu, ale od razu tutaj mi w głowie pojawia się alarm paradygmatu feministycznego. Bowiem kobiece potwory na całym świecie bardzo często przyjmują formę uwodzicielek, które wabią ludzi (zazwyczaj młodych mężczyzn, ale czasami również dzieci) i następnie ich zabijają lub robią z nimi coś innego. Takim czymś są chociażby omawiane już przeze mnie empuzy, baoghan sith, syreny czy sihuanaby. Tak więc wystąpienie czarownic z Narnii możemy zaliczyć zarówno jako odwrócenie motywu Mrocznych Władców, jak i kontynuację motywu potwornej uwodzicielki, którą z pewnością była Zielona Czarownica (chyba pamiętacie, co zrobiła w "Srebrnym Krześle").
Kolejnym ważnym przykładem Mrocznego Władcy jest Czarny Pan z Harry'ego Pottera, Lord Voldemort. Jako pierwszy na tej liście, jest on ludzki z pochodzenia. To nie jakiś upadły anioł, pół-gigant, pół-dżin ani jakaś zbzikowana wróżka! To jest postać człowieka, który chciał dokonać za wszelką cenę czegoś, co łamało prawa natury (prawa boskie).
Choć Vordemort jest bardzo często demonizowany, podkreślany jest jego nietypowy status jako spłodzonego bez miłości... Wait, muszę o tym powiedzieć, bo to zagadnienie mnie niesamowicie irytuje! Tak, Tom Riddle Senior nie kochał Meropy, spłodził z nią syna pod wpływem eliksiru (czyli tak jakby został przez nią odurzony i zgwałcony 😒, co może tłumaczyć jego późniejszą reakcję), ale ona go kochała. Nie można sobie wmówić, że to sprawiło, że Tom Marvolo właśnie dla tego nie umiał zrozumieć miłości, bo został zrodzony z miłości, co prawda chorej, ale jednak. A zdarzają się takie osoby, których rodzice wcale się nie kochali (i nie, nie mówię o in vitro z dawcą nasienia albo innych takich rzeczach). Oczywiście, Rowling nie mogła w swoim dziele bezpośrednio wspominać o gwałtach, bo jej książki są przeznaczone de facto dla dzieci (co nie przeszkodziło jej o pośrednim wspomnieniu o gwałcie na Tomie), ale czasami dzieci są płodzone w wyniku przemocy, chuci, która nie ma nic wspólnego z miłością itd. A więc, nie, Tom Marvolo Riddle nie był od urodzenia niezdolny do miłości ze względu na warunki swojego spłodzenia. Chociaż możliwe, że po prostu był psychopatą, co zdarza się.

Jednakże wróć my do meritum. Voldemort chciał osiągnąć władzę, ale przede wszystkim nieśmiertelność. Jego największym lękiem była śmierć sama w sobie. Mimo wszystko, nie jest on tak całkowicie pozbawiony człowieczeństwa. Jak pisałem w tym poście, posiada on mnóstwo cech, które łączyły go z niesławnym akwarelistą, wodzem III Rzeszy, Adolfem Hitlerem, chociaż tam jeszcze mocno dehumanizowałem postać Voldemorta.
Z rozmów z różnymi postaciami dowiadujemy się, jak wyglądało jego gromadzenie popleczników, początkowo zbieraniny silnych chcących się jakoś wyżyć i słabych, których ciągnęło do siły. A więc nie, Voldemort nie jest Mrocznym Władcą na miarę Saurona, który jest poniekąd "upadłym aniołem", ale zgłębia inne zło. Zło, które jest widoczne w europejskiej świadomości od lat 40., totalitaryzm i zdradę.
Świat Harry'ego Pottera nie jest bowiem światem, gdzie mamy wyraźnie zaznaczone dwie armie i nic poza tym. Mamy ludzi, którzy są pod kontrolę zaklęcia Imperius, którzy zdecydowali się postąpić źle, by ratować swoje rodziny, i którzy wahają się. Postaci Malfoyów chyba są tego doskonałym przykładem. Draco nie jest wiernym sługą Voldemorta, ale robi, co mu każą, bo się boi. Narcyza zdradza Czarnego Pana, potwierdzając, że Harry Potter nie żyje. Zaś Lucjusz... Zresztą, podobnież to, że w 6. tomie Draco okazuje się pracować dla śmierciożerców jest wielkim zwrotem akcji. Kto jeszcze może dla nich pracować?
Voldemort jest eksploracją powojennej traumy Europy, traumy Holocaustu i wielu innych okropności, które wydarzyły się w czasie Wojny. W końcu "Ludzie ludziom zgotowali ten los". Jest echem zła, które rozbrzmiewa nawet po prawie 80 latach.

A co z innymi, Mrocznymi Władcami? W fantasy typu D&D bardzo często mamy do czynienia z różnymi przedstawieniami tego archetypu. Może być to jakiś licz, który ma wielki plan (jak Acererak), albo potężny mag, chcący przeprowadzić jakiś straszliwy rytuał.
W Ravenlofcie, Domenami Grozy dosłownie rządzą osoby zwane dark lords, którzy są niezabijalnymi istotami mającymi władzę nad swoimi Domenami, będąc jednocześnie ich więźniami za okrutne czyny, których się dopuścili.
Także wiele innych postaci antagonistów z popkultury posiada cechy Mrocznego Władcy. Chociażby Zarkon z Voltrona czy Hordan z She-ry.

Maou - Królowie Demonów

Pragnę jeszcze pochylić się nad archetypem Króla Demonów z japońskiej popkultury, który jest dosłownie Mrocznym Władcą tylko że z pewnymi twistami.
Może zacznijmy od nazwy. "Maou" składa się z dwóch znaków, "ma" () oznaczającego demona lub magię i "ou" (), czyli króla. Znak "ma" występuje również w japońskim słowie na diabła, "akuma" (悪魔), które możemy rozbić na słowa "aku", czyli zło, i wcześniej wspominane "ma", przez co dostajemy dosłownie złego demona albo złą moc.
Maou zazwyczaj jest dość typowym przykładem Mrocznego Władcy, ale mam kilka bonusów:
  • czasami jego obecność w krainie doprowadza do wypaczenia okolicznej fauny i przemiany jej w demoniczne bestie, majuu (魔獣).
  • może stać na czele demoniczny plemion ("mazoku" - 魔族), ale także innych istot, takich jak nieumarli, wilkołaki czy cokolwiek wam przyjdzie do głowy.
  • musi zostać pokonany przez postać wybrańca-bohatera, po japońsku "yuusha" (勇者), czyli po prostu śmiałka, odważną osobę, czyli po prostu swoistego wybrańca.
Tylko że gdy wspominam o tym archetypie nie przedstawia mi się postać czystego zła, ale raczej postać komediowa, która odwraca wszystko, co wcześniej powiedziałem w żart. Dzieję się tak, gdyż szybko ta kliszowa postać generycznego złoczyńcy z japońskiego fantasy stała się obiektem parodii.
Mamy bowiem czasami postać, która może być dosłownie "zła", bo ktoś stwierdził, że ma być zła, a więc teraz wszyscy wpadają do jej zamku, robią generalny remament z okolicznościowym odwracaniem pokoju do góry nogami i próbują ją zabić, a ona chce tylko napić się w spokoju herbatki.
Maou może również mieć romans z bohaterem (tym, który niby ma go zabić). Mamy coś takiego w chociażby Maoyuu czy webtoonie Of Dark Lords and Cabbages.
Jeszcze innym przykładem będzie Devil is Part-Timer, gdzie Król Demonów z innego wymiaru, trafia do świata realistycznego i przyjmuje imię Maou Sadao, by pracować w fastfoodzie. Kto nie oglądał, niech żałuje!
W Edens Zero dziadek Shikiego jest właśnie nazywany Królem Demonów.
Również w Odrodzonym jako galareta mamy do czynienia z Królami Demonów, potężnymi postaciami, które posiadają olbrzymie ilości mocy. Sam główny bohater staje się w pewnym momencie jednym z nich, by uratować swój naród. Tak, te postaci są w stanie dość szybko wybić całą armię, ale ich skład jest dość komiczny: były bohater, szlam, wróżka, gigant, gościu z kocimi uszkami i inni.

Jednakże to nie jest tak, że obecnie każdy Król Demonów w anime i mandze to parodia i cynamonowa bułeczka, którą chciałoby się przytulić, a nie zdzielić mieczem po głowie. Nadal mamy do czynienia z wielkimi złymi Mrocznymi Władcami. Jednym z ciekawszych przykładów z ostatnich lat jest All for One, który przyjmuje metaforyczny tytuł Króla Demonów jako tego wielkiego złego.

Czemu ludzie nienawidzą Mrocznych Władców?

No, niby nie powinni ich lubić. Powinni czuć do nich awersję, gdyż są oni szwarccharakterami, ale moim zdaniem jednak dobrze skonstruowany antagonista powinien jakoś balansować wokół idei "kochamy go nienawidzić".
Czemu więc ludzie mają pretensję do tego archetypu?
Przede wszystkim, Mroczni Władcy są głupi! Nawet w Encyclopedii użyto tego sformułowania! (Dokładniej, "DLs are often surprisingly stupid".) Ich największą wadą jest niedocenianie sił dobra, które często przypłacają życiem. Istnieje cała lista rzeczy, która stanowi parodię tego wszystkiego, jak DL'owie nawalają, dzięki swojej głupocie. I ma 100 punktów!
Jednakże to ma sens. Jeśli Mroczni Władcy są wcieleniem zła, a zło nie zawiera w sobie/ nie zwraca uwagi na pewne rzeczy lub uważa się zbyt silne, by ktoś mu zagroził, bardzo możliwe, że będzie popełniać takie błędy.
Ale właśnie, czy naprawdę mogą być tak źli ludzie? Czy to realistyczne? Realizm to pojęcie, którego powinniśmy unikać, bo w pewnym momencie badań nad fikcją okazuje się, że fikcja jest realistyczniejsza od rzeczywistości.
Ale tak, są ludzie zdolni do straszliwego zła i nawet w naszej historii mamy do czynienia z takimi postaciami. Nie bez powodu tak akcentowałem lęk przed śmiercią Voldemorta. Ten lęk, całkowicie zrozumiały, bo wiele osób po prostu boi się umierać, jest motywacją dla Czarnego Pana przez cały czas. On po prostu nie miał zahamowań przed zrobieniem tego, co było mu potrzebne, by osiągnąć swój cel. Tak więc się pytam, czy naprawdę Voldemort był tak odczłowieczony?
Zresztą, nie zawsze musi to być człowiek ani postać, która człowieczeństwo jako takie posiada. Mroczny Władca może być dosłownie złem wcielonym albo jego namiestnikiem.
Nie każda seria musi posiadać moralną szarość jak Gra o Tron, która paradoksalnie również ma swojego Mrocznego Władcę w postaci Nocnego Króla. Czasami lubimy sobie pogeneralizować, że jedna strona to dobro, a druga to zło. Choć obecność Mrocznego Władcy nie sprawia, że jego przeciwnicy są od razu czystym dobrem.
Zresztą, postać Mrocznego Władcy może nam wiele powiedzieć o naturze zła, wizji na zło według autora, sposobach jemu przeciwdziałania itd.
Kolejnym zaś zarzutem względem tych antagonistów jest ich ciągłe siedzenie na jakimś mrocznym tronie i nie włączanie się zbytnio w akcję. Nie jest to do końca prawdą, bo chociażby Zarkon wyraźnie ścigał załogę Voltrona.
Jednakże, jeśli ten cały Mroczny Władca naprawdę jest tak potężny, raczej wątpiłbym, żeby bohaterowie, szczególnie na początku, byli w stanie z nim walczyć dość często. Zresztą, Mroczni Władcy mają od czegoś swoich podwładnych. Mogą więc zajmować się swoimi sprawami, takimi jak wielki zły rytuał.
Oczywiście, jest też inna możliwość: Mroczny Władca jest uwięziony w jakimś eterycznym wymiarze albo pałacu, z którego nie może się normalnie wydostać. Ma możliwości wpływania na świat zewnętrzny ze swojego więzienia, ale nie może się z niego wydostać, więc wysługuje się swoimi zwolennikami.
Zresztą, jakbyśmy pomyśleli, jak wyglądała aktywność Voldemorta, to jego nieobecności i czekanie do końca roku (bo Voldi dbał o edukację Harry'ego Xd) miały sens.
W pierwszym tomie chciał ukraść kamień filozoficzny, ale się to mu nie udało i następne dwa lata spędzał opętując biedne zwierzątka w Albanii (która podobnież tak naprawdę była Szkocją). Tak, choć Voldemort był antagonistą również drugiego tomu, to ten "prawdziwy" był nieobecny od wydarzeń z Kamienia filozoficznego aż do tomu czwartego, gdzie się odrodził. Przez następny rok zbierał siły i sojuszników, próbując jednocześnie poznać przepowiednię, stąd nie biegał ciągle za Harrym i nie spamił w niego Avadą. Następny rok poświęcił na dręczenie Malfoya i czekanie na śmierć Dumbledore'a, którego się obawiał, więc znów jego nieobecność była uzasadniona. W siódmej części kilkukrotnie próbował zaś zabić Harry'ego i z niekoniecznie dobrym skutkiem.
A więc, tak, są powody, dla których Mroczni Władcy mieliby siedzieć na tym swoim mrocznym tronie i sobie nic z bohaterów nie robić.

A jak naprawić Mrocznych Władców?

Właściwie, nie chodzi wcale o naprawianie, a o umiejętne ich wykorzystanie. Nie mogę się bowiem zgodzić, że ten motyw jest nieodłącznie powiązany ze złym jego wykorzystaniem. Tak samo jak z wybrańcami, trójkątami miłosnymi czy jakimikolwiek innymi motywami, możemy mieć do czynienia z ich poprawnym lub niepoprawnym użyciem, które sprawia, że lubimy ten motyw albo i nie.
Co więc należy zrobić, by postać Mrocznego Władcy była ciekawa i nie stanowiła parodii samej siebie, wiecznie siedzącego na tronie w mrocznej twierdzy gościa, który zrobi coś dopiero wtedy, gdy grupa śmiałków wpadnie do niej z łomotem, który obudziłby nawet Cthulu?
Mam kilka propozycji:

Eksploracja zła

Jak wiadomo, zło jest trzecim imieniem Mrocznego Władcy (bo drugie czasami jest żartobliwie cringowe). A więc eksploracja tego, czym jest zło w danym tekście kultury może przynieść charakteryzację dla naszego DL'a.
Przykładowo, we Władcy Pierścieni Sauron jest kojarzony z machinami wojennymi, co jest prawdopodobnie związane z horrorami wojny, które znał Tolkien.
Innym przykładem mogłaby być Jadis, biała wiedźma z Opowieści z Narnii. Reprezentuje ona zimę, a dokładniej jej najgorsze cechy, oziębłość, brak życia, stagnację. Z uwagi na religijną symbolikę tej serii, należy również zauważyć brak obchodów Bożego Narodzenia w tej całej zamieci, a więc bardzo ważnego wydarzenia.
A więc jak podjąć się eksploracji zła w tekście? Przede wszystkim należy zrozumieć, że można postawić przed sobą dwa rodzaje zła:
  • banalne, zło trybików w maszynie, takie jakie przyporządkowała Hanna Arendt postaci Eichmanna w swojej książce Eichmann w Jerozolimie: rzecz o banalności zła. Zło to wynika z zaniechania, z podporządkowania się i wykonywania rozkazów.
    To właśnie stąd wzięła się nazwa "małych Eichmannów" (little Eichmanns), czyli osób, które pojedynczo swoimi akcjami nie szkodzą tak bardzo, ale w większej ilości stają się niebezpieczni, gdyż mogą pomóc wywołać wielką katastrofę.
  • wysoko postawione, przedstawiane przez jedną, ważną postać, które musi mieć tą wysoką pozycję, by być skuteczne. To właśnie zło David Pullman, autor chociażby Mrocznych Materii, uznaje za zło Mrocznych Władców.
Oczywiście, nikt wam nie zabroni użyć bardziej banalnej wizji zła obok Mrocznego Władcy, np.: jego zwolenników, ale sam DL powinien pozostać jednak tą postacią wysoko postawionego zła, żeby pozostać Mrocznym Władcą. W przeciwnym wypadku będziemy mieli raczej do czynienia z walką ze zbiorowym antagonistą pokroju społeczeństwa albo rządu...
Ale wróćmy jednak do tego, co reprezentuje sobą zło Mrocznego Władcy. Czy jest to sprzeciw wobec naturalnemu porządkowi rzeczy? Czy jest to może sprzeciw wobec ludzkości i cywilizacji?
Tak naprawdę zło jest bardzo trudne do zdefiniowania, gdyż definiuje się je przez brak dobra lub jego przeciwieństwo. Co więc to znaczy? Każdy system moralny ma swoje definicje dobra i zła. Niektóre przedstawiają dobro i zło jako walczące siły, które dążą do zniszczenia lub stłamszenia tej drugiej siły, a inne systemy moralne uważają dobro i zło za dopełnienia siebie (tezy dualizmu moralnego). W takim razie, jak wygląda ich relacja? Czy muszą pozostać w stanie balansu czy jednak jedno powinno górować nad drugim? I jak to się dzieje?
Co więcej, nie zawsze coś złego jest odbierane jako złe przez osobę, która to zło czyni. Pamiętacie może ten cytat? 
Czasami ludzie robią coś złego, uważając, że tak będzie lepiej. Czasami ludzie się usprawiedliwiają, że w ten sposób czynią dobrze: na przykład "wypleniają chwasty szkodzące pożytecznym roślinom" (brzmi to ładnie, ale gdy zastosujemy to do społeczeństwa wychodzi nam słowo zaczynające się na "e", a kończące na "ugenika"). Klątwa Kanaana (nie, nie Chama, choć Cham był ojcem Kanaana) była chociażby wykorzystywana jako uzasadnienie niewolnictwa. Rozumiecie sposób działania? Wykorzystywano pewien mit, świętą opowieść, by w tan sposób uzasadniać zło, którego się dokonywało, a na dodatek nie było zbytnio powiedziane, czym miała być ta klątwa. W sarmatyzmie uznawano za potomków Kanaana (a więc i Chama) chłopów, skąd się wzięło słowo "cham" jako określenie na ludność chłopską, a więc i słynny "miałeś chamie złoty róg"! Inni wierzyli, że klątwa zmieniła kolor skóry tych osób, tylko że znów mamy dwie możliwości: jedni uważali, że klątwa sprawiła poczernienie skóry, a inni że wywołała trąd, który znów spowodował jej wybielenie. A to nie są wszystkie wersje dotyczące tej klątwy.
Mroczny Władca może być przedstawicielem i uosobieniem takich zachowań albo ich beneficjentem, który sam nie wierzy w te idee, ale poprzez ich wykorzystanie zyskuje władzę.
Niekiedy Mroczni Władcy jednak uważają, że ich działania są dobre i mogą nawet zacząć przekonywać swoich przeciwników do swoich wartości. Wyobrażacie sobie reakcję, gdyby takie kuszenie jak u Sarumana nastąpiłoby pomiędzy DL'em a protagonistą. Takie coś mogłoby nie tylko dostarczyć nie tylko obaw, czy protagonista nagle nie zmieni stron, ale również humanizuje trochę to cele Mrocznego Władcy. Skoro ten dobry mógłby choć przez chwilę rozważać, czy ten zły przypadkiem nie ma racji, to być może jego działanie nie są całkowicie bezsensowne. (Oczywiście, jeśli DL ma jakieś motywacje, które uznalibyśmy za coś pozytywnego, jak np.: możliwość rozwoju bez żadnych przeszkód.) Takie coś może pomóc również nakreślić podobieństwa między protagonistą i antagonistą, a także pomóc zauważyć problem, ale powiedzieć, że rozwiązanie nie jest takie proste.
Oczywiście, stara, zła rządza władzy, chciwość i potęga również są wystarczającymi motywacjami dla Mrocznych Władców.
Można w końcu także zrobić postać, która reprezentowałaby właśnie zło kosmiczne, zło nie tylko jako moralność, ale siłę zła. Można by było to powiązać z ideą przeciwstawnych sił dobra i zła i dzięki temu bardzo uprościć to całe zagmatwanie moralne.

Co więcej, dobrym pomysłem na zrobienie Mrocznego Władcy jest danie mu jakiegoś motywu stylistycznego. Np.: Jadis miała moce związane z zimą, stagnacją (zamiana w kamień) i lodem, a Voldemort miał węże.
Danie takich mocy/stylistyki może ciekawie wpłynąć na odbiór danej postaci, bo dzięki wykorzystaniu takich elementów można podkreślić to, kim jest antagonista.
Przykładowo, zamiana w kamień prze Białą Wiedźmę podkreśla to, że ma wypaczone poczucie estetyki i straszliwą chęć zwycięstwa. Posągi nie tylko stają się ozdobami jej pałacu, ale trofeami wojennymi oraz symbolami tego, co się stanie, gdy ktoś ją zawiedzie.
Jednocześnie demonizujemy dane zjawiska. Zima staje się bezsprzecznie złym zjawiskiem, tak samo jak węże czy cokolwiek innego, co wykorzystacie. Dosłownie demonizujecie daną rzecz, podkreślacie jej złe strony. Ale to można również ciekawie ukazać... I o tym będzie później.

Wiecie, jak trudno znaleźć
zestawienie ze sobą Gastona i Bestii?
Odpowiedź brzmi "Sam musiałem takie zrobić!".
Pragnę jeszcze zauważyć zjawisko kalokagatii, utożsamiania piękna z dobrem. W starożytności były one jednością, a dopiero w nowoczesności się od siebie oddzieliły, tworząc z jednej aksjologii dwa osobne działy filozofii: etykę i estetykę. Szczególnie widać to w filmach, gdzie postaci (szczególnie te z książek) są upiększane, by widz chciał na nie dłużej patrzeć.
Odciska się to również na postaciach bardziej ogólnie. Ten dobry jest zazwyczaj przystojnym facetem, a ten zły to brzydal i/lub jego czyny powodują coraz więcej brzydoty. Rzadko kiedy ten zły jest piękny, a ten brzydki dobry. Dzieje się to dlatego, że lubi się to, co nam się podoba. Nawet film Piękna i Bestia, który miał mieć przesłanie o rozdziale piękna od dobra, pokazuje Bestię jako postać  piękną, trochę nieludzką, ale nadal nie niepokojącą, podczas gdy Gaston, rzekomo przystojny, ma tak ukazane piękno, że kojarzy się ono z co najwyżej narcyzmem, ewentualnie toksyczną męskością. Gaston jest co najwyżej błaznowaty w swojej rzekomej przystojności i autentycznie chyba musiano to mi powiedzieć, bym się zorientował, że on ma być tym ładnym.
(Dochodzi do tego oczywiście jeszcze efekt aureoli, czyli, w wielkim skrócie, zjawisko prowadzące do niezwracania uwagi na wady ze względu na jedną nobilitującą cechę, w tym wypadku ładną buźkę.)
Tylko że nie zawsze dobro jest piękne. I świetnym tego przykładem są postacie kobiecych potworów. Kobiece piękno bywało bowiem czasami uważane za niebezpieczne, co znów przekłada się na postaci Mrocznych Władczyń, takich jak Jadis, która nie dziwi połączeniem piękna i zła. Ale ona jest kobietą, a kobiece piękno często było i do dziś czasami jest demonizowane.
Ale równie dobrze można zrobić pięknego złego, który wejdzie, przeczesze włosy i już wiesz, że he's fabulous!

Może to również wiązać się z wizją Mrocznego Władcy, który wierzy, że dąży do czegoś dobrego. W końcu, jeśli mamy pięknego gościa, to znaczy, że być może jest tym dobrym, czyż nie? I kiedy mówię o pięknie, mam na myśli prawdziwe piękno, a nie takie, o którym trzeba powiedzieć, by się wreszcie tego domyśleć.
Albo można również stworzyć po prostu jedno wielkie zło, które przybiera piękny wygląd, ale nie ma w sobie żadnych nobilitujących go cech etycznych.
Jeśli stworzycie tego złego, z którym wszyscy (łącznie z tymi, którzy nie są zainteresowani daną płcią) będą mieli ochotę się przespać, to chapeau bas!

Złe Imperium

Jeśli Mroczny Władca naprawdę jest władcą, to czemu nie miałby mieć swojego imperium. Taką postacią możemy przedstawić nie tylko to wielkie, jednostkowe zło, ale również zło bezosobowe. Czasami DL stanowi po prostu twarz tego bezosobowego antagonisty, którą można zastąpić, a czasami imperium jest jego zwolennikami i to on ma władzę.
W tej właśnie sytuacji można eksplorować tą arendtowską banalność zła, tych "małych Eichmannów", którzy swoją bezmyślną uległością umożliwiają istnienie wielkiego zła.
"No bo w końcu takie jest prawo. No bo w końcu tak kazali. Przecież nie mogę się wyłamać z tłumu." – Czyżby największym lekarstwem na zło mógłby być zwykły nonkonformizm? 
To również wyjaśnia, czemu Mroczny Władca nie będzie latał za każdym śmiałkiem. Przecież ma od tego ludzi.
Co więcej, gdy DL zniknie, to imperium może wcale się nie rozpaść tak od razu. Choć Zarkon umiera chyba w 4 sezonie, imperium Galran wcale się nie rozpada. Nawet jak umiera Lotor, Galranie nadal są zagrożeniem.
Oczywiście, są też wersje tego motywu zakładające, że Mroczny Władca rzucił jakieś zaklęcie kontroli umysłu albo inne mambo-chiwambo, a gdy wreszcie umiera, jego moc znika i wszyscy nagle stają się dobrzy.
Czasami jednak nie zawsze zmiana złego imperium w takie "nie złe" jest czymś, co ludzie uznają za dobre. Przykładem czegoś takiego są historyczne wydarzenia z Niemiec w latach 40.. Chociażby w filmie Upadek, gdzie zostały przedstawione ostatnie dni życia najważniejszych postaci w III Rzeszy, niektórzy ludzie lamentowali nad upadkiem narodowego socjalizmu i obawiając się braku tego ustroju, byli gotowi nawet zabijać własne dzieci, żeby nie żyły w jakimś złym ustroju. Zresztą przeszłość nazistowska jest problemem, z którym nadal muszą się mierzyć Niemcy.
Podobnie jak przeszłość kolonialna, z którą można powiedzieć, że mierzy się niemal cały świat.
Zniszczenie złego imperium nie polega bowiem na zarżnięciu wielkiego złego i posadzeniu na tronie zaginionego dziedzica, by wszystkim żyło się wspaniale. Nie, szczególnie, gdy złe imperium łączymy z perspektywą kolonialną/postkolonialną, a na dodatek obecność sił tego imperium trwa kilkaset lat. To, że u nas trwał i obecnie trwa mit o tym, jak bohatersko nie daliśmy się rusyfikować czy germanizować (co aż wydaje mi się nie do końca możliwe), nie oznacza wcale, że inne ludy nie poddały się procesom kolonizacyjnym. I nie wyszły z tego takie same. Piętna kolonializmu nie dało się usunąć od tak, bo wrosło ono w te narody, czego całkiem dobrze udokumentowanym przez Arjuna Appaduraia przykładem jest krykiet w Indiach, który wywodzi się z Wielkiej Brytani i odegrał wielkie znaczenie w tworzeniu się koncepcji indyjskości.
A więc uważacie, że pokonanie Mrocznego Władcy wszystko załatwi? Nie sądzę! Ale z pewnością będzie stanowić symboliczny początek nowej ery. Ery, w której trzeba będzie sprzątać wiele rzeczy i która może wcale nie być taką sielanką, jak nam się wydaje, bo ludzie w nowym systemie będą zagubieni.
Ale oczywiście, bardzo często Mroczni Władcy są pokonywani zanim osiągną oficjalną władzę polityczną, np.: Voldemort. Czasami dopiero aspirują do władzy i protagoniści zdążą go pokonać, zanim osiągną cel, a więc jeszcze zanim stworzą swoje imperium.

Upadły bohater

A może skupimy się bardziej na relacji protago-antago? Antagonista czasami posiada cechy wspólne z protagonistą, które pozwalają podkreślić ich różnice. A co może być lepszą cechą wspólną niż podobna pozycja jednego i drugiego, przynajmniej w pewnym czasie?
Jeśli uczynimy Mrocznego Władcę upadłym bohaterem, kimś, kto miał taki sam status jak obecnie ma nasz protagonista, możemy grać na wielu różnych strunach.
Przede wszystkim dodajemy inną perspektywę na misję bohatera. Jeśli poprzednik, który prawdopodobnie był również tak samo pozytywny jak obecny bohater (a być może nawet bardziej), uległ złu i do niego dołączył, nie możemy być pewni, czy bohater również temu nie ulegnie. Być może siły, dla których pracuje obecny protagonista nie są wcale takie dobre i Mroczny Władca by to podkreślał. Być może jest jeszcze inna droga.
A być może to pokazuje tylko to, czym ktoś mógłby się stać
Kolejnym zagadnieniem jest właśnie siła zła. Łatwo jest ukazywać czystość serca, mówić, że nigdy nie zrobi się niczego złego, i w ogóle tęcza i jednorożce, ale obecność upadłego bohatera ukazuje smutną wizję, że niezależnie od swojej heroiczności można ulec złu. Czasami to nie jest działanie w stylu "Mam dość, idę bawić się z nimi, bo mają lepsze zabawki", ale przytłaczający ciąg wydarzeń, które doprowadzają do porzucenia strony dobra i objęcia strony zła. Czasami to zło jest uznawane za jedyne wyjście, by przeciwdziałać czemuś jeszcze gorszemu.
Świetnym tego przykładem jest Arthas Menethil z Warcrafta 3. Początkowo niezwykle utalentowany paladyn chciał ochronić swoich ludzi, ale wpadł w spiralę gniewu, która zaś doprowadziła go ostatecznie do Ostrza Mrozu i stania się więźniem Króla Lisza, a co za tym idzie Zovaala, Zanim jednak stał się rycerzem śmierci, już dopuścił się zła poprzez chociażby spalenie statków, by uniemożliwić swoim ludziom odwrót, przez co musieli brnąć dalej w głąb Northrend.
Ogólnie Blizzard bardzo często powtarza ten motyw w tym uniwersum.
Następnym zagadnieniem może być również zdrada. Czemu to ma być tak, że Mroczny Władca ma się nim stać przed akcją? Czemu nie możemy widzieć powolnego upadku bohatera (nie protagonisty, ale kogoś mu bliskiego) i przemiany z dobrego na złe?

Właśnie na tym wybił się Berserk. Upadek Gryffitha jest czymś dotkliwym, tym bardziej, że był dla Gutsa wzorem, był od niego lepszy, a i tak upadł. Nie czujemy się źle tylko dlatego, że dobro tym razem nie wygrało bitwy, ale również, a może i przede wszystkim, że zło wygrało w tej konkretnej postaci.
Ale nie martwcie się! Może być w tym motywie trochę światła, bo poprzez ukazanie mrocznej wersji tego, kim mógłby stać się nasz protagonista, możemy również podkreślić te cechy, które sprawiają, że się takim nie stanie. Może ma wiarę w swoją misję? Może coś jest dla niego ważniejsze niż to, co może stracić, podążając daną ścieżką?
Świetny tego przykładem jest rozmowa Ginjou i Ichigo pod koniec Fullbring arcu, gdy ten pierwszy próbuje przekonać naszą Truskaweczkę, że Soul Society jego też wykorzystywało. Wiecie, jaką odpowiedź dał Ichigo? "Bankai!"
I tutaj dochodzimy do poruszonej przeze mnie wcześniej kwestii demonizacji pewnych zjawisk. Jeśli protagonista i antagonista mają podobne cechy i widzimy ich wykorzystanie zarówno dla dobra, jak i zła, ów proces demonizacji nie następuje w taki sam sposób. Nie możemy powiedzieć, że coś jest jednoznacznie złe, bo dokładnie coś takiego samego występuje u protagonisty. Możemy jedynie się zastanawiać nad tym, czy dana cecha doprowadzi do zguby naszego protago czy nie. 
Również ciekawym zabiegiem byłoby uczynienie upadłym bohaterem pomocnika Mrocznego Władcy. Czasami to właśnie pomocnik, numer 2, jest ciekawszy niż ten główny zły, a poprzez ukazanie upadku tego bohatera, nakreślilibyśmy siłę przekonywania głównego złego, a co za tym idzie, niebezpieczeństwo zła, które są przedstawia.
(Również intersującym zabiegiem jest uczynienie Mrocznego Władcy/jego prawej ręki kimś z rodziny protagonisty. Przykład: słynny Darth Vader/Anakin Skywalker!)

Jakich Mrocznych Władców chciałbym zobaczyć?

Przejdźmy może do tego momentu, gdzie zaczynam stawiać wymagania, których nikt nie musi spełniać. Otóż chciałbym zobaczyć:
  • Intersujące wejście w tematykę dobra i zła. Jak mówiłem, właśnie tym ten motyw stoi, więc należy go odpowiednio wykorzystywać. Jakie jest miejsce zła w świecie? Czy, a jeśli tak, to jak można je pokonać?
  • Mrocznego Władcę z motywem. Tak, podkreślałem, że Mroczni Władcy nie muszą mieć motywu, by być złymi. Nie oznacza to jednak, że nie mogą mieć takiego. Może on być szalony, próbujący ukazać lichość jakiegoś konceptu, ale ciekawy motyw również może być zły (i to w tym szczególnym sensie).
  • Mrocznego Władcę, który stałby po stronie natury. Jeśli miałbym wybrać jakikolwiek motyw dla DL'a, który miałby choć odrobinkę racji, prawdopodobnie byłby on proekologiczny, wręcz skrajnie ekologiczny i antyludzki. Może to jakiś potężny duch lasu, który uważa ludzi za złych z uwagi na ich brak szacunku do natury, albo coś podobnego. Wtedy bohater mógłby się zgodzić, że ludzie niszczą przyrodę, ale również mogą jej pomagać (inaczej niż tylko nawóz).
    I tak, wiem, że chamskie wrzucanie przesłania proekologicznego jest już nudne i można znaleźć jakieś delikatniejsze, subtelniejsze sposoby na adresowanie takich treści niż takie oscentacyjne bieganie z transparentem "HEJ, JESTEŚMY PROBLEMEM!". Ale czego się nie robi, żeby zobaczyć krwiożercze kwiatki!
    Zresztą, ta wizja może być bardzo przesadzona. Tym bardziej, jeśli świat w którym dzieje się akcja jest o wiele bliższy naturze niż nasz, a wtedy przesłanie przestanie mieć mimetyczny charakter. I zacznie mieć charakter egzomimetyczny.
    Takie coś nadal mogłoby stanowić zaprzeczenie boskiego porządku, bo wyklucza jeden ważny element tego ładu. Ludzkość. Otwiera dyskusję nad tym, czy jesteśmy tylko pasożytami, które dążą do samozniszczenia, rakiem trawiącym Ziemię czy jednak posiadamy pewne cechy, które mogą ją uratować. Rozmawiając w ten sposób możemy bardzo podkreślić pozytywną rolę ludzkości w ekosystemie.
    No i wizja sił natury po stronie tego złego wydaje się czymś ciekawym, świeżym.
  • Puppy, please! They is fabulous! Tak, Mroczny Władca, który ma w sobie charyzmę i umiałby porwać widza/czytelnika, to coś, na co naprawdę czekam!
  • Maou, czyli autoparodia tego motywu. Tak, zdecydowanie uwielbiam, gdy ten wielki zły jest tak komicznie absurdalny, że aż nie da się go brać na poważnie. Wyobraźnie sobie gościa, który przypomina co najwyżej bardziej zrzędliwą cynamonową bułeczkę niż Saurona czy Voldemorta! Więcej słodkości, mniej czystego zła (z małymi domieszkami kawy, bo w czymś to zło musi się rozpuścić, a skoro kawa już jest czarna jak noc...)
  • Odkupienie Mrocznego Władcy. Na sam koniec chciałem zostawić ciekawą opcję, uczynienie z Mrocznego Władcy tego dobrego. Może to upadły bohater, który mógłby wrócić do bycia dobrym? A może ktoś opętany i w końcu uwolniony od tego czegoś? A może po prostu poznał magię przyjaźni i stał się dobry?
    To zależy od was!

Podsumowanie:

Mroczni Władcy są jednymi z najbardziej kliszowych antagonistów, jednak nie oznacza to wcale, że nie mogą oni pełnić tej roli ciekawie. Żeby to jednak zrobić, należy zgłębić zło, które sobą przedstawiają. Mogą mieć własne motywy, które jednak nie muszą być motywami ludzkimi. Mogą stać na czele potężnych imperiów albo do nich dążyć. Mogą mieć naprawdę wiele mocy.
Wszystko zależy od tego, jak to sobie wymyślicie!

Bibliografia:

Dziękuję za uwagę i czas poświęcone na przeczytanie tego posta. Mam nadzieję, że wam się to spodobało i coś na tym skorzystaliście.
Zostawcie komentarz i udostępnijcie, by mój blog mógł się rozwijać.

Komentarze

Popularne posty