Czy protagonista musi być protagonistą? - Czyli o tym, jak nie trzymać się schematów przy pisaniu

 Ohayo! a może Shire!
Witam was w kolejnym poście na moim blogu. Ten pomysł czekał na opisanie od marca... 2021!
Pewnie zastanawiacie się, o co chodzi? Czemu nazwałem tego posta w taki sposób? Czemu sobie zaprzeczam? Odpowiedź brzmi: homonimia!
Homonimia to zjawisko podobieństwa słów, które znaczą coś zupełnie innego, a owe znaczenie poznajemy w kontekście. Przykładowo, mamy zamek jako budowlę i jako mechanizm zamykający.
Takim homonimem jest w tym wypadku protagonista, choć prawdopodobnie nie znajdziecie drugiego znaczenia w słowniku. Chodzi tutaj bowiem o protagonistę jako główną postać oraz jako typ osobowości (który został nazwany na cześć protagonisty).
I pojawia się ważne pytanie: czy główny bohater naszej książki powinien mieć osobowość protagonisty?


Czym jest osobowość protagonisty i na czym polega test MBTI?

Kwestionariusz Myers-Briggs jest testem osobowości opierającym się na 4 binarnych kategoriach:
  • umysł, czyli interakcjach z otoczeniem: introwertyk (I) lub ekstrawertyk (E)
  • energia, czyli postrzeganie świata: realizm (S) lub intuicja (N)
  • natura, czyli to, czym się kierujemy: uczuciami (F) lub logiką (T)
  • taktyka, czyli to, jak podchodzimy do problemów: planując i osączając, by z góry wiedzieć, co robić (J) lub obserwując i poszukując rozwiązania, cały czas będąc przygotowanym na ewentualną zmianę planów (P)
Każdy z 16 typów osobowości składa się z kombinacji wyników tych 4 kategorii. Piąta kategoria, czyli identyfikacja nie ma wpływu na to, do jakiego typu osobowości zostaniemy przyporządkowani, lecz określa to, czy jesteśmy odporni na stres (A, asertywni) czy nie (T, od turbulent, czyli czujnych).
Oczywiście, ten podział jest bardzo ciekawy jako zabawa, ale nie brałbym tego całkowicie na poważnie, gdyż to ja z horoskopem! Ciekawie jest stworzyć taki podział, ale według niego żyć. Tym bardziej, że podział jest dość binarny (nawet jeśli binarność ta polega na dwoistości w aż 4 kategoriach) i można być np.: bardziej introwertyczny albo mniej intuicyjny, pozostając nadal introwertycznym lub intuicyjnym. 
W ten właśnie sposób powstają kategorie, które na stronie 16personalities:
Tak więc protagonista jest bohaterem ekstrawertycznym, kierującym się intuicją i uczuciami, którego punkt widzenia nie jest jakoś bardzo zmienny. Takimi postaciami, według strony, są Deanerys z GoT, Morfeusz z Matrixa, Laurel Lance z Arrow i Booth z Kości.

Czy więc protagonista musi był protagonistą?

Odpowiedź jest prosta: Nie!
Protagonista może mieć jaką kolwiek osobowość, zarówno ekstrawertyczną, jak i introwertyczną, realistyczną lub intuicyjną. Protagonista jest bohaterem jak każdy inny, więc może być zarówno ESFP jak i INFJ itd.
Nawet shounenowi protagoniści, którzy są sami w sobie bohaterami bardzo archetypicznymi postaciami, nie przedstawiają sobą tylko mentalności protagonisty (przynajmniej według personality-database.com). Nie, Naruto to działacz, Gon to animator, a Goku, prekursor shounenowych protagów, to... również działacz.
Właściwie, jedynym protagonistą z shounenów, który naprawdę jest protagonistą w znaczeniu testu MBTI to Kanjiro Mado z Miecza Zabójcy Demonów. Naprawdę, to jest nawet mniej niż się spodziewałem!
Tak więc widać, że protagonista, nawet w przypadku sytuacji bardzo skonwencjonalizowanej, nie musi wcale mieć tych 4 cech, które MBTI wymaga od charakteru protagonisty.

Ale czemu te cechy mogłyby być lubiane?

Za rzekomy sukces protagonisty (kontekst MBTI) jako protaga może odpowiadać ta kombinacja cech.
Osoby ekstrawertyczne łatwiej się otwierają, są bardziej towarzyskie. Oprócz faktu, że ekstrawertyzm jest uznawany za coś dobrego w naszej kulturze (a nie bycie takim aspołecznym introwertykiem...😠), a więc przedstawia ideał, którym "każdy chciałby być", taka postawa może ułatwiać wprowadzanie bohatera. W końcu bohater nie będzie krył po kątach, będzie szukał towarzystwa, a więc łatwiej będzie również pokazywać innych bohaterów.
Tylko że introwertycy wcale nie muszą uciekać od ludzi i trzymać się od nich z dala. Mogą oni znaleźć się w grupie i czuć stres bycia w grupie (zamiast ekstrawertycznego rozluźnienia), ale nadal przebywać z ludźmi. Bo czy naprawdę ciągle spotykamy introwertyków, którzy pracują tylko w domu? No, nie do końca.
Inną cechą protagonisty ma być kierowanie się intuicją. Wiele osób nie lubi gadania o "realizmie" i "racjonalności" (co w horrorze może skończyć się byciem pokarmem dla potwora), za to lubią postaci, które wiedzą co robią, nawet jeśli nie mają na to namacalnych dowodów. To jest pociągające.
Ale, czy bycie realistą czy też skupianie się na poznawaniu czegoś i wiedzy, musi być złe? No właśnie, nie koniecznie. Bohater może być nadal ciekawy nawet, jeśli nie rzuca się tam, gdzie intuicja mu każe, a zamiast tego podąża za rozumem.
Kolejną rzeczą jest kierowanie się swoimi uczuciami, co jest podstawą postaci romantycznej. Romantycy odrzucali dominacje rozumu, a więc ich bohaterowie byli bardzo uczuciowi. To jest jak w Romantyczności Adama Mickiewicza:
„Dziewczyna czuje, — odpowiadam skromnie —
A gawiedź wierzy głęboko:
Czucie i wiara silniej mówi do mnie,
Niż mędrca szkiełko i oko."
Tak więc bohater kierujący się uczuciami jest również bardzo nas interesujących typem. Nawet dość popularnych motywem jest nauka okazywania uczuć, bo jakiś bohater "zachowuje się jak robot".
Ale czy słusznie? Być może warto jednak czasami dać szanse postaciom kierującym się rozumem. Może bohater taki nie będzie mieć tak szalonych przygód, a przynajmniej nie z powodów własnych popędów do przygód, ale nadal może być ciekawy. Bohaterowie tacy przecież mogą intrygujący swoim intelektem, a nawet jeśli to u nich nie błyszczy tak bardzo, nadal mogą być ciekawi.
Pomyślcie chociażby o Katniss (INTJ), która dzięki swojemu rozumowi i logicznemu myśleniu rozgrywa Igrzyska Głodowe tak, by ostatecznie wygrać je przeciwko Kapitolowi!
Z kolei osądzanie może zostać uznane za element stały, taki jakby kod moralny, a jednocześnie można to rozumieć jako zwyczajne podjęcie decyzji (i chyba właśnie na tym ma polegać ten osąd w systemie MBTI). Po prostu bohater stwierdza jakąś prawdę (odwołanie się do character arcu) i się jej trzyma, upierając się, że jest tak, a nie inaczej. Wystarczy przypomnieć sobie starcie Asty z Liebe, gdzie Aściak upierał się, że Liebek jest dobry, co (metodą tak zwanego talk no jutsu) spowodowało przemianę w postaci Liebe/ukazanie jego drugiej, prawdziwej strony.
"Tylko to, że jesteś diabłem, nie oznacza koniecznie, że musisz być złym gościem!!!"
Ale przecież nie zawsze taki osąd musi być słuszny! Taki osąd może być totalnie głupi, a jego podważenie jest jedynie kwestią czasu. (I mogą być z tego dramy!)
Ci bohaterowie z pewnością
nie są kryształowi
Dlatego właśnie być może odwrotność, czyli ciągła obserwacja otoczenia i nie osądzanie nikogo zawczasu, może okazać się przydatną postawą. Tak, taka postać nie będzie wierzyć w kogoś, że jest dobry, nawet gdy fakty temu przeczą, i nie będzie przekazywać jakiejś żelaznej wartości, ale z drugiej strony nadal może przekazywać swoją prawdę. W końcu nie wszystkie prawdy przeczą perspektywie, że ludzie mogą być różni. Takie osoby mogą być dodatkowo dość nieprzewidywalne, bo w końcu same nie starają się przewidywać zachowań innych, a zamiast tego reagować na ciągle zmieniające się okoliczności.
I takie zachowanie również może być ciekawe.
(Oczywiście, wszystkie powyższe cechy shiperbolizowałem, by uwidocznić ich znaczenie.)
Do tego osoby ENFJ są przedstawiane jako niezwykle altruistyczne, co się podobnież ceni. Tylko pytanie, czy bohater musi być takim altruistą?
No właśnie...

Zmierzch paragonów

Osobiście, wkurzają mnie paragoni, postaci z założenia świętsze od papieża itd. Paragoni mają ukazywać najlepsze strony ludzkiej natury, pokazywać nam, jak dobrzy możemy być...
No, ale czy poza nielicznymi, wręcz nadprzyrodzenie dobrymi postaciami (wiadomo, o kim mówię, ale jeśli ktoś jest innego wyznania, może w to miejsce wstawić inną postać), takie osoby nie istnieją. Nawet zapytałem się ostatnio na PGW (grupie pisarskiej kanału Na Tapet, którą serdecznie polecam), co sądzą o takich do bólu altruistycznych protagonistach i... Oni również nie byli ich fanami.
Po prostu kryształowo dobrzy bohaterowie są już uznawani za przeżytek.
Być może moje wkurzenie na takie postaci jest jeszcze spowodowane tym, że często sobie myślę, że autora stać na więcej. Ja sam podchodzę do literatury, komiksu, filmów, seriali i gier jako swoistego pola eksperymentów i lubię widzieć, jak widowiskowe mogą one być.
Nie mówię, że bohater nie może mieć altruistycznych pobudek, ale...
Można dać temu jakiś twist!
Czy główny bohater jest biały i chce ciągle pomagać innym, a ci inni są kolorowi (People of Color, w skrócie POC)? To ma swoją nazwę! Biały zbawca, po angielsku white savior! Autor może to zauważyć i wykorzystać, skrytykować taką postawę, która umacnia ideę, że biali muszą nieść pomoc innym, słabiej rozwiniętym ludom, ideę, która stanowiła podstawę moralną kolonizacji i która wciąż ukazuje POC jako osoby, które nie mogą sobie poradzić bez tego białego zbawcy.
A nawet jeśli bohater nie ma w sobie zawartego tego motywu, nadal jego altruizm może okazać się toksyczny, a nawet samolubny (piękny oksymoron!). Czemu bowiem dana osoba pomaga? Może chce się poczuć potrzebna i jest w stanie ciągle oferować pomoc, nawet na siłę. To oczywiście zahacza o podstawy motywu białego zbawcy, ale zamiast skupiać się na relacjach rasowych, bardziej akcentuje poprawę samooceny tego pomagającego. Nie można wtedy do końca powiedzieć, że bohater jest całkowicie bezinteresowny, gdyż tak naprawdę nie chodzi o innych, chodzi tylko o tego bohatera.
Taki samolubny altruizm przedstawia chociażby Itadori Yuji, choć jego przypadek jest autodestrukcyjny, podczas gdy można również wyobrazić sobie przypadek, gdzie takie zachowanie szkodziłoby także otoczeniu.
Innym ciekawym obliczem altruizmu może okazać się perspektywa związana z gender, a mianowicie wizja pomocnego mężczyzny. I oczywiście, tak samo jak w przypadku białego zbawcy, możemy spojrzeć na to jako przypadek pomagania, które umniejsza pomagającego, mówiąc, że ta osoba (w tym wypadku oczywiście stawiamy w tej roli kobietę) ta osoba wymaga zawsze pomocy, że jest słabsza i zawsze taka będzie, rodząc w ten sposób kompleks niższości i wyższości w tej relacji. Teraz jednak chciałbym spojrzeć na to z innej strony: mężczyzna, który pomaga, bo nie może dać sobie pomóc. Tak, piękny przykład toksycznej męskości! Bohater taki musi pomagać, okazywać swoją siłę, jednocześnie jednak nie mogąc przyjąć pomocy od innych.
No, bo jak to? Przecież on ma być tym silnym, a przyjęcie pomocy oznacza od razu, że jest słaby.
Takie podejście do altruizmu jest ciekawe i moim zdanie dość ciekawie obrazuje problem toksycznej męskości.
(Chwila wyjaśnień: Moim zdaniem toksyczna męskość dzieje się wtedy, gdy cechy postrzegane normatywnie jako męskie stają się szkodliwe dla samego mężczyzny, głównie za sprawą jakiegoś przymusu, że tak ma być, tak powinno być. Przykładem tego jest właśnie to oczekiwanie, że mężczyzna musi rzucać się w niebezpieczeństwo, bo "taka jest już jego rola".
Osobiście uważam, że to, co męskie, powinno być definiowane jedynie przez, czy robi to mężczyzna czy nie. W ten sposób moim zdaniem można odejść od wizji płci kulturowej jako performansu, takiego: jestem mężczyzną, bo robię męskie rzeczy.)
Oczywiście, nie mówię wcale, że nie powinno się tworzyć bohaterów przejawiających altruizm, ale czynienie z niego ich głównej cechy bohatera jest problematyczne. Niech bohater będzie altruistyczny czy pomocny, bo coś, a nie po prostu altruistyczny.
Czemu bowiem Batman pomaga? Z powodu własnej traumy! Po prostu nie chce, aby kolejne dziecko spotkało to, co jego.
Czemu Katniss pomaga 13. dystryktowi? Żeby obalić władzę Kapitolu.
Czemu Nikita pomaga Robinowi? Bo łączy ich przyjaźń!
Tak więc altruizm czy pomocność jest w tym wypadku efektem cech i przeżyć bohaterów, a nie ich cechą samą w sobie. Niech ta chęć pomocy wynika z czegoś, z cech pozytywnych lub negatywnych, wysokiego lub niskiego mniemania o sobie, zasad życiowych, którymi kierują się bohaterowie.
Ale, ale...

Czy protagonista musi być tak naprawdę dobry?

Jeśli pamiętacie Lighta z Death Note'a, anime które leciało wieczorami na Hyperze w latach 2000., pewnie od razu przyjdzie wam do głowy odpowiedź, że nie. Light jest zabójcą z kompleksem boga, który uważa, że ma prawo zabijać innych, by świat był lepszy. Ale w pewnym momencie jego fasada moralnych wartości upada i staje się po prostu szaleńcem z niezwykle groźnym artykułem szkolnym.
Czemu się tak dzieje? Czy poświęcenie mu historii, nie jest pochwaleniem jego czynów?
Oczywiście, że nie! Odbiorcy mają swoje mózgi i mogą przecież stwierdzić, że Light odkleił się od poręczy i znalazł się gdzieś w okolicach Saturna! Mają własne zdolności pojmowania i używają ich, by dostrzec, że Light nie jest wzorem moralnym.

Protagonista =/= Wzór do naśladowania

Przyznaję się, nie lubię myśleć o bohaterach jako wzorach! Bohater jest, jaki jest, i to do odbiorcy moim zdaniem powinno należeć to, by stwierdził, co w nim było dobre, a co nie. Bo tak, bohater może w wyniku character arcu pozbyć się jakiejś wady, ale... równie dobrze character arc może posłużyć mu do dostrzeżenia jakiejś innej rzeczy, podczas gdy jego wada pozostanie.
Bo czy Denji (mowa o 1 części Chainsawmana) przestał być kimś, kogo motywacją jest jedzenie i kobiety? Nie, ta cecha się wręcz w nim nasiliła od pierwszych rozdziałów aż do końca pierwszej części. Czy odbiorca uznaje te wartości za tak samo wartościowe jak typowe wartości, którym mają przyświecać mangowi protagoniści? Raczej nie, prędzej uznając zachowanie Denjiego za na swój sposób komiczne.
Oto motywacja prawdziwego bohatera! XD

(Ogólnie, specyficzne podejście do roli bohatera w Chainsawmanie jest obiektem wielu wideo esejów.)
Tak samo można spojrzeć na jakiegokolwiek innego bohatera.
Należy mieć po prostu zdolność, żeby odsiać negatywne zachowania, na których wzorować się nie powinno, od tych pozytywnych, a nie ślepo patrzeć na postać jako wzór.
Być może nawet autor postanowi skupić się bardziej na negatywnych aspektach danej postaci, by wywołać dramę między bohaterami. Być może autor pokaże bohatera z dość negatywną cechą, która będzie stanowić ważną część tej postaci, która może poprowadzić bohatera do zguby (w przypadku negatywnego character arcu) lub nie mieć bezpośredniego wpływu na character arc.
Pomyślcie, jak wiele ciekawych rzeczy można zrobić, gdy uznamy, że postać nie musi być koniecznie wzorem. Antybohater jest ciekawy właśnie dlatego, że przeciwstawia się wizji bohatera, jaka jest przedstawiana w jego czasach.
Czy protago może być wkurzający? Owszem, jeśli to dobrze rozegrasz!
Czy protago może mieć nałóg? Owszem, jeśli to dobrze rozegrasz!
Czy protago może być masowym mordercą na smoku, który nagle okazuje się być tym złym? (Tak, to o tobie Daeny.) No jasne, że tak!
A więc naprawdę, nie myślcie, że protagonista musi być wzorem wszelkich cnót! Jeśli sami jesteście twórcami, zaszalejcie z protagonistą, jeśli tego chcecie! Jeśli zaś jesteście tylko odbiorcą (bo każdy jest odbiorcą kultury), przymknijcie czasami oko na jakieś negatywne cechy postaci, a nie od razu skreślajcie ją, bo "nie jest odpowiednim wzorem do naśladowania".
Oczywiście, wszystko ma swoje granice!
I nie zawsze takie zagranie pasuje. Czasami bowiem odbiorca nie ma wykształconego jeszcze tego krytycznego myślenia w takim stopniu, by taki zabieg przeszedł. Myślę tutaj przede wszystkim o produkcjach dla dzieci, które dopiero budują sobie ten system wartości i potrzebują wzorów.

Wróćmy na chwilkę do MBTI...

Jak pokazałem, niekoniecznie dany bohater musi mieć wszystkie cechy danej osobowości. Serdecznie odradzam wam próby stworzenia postaci pod taki schemat. Można przeanalizować jego działania i zachowania później i spróbować przypasować jakąś osobowość do niego, ale usilne staranie się, by wyszło akurat tak, by powstał modelowy ENFJ mija się z celem pod tytułem kreatywność.
Zresztą, czy naprawdę myślicie, że co 16 czy co 32 osoba ma taką samą osobowość?

A wy co sądzicie o protagonistach jako wzorach do naśladowania? Powinni oni nimi być czy też niekoniecznie?
Napiszcie mi o tym w komentarzu.
Jeśli podobał się wam mój post, również mi o tym napiszcie, a także udostępnijcie, by mój blog mógł się rozwijać.
Bye!

Komentarze

Popularne posty