Na tropach monstrów #19: Potwory i męczennice - WIEDŹMY I CZAROWNICE


"Dalej, dalej, siostry wiedźmy,
Czarodziejski krąg zawiedźmy
Wkoło kotła, wrzućmy doń
Zbójczych jadów pełną dłoń.
Ropuszysko, siostro płazu,
Coś pod zimną bryłą głazu
Przez trzydzieści dni i nocy
W odrętwiałej śpiąc niemocy,
Skisło, zgniło w własnej ropie,
Ciebie naprzód w kotle topię.
Dalej! Żwawo! Hasa! Hej!
Buchaj, ogniu! Kotle, wrzej"
- William Szekspir, "Makbet", Akt 4, Scena 1.
 Ohayo, a może Salem!
Chyba już po tym jednym wspomnieniu, wiadomo, o czym dziś chciałbym powiedzieć. Planuję ten post wypuścić w październiku (Spooktober), ale nie wiem, jak mi się uda (zaczynam pisać 2. września)! Ale naprawdę sądzę, że ten post powinien być uznany za jakiś special, bo temat, o którym dziś porozmawiamy, nie będzie taki typowy.
Dziś bowiem zamieszam opowiedzieć o istotach... a może to nie do końca pasuje! Istoty brzmią tak nieludzko, a czarownice, bo nich będzie dziś mowa, są bardzo ludzkimi postaciami. Wampiry, wilkołaki, zombie... Te wszystkie istoty są odbierane przez nas jako coś zdecydowanie innego od ludzi, ale czarownice... W fantastyce dość często czarownice, czarownicy czy inni czarodzieje są po prostu ludźmi, którzy po prostu mają zdolności magiczne.
Jak to się jednak stało, że czarownice są tak bardzo potworne pomimo swojego człowieczeństwa?  I jaką ważną symbolikę za sobą niosą?
Przekonajcie się, czytając dalej!
PS.: Post jest napisany opierając się na historii i popkulturze. Nie radzę zajmować się czarami. To może być niebezpieczne.
Przede wszystkim, warto zastanowić się, czym jest czarownica/czarownik. A jest to... Technicznie każda postać używająca magii.
Tak moi drodzy! Dziś mówimy o de facto wszelkich istotach korzystających z magii. Samo słowo "magia" pochodzi od perskich (zaratusztriańskich) kapłanów zwanych magami. Sama zaś magia jest aktem wykorzystania zjawisk paranormalnych dzięki własnej mocy (choć w przypadku niektórych przykładów można się sprzeczać, czy naprawdę korzystają z własnej mocy).
Postaci korzystające z magii pojawiają się chyba we wszystkich kulturach i można powiedzieć, że są podstawami wielu światów fantasy.
Ale może dałoby się to jakoś ograniczyć, bo to jest "Na tropach monstrów", a nie post o systemach magicznych?
Spróbujmy więc nie zagłębiać się w każdy system magiczny, lecz przedstawić najciekawsze wiedźmy, czarownice, magów itd. Będą to istoty mocno związane z magią, istoty wpływające na wizerunek wiedźm jako takich, a nie po prostu zwyczajni magowie, jak to widać we współczesnej fantastyce.

Czarownice w mitologiach

Jak mówiłem, niemal każda kultura (jeśli nie po prostu każda) ma swoje historie o czarownicach. Czasami są to istoty dobre, czasami złe. Czasami są ludźmi, którzy zwyczajnie korzystają z magii, a czasami są istotami  bardziej paranormalnymi, jak wampiry czy wilkołaki, które, jeśli czytaliście moje posty o nich, to wiecie, mają z czarownicami trochę wspólnego.
Przede wszystkim może zacznijmy od religii abrahamicznych, które uznawały, że czary, jasnowidzenie, nekromancja itd. są złe, co oczywiście wiązało się z tym, że czary godziły w Pierwsze Przykazanie. Dalszy ciąg później...
Przejdźmy więc może do Europy, gdzie w czasach przedchrześcijańskich (bo o wizji czarownic w średniowieczu i później pomówimy za chwilę) istniało kilka różnych ludów, które stanowczo się od siebie różniły. Słowianie, Germanie, Celtowie, Hellenowie, Rzymianie...
Iwan Bilibin "Baba Jaga"
Ilustracja do baśni o pięknej Wasylisy
Może zacznijmy najpierw od nas, Słowian. Jak wiadomo, wszem i wobec, istniały u nas historie o Babie Jadze. Nie była ona jednak człowiekiem. Badacze sugerują, że była ona niegdyś słowiańską boginią lasu, która w czasach chrystianizacji uległa demonizacji.
Baba Jaga zazwyczaj jest przedstawiana jako wysoka kobieta z ostrymi, żelaznymi zębami. Latała w moździerzu, odpychając się moździerzem i zamiatając za sobą ślady miotłą, i mieszkała w domu na kurzych łapkach, co prawdopodobnie wiąże się z podporami. Sam zaś dom stał w ogródku z płotem udekorowanym czaszkami.
Baba Jaga była ukazywana jako postać zarówno pozytywna, jak i negatywna. Mogła ona zarówno pomagać bohaterom baśni, jak i im zagrażać. W baśni o Wasylisy nie chciała wypuścić dziewczyny ze swojego domu (zapewne w celu jej zjedzenia), więc tamta wymknęła się, gdy wiedźma spała, kradnąc jedną z czaszek, która z spaliła jej złą macochę i złe siostry przyrodnie. W historii o Marii Moriewnej zaś główna bohaterka ukradła Babie Jadze najszybszego konia, by doścignąć złego Kościeja Bezsmertnija.
W demonologii słowiańskiej istnieje również wiele istot, które przedstawiają typowy wizerunek wiedźm:
  • baby - demony przybierające formy starych kobiet.
    W średniowieczu bardzo mało kobiet dożywało późnej starości z uwagi na każdorazowe niebezpieczeństwo związane z porodem, a przecież wtedy wielodzietność była normą (podobnie jak wysoka śmiertelność wśród dzieci), więc taka śmierć nie była wcale rzadka. Dlatego właśnie starsze kobiety wydawały się czymś nienaturalnym.
    Oprócz znanych nam z Wieśka bab wodnej i cmentarnej, w Bestiariuszu słowiańskim Vargasa i Zycha mamy jeszcze baby jagodową, grochową, leśną i żytnią.
  • Łauma - władczyni bagien z terenów Żmudzi i Litwy, wyglądająca jak włochata kobieta z dużym brzuchem. Wabiła ludzi na bagna, gdzie ich zabijała. W tym celu między innymi posiadała pas, który mienił się kolorami (od którego wzięło się ludowe określenie na tęczę, pas Łaumy).
  • strzygi - nieumarłe demony powstające z osób o dwóch sercach. Miały bladą cerę i ostre zęby (zresztą, pewnie część pamięta Addę z pierwszego Wieśka).
    Sama nazwa strzyga pochodzi od rzymskiego "strix", czyli puszczyk albo inna sowa, co wiąże się z tym, że starożytni wierzyli, że umarli wracali pod postacią tych ptaków w celu picia krwi żywych.
  • i wiele innych.
Oczywiście, istniało też coś takiego jak wiedźmy. Wiele osób uważa, że słowo "wiedźma" pochodzi od tego, że ta osoba wiedzę ma, co czyniło z wiedźm po prostu mądre kobiety, a że wiele osób było za tamtych czasów przesądnych, to ta wiedza bardzo często wydawała się czymś nadprzyrodzonym. Podobne zresztą były bałtyckie ragany, których imię może pochodzić od germańskiej bogini magii, Ragany, której ulubionym zwierzęciem była ropucha.
Ale skoro jeszcze jesteśmy przy słowiańskich wiedźmach, warto wspomnieć o matosze, zwanym także bobo, bubakiem, matolicą lub kościejem. Był to przedchrześcijański demon, który dbał o to, by osoby parające się magią nie używały czarów przeciwko dobrym ludziom. W czasie zlotów na Łysej Górze przybierał formę kudłatego kozła. A więc słowiańskie wiedźmy miały do czynienia z czymś, co uniemożliwiało im zbytnie rozrabianie, przynajmniej do czasów nastania chrześcijaństwa, kiedy raczej nie można byłoby pomyśleć, że jakikolwiek demon miałby być dobry, a czarownice stały się tymi dość jednoznacznie złymi...
Z drugiej strony istniała również postać wiedźmarza/wiedźmaka, osoby, która albo przewodziła wiedźmom, albo chroniła przed tymi złymi (to prawdopodobnie legenda z okresu chrześcijaństwa).
Przejdźmy teraz może trochę w dół, na Półwysep Bałkański, a dokładniej do Hellady, antycznej Grecji. Istniała tam bowiem bogini Hakate, bóstwo czarów, rozdroży, nocy i mocy nadprzyrodzonych. Przedstawiano ją jako kobietę o trzech twarzach (potrójna bogini), otoczoną przez psy. Czasami utożsamiano ją z Artemidą, Demeter (bóstwami przyrody) i Persefoną (boginią podziemia).
W mitologii zaś mamy kilka postaci związanych z magią i Hekate.
Mamy Medeę, żonę Jazona, która tak wściekła się na swojego męża, że zamordowała swoich synów, a jednocześnie czarodziejkę i kapłankę Hekate, która wcześniej dała Jazonowi magiczną maść, która uchroniła go przed ogniem, którym ziały byki z Kolchidy.
Mamy również Kirke, która zasłynęła z tego, że lubiła przemieniać facetów w zwierzęta. Twierdzi się, że jej matką była właśnie Hekate.
No i nie można również zapomnieć o empuzach, demonicznych służkach Hekate mających jedną nogę oślą, a drugą ze spiżu. Uwodziły one mężczyzn i ich zabijały (chyba naprawdę muszę zrobić kiedyś posta o demonach nocy).
Jednak wróćmy ponownie do wierzeń germańskich (i skandynawskich). Istniały tam różnego rodzaju wieszczki, spośród których można wyróżnić chociażby Heimlaug volvę z islandzkiej sagi Gull-Þóris.
Do tego istnieją jeszcze trolle, które co prawda mają wizerunek wielkich olbrzymów, jednak istnieje wiele historii o tym, jak bardzo umagicznione potrafią one być.
Idąc dalej na zachód (choć jeśli zawędrowaliśmy na Islandię, to raczej na południowy wschód) trafiamy na ziemię Celtów. No i oczywiście mamy te trzy kasty kapłańskie Celtów:
  • druidów
  • bardów
  • filitów
Poza tym jednak istniało wiele różnych istot wróżkowych, które miały pewne cechy związane z wiedżmami. Mamy chociażby banshee, które przedstawiane są zazwyczaj jako staruchy, których płacz zwiastuje śmierć. Innymi tego typu wróżkami są grindylow, wodne wiedźmy (hags), oraz podobne do nich Peg Powler, Nelly Longarms czy Jenny Greenteeth.
Idąc jeszcze dalej na zachód, dojdziemy do Ameryki, gdzie, wiadomo, istnieli szamani.
Jednak skupmy się może na magii szczególnej grupy etnicznej - Nawaho. Jak już kiedyś mówiłem, Nawahowie mają w swojej mitologii pewną rzecz, która dość często ulega koszmarnemu zawłaszczeniu kulturowemu (cultural appropriation), ale jest dość charakterystyczna. Chodzi mianowicie o yee naldlooshi, zwane po angielsku skinwalkerami. Są to czarownicy, którzy przy użyciu złej magii potrafi przemieniać się z różne zwierzęta, w celu terroryzowania innych. Moc yee naldlooshi jest zaprzeczeniem tego, co reprezentują sobą Nawahowie, łącznie z dobrymi uzdrowicielami, którzy również przecież korzystają z magii. Co więcej, taki skinwalker mógł wcześniej uczyć się na uzdrowiciela, ale zszedł na drogę zła.
(Tak, ta historia przedstawia bardzo ciekawy motyw, który można niemalże skopiować i wkleić do książki/gry/filmu, co jest jeszcze bardziej ciekawe, gdyż ta historia nie nic wspólnego z chrześcijańską wizją wiedźmy czy czarownika.)
I pójdźmy jeszcze dalej na zachód, aż w końcu dotrzemy na Filipiny (tak, mam obsesję na punkcie Filipin od czasu obejrzenia Trese). Na Filipinach istnieje wiele różnych rodzajów czarownic i czarowników, które korzystają z czarnej magii, by dręczyć ludzi.
Najpopularniejszą formą czarnej magii jest forma magii sympatycznej, zwanej różnie, z uwagi na różnorodność grup etnicznych, np.: kulam (w jezyku tagalog), barang (Bisajowie) itd. Magia sympatyczna zaś jest formą magii działającej poprzez podobieństwo (magia homeopatyczna) lub styczność z czymś (magia przenośna/zaraźliwa), np.: słynne "laleczki voodoo" mogą spowodować ból u osoby, którą przedstawiają, gdyż poprzez wbijanie w nie igieł, symbolicznie wbija się te igły w te osoby.
Praktykanci tej magii są również bardzo różni.
  • mangkukulam (dosłownie "praktykanci kulam") używają magii sympatycznej poprzez "laleczki voodoo", przedstawienia danych osób w postaci laleczek, oraz igły, ale najbardziej lubią korzystać z magii naturalnej i przesądów podobnych do tych używanych przez albularyo. Ich klątwy zwane są sumpa, a ich moc jest dziedziczna, choć czasami konszachtują z aswangami.
    We współczesnym przedstawianiu, zamiast laleczek, wykorzystują raczej zdjęcia, a do tego potrafią ważyć miłosne eliksiry, przywoływać duchy oraz kontrolować zwłoki.
  • mambabarang są bisajańskimi czarownikami. Używają do zaklęć owadów, które torturują i zabijają ofiary. Mówi się, że mambabarang mają kolonie mięsożernych żuków schowaną w butelkach.
  • usikan zwani również buyagan są kolejnymi bisajańskimi czarownikami, którzy tym razem torturują swoje ofiary wykorzystując słowa (buyag). Ich ofiarami nie padają jedynie ludzie, ale również zwierzęta czy rośliny.
    Istniały jednak sposoby na to, by uchronić się przed usikanem. Pierwszym z nich było nieprzyjmowanie pochwał od nieznajomych, zaś drugim było mówienie, po tym, jak ktoś coś pochwalił "pwera buyag" od hiszpańskiego "fuera", które chyba można skojarzyć ze odrzucaniem czegoś.
    (Co jeszcze bardziej przypomina taką babciową magię zwaną zauroczeniem, która, jeśli wierzyć historiom z mojej rodziny, mogła spowodować nawet czyjąś śmierć poprzez to, że ktoś zazdrościł danej istoty, którą pochwalił, np.: świni czy nawet człowieka. Jeśli nie chciało się robić rytuałów z koszulą, by odczynić urok, można było od razu po dostaniu pochwały za coś, powiedzieć, że to, co według kogoś miało być piękne, było w rzeczywistości nie takie piękne. Takie "E, tam. Brzydkie".)
    Buyagan miał moc wrodzoną, a więc nijak nie dało się pozyskać tej mocy w drodze szkolenia.
  • aswangi zaś już wielokrotnie wspominanymi przeze mnie istotami, porównywanymi do wampirów. Czasami jednak uważa się, że aswangi zaczynały jako normalni ludzie, którzy chcąc potęgi, musiały się pożywiać krwią.
Poza tym istnieją albularyo, uzdrowiciele, którzy wykorzystują magię w calu leczenia.
Do tego w Afryce można spotkać wiele innych wiedźm i istot wiedźmopodobnych, takich jak opisywane już przeze mnie obayifo, adze (albo raczej praktykantów adze) czy budy. Z drugiej strony u Zulusów istnieją sangomy, dobre wiedźmy, które bronią ludzi przed złymi duchami (i macie już wspaniały koncept czarnoskórej pogromczyni demonów).
I na tym może zakończmy naszą podróż dookoła świata w poszukiwaniu wiedźm. Oczywiście, nie wspomniałem o wielu innych istotach, które noszą na sobie znamiona wiedźm, ale, jak mówiłem, jest ich wiele, bo na całym świecie są różnego rodzaju istoty korzystające z magii.

Czarownice europejskie, czyli początek naszych legend o wiedźmach.

Jak mówiłem wcześniej, religie abrahamiczne uznają czary za coś złego, a więc gdy w całej Europie obowiązującą religią stało się chrześcijaństwo, wiadome było, że czarownice i czarownicy będą mieć związane z tym problemy. Bo przecież czary są działaniem Diabła!
Ale początkowo nie było wcale tak źle. Po prostu przez wiele setek lat oficjalne zdanie wielu przedstawicieli władz duchownych i świeckich było takie, że czarownice nie istnieją, a więc nie powinno być na nie polowań.
Paradoksalnie jednak wielu duchownych praktykowało demonologię. No i oczywiście były przypadki zabijania "czarownic", gdy różne kraje, szczególnie te germańskie, się chrystianizowały.
Dopiero w późnym średniowieczu polowania na czarownice zaczęły się powoli rozkręcać. W XIII wieku jeszcze inkwizycja miała nakazane zajmować się sprawami czarownic tylko w przypadku oskarżenia o herezję. Pojawiały się jednak przypadki, gdy ludzie wykorzystywali oskarżenia o czary, by się kogoś pozbyć, jak to np.: zrobił słoweński hrabia Hermann II, który w ten sposób chciał pozbyć się swojej synowej, która pochodziła z niższej szlachty, a więc nie była odpowiednio dobrą partią dla hrabiostwa.
Jednak chyba najciekawszy (i dość ironiczny) przypadek oskarżenia o czary odbył się w XIV wieku, a dokładniej w maju 1431, gdy umarła Joanna d'Arc, która była typem chłopczycy na długo zanim idea chłopczycy w ogóle powstała. Co więcej, Joanna d'Arc została w 1920 roku uznana za świętą Kościoła Katolickiego. (I tu jest ta słodka ironia. Święta skazana za herezję!)

Ale co więcej, powiązanie czarów z satanizmem powstało dopiero pod koniec średniowiecza i dopiero wtedy czarownice zaczęły być ścigane "z urzędu". W tym samym czasie, bo w 1487 Heinrich Krammer wydał swój słynny podręcznik dla łowców czarownic, Malleus Maleficarum, dosłownie "Młot na złoczyńców", lecz obecnie znamy go jako Młot na czarownice.
Magia jednak również ewoluowała. Wcześniej bowiem była ona uznawana za coś związanego z chłopstwem, biednym i niewyedukowanym ludem, podczas gdy od renesansu magiczne praktyki stały się czymś, co przechodziło do sfer wyższych. W końcu nawet na dworze króla Polski można było spotkać czarowników, pokroju Lorenza Dhura, pierwowzoru postaci Pana Twardowskiego, czyli jednego z najciekawszych polskich superbohaterów, najlepszego czarnoksiężnika po tej stronie Piekła (chyba już napisałem  o Paneuropie, nie?).
Ale wróćmy do polowań na czarownice.
W poście o wilkołakach chyba wspominałem o przypadkach Petera Stube i Gilesa Garniera. Jeśli nie, to przepraszam. Obaj ci mężczyźni byli seryjnymi mordercami, oskarżonymi i straconymi za czary i związane z nimi wilkołactwo. A więc, teoretycznie polowania na czarownice mogły mieć też swoje pozytywy, a przynajmniej, jeśli założymy, że historie o morderstwach Stube w niemieckiej Kolonii i Garniera we francuskim Dole oraz ich kanibalizmie były prawdziwe.
W czasach wojny trzydziestoletniej (1618 -1648) czarownice zostały już jednoznacznie uznawane za satanistki. Z tych czasów również pochodzą najbardziej znane elementy związane z folklorem czarownic, jak chociażby te słynne sabaty w czasie których czarownice tańczyły nago, jadły ludzkie dzieci i spułkowały z diabłem.
W latach 1644-1647 w Anglii polowania na czarownice były dowodzone przez Matthew Hopkinsa, który nazywał siebie Witchfinder General. Był on purytaninem, czyli przedstawicielem odmiany protestantyzmu wywodzącej się z kościoła anglikańskiego, mającego na celu pozbycie się z niego wpływów katolickich. I te polowania na czarownice okazały się idealnym sposobem na to.
Hopkins oskarżył i stracił wiele osób, które wcześniej torturował (choć od dobrych kilku lat tortury w Anglii były nielegalne). To właśnie on wprowadził próbę wody, tak zwane pławienie, czyli formę testu, czy ktoś jest czarownicą. Taka czarownica miała być odrzucana przez wodę, żywioł czystości, więc do niej wrzucona, wypływała na wierzch, a zaś nieczarownice... One się topiły. Do tego rzekome czarownice miały być nakłuwane w poszukiwaniu znamienia diabła, które miał on zostawiać na ludziach poprzez polizanie ich skóry, a także głodzone, pozbawiane snu itd.
Francisco Goya
"Sabat czarownic"/"Wielki kozioł"
1798

Z tego samego okresu, czyli XVII wieku, pochodzą najsłynniejsze przypadki polowań na czarownice w Ameryce. Oczywiście, częściowo możemy takie przypadki zawdzięczać Hopkinsowi (ponownie), gdyż jego książka Odkrywanie czarownic (The discovery of witches) stanowiła w koloniach zdominowanych przez purytan istny hit.
W 1645 ruszyły procesu czarownic w Springfield w Massachusetts, w czasie którego oskarżono o czary małżeństwo. Mąż został uniewinniony, ale żona została skazana na powieszenie, lecz nie dożyła egzekucji, gdyż zmarła w więzieniu. W czasie kolejnych procesów (do 1663 roku) w Massachusetts zginęło 15 osób, z czego 13 stanowiły kobiety.
Najsłynniejszy proces o czary to ten z Salem (1692-1693). Wszystko zaczęło się od tego, że dwie dziewczynki, córka i siostrzenica pastora Samuela Parrisa, dostały ataków epileptycznych, o które oskarżyły jego niewolnicę z Kolumbii, Titubę. O to samo oskarżono 2 inne kobiety, a później wszystko szło dalej i dalej. Ostatecznie poddano egzekucji 20 osób (z czego 6 mężczyzn, w tym jednego pastora, który odmówił dalszych procesów czarownic), a 2 kolejne kobiety umarły w więzieniu.
I to nie koniec procesów czarownic. Choć ostatni proces o czary w Europie odbył się w 1811 roku w Rzeszlu na Warmii, do dziś polowania na czarownice są zjawiskiem, które się pojawia w innych rejonach świata, jak chociażby Afryka czy Bliski Wschód.
To nie oznacza jednak, że swoiste polowania na czarownice nie występują już w europejskiej strefie wpływów. W latach 80. ubiegłego wieku rozpętała się w Ameryce słynna panika satanistyczna, która sprawiła, że ludzie zaczęli wszędzie doszukiwać się tajnych, satanistycznych kultów krzywdzących dzieci, tak samo jak niegdyś doszukiwano się czarów. Ofiarami tej paniki moralnej padali chociażby wychowawcy przedszkolni, bo byli blisko dzieci, a także gracze D&D, co można zobaczyć chociażby w 4 sezonie Stranger Things.

Nauka w sprawie czarownic

Oczywiście, nauka, jako ostoja racjonalności, nie może powiedzieć, że czarownice jako postaci paranormalne/nadprzyrodzone istnieją, lecz takie rzeczy, jak praktyki magiczne czy zachowania w stosunku do osób korzystających rzekomo z magii są badane. Przykładem tego pierwszego jest Złota gałąź Frazera, która jest studium magii, religii i mitologii.
Ale nam dziś nie chodzi o samą magię, lecz czarownice.
Jak można się spodziewać, sprawami czarownic mocno zainteresowały się studia feministyczne. W końcu większość oskarżonych o czary była kobietami, a więc wokół tych tematów narósł pewien mit (w znaczeniu poniekąd świętej opowieści, a nie historii zmyślonej). Otóż czarownice miały być kobietami silnymi, niezależnymi, a więc stanowiły zagrożenie dla mężczyzn, gdyż patriarchat w przeszłości to fakt.
I co prawda nie sądzę, żeby ta teoria sprawdzała się zawsze, jednak nie da się ukryć, że wiele elementów folkloru o czarownicach celuje bezpośrednio w kobiety. Chociażby to, że Ewa, kobieta była tą, która pierwsza sprzeciwiła się Bogu, zrywając owoc z Drzewa Poznania Dobra i Zła, miało sprawiać, że to właśnie kobiety miały być bardziej podatne na wpływ Złego. Status kobiet jako Innych ułatwiał bardzo oskarżanie ich, gdyż o wiele łatwiej było oskarżyć o coś już i tak zmarginalizowane kobiety niż kogoś spośród "pełnoprawnych członków społeczności", czyli mężczyzn. Co nie zmienia faktu, że takim samym procesom mogli podlegać również mężczyźni, jeśli tylko w jakiś sposób podpadli społeczności (przypominam o kazusie jednego z pastorów w czasie wydarzeń z Salem).
Ale skończmy rozważania nad feministyczną perspektywą na czarownice i przejdźmy do antropologii. Otóż węgierska etnografka i folklorystka, Éva Pócs, we wprowadzeniu do swojej książki, Between the Living and the Dead: A Perspective on Witches and Seers in the Early Modern Age, opisała kilka rodzajów wiedźm w folklorze:
  • sąsiedzkie lub społeczne wiedźmy - wiedźmy przeklinające swoich sąsiadów z powodów kłótni.
  • magiczne wiedźmy - profesjonalni uzdrowiciele, jasnowidze, czarodzieje i położne oraz osoby, które miały wykorzystywać magię w celu zapewnienia sobie szczęścia.
  • nocne albo nadprzyrodzone wiedźmy - przedstawiane jako postaci demoniczne, potwory.
Do tego Pócs wyróżnia kilka kategorii przypadków, które prowadziły do oskarżenia danych osób o bycie czarownicami:
  • zostanie złapanym na akcie pozytywnej (białej) lub negatywnej (czarnej) magii.
  • utracenie poparcia społecznego/autorytetów przez dobrze znanych lokalnych uzdrowicieli i czarowników
  • wrogość sąsiadów względem danej osoby
  • reputacja osoby związanej z okultyzmem.

Cztery aspekty czarownic w kulturze

Teraz czas na moją kolejną ("genialną") teorię!
Czytając książki, oglądając filmy i grając w gry można bowiem znaleźć kilka aspektów, które przedstawiają sobą czarownice. Wytłumaczę je na przykładach z popkultury.

Potworność

Popularne w schrystianizowanej Europie przedstawienie wiedźm to coś niebezpiecznego, czasami wręcz demonicznego (archetyp nocnej wiedźmy według Pócs).

Takie wiedźmy spotkamy w wielu baśniach, od Jasia i Małgosi, poprzez Roszpunkę, a na Frau Trude kończąc, a także w D&D, gdzie są nie tyle ludźmi, co po prostu potworami o humanoidalnym wyglądzie, zazwyczaj istotami baśniowymi albo nawet czartami.
Wiedźmy te mogą również przedstawiać niebezpieczeństwo mocy. Mogą korzystać z czarnej magii, a także stanowić ukazanie niebezpieczeństw związanych z wykorzystywaniem samych czarów, bowiem nie wszystkie światy fantasy muszą uznawać magię za coś dobrego. Może magia jest niebezpieczna, wypacza świat dookoła użytkownika, a może i jego samego? Może magia nie jest czymś, co ludzie mogą dzierżyć? A może czary są niebezpieczne, bo ściągają uwagę mrocznych istot albo wymagają ich interwencji?
Takie przedstawienie czarownic jest moim zdaniem nadal ciekawe, szczególnie, że czasami ludzie mają ochotę sprzeciwić się niektórym zasadom, takim jak obecnie pojawiające się ułagadzanie potworów. Czarownica nadal może być czymś strasznym, nadal może być czymś niebezpiecznym. Czasami nawet nie powinno się próbować wybielać takich czarowników, bo... Kazus J.K. Rowling, która nie dość, że opisała społeczność magiczną wśród Rdzennych Amerykanów jako bardzo homogeniczną, to jeszcze użyła postaci z folkloru Nawahów (wcześniej wspominanego yee naldlooshi) jako figurę biednego, znajdującego się w opresji animaga.
Nie, czasami może potwór powinien zostać potworem, bo jeśli chcemy wszystkich na siłę "udobrzyć", możemy w rzeczywistości obrazić danych ludzi, ich kulturę.
Warto również zauważyć, że ludzie też nie zawsze są dobrzy. Zła czarownica w świecie high fantasy jest tak samo prawdopodobna jak zło w jakimkolwiek innym człowieku.
A zawieranie paktów z istotami złymi (demony, aswangi etc.) również może nie być zbyt moralnym elementem. 
A o byciu w połowie demonem, jak w przypadku Merlina (tak, średniowieczne teksty uważają Merlina za syna demona zwanego inkubem) czy czarnoksiężników z Darów Anioła C. Clare, nie wspominając. No, ale to nie ich wina, że mieli fatalnych rodziców!

Kobiecość

Innym ważnym aspektem, który wiąże się z ukazywaniem czarownic w kulturze to ich kobiecość. Jak zauważyliście, używałem tutaj głównie słów rodzaju żeńskiego ("czarownica", "wiedźma"). Stało się to dlatego, że od dawna przecież to kobiety były związane z magią w różnego rodzaju tekstach, szczególnie w europejskiej strefie wpływów.
Mamy bowiem wcześniej wspominane przeze mnie Medeę, Kirkę, a także Morganę le Fay, Nimue itd. To wszystko są kobiety!
Wiele przedstawień czarownic współcześnie jest również związanych z kobietami.
Wicca, nazywana czasami religią czarownic, bardzo stawia na postaci kobiet. Zazwyczaj jest przedstawiany tam matriarchat, zaś ichniejsze główne bóstwo przedstawia kobietę w 3 fazach życiowych: jako dziewicę, matkę i staruchę.
Nawet w jakiejś książce (Wyklęci. Wiedźma  było przedstawione, że męscy czarownicy (będący dodatkowo wyznawcami męskiego bóstwa) byli tymi złymi, bezwzględnymi, podczas gdy czarownice były tymi raczej dobrymi.
Poza tym, nawet teoretycznie nie związane bezpośrednio z folklorem czarownic, postaci kobiet używających magię są świetnym przykładem silnych kobiet. Yennefer z Wiedźmina idealnie balansuje między seksownością, odpowiedzialnością i byciem niebezpieczną. Ona i inne czarodziejki są jak dziewczyny Bonda z dostępem do arsenału atomowego.
Poza tym warto również pamiętać o aspekcie historycznym, gdyż czarownica jest przedstawiana przecież jako silna, niezależna kobieta, a więc czemu z tego nie skorzystać.
A jak mówiłem wcześniej, czasami w popkulturze to mężczyźni korzystający z magii są tymi złymi. Czasami dlatego, że to powoduje u nich szaleństwo, a czasami dlatego, że faceci są zazwyczaj bardziej brutalni i rządni władzy, co świetnie gloryfikuje kobiety, w założeniu posiadające cechy odwrotne.

Inność/Nienormaltywność

"Inny" to nazwa na specyficzny typ ludzi, którzy są częścią społeczeństwa (nie są więc obcymi), lecz przejawiają pewne cechy, które nie są częścią normy. Są więc nienormatywni.
I postaci czarownic w historii zazwyczaj były tymi innymi. Miały jakieś widoczne cechy, które ich odróżniały od reszty, chociażby wyżej wspomniana płeć żeńska, która bywa czasami uznawana za cechę nienormatywną względem patriarchatu. Jednakże takimi cechami mogła być również rasa (motyw Magical Negro), religia (oskarżenia o czarowanie przez przedstawicieli innych odłamów chrześcijaństwa) czy jakakolwiek inna cecha. Czasami nienormatywność może wydawać się nawet całkiem normalna, np.: uczuciowość u mężczyzn, ale z uwagi na sprzeczność z ogólnie przyjętą normą, nadal będzie to nienormatywne.
I wiele historii o czarownicach ukazuje je jako właśnie Innych, chociażby ze względu na ich magię.
Elfaba z musicalu "The Wicked" była inna, miała zieloną skórę i zdolności magiczne, a także nie przedstawiała sobą typowego dziewczęcego wyglądu.
Po lewej stronie normatywna, "dobra" wróżka - Glinda Goodwitch,
a po prawej "zła", zielona, niemodna wiedźma - Elfaba.

Harry Potter zaś jest traktowany okropnie przez swoje wujostwo ze względu na swoją magiczność. I to właśnie o tym rodzaju czarownic/czarowników powinniśmy mówić, gdy omawiamy "Henryka Garncarza".
Tak więc w fantastyce bycie czarownicą często wiąże się ze statusem innego. Podobnież bardzo ciekawie zostało to pokazane w późniejszych książkach o Ziemiomorzu Ursuli K. le Guin, gdzie dotychczas uważane za niebezpieczne wiedźmy (w pierwszym tomie jedna niemal nakłoniła Geda do uwolnienia jakiegoś potwora), okazały się nie być takie złe.

Tradycjonalność

Nie da się ukryć, że czasami czarownice przedstawiają dość specyficzny motyw, który możemy powiązać z poskolonializmem. Mianowicie, czary są pewnym elementem folkloru danych rejonów, czasami ukrywanym przez czasy kolonialne, a czasami odkryty na nowo po setkach lat, a więc czarownice, postaci mocno związane z tym, stanowią pewne oddanie hołdu tym tradycyjnym elementom folkloru.
Pomyślcie, jak łatwo jest wprowadzić w fantastyce elementy kultury np.: estońskiej przy użyciu estońskiej wiedźmy (a o ile dobrze pamiętam, estońska kultura lubi takie odwołania do pogaństwa). Podobnie można zrobić chociażby w horrorze bazującym na filipińskim folklorze, gdzie ktoś przy użyciu kulam rzuci na kogoś klątwę.
Zresztą, jak wyobrażacie sobie polską wiedźmę? Szpiczasty kapelusz, czarny strój i miotła? A może strój bardziej folkowy, bliższy członkini koła gospodyń wiejskich niż Złej Czarownicy z Zachodu? Tak, czarownice w pewien sposób są oddaniem hołdu folklorowi, eksplorują nieraz zapomnianą mitologię (słowiańską, germańską, celtycką) i przypominają nam o niej. Taką postacią jest chociażby Jaga z Szeptuchy.
Jako ciekawostkę, mogą dodać, że witchcore, czyli "estetyka wiedźm", łączy w sobie cechy cottagecore'u i naturecore'u. 
I to jest kolejny ważny aspekt związany z czarownicami, na którym można oprzeć ich rolę w historii.

Oczywiście, pewnie znajdą się też postaci, które nie pasują do żadnego z tych schematów. Magia jest w fantastyce tak ważnym i popularnym elementem, że zdziwiłbym się, gdyby 4 podpunkty mogłyby ją dobrze opisać w całości, tym bardziej, że skupiałem się tutaj na dość specyficznej odmianie jej użytkowników, nie nadwornych magach, lecz bardziej ich wiejskich odpowiednikach.
Tak więc pozwólcie, że tym razem nie będę opisywać różnych sposobów, w jaki zostały wykorzystane "potwory", którymi dziś się zajmujemy. Poniekąd zresztą zrobiłem to już w powyższym segmencie. Od razu więc przechodzimy do części, zatytułowanej:

Motywy związane z czarownicami

Jak zawsze, są pewne motywy związane z czarownicami.
Oczywiście, poniższe motywy nie są wszystkimi możliwymi, ale jedynie tymi, nad którymi stwierdziłem, że warto się nad nimi zastanowić.
Oczywiście, wszystko to jest przedstawione w konwencji fantastycznej, więc raczej zakładamy, że magia istnieje.

Czy to magia w rozumieniu tego systemu magicznego?

Pierwsze bardzo ciekawe zagadnienie, które chciałbym poruszyć. Otóż, nie zawsze jest to tak, że wiedźmy, czarownice czy inne szeptunki mają prawdziwą moc magiczną, rozumianą w ten sam sposób jak moc czarodzieja czy innego spellcastera. Bo mam wrażenie, że nie zawsze taki sam typ magii, którą stosują oni, pasowałby do typowej babuleński żyjącej w lesie.
Czasami takie osoby posiadają bardziej moc symboliczną, a ich rzekoma magiczna potęga może pochodzić jedynie z pustych zabobonów, które w świecie przedstawionym wcale nie są prawdą. (Bo zabobony w fantastyce mogą rzeczywiście mieć moc, ale to też nie zawsze.)
Takie przedstawienie wiedźmy wioskowej może zostać wykorzystane na dwa sposoby:
  • ukazanie tym, jak łatwo manipulować ludźmi - ten scenariusz stawia taką czarownicę w roli antagonisty, który podobnie jak Hopper z Dawno temu w trawie czy religijnego autorytetu, który wykorzystuje swoją wiedzę, by manipulować ludnością wioskową.
    Stawia on pytanie o wartość racjonalnego myślenia, które może te zabobony odrzucić.
  • ukazanie tego, jak ludzie potrzebują poczucia pewnego rodzaju mocy, żeby mentalnie przetrwać - ten scenariusz ukazuje wiedźmę nie tyle jako manipulatorkę, lecz jako osobę, która daje nadzieję ludziom. Może i nie ma realnych zdolności magicznych, ale dzieli się swoją mądrością ze swoimi podopiecznymi, leczy ich ziołami itd., a zabobony to jedynie sposób, by zapewnić sobie posłuch.
    Ten scenariusz zaś stawia pytanie o to, czy ludzie naprawdę muszą znać prawdę. Czy zabobony muszą być tylko czymś negatywnym?
Poza tym, warto zauważyć, jaki stosunek do magii mają czarodzieje w fantastyce. Jest ona często swoistą nauką. A więc jeśli wiedźma miałaby być czymś innym, jej magia mogłaby być bardziej oparta na myśleniu magicznym, a więc wszystkim tym, co opisał Frazer.
A może magia czarodziei i wiedźm to dwa zupełnie różne systemy magiczne? Przecież takie sytuacje, gdy w jednym uniwersum istnieje więcej niż jeden system magiczny, się zdarzają, chociażby w Grze o tron. Może magia czarodziei to taka typowa magia z RPGów/fantasy (rzucanie kulami ognia itd.), podczas gdy magia wiedźm opiera się na magii sympatycznej?
A może magia czarodziei i wiedźm zajmują się dwoma odrębnymi rejonami magii? W Tol Calen, systemie RPG, który odkryłem na Kapitularzu, istnieją magowie i szeptuchy. Magowie dzielą się na magów Kapituły (Żywiołacy) wykorzystujących magię danych żywiołów oraz magów Białego Klasztoru (Magowie Przepływu) korzystający z więzi z magicznym kryształem oraz potrafiący manipulować magiczną energią Ki w dość dosłowny sposób: rzucać przedmiotami i osłaniać się (kinetyka), uzdrawiać (uzdrawianie), a nawet wpływać na innych magów (katalistyka). Szeptuchy to z kolei zupełnie inny typ osób korzystających z magii - jako jedyne mogą wypędzać Cienie, niematerialne, złe pasożyty-demony, a także są na nie odporne. Korzystają z rytuałów typu porozumiewanie się z roślinami czy zwierzętami czy też rzucanie klątwy wywołującej kaszel lub katar.
Może też być tak, że magia wykorzystywana przez takie wioskowe wiedźmy jest po prostu słabszą wersją magii czarodziejów. Tak jest w Kole czasu, gdzie niektóre Wiedzące, takie które naprawdę posiadały jakąś moc, posiadały taki sam rodzaj zdolności jak Aes Sedai, tylko że słabsze, nie rozwinięte.
A może magia wiedźm nie jest tyle ich własną mocą? Może do tego wszystkiego wykorzystują jakiegoś rodzaju byty nadprzyrodzone, np.: duchy, żywiołaki itd?
A może czarodzieje i wiedźmy czerpią moc z innych źródeł?
A może nie ma czarodziei, a magia wiedźm jest jedyną magią w settingu?
Zastanówcie się nad tym, gdy postanowicie pisać o czarownicach w high fantasy, bo nie sądzę, żeby takie problemy były zbytnio w urban fantasy.

Magia biała i magia czarna

Kolejnym popularnym motywem jest czarna i biała magia.
Wiele kultur ma podział na magię dobrą (pozytywną, białą) i złą (negatywną, czarną). Nawet nielubiąca czarów kultura średniowiecznej Europy miała podział na magię białą (teurgię), magię naturalną i magię czarną (goecję), a o takich parach jak uzdrowiciele i yee naldlooshi u Nawahów czy albularyo i mangkukulam z Filipin już nie mówiąc. Byli też ci wiedźmiarze, którzy według niektórych podań miał być dobrym czarownikiem stanowiącym przeciwwagę dla złych czarownic.
Motyw magii białej i czarnej tworzy bardzo ciekawy podział moralny w świecie fantastycznym. Magia biała to ta dobra, a magia czarna to ta zła, co jest świetnym sposobem na utworzenie drużyny dobra i zła bazując na tym podziale.
Ale jak ten podział powstał? I nie, nie chodzi o to, jak powstał z punktu widzenia antropologii, lecz o to, jak on powstał w świecie przedstawionym.
Czy może jest to jakiś podział prawny, gdzie ktoś orzeka, że to zaklęcie to magia biała, a to to magia czarna? A może magia biała i czarna pochodzą od dwóch źródeł, np.: dwóch przeciwstawnych sobie bóstw albo czegoś w tym stylu?
No i warto również się zastanowić, czemu różne osoby miałyby po tą czarną magię sięgać, bo jeśli miałaby same wady, to nikt przy zdrowych zmysłach by z niej nie chciał korzystać!
Ogólnie na Tropes TV zostało wyróżnione kilka powodów, czemu coś jest uznawane za czarną magię:
  • Źródło - zazwyczaj czarna magia pochodzi od jakiejś mrocznej strony mocy (tak, w Star Wars mamy też ten podział), mrocznego bóstwa, paktu z demonem czy też jakiś kosmicznego horroru.
    Zło tej magii więc polega na wykorzystywaniu mocy pochodzącej od złego bytu.
  • Koszty - czasami czarna magia wymaga użycia pewnych niemoralnych praktyk. Przede wszystkim groźna wydaje się magia ofiarna, czyli taka wymagająca ofiar (szczególnie niemoralna wydaje się, gdy ofiarami mają być ludzie), ale czarna magia może również wymagać odbierania energii życiowej, krwi, tortur itd.
    Tutaj czarna magia jest uznawana za złą, bo wymaga złych czynów.
  • Efekt - no i oczywiście, w niektórych przypadkach za czarną magię uznaje się taką magię, która powoduje ból, cierpienie, łamie swoim działaniem jakieś tabu, np.: nekromancja będąca bezczeszczeniem zwłok.
    To kryterium mówi, że czarna magia jest zła, bo jest wykorzystywana do zła. (Ale tradycyjna kula ognia również jest zabójcza, więc...)
    Poza tym czarna magia może mieć negatywne efekty uboczne dla jej użytkowników.
Biała magia miałaby więc czasami stanowić albo jej totalne przeciwieństwo (pochodzić od sił dobra, wymagać altruistycznego samopoświęcenia i mieć efekty lecznicze lub ochronne), albo stanowić wszystko inne. I w tym drugim wypadku pojawia się szarość w białej magii, bo magia żywiołów czy nawet światło (żywioł utożsamiany z magią białą) mogą również być używane do torturowania (chyba Turalyon wykorzystał w jednej z książek z uniwersum Warcraft światłość do torturowania kogoś).
A więc czemu nie mogłyby być przypadki dobrych czarnych magów, szczególnie w przypadku, gdy czarna magia wywodzi się z 1. lub 2. kryterium.
Czy korzystając z energii Pustki w WoWie jesteśmy od razu złymi? Nie! Czy to można zaliczyć do złej magii? Owszem! Ale jest potężna, nie tak fanatyczna jak Światłość, więc odpowiednio odporni psychicznie jej użytkownicy mogą z niej korzystać prawie bez żadnych problemów. I podobnie może być i w waszym świecie, gdzie np.: ktoś sięgałby po mroczniejszą stronę mocy, by pokonać np.: większe zło.
Z drugiej strony, czasami niektóre czyny są wybaczane, robione dla "większego dobra". Przykładowo, w Smoczym Księciu czarna magia jest uznawana za złą, bo wykorzystuje siły życiowe innych stworzeń, co w porównaniu z naturalną magią żywiołów jest dość brutalne. Jednakże ludzie, w przeciwieństwie do elfów, nie mają takich zdolności magicznych i przez wieki uważało się, że bez specjalnych narzędzi (typu tej kuli burzowej) nie mogą korzystać z magii żywiołów, co niemalże zmuszało ludzi do czarnej magii w celu polepszania swojego życia (czego świetnym przykładem jest to zaklęcie wykonane przy użyciu serca lawowego olbrzyma, mające na celu zapewnienie plonów). Zresztą, Claudia użyła bardzo potężnego zaklęcia, wymagającego poświęcenia małego, słodkiego jelonka, do uleczenia swojego brata. Jednakże oprócz swojej brutalności, czarna magia posiada również drugą wadę - wypacza swojego użytkownika, co możemy zaobserwować na przykładzie Calluma, gdy po raz pierwszy (i ostatni) używa czarnej magii.
Ale czy nadal używanie siły zła albo chodzenie po trupach do celu jest dobre, nawet jeśli są one wykorzystywane dla dobrych celów? Sami musicie odpowiedzieć sobie na to pytanie!
Jednocześnie jednak w waszym świecie magia biała i czarna mogą być spektrum moralnym, więc można się czarować (żart zamierzony), że czarna magia nie musi być wcale taka zła.
Albo mogą być jednym z wielu kolorów magii. Może czarna magia czerpie moc stąd, biała stamtąd, a zielona skądś jeszcze? Albo czarna i biała magia są jednymi z wielu żywiołów (np.: ciemność i światło).

Sprawa męskich czarownic

https://pl.pinterest.com/pin/73338312056
3677347/?nic_v3=1a6ApuOzI
Jak wcześniej wspominałem, czarownice są w pewien sposób symbolami kobiecości, a same nazwy kojarzone w języku polskim (wiedźma, czarownica) i angielskim (witch) sugerują kobiety.
Ale co jest z facetami? Czy oni nie mogą mieć zdolności magicznych? A może ich magia jest tak różna od kobiecej, że stanowią zupełnie odmienny typ jej użytkowników?
We wcześniej wspominanym przeze mnie Tol Calen, istnieją guślarze, będący rzadkimi, męskimi odpowiednikami szeptuch, które jednak nie zdradzają im wszystkich sekretów swojego rzemiosła, więc nie potrafią oni tego wszystkiego, co normalne szeptuchy.
Może też być tak jak w Kole czasu, że magia ma na mężczyzn zgubny wpływ i doprowadza ich do szaleństwa.
Inną wersją jest też to, że kobiety korzystają z innej magii niż mężczyźni albo mężczyźni w ogóle z niej nie potrafią korzystać.
Czasami zdarza się też takie rozróżnienie, że kobiety używają magii dobrej, a mężczyźni złej lub na odwrót.
Czasami jednak różnica między czarownicą, a jej męskim odpowiednikiem jest jedynie nazwą i mężczyzn korzystających z magii nazywa się czarownikami lub czarnoksiężnikami (warlocks). A czasami obie płcie mogą się zwać czarownicami.
To jest właściwie wasz wybór.

Urban fantasy czy high fantasy

Wiedźmy i czarownice to postaci, które łączą się z okresem średniowiecza i nowożytności (od 1914 jest inna epoka, współczesność), a więc wydawałoby się, że allomediewalistyczne high fantasy byłoby świetnym miejscem do wprowadzenia wiedźmy.
Ja nie jestem tego pewien!
Uważam bowiem, że obecne cuda niewidy, new age, wicca i inne takie (mam nadzieję, że nikogo tym nie uraziłem) są świetnym sposobem na wprowadzanie czarownic do współczesnego świata. Paradoksalnie, nie jest to takie trudne, bo wiedza o istnieniu subkultur uważających się za czarownice jest niemalże powszechna, a więc można wykorzystać je, by ukazać czarownice w świecie urban fantasy.
To też fajnie mogłoby się wiązać z tradycjonalnością wiedźm, bo w świecie high fantasy, świecie typu 4, świecie wtórnym, takie ukazanie filipińskiej albularyo czy estońskiej ragany może zostać uznane za co najwyżej nawiązanie do danej kultury. W świecie pierwotnym, świecie typu drugiego albo trzeciego, takim, w jakim urban fantasy dziać się po prostu musi, bo inaczej urban fantasy nie będzie, to będzie albularyo czy ragana, może trochę nowocześniejsze, ale nadal reprezentujące tą tradycjonalność.
Oczywiście, jeśli zależy nam na ukazaniu innego aspektu czarownic, high fantasy nie będzie miało żadnych z tym problemów.

Sabat

Sabat czy też kowen jest nazwą zgromadzenia wiedźm. W wielu dziełach utarło się, że magia wiedźm jest silniejsza w kowenie. Czasami wystarczą trzy, a czasami jest potrzebna dwunastka (Cud Miód Malina).
W fantastyce bardzo popularnym motywem jest to, że czarownice w odpowiedniej liczbie mogą stawać się o wiele silniejsze. Czasami, np.: w serialu Czarodziejki istnieje specjalna Moc Trzech sióstr, która zapewnia im olbrzymie ilości mocy i pewnego dodatkową umiejętność. Może kowen umożliwia również czerpanie z sił innych członków, dzięki czemu np.: czarownica nie będąca zbyt dobra w magii ognia (idźmy torem myślenia typowej magii żywiołów z fantastyki), ale posiadająca w kowenie kogoś, kto jest, mogłaby w ten sposób korzystać z tej magii na poziomie troszkę wyższym. To dzielenie mocy mogłoby również przybierać formę większej ilości energii magicznej (typowej many, choć z polinezyjską maną mana z RPG nie ma zbyt wiele wspólnego) dla wszystkich członków.
Jednak taka sytuacja oznacza, że czarownice bez kowenu byłyby znacznie słabsze niż te z kowenu, co fajnie mogłoby wprowadzać motyw zagrożeń nonkomformizmu.
Poza tym sabaty to również pewnego rodzaju grupy rodzinne, szczególnie jeśli sabat w naszym tekście kultury miałby być rzeczywiście jakimś starym rodem. Jest to świetna okazja, by zagrać na motywach starego rodu z oczekiwaniami, które miażdżą bohatera, albo rodzinę, która się wspiera i jeśli ktokolwiek nawet spróbuje coś zrobić jednemu z jej członków, zostanie wdeptany w ziemię przez ponad 100-letnią babcię. Można również użyć motywu rodziny z wyboru (family of choice), gdzie bohaterowie tworzą rodzinę, choć w żaden sposób nie są ze sobą w żaden sposób spokrewnieni.
Sam fakt, że koweny są czymś, co łączy czarownice, może również pomóc w wykorzystaniu aspektu tradycjonalności. Mianowicie, wyobraźcie sobie, że jakimś miastem rządzą potajemnie, powiedzmy, trzy koweny czarownic o zupełnie innych tradycjach, np.: jeden celticki/germański, jeden opierający się na santerii, a jeszcze inny na np.: magii filipińskiej. (Tak, z tymi Filipinami to już chyba obsesja.) Obecność tych kowenów może wpłynąć ciekawie na różnorodność w świecie przedstawionym, a jednocześnie uporządkowując go. Jeśli po mieście biega sasanbosam, wiadomo, że najprawdopodobniej odpowiedzi na to znajdziemy wśród kowenu czerpiącego magię z kultury ludu Akan, a nie u celtyckich wiedźm.
Motyw sabatu można również wykorzystać (eksplorując przy okazji aspekt potworności) jako ukazanie potwornej rodzinki, takiej jak Hewittowie, tylko bardziej magicznych i używających mrocznej magii, by np.: przedłużyć sobie życie, wchodząc w ciała innych, albo zyskując moc poprzez ofiary z ludzi, albo zabijając ich i tworząc z nich zombie!

A więc wiedźmy i czarownice są postaciami bardzo różnorodnymi. Mogą być zarówno po prostu zwykłymi użytkownikami magii, jak typowi czarodzieje w fantastyce, jak i postaciami od nich bardzo różnymi, czasami nawet wykorzystującymi zupełnie inne formy mocy. Mogą być ludźmi, jak i postaciami od nich bardzo różnymi. Mogą być krwiożerczymi potworami, jak i przyjaciółmi dla bohaterów.
To od was zależy, jak przedstawicie swoje czarownice.

A jakie ja czarownice chciałbym zobaczyć?

Przechodzimy zgrabnie do moich pomysłów, na ciekawe wykorzystanie czarownic w fantastyce. To są moje pomysły, moje wizje, może kiedyś z nich coś uszczknę, ale wy też możecie z nich skorzystać, tym bardziej, że naprawdę nie podaję tu jakichś wielkich szczegółów.
Niektóre z nich będą bardziej odkrywcze, a inne bardziej popularnie spotykane, ale nie zawsze rzeczy kompletnie nowe muszą być czymś ciekawym. Ważne jest też wykonanie, za które każdy twórca odpowiada samemu.
A więc, jakie czarownice chciałbym zobaczyć w tekstach kultury?
  1. Dobra czarownica (choć czary złe).
    Wyobraźcie sobie, że jakaś postać (zakładamy, że to kobieta, bo czarownice to rzecz kobieca) zainteresowała się magią i wykorzystuje ją, by, na przykład, pomagać innym. Teoretycznie korzysta z białej magii itd.
    Tylko że w pewnym momencie okazałoby się, że czary, z których korzysta, nie są wcale takie dobre. Magia czarownic w tym settingu przywabia złe moce, a także może spowodować jakieś inne problemy.
    Takie ukazanie czarownicy przedstawia dobrą postać, która ma dobre zamiary, ale nieopacznie sięga po siły, o których nie ma pojęcia. Może jej czary wypuściły jakiegoś demona, który terroryzuje miasto, albo dała się opętać.
    Takie coś jest ciekawym kontrargumentem dla mitów superbohaterskich, którzy również mają nadnaturalne zdolności i pomagają ludziom.
  2. Czarownica-potwór
    Trzeba przyznać, że wizja słowiańskiej jędzy czy filipińskiego aswanga, czarownic, które w rzeczywistości są bliższe demonowi, a niżeli człowiekowi, jest bardzo interesująca.
    I tu nie chodzi wcale o czary, lecz o to, że to po prostu potwory, które łatwo byłoby wpasować do jakiegokolwiek settingu. Wyobraźcie sobie, że w jakimś fantasy bohaterów atakuje potwór przypominający zdeformowaną staruszkę z ostrymi pazurami.
    Chociaż, nie, nie musicie sobie tego wyobrażać, bo takie rzeczy są chociażby w D&D.
  3. Przygody męskiej czarownicy w matriarchalnym społeczeństwie
    Tak, lubię poruszać tematykę maskulinistyczną. Sądzę, że czasami ciekawym zjawiskiem mogłoby być to, gdyby spróbować wyobrazić sobie matriarchat (czyli ustrój poniekąd przeciwny do popularnego w Europie przez jakieś ostatnie 2 000 lat patriarchatu) i sytuację mężczyzn, którzy w tym wypadku nie byliby tą grupą rządzącą, lecz tą mniejszością. To mogłoby ciekawie ukazać problemy, z jakimi mierzą się mężczyźni, takie jak chociażby to, że są niezbędni dziecku przez jakieś 3 minuty (do spłodzenia), a później ich role społeczne (żołnierze, pracownicy itd.) mogą sprawić, że nie będą obecni w życiu swoich dzieci, bo społeczeństwo uważa, że ważniejsze od nich są matki. Może to również uwidocznić problem ciągłego oczekiwania od mężczyzn, by narażali swoje życie (chociażby jako żołnierze), ale z uwagi na to, że (załóżmy, że matriarchat byłby pewnego rodzaju odbiciem patriarchatu) męskie aspekty byłyby uznawane za mniej wartościowe (tak jak w patriarchacie mniej wartościowe były aspekty kobiece), ten problem byłby jeszcze bardziej dojmujący dla nas, facetów.
    A co świetnie komponuje się z matriarchatem? Oczywiście, że czarownice!
    Zresztą, jeśli kobiety miałyby większą moc niż mężczyźni, ich dominacja w społeczeństwie miała jeszcze więcej sensu.
    No, ale jeśli matriarchat w naszym świecie miałby być odbiciem patriarchatu, to myślicie, że nie byłby opresyjny również wobec kobiet, które chociażby musiałyby przedstawiać cechy uznawane za kobiece, w tym wypadku szczególnie wartościowe.
  4. Filipiny! (i inne nieeuropejskie mitologie)
    Tak, wiem, od czasu obejrzenia Trese mam obsesję na punkcie Filipin i filipińskiej mitologii. Jednakże ciekawie byłoby zobaczyć może postaci czarownic opartych bardziej na innych kulturach niż germańskie, celtyckie czy słowiańskie pogaństwo.
    Albo ja po prostu nie mam wstydu i uwielbiam cultural appreciation (o ile to w ogóle istnieje, bo jeden z artykułów nie przedstawiał zbytnio kulturowego uznania jako czegoś bardzo różnego od kulturowego zawłaszczenia, cultural appropriation).
    Lubię jednak korzystać z elementów innych kultur, bo fantastyka wywodząca się jedynie z mitów i folkloru europejskich może w pewnym momencie stać się już nudna. I wtedy właśnie przychodzi możliwość skorzystania z innych kultur, przy czym jednak należy pamiętać, żeby zrobić research, aby nie walnąć się tak jak Rowling.

Podsumowanie

Czarownice to bardzo zróżnicowane "potwory". Mogą być po prostu ludźmi, a mogą być stworzeniami nadprzyrodzonymi.
Różne ich wersje reprezentują 4 różne możliwości ich ukazania:
  • potworność
  • kobiecość
  • nienormatywność
  • tradycjonalność
Czarownice mogą czerpać z różnych kultur, korzystać z czarnej, białej lub naturalnej magii, być pomocne albo szkodliwe. Mogą być podobne lub całkowicie odmienne od czarodziei i innych użytkowników magii. 
Wszystko zależy od was jako twórców!

Łał! Udało mi się napisać tego posta w nieco ponad tydzień (dziś, gdy piszę te słowa, jest 10. września). Jest to o tyle dziwne, bo ten post wydawał mi się bardzo skomplikowany.
Wymagał on również pewnego wyjścia z konwencji, którą sobie narzuciłem w tej serii, gdyż czarownice są tak bardzo ludzkimi istotami fantastycznymi, że w wielu światach fantasy są po prostu niemal zwykłymi ludźmi. Praktycznie równie dobrze mógłbym próbować przestudiować czarodziei.
Mam jednak, że wam się to spodobało.
Napiszcie komentarz i udostępnijcie tego posta, by mój blog się rozwijał.
Papa!

Komentarze

Popularne posty