Metatekstualni, multiwersalni & niecenzuralni - recenzja Deadpool i Wolverine

 Ohayo! a może Ziemia-10005?

Witam was w mojej szybkiej recenzji jednego z najlepszych filmów tego roku (zbyt wielkiej konkurencji to nie ma, ale i tak zasługuje na uwagę). W zeszłym roku znalazło się kilka ciekawych filmów, których reklamy nie były jedynie głośne, ale również na tyle dobre, że ostatecznie poszedłem na nie do kina. Hitami okazały się D&D: Złodziejski honor oraz Barbie (był też Oppenheimer, ale to już mnie tak nie ciągnęło).

W tym roku znalazł się jednak jeden taki film, który miał głośną reklamę i do tego dobrą na tyle, że postanowiłem na niego iść (choć oczywiście obejrzałem w tym roku już 2 inne filmy). Oczywiście, wy już wiecie, co to było. Przeczytaliście tytuł i/lub widzieliście baner, więc wiecie, że mowa o Deadpool i Wolverine.

Uwaga! Będą spoilery, bo żeby mówić o filmie, trzeba o nim coś powiedzieć.

Bromance w dobie Disneya

Deadpool słynie z wielu rzeczy:
  • krwawych scen
  • łamania czwartej ściany
  • komediowego zachowania
Co więc może się stać, gdy wytwórnia robiąca filmy o Deadpoolu zostanie zakupiona przez dom Myszki Mickey? W końcu dobry film od Marvela, a nie pamiętam, kiedy było tam coś dobrego. Najlepsze, co pamiętam, to Avengers: Koniec Gry, gdy zabili Starka i Rogersa!
Zresztą, postać Deadpoola wydaje się tu swoistą szpilą wsadzaną w tyłek Disneya, bo część problemów tu (przynajmniej dla współlokatorki Wade'a) wiąże się z tym, że zakazali im mówić o narkotykach... Oczywiście, że mówią o nich! I właśnie w tym kontekście.
Jest też moje znienawidzone multiwersum, które zostaje tu pięknie stematyzowane i podsumowane jako coś, co ludzi męczy. A przynajmniej wszędzie, tylko nie w tym filmie!
Ogólnie, Deadpool i Wolverine to mega ciekawy film, który pięknie wytyka Marvelowi oraz ogólnie całej branży związanej z produkcjami o superbohaterach wszelkie przewinienia i każe nam się z tego śmiać.

Ale o czym jest ten film?

UWAGA! Od tego momentu będą spoilery!


Deadpool, czyli Wade Wilson (marvelowska podróbka Deadstoke'a, znanego również jako Slade Wilson, ten Slade, główny zly z Młodych Tytanów) chciał stać się superbohaterem, nawet chciał dołączyć do Avengersów na Ziemi-616 (główne uniwersum Marvela komiksowego), jednak został odrzucony. Tak więc przez 6 lat użalał się nad sobą, aż w końcu przyszli do niego agenci z Agencji Ochrony Czasu (TVA), którzy zaproponowali mu, by dołączył do bohaterów MCU.
Tylko że jest jedno "ale". Deadpool ma się przenieść do MCU, ale jego uniwersum, Ziemia-10005, ma zostać zniszczone, gdyż w wyniku wydarzeń z filmu Logan, kluczowa postać podtrzymująca to uniwersum (Wolverine) umarła. Proces degradacji tego uniwersum byłby bardzo powolny, trwający tysiąclecia, gdyby nie to, że Paradox odpowiedzialny za to uniwersum chce odstawić samowolkę i zniszczyć je szybciej, by nie tracić swojego czasu.
Tak więc Wade podróżuje po różnych uniwersach spotykając najróżniejsze wersje Wolverine'a (jest Cavillogan! XD) (i Logan o komiksowo poprawnym wzroście!!!!!), aż w końcu natrafia na takiego, który by mu pomógł. To znaczy, zabiera go nieprzytomnego, gdy ten zalewa się w sztok po wypiciu całej wódki z butelki. I ten Logan ma żółty kostium! 💛
Niestety, Paradoxowi nie odpowiada plan Wade'a, by zastąpić bohaterskiego Logana, tym bardziej tym Loganem, który totalnie skrewił w swoim uniwersum. Tym bardziej, że śmierć Wolverine'a była w filmie z 2017 tak emocjonalna. Nie można przecież powiedzieć, że to się nie wydarzyło, prawda?
A więc Paradox wysyła ich do multiwersalnego śmietnika, jakim jest Pustka, dystopijna, przypominająca trochę Mad Maxa wersja ziemi, którą rządzi Cassandra Novę, psychopatyczną siostrę-bliźniaczkę Charlesa Xaviera! Na swej drodze bohaterowie spotkali mnóstwo znanych postaci.
Chris Evans ponownie wcielił się... Myślicie, że w Kapitana Amerykę? Nie, figa! Nawet Wade tak myślał, ale figa! Evans po raz kolejny wcielił się w Johnny'ego Storma, członka Fantastycznej Czwórki znanego jako Ludzka Pochodnia!
W międzyczasie odbyło się kilka pięknych walk. W jednej Logan został poprzebijany katanami jak ofiara jeżozwierza, w innej Sabertooth stracił głowę, w jeszcze kolejnej dwójka biła się w aucie do piosenki z Grease (You're One That I Want), a w jeszcze innej Wolverine zostaje wkopany w ziemię tak, że mu jedynie pazury wystawały.
A to wszystko po to, by spotkać się z ruchem oporu przeciwko Cassandrze i jej mutantom. A są to inni superbohaterowie z innych starych filmów Marvela (nienależących do MCU), tacy jak Electra (grana przez Jeniffer Garner), Blade (Wesley Snipes), Gambit (z filmu, który nigdy nie powstał) i Laura Kinney/X23.
A to wszystko po to, by powrócić na Ziemię-10005 i... zorientować się, że Casandra przyszła za nimi, chcąc zniszczyć multiwersum. I nasłała na nich armię Deadpooli z innych uniwersów, bo oczywiście w śmietniku multiwersum była cała armia Deadpooli, w tym:
  • Lady Deadpool
  • Zombiepool (nawiązanie do Marvel Zombie)
  • Kidpool
  • Babypool
  • Cowboypool
  • itd
Wtedy właśnie słyszymy Like a Prayer, którą słyszeliśmy często w zwiastunach! I dostajemy także tekst o tym, jak męczący jest cały ten wątek z multiwersum.
Oczywiście, wiadomo, później świat został uratowany, a Deadpool zyskał dwójkę nowych przyjaciół (Logana i Marry Puppins, zwaną również Dogpoolem)

Moim zdaniem jest to jedno z najlepszych zastosowań multiwersum, a już na pewno najlepsze w Marvelu. Stawką jest najpierw całe uniwersum, więc wydaje się naturalnym, że Deadpool, ktoś tak postrzelony, będzie szukać zamiennika. Cały czas mamy poczucie, że Wolverine mówi "A co z moim światem?". Do tego, nie oszukujmy się, idea multiwersum, w którym istnieją wszystkie filmy Marvela, świetnie pasują do takiego metatekstualnego, łamiącego czwartą ścianę dzieła, jakim jest film o Deadpoolu!

Shut up and take my nostalgia!

Deadpool i Wolverine jest ciekawym filmem pod względem tego, jak wykorzystuje naszą nostalgię. Oglądałem całkiem sporo filmów na podstawie komiksów Marvela, a jak czegoś nie oglądałem, to czytałem streszczenia. Czułem więc nostalgię, gdy zobaczyłem Ludzką Pochodnię, Pyro, Toada, Sabertootha, a nawet tak przetworzonego Wolverine'a (ma gościu szczęście, że ma czynnika leczący, bo bez tego przy takim tempie przerabiania, zostałaby z niego już tylko mięsna papka).
Film ten doskonale zdaje sobie sprawę, że będziemy czuć się jak w domu, gdy dojrzymy tak znajome postaci. I wykorzystuje to!
Jednak nie bezmyślnie. Nim Wade zacznie przemierzać multiwersum w poszukiwaniu Logana, który by mu pomógł, próbuje dosłownie udowodnić, że Logan w Loganie nie umarł. Co oczywiście kończy się zbezczeszczeniem jego zwłok i wykorzystaniem ich jako broni (do piosenki Bye Bye Bye NSCYNC)! Ostatecznie nawet bierze jego pazury, którymi... nadziewa przypadkowo dwóch facetów, jednego w tyłek, drugiego w kroczę. To musiało boleć!
Dosłownie i w przenośni problemem było to, że postać, która miała tak wspaniały koniec, miałaby powrócić, i Hugh Jackman miałby grać Logana do dziewięćdziesiątki! Nasza nostalgia miałaby zostać wyssana do dna...
Tylko że Deadpool pokazuje, że można wabić nostalgią i nadal mieć dobry film!
Nie umniejsza poprzednim filmom, lecz wykorzystuje je, by tworzyć dalej franczyzę. Tym bardziej, że Deadpool jest mistrzem wchodzenia w metakomentarz z uwagi na swoją tendencję do łamania czwartej ściany.
Poza tym można by uznać tego Wolverine'a za jednego z najciekawszych wersji tej postaci, jakie pojawiły się w filmach (przy czym co najmniej połowa tych wersji pojawiła się też w tym filmie, bo było dużo jego wersji w trakcie poszukiwań). Wydaje się on lekko zdziczały, a do tego nosi żółty kostium i to jeszcze z maską. A jeśli ktoś lubi dojrzały fanservice (mister fanservice, dokładniej mówiąc), scena, gdy Hugh Jackman traci górną część swojego kostiumu, odsłaniając jego klatę zdecydowanie zapadnie wam w pamięć. Tej jednej agentce TVA zdecydowanie zapadła! Xd

Jest jednak jeszcze jedna rzecz związana z nostalgią. Czy bowiem mamy zapomnieć o tych wszystkich filmach Marvela spoza MCU? Bo to nie tylko X-meni, ale i Fantastyczna Czwórka, Daredevil, Punisher, Blade, Ghost Rider (dosłownie, jak zobaczyłem madmaxowe wozy, to myślałem, że Zarathos z kumplami urządził sobie balangę). Te filmy poniekąd powróciły w Deadpool i Wolverine! Nie widzimy może Franka Castle czy Matta Murdocka, ale są wspomniani. Efekt szczerości w tej nostalgii potęguje pena widoczna metafora - bohaterowie ci znajdują się w śmietniku, mają zostać zapomniani, gdyż Disney przejął Foxa!Nawet, jeśli widzimy dosłowny nagrobek 20th Century Fox, jego bohaterowie żyją nadal.
I oni nie pozwolą sobie na bycie zapomnianym! 
Drogi Marvelu, czuj się ostro wydymany. Deadpool dosłownie powiedział ci w twarz, że niszczysz ludziom nostalgię. MCU nie było, nie jest i nie będzie jedyną wersją bohaterów marvelowskich, która znajdzie się w sercach nas wszystkich. I szczerze mówiąc, aż zachciało mi się obejrzeć te filmy spoza MCU.
I myślę, że to jest 1000 000 razy lepsze wykorzystanie starych filmów Marvela niż to, co się odwaliło w Spider-man. No Way Home, gdzie spotykają się trzej Spidermanowie - Tobey Maguire, Andrew Garfield i Tom Holland, a także widać ich złoczyńców. To jest tak słabe użycie i tak słabego motywu multiwersum wymiarów równoległych, że aż zęby bolą! Czy cokolwiek to wprowadzało, oprócz jawnego nostalgia baitu? Pamiętam, jak spekulowało się, że antagonistą trzeciego filmu Spider-Mana w MCU będzie Osborn, który przyjąłby rolę zastępstwa Starka, swoistej roli ojcowskiej dla Petera, ale poniekąd mrocznej, złej. To by było coś. A nie ta jawna próba wyciągnięcia od nas kasy, bo są Garfield i Maguire!

Bo nie, liczne cameo wywołujące przepotężne fale nostalgii w Deadpool i Wolverine nie można nazwać nostalgia baitami, gdyż w trailerach widzimy jedynie Wolverine'a, Deadpoola i Cassandrę (i może jeszcze X23). Inne wystąpienia pojawiają się już w filmie!
No i oczywiście dochodzi do tego ta dość popularna krytyka MCU jako zdychającego konia, który nie ma już zbytnio sił ciągnąć wozu. Nawet jeśli taka samokrytyka ze strony Marvela miałaby nie być szczera, ludzie i tak by ją kupili i wysławiali.

Muzyka

Na koniec należy wspomnieć (jeszcze raz) o muzyce w tym filmie. Dobra scena walki nie może się tu bowiem obyć bez co najmniej kilku litrów rozlanej krwi i jakiejś skocznej piosenki! Jest to niemal groteskowy kontrast, ale tak naprawdę łączy się to w unikatową stylistykę Deadpoola - komicznego zabójcy, który potrafi przerobić cię sziszkebab, rzucając przy tym niecenzuralne żarty. Podwójne punkty dostaje się, gdy niecenzuralnym żartem jest sposób, w jaki kogoś zabije, na przykład wsadzając pazury Wolverine'a pozyskane z jego zwłok w czyjś tyłek. To z pewnością bolało, ale było śmieszne.
I nie można powiedzieć, że muzyka w tych walkach jest typowa do scen walk. Bo nigdy nie pomyślałbym, żeby piosenka z Grease była podkładem do walki, a tu wychodzi to świetnie!
Jak wspominałem, w intro pojawia się Bye Bye Bye NSCSYNC, które wprowadza nas w ten szaleńczy dysonans, który w pewnym momencie staje rezonansem.
No i na koniec należy wspomnieć o głównej piosence, Like a Prayer. Jest to cudownie taneczna muzyka, która w swej lekkości idealnie pasuje do sceny komicznej walki z armią Deadpooli, podczas gdy jej skojarzenie z religią idealnie oddaje finałową scenę samopoświęcenia w celu ratowania świata. (Żałujcie, że nie ma jeszcze w internecie tych scen w dobrej jakości, bo z chęcią bym je tu wam wrzucił.)

Bo gdy Deadpool i Wolverine są razem, trzymając się za ręce i słuchając Madonny, nie ma rzeczy niemożliwych!

A wy już obejrzeliście Deadpool i Wolverine? Podobało wam się to? Napiszcie w komentarzach.
I co myślicie o informacji sprzed kilku dni o tym, że Robert Downey Junior zagra Doktora Dooma? Moim zdaniem to oznaka stężenia pośmiertnego w zombiaku, którym jest MCU! A wy co sądzicie?

Do przeczytania!

PS.: Pojawienie się tego wpisu zaburzy trochę (jeszcze bardziej) chronologię wpisów na najbliższe miesiące. Nie martwcie się jednak, finał maratonu "Moje wielkie, greckie, potworne wakacje" będzie w przyszłym tygodniu, a spooktober odbędzie się zgodnie z planami.

Komentarze

Popularne posty