Kolejna wersja Kopciuszka - Bajki Disneya i recykling schematów w fantastyce

 Ohayo! a może Zasiedmiogórogród!

Witam w kolejnym wpisie na moim blogu, którego pisanie, jak zawsze zaczynam tego samego dnia, kiedy skończyłem poprzedni.

Dziś chciałbym pomówić o postmodernizmie, a dokładniej mówiąc o jednym z jego najczęstszych przejawów, czyli intertekstualności. Jest to zjawisko nawiązywania do siebie różnych dzieł. Przykładowo, w Ricku i Mortym mamy nawiązania do między innymi Incepcji, Muchy czy Nocy Oczyszczenia.

Oczywiście, to nie jest tak, że intertekstualność jest czymś, co zostało wymyślone dopiero za czasów postmodernistycznych, gdyż istniało już wcześniej w mniej widocznej formie. Niektóre dzieła są w wyraźny sposób zbudowane na tym samym schemacie jak na przykład pierwsze dzieła fantasy, które czerpały z tradycji romansu rycerskiego, takiego jak Śmierć Artura. W ogóle fantasy jest bardzo intertekstualne, gdyż otwarcie czerpie z mitów i legend, a także swoich poprzedników. 

Stwierdziłem więc, że może warto byłoby spojrzeć na pewną grupę dzieł, które są znane powszechnie, pod kątem tego, co możnaby z nich wyciągnąć. Chodzi nie tyle o same elementy, lecz o pewien schemat fabularny, który pojawia się w nich i który można by było łatwo zaczerpnąć, przez co mielibyśmy ciekawy szkielet fabularny, któremu wystarczyłoby dodać resztę tkanek, by powstało dzieło, które może być używane na wiele sposobów.

A że każdy zna bajki Disneya i lubością do nich wracamy (to znaczy, do tych starych, bo nowe jakoś nie są zachwycające), pomyślałem, że spróbuję opowiedzieć, czym są historię z niektórych bajek tej wytwórni.


A więc trzymajcie się, bo czeka nas wiele ciekawych bajek do omówienia, które ja postaram się przekształcić w schematy fabularne, które można by było wykorzystać w fantastyce (bo nie byłbym sobą, gdybym nie próbował wykorzystać czegoś do fantastyki). Mowa tu o:

  1. Kopciuszek (1950)
  2. Zakochany kundel (1955)
  3. Księga Dżungli (1967)
  4. Aladyn (1992)
  5. Król Lew (1994)
  6. Pocahontas (1995)
  7. Mulan (1998)
  8. Tarzan (1999)
  9. Mój brat Niedźwiedź (2003)

Kopciuszek (1950) - Wierna i buntownicza!

Zacznijmy od dzieła, które trzeba bronić. To znaczy samego konceptu, bo to konkretne wykonanie (to znaczy najpopularniejsza wersja tej historia, w tym ta Disneyowska) ma wiele wad.
Historia Kopciuszka to baśń znana na całym świecie pod różnymi postaciami. Niestety, ta wersja, którą znamy jest jedną z tych najbardziej reprodukujących negatywne wzorce, to znaczy skłania dziewczyny do bycia idealnymi kurami domowymi i czekać na księcia z bajki.
Jednak nie wszystkie wersje baśni o Kopciuszku są takie. Chociażby w ruskiej baśni o Wasylisie, happy end polega na tym, że macocha i przyrodnie siostry zostają spalone przez magiczną czaszkę od Baby Jagi, przez co Wasylisa i jej ojciec mają od nich spokój. Z kolei wywodząca się z Indii historia Haosi Naimonu kończy się tym, że dziewczyna zmienia się w cykadę. Po prostu zmienia się w owada z bardzo ograniczoną datą przydatności.
Ale o czym jest Kopciuszek? To historia o osobie (możemy zmienić płeć postaci, bo jest też wersja z Elmo, czyli facetem), która jest dręczona przez członków rodziny i zmuszana do olbrzymich ilości prac domowych. Znosi to jednak bardzo dzielnie, stanowiąc wzór bezinteresowności, za co zostaje wynagrodzona przez jakąś magiczną istotę (wróżkę, rybę, drzewo, krowę, whatever, whenever, wherever, we'll always be together). Bardzo często pojawia się także kara dla tych znęcających się nad nią osób, choć w Kopciuszku Disneya chyba tej kary nie było.
Oczywiście, można by się zastanawiać nad poprawnością takiego zachowania w obliczu znęcania się, ale warto zapamiętać, że baśń ta ma kilka dobrych wieków i zdrowe podejście do takich sytuacji zaczęło się upowszechniać w ciągu ostatnich 100 lat. Jednak pomyślmy o tym z punktu widzenia takiej osoby, nad którą się ktoś znęca. Robi ona wszystko, co jej każą, po to, by uniknąć furii oprawcy. Ale nadal się buntuje! Nadal próbuje uciec na ten bal. I ma pomoc.

A więc proponuję następujący schemat: osoba dręczona i zarzucana wszelkimi obowiązkami jest zbyt miła, żeby otwarcie się zbuntować, ale znajduje sposób, żeby się przeciwstawić, uciekając choć na jeden wieczór z tej sytuacji. I ktoś jej w tym pomaga.
Efektem buntu może być spotkanie kogoś, w kim się ta osoba zakocha, jednak to będzie tylko jeden z wielu efektów odważenia się na bunt przeciwko oprawcy. To zaś pozwoli przedstawić kopciuszkową historię tak, że główna postać zostanie ukazana jako aktywna, a nie czekająca na księcia z bajki!

Zakochany kundel (1955) - Mezalians!

Teraz zajmijmy się dziełem nieco mniej znanym. Zakochany kundel to historia o dwóch psach, Lady i Trampie, które... No cóż, to jest ich historia miłosna.
Tylko w tej miłości pojawia się ciekawy wątek: klasowy. Tramp jako pies żyjący na ulicy przypomina takiego bezdomnego, osobę z niższych warstw społecznych, podczas gdy rasowa suczka Lady, która trzymana jest w luksusie, jest łatwa do zrozumienia jako bogata, nie do końca znająca się na życiu osoba z warstw wyższych. To, że sytuacja płci rozkłada się właśnie w ten sposób, jeszcze podgrzewa dramat, bo raczej mężczyźni nie zwykli awansować społecznie przez swoje żony (szczególnie, jeśli nie otrzymali ręki księżniczki w nagrodzie za pokonanie jakiegoś baśniowego zagrożenia), a już na pewno nie tak bardzo. Krótko mówiąc, mezalians na całego! Nawet w Nad Niemnem tak nie było, bo Bohaterowiczowie byli teoretycznie chłopami, ale jednak pozostawali szlachtą, a tu mamy ulicznika i bogatą damę. Dlatego też bym się upierał przy zachowaniu ról męskiej i żeńskiej z oryginału.
Jednak moja wiedza o romansach sprawia, że jakoś wierzę w możliwość zastosowania tego schematu. Szczególnie, jeśli bohater męski byłby przedstawiony jako tak zwany bad boy, który łamie co noc inne serce, dokładnie jak w tym filmie!

Poza tym można użyć tego schematu do rozwoju postaci kobiecej, która zaczyna jako mniej wredna wersja Izabeli Łęckiej, która jednak jest dość niezorientowana w świecie. Jednak pod wpływem kontaktu z postacią męską i możliwe, że sytuacji w które on ją wplątał, zostaje zmuszona do opuszczenia bezpiecznego środowiska wyższych sfer i do nauki o życiu.
Kurczę, mam flashbacki z Miasta Kości, relacji Clary i Jace'a, a co za tym idzie, z urban fantasy. Bo, co jeśli niższą warstwę społeczną zastąpimy niebezpiecznym przeznaczeniem w fantastycznym świecie ukrytym za metaforyczną boazerią?

Księga Dżungli (1967) - O tożsamości

Historia Mowgliego wygląda tak, że został jako dziecko wychowany przez wilki w lesie w Indiach. Jest zwany Ludzkim Szczenięciem, co świetnie oddaje jego położenie jako postaci rozbitej na dwie tożsamości. Został wychowany w dziczy, jednak jego przyjaciele nakłaniają go ciągle, żeby wrócił do ludzi, których nie zna i z którymi się zbytnio nie utożsamia, właśnie z powodu, że nie miał z nimi do czynienia. Wszyscy jednak mu to radzą, gdyż wisi nad nim zagrożenie ze strony Shere Khana, tygrysa, który nienawidzi ludzi.
Mowgli próbuje wpasować się do innych zwierząt, jednak ciągle się mu to nie udaje, a Shere Khan jest coraz bliżej wpadnięcia na jego trop. Oczywiście, ostatecznie udaje się pokonać tygrysa, jednak Mowgli i tak idzie do ludzi.
Jak to można wykorzystać? Poprzez motyw tożsamości! Nie tak trudno sobie wyobrazić sytuację, gdzie bohater został podrzucony albo porwany, przez co ostatecznie trafia do rodziny, która jest w wyraźny sposób inna od niego. Wiecie, taki sierżant Marchewa, człowiek wychowany przez krasnoludy!
Niemniej w tym problemie z tożsamością nie pozostaje jedynie w sferze rozważań, gdyż antagonista zmusza protagonistę do ucieczki ze znanego mu domu, być może właśnie z powodu jego tożsamości jako przedstawiciela danej rasy, grupy etnicznej czy danego gatunku. Bohater musi uciekać, stając się nikim, ani przedstawicielem jednej kategorii, ani drugiej. Być może w tym czasie uświadamia sobie, jak bardzo przypomina swoją biologiczną rasę. A może nie i zwraca uwagę na paradoks tego, że musi uciekać z powodu bycia tym, za kogo sam się nie uważa?

Zakończenie tutaj bym przedstawił na kilka sposobów:
  1. bohater trafia do społeczności grupy, do której biologicznie należy (tak jak w filmie)
  2. bohater staje się pewnym pomostem między grupami, które reprezentują jego dwie tożsamości
  3. bohater wraca tam, gdzie zaczął, bo czuje się tym, na kogo został wychowany. Mówi się bowiem "Krew nie woda" (Blood is thicker than water), jednak w oryginale jest to "Blood of covenant is thicker than the water of the womb", czyli krew przymierza jest gęstsza niż wody płodowe. No i świetnie to pasuje do sytuacji wszelkich osób, które są adoptowane.
Reasumując, Księga Dżungli to historia o poszukiwaniu własnej tożsamości.

Aladyn (1992) - Szlachetny złodziejaszek

Aladyn. Mój ulubiony przykład tego, jak działa jedno z 3P (chodzi tu o perform), które mówią mężczyzną, co muszą robić, by być spełnionymi.
I w sumie, ten schemat wymaga raczej męskiego bohatera. W Aladynie bowiem uwidacznia się popularny motyw złodziejaszka, który dzięki swojemu sprytowi zdobywa dobrobyt, a wraz dobrobytem znajduje sobie żonę. Jest to motyw popularny w wielu baśniach, jednak w wypadku Aladyna mamy do czynienia z obrazem szlachetnego złodziejaszka, który jednak próbuje zdobyć pozycję w niekoniecznie szlachetny sposób. Próbuje on performować za bardzo. A wystarczyło, żeby był szczery, bo Jasmine (nienawidzę spolszczonej pisowni jej imienia) zakochuje się w nim, gdy dostrzega w nim tego chłopaka z bazaru. Zresztą, Aladyn cofa swe życzenia, gdyż czuje, że nie zasłużył na szacunek Jasmine i sułtana w sposób uczciwy.
Później, niczym kot w butach pokonuje Dżafara, skłaniając go do przemiany w dżina, a przez to więżąc go w lampie. Zyskuje szacunek i status (i dziewczynę) dzięki samemu sobie.
Można jeszcze spojrzeć na Jasmine. Zakochuje się w Aladynie dlatego, że staje się on poniekąd dla niej oknem na świat, od którego jest odizolowana. W końcu zabiera on ją w podróż dookoła świata na swoim latającym dywanie, pokazując w ten sposób świat za murami zamku. Oczywiście, Aladyn wykorzystuje do tego swoją rzekomą pozycje i swój magiczny dywan, jednak Jasmine nie jest w ciemię bita i się orientuje, że Ali to złodziejaszek z bazaru. Co prawda, on ją oszukuje, że tak naprawdę to ta jego wizja jest przebraniem, lecz... Wierzę, że Jasmine nie dała się naprawdę oszukać.

Historia Aladyna jest więc historią szlachetnego złodziejaszka, który próbuje oszukać wysoko postawione osoby (np.: rodzinę królewską), by w efekcie odwrócić los. To jest poniekąd historia od nędzarza do bogacza. Niemniej, w pewnym momencie ten szlachetny złodziejaszek rozumie, że jego oszustwo jest niewłaściwe, że nie zajdzie na tym daleko i że w ten sposób jest nieszczery z samym sobą i osobami, które zaczynają stawać się mu bliskie. Tak więc mówi o tym, co niekoniecznie musi się skończyć dla niego dobrze, jednak na to nie ma czasu, bo nadchodzi 3 akt, w którym zagrożenie się wzmaga i nikt nie myśli o tym, że został oszukany, lecz o tym, że wróg jest u bram. Oczywiście, złodziejaszek pokonuje tego wroga przy pomocy swojego intelektu, czym zaskarbia sobie, tym razem całkowicie zasłużony, szacunek.

Król Lew (1994) - Powrót prawowitego dziedzica tronu

Król Lew to bardzo prosta fabuła. To dosłownie Hamlet w wersji family friendly, gdzie zamiast Danii z ludźmi mamy sawannę ze zwierzętami.
Historia Simby to historia księcia, który zostaje wypędzony z własnego królestwa po śmierci swojego ojca z rąk jego wuja. Książę znajduje chwilowy dom zastępczy w towarzystwie dziwaków/pustelników, którzy go wychowują. Gdy jednak jest dorosły albo chociaż zdolny do walki, przybywa do niego ktoś, kto burzy nowy porządek, przypominając o jego dziedzictwie. Książę rusza do walki, wraz z pomocą swoich towarzyszy, pokonuje wujka-uzurpatora i odzyskuje królestwo.
Schemat prosty jak budowa cepa. Nawet to, o czym mówił Sapkowski w Piróg albo nie złota w Szarych Górach, było bardziej skomplikowane, choć nadal podlegało pod ten schemat z prawowitym dziedzicem tronu, uzurpatorem itd.
Oczywiście, idąc tropem Króla Lwa możemy dodać fakt, że przed śmiercią ojca, książę nie był zbyt idealnym materiałem na władcę, co nie zostało ograne zbytnio w filmie, jednak my możemy to wykorzystać. Niech bohater ma w pamięci swoje zachowanie za dziecka i niech obawia się, że nie będzie najlepszym królem.
Ale i tak będzie musiał ruszyć do walki z uzurpatorem, bo zrozumie, że to jedyny sposób, by ukrócić cierpienie tych, na których mu zależy.
Oczywiście, to jedno wielkie uproszczenie, bo nie każdy uzurpator musi szkodzić państwu i nie każdy powrót prawowitego dziedzica doprowadza do powrotu krainy do stanu magicznego dobrobytu. Można wykorzystać także te elementy.

Pocahontas (1995) - Szlachetne dzikusy vs kolonializm

Czas na kolejne wielkie uproszczenie, czyli historię pewnej Rdzennej Amerykanki, która w rzeczywistości została jako młodziutka dziewczyna została pojmana przez Anglików i wzięła ślub z (na szczęście tylko 10 lat od niej starszym) Johnem Rolfem. Och! I umarła w wieku 22 lat!
Niemniej film Disneya jest zakłamany (choć przedstawia wydarzenia, które dla prawdziwej Matoaki działy się, gdy miała 12 lat, a powyższe zainspirowały sequel), jednak przez to o wiele bardziej optymistyczny.
W filmie tym mamy do czynienia z rdzennym ludem, blisko związanym z naturą, na którego ziemie przybywają bardziej technologicznie rozwinięci koloniści. Rdzenni mieszkańcy próbują się bronić, tym samym podsycając konflikt między nimi, a przybyszami, którzy chcą wyzyskiwać ich tereny.
Niemniej dzięki młodemu przedstawicielowi rdzennych ludów i przedstawicielowi przybyszy (to można ograć różnymi płciami i relacjami, od miłości poprzez zwyczajną przyjaźń) udaje się uzyskać pewien pokój, jednocześnie karząc najbardziej żądnego krwi przedstawiciela kolonistów.
Jeśli myślicie, że to brzmi jak Avatar Jamesa Camerona, to tak, to jest dokładnie to!
Opowieść ta ma pewne wątłe morały antykolonialne i antyeuropocentryczne, jednak jest bardzo wadliwa. Wszystko opiera się na pewnym stanowisku wyższości moralnej rdzennych ludów, które w przeciwieństwie złych kolonistów słuchają przyrody, z którą starają się żyć w zgodzie.

"Czemu drzewo do góry się pnie?/Skąd masz wiedzieć to, skoro ścinasz je?"
Wszystko to można sprowadzić do postaci szlachetnego dzikusa, czyli postaci nieeuropejskiej, która ma reprezentować życie w zgodzie z naturą, bliskość z przyrodę i wiedzę o świecie. Oczywiście, jest to wielkie uproszczenie względem prawdziwych Rdzennych Ludów, jednak jest dla nas ciekawy, poruszający.
No i czemu nie możnaby było spotkać prawdziwych szlachetnych dzikusów w fantastyce? Halo! Elfy często są tak przedstawiane, czasami razem z orkami itd.
Drugim problemem jest to, jak ta historia odnosi się do kolonializmu. Można powiedzieć, że pokazuje absurdalny obraz Ratcliffe'a jako kogoś, kto szuka u Rdzennych Amerykanów złota, którego nie mają (to nie Eldorado), a nie problem, jakim był kolonializm. Jeśli tylko dwie strony przestaną się atakować, wszystko będzie dobrze, prawda? Prawda?
No, nieprawda. Kolonializm to wyzysk!
Można mieć obiekcje do dzieła Camerona, lecz on rozwiązał to w miarę lepiej. Ci, którzy chcieli dołączyć do Navi jako awatarzy, mogli to zrobić, a ci o zamiarach kolonizatorskich zostali przepędzeni z Pandory. Oczywiście, pozostaje jednak problem tego, że ludzie tu nie mają do czego wracać, bo Ziemia umiera, podczas gdy Europa w XVII wieku kwitła, między innymi dzięki koloniom.
Jeśli więc chcielibyście stworzyć własną historię na bazie tego schematu, polecam więcej skrytykować przybyszów albo dać im powód, dla którego mieliby jakąkolwiek konieczność podbicia tych krain, którą możnaby było bronić jakąś moralnością, a nie tylko poczuciem wyższości. Może warto by było pokazać trzecią drogę oprócz podbicia i ucieczki, czyli próbę koegzystencji, szczególnie, jeśli ci kolonizatorzy nie mają gdzie wrócić, bo ich rodzima kraina umiera.
Bo, nie, Jake Sully zostaje na Pandorze z powodu, że jest on zakochany w Neytiri, a nie problemów ze światem, z którego pochodzi.

Mulan (1998) - Czego kobieta nie zrobi dla ukochanych?

Czas na bardzo feministyczną historię!
Mulan to historia o kobiecie, która by chronić tych, na których jej zależy, musi udawać kogoś, kim nie jest. Jest kobietą, nie ma żadnego przeszkolenia wojennego ani super mocy (tak, teraz to krytyka filmu live-action), a nawet nie spodziewała się, że kiedykolwiek znalazłaby się w takiej sytuacji. Żeby chronić swojego ojca, Mulan musi jednak przywdziać swoisty crossdressing, udając mężczyznę. I... Na szkoleniu idzie jej okropnie! Ale nie tylko jej, bo są też inne postaci, które sobie zbytnio nie radzą. Niemniej, dzięki swojemu sprytowi, jedynej rzeczy, która ją wyróżnia, Mulan rozwiązuje problemy. To właśnie dzięki temu dwukrotnie pokonuje Hunów. Zresztą, raz pokonuje ich w męskiej zbroi, a raz w stroju typowo kobiecym, pokazując równość płci.

Historia Mulan to opowieść o silnej postaci kobiecej, która nie zaczyna jako wojowniczka, lecz się nią staje. Jednak nie dlatego, że tego chce, że czuje, że jej przeznaczeniem jest wojaczka, lecz z powodu chęci ochrony najbliższych. Podobnie dzieje się w Potwornym Regimencie Terry'ego Prachetta, choć tam jest więcej kobiet niż tylko Polly, która rusza na wojnę, by ratować brata.
(PS.: Kocham Pratchetta! XD)

Tarzan (1999) - Ci obcy są tacy sami jak ja

Tarzan jest pod wieloma względami podobny do Księgi Dżungli. W jednym dziele mamy dziecko wychowane przez wilki, a w drugim przez małpy (co oczywiście może być odczytywane jako element rasistowski względem ludów afrykańskich). W obu mamy do czynienia z problemem tożsamości, jednak problem ten jest zgłębiany inaczej. Podczas gdy Mowgli jest postacią, która nie wie, gdzie jest jego miejsce, Tarzan szybko pojmuje swoją przynależność gatunkową i jest ludźmi zainteresowany. No cóż, pomaga w tym fakt, że w Tarzanie mamy postaci ludzkie przez znaczną część filmu, podczas gdy w Księdze Dżungli pojawiają się dość sporadycznie.
A więc o czym mówi schemat Tarzana? Jest to historia kogoś wychowanego przez istoty/osoby inne niż on sam. Jednak w pewnym momencie napotyka takich jak on, co powoduje w nim fascynację.

Ważne staje się tutaj sformułowanie "Ci obcy są tacy sami jak ja". Jednocześnie odsyła ich do wyobrażeniowej sfery Tam i przybliża ich do bohatera, gdyż są do niego podobni.
"Czy to wspólnego ze mną coś ma?" również tworzy ciekawą perspektywę. Tarzan tu kwestionuje swoją przynależność do świata, który znał dotąd, na rzecz świata mu nieznanego, ale do którego przynależy z powodu swojego gatunku (co w innym przypadku może także wiązać się z rasą, bo przynależność do grup etnicznych jest czymś bardziej kulturowym).
Jednakże Tarzan nie porzuca swojego dotychczasowego świata. Choć zauważa, że jest człowiekiem, pragnie także pokazać nowopoznanym ludziom swój świat, świat dzikiej przyrody.
A więc, podczas gdy Księga Dżungli dotykała pewnego poczucia wykluczenia, Tarzan prędzej pokazywałbym poczucie podwójnej tożsamości, która próbowałaby utworzyć tożsamość złożoną, hybrydyczną.
Jak by wyglądał schemat? Dziecko zostaje wychowane przez przedstawicieli innego gatunku/innej rasy, jednak w pewnym momencie spotyka na swojej drodze osoby z tego samego gatunku/tej samej rasy co ono. Jest nimi zafascynowane, być może zakochuje się w jednej z tych osób, czego efektem jest poczucie podwójnej tożsamości, tej nabytej i tej związanej z urodzeniem. Jednak to dziecko (a może już nie dziecko) się z tym faktem stosunkowo szybko godzi.
Czy można to wykorzystać do tematyki rasy mimetycznej? Niby tak, ale nie radzę.
Nawet jeśli byśmy stwierdzili, że lud/rasa/gatunek adoptujący/a dziecko nie musi być wcale mniej rozwinięty od tego, z którego ono pochodzi, nadal stawialibyśmy jedną z ras w pozycji "małp". Nawet jeśli oryginał Burroughsa mógłby sugerować coś innego...

Mój brat niedźwiedź (2003) - Wina i żałoba 

Na koniec historia prehistoryczna! I rozczulająca! (Na serio, gdy to piszę, płaczę.)
Mój brat niedźwiedź to historia o poczuciu winy i żałobie. Kenai stracił brata, którego zabiła niedźwiedzica, którą on postanawia zabić w ramach zemsty. Zostaje jednak za to ukarany przez ducha swego brata, który zmienia go w niedźwiedzia. By odzyskać swą dawną formę, Kenai musi dotrzeć do góry, gdzie widać zorzę. W czasie tej podróży spotyka młodego niedźwiadka, Kodę, który ma go tam zaprowadzić. W pewnym momencie okazuje się, że Koda jest synem tej niedźwiedzicy, którą Kenai zabił.
Ergo: Kenai opiekuje się dzieckiem, które stało się przez niego sierotą!
I na tym właśnie polega schemat w tym filmie: To historia kogoś, kto popełnił zbrodnię, myśląc, że robi dobrze. W pewnym momencie jednak zauważa, że to był błąd. Nie może go jednak naprawić. Ale może spróbować złagodzić tego skutki.

To historia o kimś, kto zamordował czyjegoś rodzica (można jeszcze dodać, że w akcie zemsty za wypadek, żeby unaocznić krąg nienawiści, albo dodać jakieś elementy łagodzące, by bohater nie wyszedł na aż tak złego). W trakcie swojej podróży spotyka on dziecko, sierotę, która się do niego przywiązuje, a on do niej. Tylko że w pewnym momencie rozumie, że to on sprawił, że ta osoba jest sierotą, to on zabił jej rodzica.
Oczywiście, sytuacja w filmie Disneya jest charakterystyczna. Koda stosunkowo łatwo przebacza Kenaiowi. Myślę, że trudno byłoby wybaczyć zabójcy swojego jedynego rodzica w sytuacji bardziej realistycznej. Choć z drugiej strony, Koda ufał Kenaiowi i ten tego zaufania nie zawiódł. Był z nim szczery. Ani razu nie próbował zrobić mu krzywdy. Po prostu okazało się, że Kenai zrobił coś głupiego, co spowodowało krzywdę Kody. Niemniej starał się naprawić swój błąd, rezygnując nawet z powrotu do ludzkiej postaci.
Może warto by było przedstawić historię żołnierza, który zabił w czasie wojny kogoś. Jednak z jakoś powodu wpada w dziwną sytuację, która sprawia, że jego ścieżki przecinają się ze ścieżkami jakiejś sieroty, z którą się zaprzyjaźnia. Postanawia jej pomóc, być może nawet rezygnując z dobra, które by na niego czekało, gdyby wrócił do swojego kraju.
I tak, ta wersja nie musiałaby zawierać zabijania rodzica rozumianego dosłownie. Żołnierz ten bowiem pomagał w zabijaniu rodzica metaforycznego - ojczyzny tej sieroty.
Oczywiście, element przemiany byłby trudny do zaimplementowania bez ewidentnej zrzynki. Jest to bowiem genialny przykład ambiwalencji między potworem i bohaterem. Dla jednego człowiek to potwór, a dla drugiego to niedźwiedź jest potworem. To też sprawia, że Koda tak szybko ufa Kenaiowi. W końcu jego matka walczyła z człowiekiem, więc nie ma on powodów, by podejrzewać niedźwiedzia, że coś jej zrobił.

Oczywiście, są też i inne bajki Disneya, które uwielbiam! Kraina Lodu, Encanto czy Vaiana należą do tych nowszych, lecz kocham także Herculesa, Księżniczkę i żabę oraz Lilo i Stitcha. Niemniej postanowiłem ograniczyć się tylko do tych dziewięciu.
Mam nadzieję, że ta sentymentalna podróż przez pamiętne dzieła Disneya, pokazała, że dzieła te zawierają schematy, które można wykorzystać w ciekawy sposób do tworzenia dzieł pozornie w ogóle nie związanych z tymi bajkami.
Podobało wam się? Skomentujcie i udostępnijcie!
Pa!

Komentarze

  1. Bardzo długi tekst i ciekawy. A bajka "Ed, EDD I Eddy"? Słyszałam taką teorię, że to całe "podwórko", w którym nie ma rodziców, to są ich martwe dzieci, trochę jak "Piotruś Pan". Żyją sobie w życiu po śmierci. Po śmierci cała ferajna bohaterów żyje, choć są ich rodzicem i wszystkie dzieciaki z bajki robią co chcą, bo może wciąż im się wydaje, że dorośli wrócą.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty