Słowianie nie gęsi, ale swojej mitologii nie mają - Problem z tak zwaną słowiańskością

 Ohayo! a może Nawia!

Witam was w kolejnym wpisie na moim blogu. Obecnie siłuję się z magisterką (ale myślę, że teraz będzie z górki, nawet nie na pazurki), więc chciałbym napisać dość lekki wpis. W sensie, dla mnie lekki i nie wymagający tak dużo researchu, bo stanowić będzie bardziej pogadankę.

Choć w sumie, to może być temat dość kontrowersyjny, a nawet polityczny.

Ale po kolei: od wielu lat pojawia się trend na wykorzystywanie słowiańskości jako swoistej reklamy. Jak śpiewała Cleo "My, Słowianie, wiemy jak nasze na nas działa", a działa tak, że dajemy sobie sprzedawać więcej w myśl powiązania z naszymi korzeniami. Dosłownie, sprzedaje się nam dumę.

Obrazek zawiera obrazy z Warhammera, MtG i Wiedżmina 3.

Problem polega jednak na tym, że... Co to znaczy w ogóle ta cała słowiańskość?

I tym bym chciał się dziś zająć, bardziej w stylu pogadanki niż jakiegoś wykładu.

A więc chodźcie wraz ze mną poprzez oskarżenia o imperializm, konfabulację i teorię spiskowe z husarią na dinożarłach, bo dziś porozmawiamy o wszystkich problemach związanych z postrzeganiem słowiańskości.

Co to znaczy słowiańskość?

Słowiańskość to, jak jest napisane w Wielkim Słowniku Języka Polskiego (WSJP): "zespół cech charakterystycznych dla Słowiańszczyzny - jej wyglądu, architektury, historii, państwowości, granic, terenu" lub "słowiańskie pochodzenie". Inaczej mówiąc, słowiańskość to zjawisko odnoszące się pojęcie-worek, w którym znajdziemy wszystkie rzeczy powiązane ze Słowianami.
Słowianie to z kolei grupa etno-lingwistyczna, która mówi językami słowiańskimi, tak samo jak Bałtowie mówią językami bałtyckimi, Celtowie celtyckimi, a Baskowie językiem baskijskim. Krótko mówiąc, głównym wyznacznikiem tego, do której kategorii zaliczymy dany lud jest używany przez nich język.
  • zachodniosłowiańskie
    • grupa lechicka
      • kaszubski
      • polski
      • śląski - niekiedy bywa uznawany za dialekt w j. polskim, ale uznajmy go za osobny.
    • grupa łużyca
      • dolnołużycki
      • górnołużycki
    • grupa czesko-słowacka
      • czeski
      • słowacki
  • południowosłowiańskie
    • grupa wschodnia
      • bułgarski
      • macedoński
    • grupa zachodnia
      • słoweński
      • serbski
      • chorwacki
      • bośniacki
      • czarnogórski
  • wschodniosłowiańskie
      • rosyjski
    • wywodzące się od ruskiego:
      • białoruski
      • podlaski
      • ukraiński
      • rusiński
mapka autorstwa Bukia
domena publiczna
Tak więc za kraje słowiańskie można uznać:
  • Białoruś
  • Bośnię i Hercegowinę
  • Bułgarię
  • Chorwacja
  • Czarnogórę
  • Czechy
  • Macedonię Północną (nie mylić z regionem Grecji o tej samej nazwie, z którego ma pochodzić Iskandar)
  • Polskę
  • Rosję
  • Serbię
  • Słowację
  • Słowenię
  • Ukrainę
A więc Słowianie byliby wielką grupą, bardzo różnorodną, zajmującą niemal całą Europę Wschodnią (wyjątkiem jest pas składający się ugrofińskich Węgier i romańskich Rumuni i Mołdawii, gdzie też się trochę mówi w językach słowiańskich). Trudno więc mówić o jakiejkolwiek wspólnej tożsamości wszystkich Słowian.
To tak, jakby mówić o tym, że Anglicy, Niemcy (z Austriakami) i Skandynawowie stanowią jakąś wspólnotę zbudowaną na współdzielonej tożsamości związanej z językami germańskimi. Zresztą, Germanie byli grupą o wiele większą i rozlali się po prawie całej Europie, ale to już inna historia...

Chodzi mi o to, że dość trudno znaleźć wspólny mianownik pośród wszystkich Słowian oprócz tegoż języka. Zresztą, niektóre z tych słowiańskich grup etnicznych mogą wcale nie być tak bardzo słowiańskie, lecz uległy usłowiańszczeniu, jak to się teoretyzuje w przypadku Bułgarów, którzy mieli być pierwotnie ludem turkijskim.
Do tego popularne są teorie, że założyciele (i pierwsi historyczni władcy) niektórych państw słowiańskich byli tak naprawdę wikingami. O ile w wypadku Mieszka I jest to teoria, to Ruryk, założyciel państwa ruskiego, z którego wywodzi się Ukraina, był nim na pewno według kronikarskiej tradycji.
Czy więc możemy mówić o jakiejkolwiek wspólnocie kultur słowiańskich?

A to tylko czubek góry lodowej...

Mitologia słowiańska - czyli coś, czego nie ma

Głównym problemem, jeśli chodzi o słowiańską tożsamość, jest odwoływanie się do przedchrześcijańskich elementów słowiańskości. Można bowiem powiedzieć, że w historii nie ma zbytnio czegoś takiego jak mitologia słowiańska.
A mówiąc po ludzku, nie kryjąc się za wieloznacznościami: mitologia słowiańska nie przetrwała zbytnio. Przepadła w wyniku wyparcia przez chrześcijaństwo. Nie została ona bowiem spisana, w przeciwieństwie do innych mitów, które zostały jednak zachowane w jakichś dziełach:
  • mitologia grecka i rzymska miały swoje dzieła, które je opisywany jak dramaty antyczne, eposy (Iliada, Odyseja i Eneida) czy też poematy (Metamorfozy Owidiusza)
  • mitologia germańska/skandynawska jest znana obecnie głównie z nowożytnego tłumaczenia Edd (choć Snorri Snurluson, autor Edd, również żył długo po przyjęciu chrześcijaństwa)
  • mitologia celtycka zachowała wiele dzieł poetyckich, takich jak walijski Mabinogion
Mitologia słowiańska nie zachowała takich źródeł. Po prostu, zanim zaczęła się chrystianizacja Słowian, byli oni kulturą oralną, w której opowieści były przekazywane ustnie. Takie kultury jednak są podatne na utratę tych opowieści, bo jeśli przestaną być opowiadane, po prostu zanikną, a nikt nie będzie mógł ich odnaleźć po latach, bo nie będzie źródeł historycznych.
Główne źródła historyczne o mitach słowiańskich pochodzą od chrześcijan, którzy mogli mieć z nimi do czynienia albo je wspominają, ale nie oczekiwałbym po nich idealnej rzetelności. Chociażby pochodząca z XII ruska Powieść minionych lat wymienia imiona Peruna, Chorsa, Dażboga, Stiboga, Siemargła i Mokosz, jednak jednakże kult ten opisany jest bardzo negatywnie, gdyż, no cóż, jest to źródło pochodzące już z okresu po chrzcie Włodzimierza Wielkiego, a więc nie wypadałoby chwalić pogańskie kulty. (fragment o którym mowa jest na Wikipedii w haśle o Simargle)
A więc mówiąc o mitologii słowiańskiej, mamy naprawdę szczątkowe informacje.

Och! I żeby było jasne: Słowianie nie mieli swojego alfabetu, a więc jakieś słowiańskie runy albo inne "alfabety słowiańskie" należy raczej uznać za czyjeś wymysły. 


A więc darujmy sobie może myślenie o mitologii słowiańskiej jako historii o bogach i stworzeniu świata, bo tak naprawdę nie mamy o tym zbyt wielu źródeł. Do tego to, co najbardziej się kojarzy ze słowiańskością to nie system religijny, a bardziej folklor. Te wszystkie istoty: wiły, rusałki, strzygi, wąpierze i inne stwory, które znajdziemy chociażby w Bestiariuszu Zycha i Vargasa przetrwały w eklektycznej zawiesinie z dominantą słowiańskości. Działo się tak, gdyż może i ludzie zapomnieli o Perunach, Stribogach czy innych Mokoszach, ale pewne szczątkowe informacje o tradycjach przedchrześcijańskich zostały, choć bardzo wyraźnie przekształcone w wyniku kontaktu z innymi kulturami, a w szczególności z chrześcijaństwem. Dobrze to widać na przykładzie strzygi, która miała być kimś o dwóch duszach, a przez to jednej z nich nie dało się ochrzcić. Chrzest to przecież rytuał (sakrament) chrześcijański, a jednak pojawia się w folklorze słowiańskim, jako że słowiańskie kraje uległy chrystianizacji (a dokładnie mówię tu o Polsce) i folklor się w wyniku tego zmienił. A gdy ludzie zaczęli te wszystkie informacje o folklorze zbierać, historie o rusałkach, wampirach i innych stworach były już niemal nierozerwalnie związane z perspektywą chrześcijańską. Nie mówiąc już o tym, że słowo strzyga wywodzi się od grecko-rzymskich wiedźm - strig.
A więc to, co tak lubimy w słowiańskości, to niekoniecznie mitologia, ale folklor, a ten taki czysto słowiański, nieskażony wpływami z zewnątrz nie jest. Zresztą, nawet mitologie mają wpływy spoza danego obszaru.

Tak więc ze słowiańskością jest zupełnie na odwrót, niż dzieje się to w wypadku Grecji, która ze swoich mitów słynie, jednak nieco nowsze elementy folkloru są dość mało znane. Każdy bowiem słyszał o chimerze, pegazie czy hydrze, jednak taką popularnością nie cieszą się chociażby vrykolakas (grecki wampir) czy mormo (grecki boogeyman).
U nas z kolei prędzej skojarzy się jakiegoś beboka czy inne licho niż historię stworzenia świata przez Peruna i Welesa.

Co oczywiście nie oznacza, że nie ma żadnych źródeł literackich, które by się ze słowińskością wiązały i stanowiłyby jej źródło. Są bowiem znane nam ze szkoły legendy i podania ludowe, a także baśnie czy poematy, takie jak ruskie byliny. To właśnie w takich dziełach zachowały się postaci Baby Jagi (najsłynniejszej wiedźmie świata), Kościeja Bezsmertnyja (licza, który stał się liczem na długo, zanim koncept licza został wymyślony w D&D) czy Marii Moriewnej (wojowniczej królowej, która może rywalizować z Mulan o rolę silnej postaci kobiecej).
No, ale to nie to samo co mitologia słowiańska. To są już legendy i baśnie.

Panslawizm, czyli Jeden by wszystkie zgromadzić i w (ukrytym) kolonializmie związać

Na koniec chciałbym opowiedzieć trochę o koncepcji panslawizmu, czyli zbioru prądów ideologicznych mających na celu zjednoczenie Słowian. Koncept ten pojawił się po raz pierwszy w 1826 w Czechach i szybko przyjął wiele różnych form, takich jak iliryzm, czyli idea zjednoczenia wszystkich Słowian południowych w jeden kraj, Ilyrię.
Szybko jednak ten koncept zaczął być adaptowany i wykorzystywany przez jedno, bardzo potężne państwo, Rosję. Rosyjscy panslawiści (a przynajmniej niektórzy, chociażby słowianofile) widzieli bowiem w Słowiańszczyznie ideologiczną opozycję do Europy Zachodniej i chcieli zjednoczyć całą Słowiańsczyznę (oczywiście, pod władzą rosyjską), by w ten sposób ochronić ją przed wpływami zachodnimi.
Mówiąc krótko i dosadnie: panslawizm był wymówką dla kolonializmu rosyjskiego i, sądząc po pewnych zachowaniach, o których się mówi w kontekście Rosji, nadal jest.
Ale czy powinniśmy wyrzucać do kosza cały koncept z uwagi na to, że ktoś znalazł w nim sposób na utwierdzanie słuszności swojego imperializmu?
Problem nie tyle polega na tym, że jakiś kraj może chcieć w imię panslawizmu podbić i zjednoczyć inne, ale już na samym traktowaniu całej Słowiańszczyzny jako jednego tworu. Słowianie to bardzo zróżnicowana grupa zawierająca w sobie mnóstwo narodowości i mniejszości etnicznych. Myśl panslawistyczna wymazuje to, przypisując wszystkim po równo łatkę Słowian, w której wszyscy mają się połączyć.
To również jest problem innych konceptów pannacjonalistycznych, jak panindianizm, panafrykanizm czy panazjanizm. Są to koncepty, które rzeczywiście mogą wspierać całą unię, jednakże umniejszają jej poszczególnym elementom, szczególnie w kontekście kulturowym, bo zanika między nimi różnica. Prawdopodobnie możecie wyczuć, że kultura tajska nie jest tym samym, co kultura japońska czy mongolska, nawet jeśli istnieją jakieś cechy wspólne, być może związane z takimi samymi źródłami wpływów. Tak samo ludy Czirokezów, Navajo i Inuitów nie są tym samym!
Czemu więc mielibyśmy traktować Chorwatów, Czechów i Ukraińców jako dokładnie tych samych ludzi, z taką samą kulturą itd, choć tak naprawdę kultury te powstawały w innych warunkach?

A to niestety pojawia się przy mówieniu o kulturze słowiańskiej. Nie, kulturze, powiedzmy, chorwackiej czy kulturze południowosłowiańskiej. Oczywiście, określenie kultura słowiańska może być po prostu uproszczeniem myślowym, jednak warto mieć w głowie, że to zazwyczaj jest takie uproszczenie.
Uproszczenia tego jestem chyba winny również ja, choć od jakiegoś czasu chyba starałem się zaznaczać, gdy mowa o kulturze południowo-, wschodnio- czy zachodniosłowiańskiej.

Małe story time: Kiedyś rozmyślałem sobie o postaciach ze słowiańskich baśni i ucieszyłem się, że mamy taką ciekawą postać jak jak Marię Moriewną, wojowniczą królową, która dosłownie przeczy typowej narracji o porwanej księżniczce i księciu, który ją ratuję. (Znam tą historię z Mitologii świata, książki redagowanej przez Arthura Cotterella. Wiem, że istnieje też wersja z klasyczniejszym ustawieniem ról genderowych, ale naprawdę mi się ona nie podoba.) Tylko że nagle uświadomiłem sobie, że nie, nie mamy. Polacy niekoniecznie mogą rościć sobie prawa do nazywania takich postaci jak Maria Moriewna swoimi. To postać z ruskich baśni, a więc może uhonorujmy to, zauważając to. Można powiedzieć że stanowią część większej całości jaką jest zbiór kultur słowiańskich, tak samo jak można o nich mówić jako części kultury europejskiej, jednak jest to uogólnienie, a im większa szufladka, tym mniej znaczy.

Zresztą, sytuacja kolonialna w tym wszystkim ma także inną perspektywę niż tylko jedna kultura, która próbuje wchłonąć inne. Wszystkie te pan-nacjonalistyczne koncepty, które wymieniłem, dotyczą swoistych peryferiów względem centrum jakim jest Europa Zachodnia i Stany Zjednoczone. Łatwo sobie uprościć te wszystkie peryferia zbijając je w "zhomogenizowane" grupy. Wiecie, nie Kenia, tylko Afryka; nie Czirokezi, tylko Indianie/Rdzenni Amerykanie itd. To też dzieje się z kulturami krajów krajów słowiańskich, które mają tendencje do bycia peryferiami względem reszty Europy, chociażby dlatego, że większość z nich była krajami drugiego świata (Układ Warszawski) albo wręcz trzeciego świata (co znaczyło w czasie zimnej wojny kraje neutralne, nie wrogie ani NATO ani UW, takie jak przewodząca im Jugosławia). Z pewnością nie pomogła także wojna na Bałkanach, fakt, że Czesi musieli dosłownie odnaleźć swoją tożsamość narodową po I WŚ, oraz inne wydarzenia, które nękały słowiańskie kraje.
Ale do czego zmierzam? Jeśli pozwolimy sobie na uogólnienia, łatwiej o dezinformację i przypisywanie zasług (na przykład tego, skąd pochodzą strigoi itd.) nie tym, co trzeba. W gorszych wypadkach, ułatwia to kolonizację jednych przez drugich.

Problem reprezentacji słowiańskości w fantastyce, czyli co robi nazywanie wszystkiego słowiańskim?

Na sam koniec przejdźmy do tego, w czym się czuję najlepiej, czyli fantastyki. Widać w niej dwa główne nurty dotyczące tego, jak słowiańskość jest wykorzystywana. Chodzi o wampiry i Rosjan. Mianowicie, większość użyć słowiańskości w fantastyce zagranicznej (to znaczy, takiej nie pochodzącej z krajów słowiańskich) dotyczy albo wampirów, często okraszonych stylem bałkańskim, graniczącym z rumuńskością, albo odwołują się do Rosji.
W końcu wampiry mają swoje mocne wyobrażenie w popkulturze, nierzadko wywodzące się z Bałkanów czy innych rejonów Karpatów. Ba! w Hemlock Grove mamy ukraińskie upyry! Jednakże wszystko to można uznać za dziedzictwo Drakuli i tego, że pochodzić miał z terenów trochę słowiańskością przesiąkniętych.
Z kolei Rosja... Czasami można mieć wrażenie, że ludzie spoza terenów słowiańskich znają tylko ten kraj słowiański. I to można uznać za efekt tego panslawizmu wymieszanego z aspiracjami imperialistycznymi, a także dezinformacją związaną z wkładaniem wszystkich ludów słowiańskich do jednego worka.
I to jest smutne dla nas, bo po pierwsze nasze poszczególne kultury nie dostają takiego uznania, a po drugie ma się wrażenie, że karmi się kolonialną bestię.

A niestety trendy są dość bezlitosne. Większość elementów słowiańskich albo allosłowiańskich w fantastyce jest powiązanych z estetyką kultury rosyjskiej, ewentualnie uzupełnionych o elementy innych kultur słowiańskich. Przykładów tego jest wiele:
  • Cień i kość Leigh Bardugo
  • Irrisen z Pathfindera
  • seria o Kate Daniels Ilony Andrews
  • Kislev w Warhammerze
  • itd.
Czasami mam wrażenie, że poza krajami słowiańskimi (gdzie bardziej normalne będzie korzystanie z folkloru rodzimego) nie-rosyjska/allorosyjska fantastyka słowiańska występuje jedynie w dwóch przypadkach:
  • Kronikach Żelaznego Druida, gdzie kowen Trzech Zórz jest złożony z Polek, które nawet mówią czasami po polsku, co wydaje się całkiem niezłą reprezentacją ze strony amerykańskiego pisarza. Oczywiście, jak Polacy, to musiało być jakieś odniesienie do II WŚ i tego, jak te wiedźmy walczyły z nazistami.
  • Ravnice w MtG, gdzie allosłowiańskość przyjmuje formę bardzo subtelną, niekoniecznie tak stereotypową. Zresztą, odnosi się to głównie do Słowian zachodnich (a dokładniej, Czechów) i południowych (wiecie, moroi itd.).
A wszystkiemu jest winne to, że po prostu Rosja ma swój bardzo określony wizerunek, który o wiele łatwiej rozpoznać niż mające wyraźniejsze wpływy zachodnie kraje zachodniosłowiańskie czy południowosłowiańskie. Dochodzi do tego również problem rozróżnienia Rosji od innych krajów ruskich (o ile Rosjan za Słowian w ogóle uznamy, bo taki żyjący w XIX wieku  F.H. Duchiński twierdził, że są oni pochodzenia mongolskiego, choć mniej więcej to samo można powiedzieć o Bułgarach), co w angielskim nie istnieje!

Oczywiście, jako Polacy wiemy więcej na ten temat niż typowy Amerykanin czy Brytyjczyk, jednakże warto informować ludzi, by nie popadali w dezinformację, chociażby z uwagi na pewne uogólnienia.

Zresztą, inspiracją do napisania tego wpisu była chęć sprzeciwienia się pewnym dezinformacjom na temat Słowian. Tak się bowiem składa, że słowiańskość jest haczykiem, na który się łatwo złapać, gdyż wywołuje w nas poczucie dumy. Z uwagi na to, jak mało jest źródeł, łatwo nieźle nakomfabulować i powiedzieć, że istnieje jakaś słowiańska gimnastyka...
Chciałem także zwrócić uwagę na unikatowość naszej mitologii... Która jest najmniej znana, gdyż prawie w ogóle nie ma źródeł na jej temat.
No i oczywiście chciałem powiedzieć trochę o panslawizmie i tym, czemu to jest słabe.

Oczywiście, można mówić o próbach przyjaźni między kulturami i do tego bym zachęcał, jednak pamiętajcie, że nie jest to efekt symbolicznego powrotu do jakiejś wyimaginowanej wspólnoty Słowian, którzy mieli dawniej jakieś wielkie imperium i jeździli na dinozaurach (tak, to odniesienie do Wielkiej Lechii). Po prostu ze względu na wspólny język i geograficzną bliskość, nasze kultury mają ze sobą więcej wspólnego niż na przykład z Hiszpanią czy Wielką Brytanią.
Do tego to wszystko nie oznacza, że nie można czuć się dumnym ze swej słowiańskości, cokolwiek ona oznacza.

Mam nadzieję, że ten wpis się wam spodobał. W sumie, w trakcie pisania tego posta przeżyłem kilka "stanów przedzawałowych", obawiając się, czy temat nie jest zbyt kontrowersyjny, tym bardziej, że nie korzystałem aż tak bardzo ze źródeł naukowych (choć źródła są). To miał być bardziej esej ogólnikowy, przedstawienie mojej perspektywy i wyżalenie się na pewne niepokojące mnie kwestie związane ze słowiańskością.
Napiszcie w komentarzu, czy was przekonałem, a jeśli nie, to w czym się ze mną nie zgadzacie.

Do przeczytania!

PS. Darowałem sobie robienie listy bibliografii/netografii. W tym wypadku chyba lepiej wychodzi to, gdy daję linki w miejscach powiązanych z rzeczą, do której się one odnoszą.

Komentarze

Popularne posty