Listy, dzienniki i inne narracje - Nietypowe formy narracji w książkach i jak je stosować.

 Ohayo! a może Luksemburg!

Witam w kolejnym wpisie na moim blogu.

Przez ostatnie dwa miesiące ciągle pisałem o potworach, ekologii i biomach. Być może nadszedł czas, by zrobić post o czymś innym, bo wiadomo, że co za dużo, to nie zdrowo.

Na szczęście w mojej głowie objawił się pomysł, co można zrobić.

Czy czytaliście kiedykolwiek książkę, której narracja nie jest typowo powieściowa? Czy kiedykolwiek czytaliście książkę, która udawała, chociażby częściowo jakiś inny gatunek piśmiennictwa? Cóż, jeśli przeżyliście podobne szkolenie w polskim liceum jak ja, zdecydowanie się to wam zdarzyło, tylko wyrzuciliście Cierpienia młodego Wertera z głowy.


Dziś chciałbym porozmawiać trochę o różnych gatunkach szeroko pojętego pisarstwa (nie tylko tego, co uznalibyśmy za literaturę, ale i nawet tych bardziej użytkowych gatunków) i tym, jak można ich używać do stworzenia ciekawych książek. Będę mógł się pochwalić przeczytanymi książkami ze studiów, bo przynajmniej część z nich całkiem dobrze tu podpasuje.

Czym się charakteryzuje powieść?

Jak pisze w encyklopedii PWN, powieść to "podstawowy gatunek epicki czasów nowożytnych, obejmujący utwory prozą o swobodnej i elastycznej kompozycji; najefektywniej spośród wszystkich gatunków literackich pełni funkcję poznawczą".
Mówiąc szczerze, powieścią można by było nazwać każde długie, wielowątkowe, posiadające fabułę dzieło epickie w formie prozy. Choć zdecydowanie niektórzy mogliby się z tym nie zgadzać. (Np.: Mój promotor wielokrotnie podważał powieściowość Zbrodni i kary z uwagi na brak pluralizmu i proprawosławną/procarską propagandę w dziele Dostojewskiego.)
Od opowiadania czy nowelki powieść dzieli więc długość i skomplikowanie (liczba wątków). W sumie, opowiadanie to taka bardziej skompresowana forma powieści. Nie wiem, od jakiej ilości słów zaczyna się powieść, a kończy opowiadanie, ale zdecydowanie są takie dzieła, których przynależność do jednego i drugiego gatunku są rozważane.

Ale dziś, powiedzmy, skupmy się na powieściach, choć te same rzeczy można zastosować również do opowiadań. 

Owa swoboda formy powieści sprawia, że powieść może zawierać w sobie elementy różnych innych gatunków literackich/piśmienniczych. Chociażby, jeśli spojrzymy na stronę fundacji SCP, okaże się, że tamtejsze opowiadania czerpią z bardzo różnych rzeczy: zaczynając od akt, wpisów z dziennika itd.
I nie jest to cecha wyłącznie literatury internetowej. Już setki lat temu tworzono dzieła, które były powieściami, ale przyjmującymi trochę inne formy niż typowa powieść. Czasami pojawiają się tam jedynie fragmenty tych innych form/gatunków, a czasami całe dzieła składają się z diegetycznych zapisków: listów, pamiętników, zeznań itd..

I teraz chciałbym o tych innych formach, innych gatunkach, które powieści zagarniają dla siebie, opowiedzieć. Będą to:

1. Pamiętnik/Dziennik

Zacznijmy od gatunku, który najbardziej jest zbliżony do powieści. W końcu niektóre źródła nazywają narrację pierwszoosobową narracją pamiętnikarską!
Pamiętniki to zapiski dla ich autora (a więc narracja pierwszoosobowa), w których pisze on dla siebie. Może to mieć różne funkcje:
  • układanie sobie myśli w głowie
  • zapisywanie czegoś na później
  • zwierzanie się
  • itd.
Od dziennika różni pamiętnik głównie to, że jest pisany z pewnym dystansem od wydarzeń. Pamiętnik może opisywać rzeczy sprzed kilku godzin, dni, miesięcy, a nawet lat, jednak dziennik, jak nazwa wskazuje, miał być pisany codziennie i opisywać wydarzenia danego dnia.
Co więcej, dzienniki są mniej osobiste. Pamiętnik w założeniu nie powinien wpaść w niczyje ręce, bo zawiera bardzo osobiste przeżycia. Dziennik jest jednak często czymś na kształt dokumentacji działań, które następnie ktoś inny mógłby przeczytać.
Pamiętniki i dzienniki są więc literackimi odpowiednikami filmów found footage.
Wiele powieści graniczy z byciem pamiętnikami, jednakże niektóre zasługują na szczególną uwagę, bo albo zawierają w sobie fragmenty diegetycznych dzienników lub pamiętników, albo są nimi w całości.
Przykładami takich dzieł są:
  • Dracula B. Stockera (chociażby dziennik pokładowy Demeter, ale i wiele innych fragmentów)
  • Drużyna Pierścienia J.R.R. Tolkiena (zapiski z Morii)
  • Lalka B. Prusa (pamiętniki Rzeckiego)
  • Unicestwienie J. Vander Meera (całość)
W tym pierwszym i drugim  przypadku można mieć to skojarzenie z found footage, gdyż znalezione zapiski zostały pozostawione przez świadków jakichś wydarzeń, a później znalezione przez bohaterów.
Z kolei w Lalce pamiętniki te stanowią co najwyżej urozmaicenie formy narracyjnej.
Unicestwienie zaś można by było potraktować jako zapiski biolożki, które wiemy, że ona robi.

Formę dziennika można rozwinąć także nieliterackie przykłady, bo zapiski głosowe mogą pełnić dokładnie taką samą funkcję jak te pisane. Z audiowizualnymi może być większy problem, gdyż wtedy słowo nie jest jedyną formą przekazu, gdyż dochodzi obraz, którego na książkę nie przepiszemy.

Kilka porad co do pisania pamiętników/dzienników:
  1. Daty uwiarygadniają pamiętnik i są niemal niezbędne w dzienniku. Jeśli chcecie użyć konwencji tych gatunków, warto więc je pisać.
  2. Pamiętnik i dziennik zawsze są pisane z pewnego dystansu. Jeśli w ramach wydarzeń jednego wpisu, np.: występuje nieporozumienie i w jego ciągu się ono rozwiązuje, autor pamiętnika/dziennika powinien mieć już świadomość po rozwiązaniu owego nieporozumienia.
  3. Pamiętniki i dzienniki są zawsze przez kogoś pisane. Jeśli zostaną dokończone... Zostaje jedynie napięcie!
  4. Autor pamiętnika lub dziennika może przedstawić się w lepszym świetle. Dlatego też są narratorami niewiarygodnymi, których perspektywę można podważyć.
Forma pamiętnika sprawdza się dobrze w horrorach, gdyż pozwala budować napięcie. To, że pamiętnik nie został dokończony, może oznaczać, że potwór zabił autora. Czasami jedynym, co potrzeba, żeby zrozumieć te wydarzenia, jest początkowa informacja, gdzie znaleziono dziennik.

2. List

A teraz przejdźmy do listów. Jak już pewnie się domyślacie, powieści składające się z listów są uznawane za osobny gatunek, jakim jest powieść epistolarna. Choć to nie jest tak, że powieść epistolarna musi być jedynie złożona z listów. Tak naprawdę powieść taka musi się składać z fragmentów teoretycznie niefikcjonalnego pisarstwa, a więc nie tylko listów, ale i pamiętników, artykułów itd.
Powiem więcej najbardziej przeze mnie lubiana powieść epistolarna (i być może w ogóle najbardziej znana, choć o jej epistolarności wiedzą tylko ci, którzy ją czytali) zaczyna się od dziennika głównego bohatera, a poza formami dziennika, pamiętnika i listów, pojawiają się również artykuły z gazet.
Ale przejdźmy do listów
Listy są, podobnie jak pamiętniki, tekstami pisanymi przez ich autora, jednak są przeznaczone do przeczytania przez osobę, której je wysłano. Pod pewnymi względami mogą przypominać dialogi, gdyż bardzo często odbiorca odpisuje na list nadawcy swoim własnym listem. Nawet jeśli jednak nie pokażemy listu drugiej osoby, będziemy czuć, że dany list odpowiada na inny.
Do tego warto zwrócić uwagę na to, że listy mogą się różnić w zależności od adresata i tego, jaki ma do niego stosunek nadawca. Co innego przyjaciółka, z którą zna się od kołyski, a co innego kolega z pracy czy nauczyciel. Nadawca będzie wykorzystywać inne słownictwo, inne emocje w zależności, do kogo pisze. To może dawać wrażenie, że narrator się zmienia, jeśli mamy kilku różnych adresatów.

Listy mogą być zarówno dodatkiem, pojedynczymi fragmentami w dziele (zazwyczaj wtedy nie opowiadającymi zbytnio fabuły), jak i stanowić jego główną część.
Przykładami takich dzieł z listami są:
  • Cierpienia młodego Wertera J.W. Goethe
  • Dracula B. Stockera
  • Oskar i pani Róża Érica-Emmanuela Schmidta
Narracje w tych dziełach zazwyczaj nie są zbyt przepełnione akcję. To bardziej opisy emocji niż szalonych przygód, a przynajmniej we fragmentach listownych.
Pozwólcie, że wytłumaczę to na przykładzie horroru. To byłoby bardziej "Coś puka na strychu i się z tego powodu niepokoję" niż "Na strychu żyje potwór i nas wszystkich zjada!".

Kilka porad co do pisania listów:
  1. Pisz o czasach, gdy pisano listy. Takie rzeczy już raczej nie przejdą w XXI wieku, gdy SMS-y i telefony (a nawet ich internetowe odpowiedniki) są tak popularne.
  2. Listy zazwyczaj są dość zwięzłe, a więc aby opowiedzieć całą historię, warto poświęcić na nią kilka listów, a nie opowiadać jej w jednym.
  3. Zresztą, z powodu tej zwięzłości, można opisywać tylko najważniejsze, najbardziej emocjonalne wydarzenia. Wiecie, takie warte opisania.
    Być może nawet warto by było używać mowy pozornie zależnej zamiast dialogów.
  4. Listy wymagają zawsze pewnego dystansu od wydarzeń. Trzeba znaleźć czas, żeby usiąść, napisać i wysłać dany list. To oznacza pewne ochłonięcie z emocji i perspektywę taką, jaką pod koniec opisywanych w danym liście zdarzeń (albo i jeszcze bardziej zdystansowaną).
  5. Nadawca listu może dowolnie kreować swoje przygody, opowiadać je, jak chce, a więc może być narratorem niewiarygodnym.
Listy są dobre, gdy chcemy zajrzeć głębiej w psychikę bohatera, a także do obserwacji dynamiki między nadawcą a adresatem.

3. Wywiad/Zeznania

Pozostajemy w kontekście gatunków, które opierają się na relacji narratora i odbiorcy.
Wywiad to dość prosta do ogarnięcia forma: jedna osoba zadaje pytania, a druga na nie odpowiada, czasami bardzo długo (i tu można dać narrację!).
Osoba pytająca może funkcjonować jak trochę taki moderator, który naprawdę nie musi zbyt dużo mówić. Jego słowa mogą stanowić tytuły rozdziałów albo i nawet nie być w ogóle uwzględnione w dziele.
Z kolei narrator, który odpowiada, kieruje swe słowa zarówno w eter, jak i w stronę pytającego. Może on kierować różne przytyki do niego, zwracać uwagę na jego zachowanie itd.

Podobną rzeczą są zeznania więźniów. Tu też mamy do czynienia z osobą pytającą i pytaną, choć zapewne ich relacje jest bardziej napięta.
Niestety, albo i stety, taka forma jest dość rzadka. Z pamięci mogę podać Wodę na sicie Anny Brzezińskiej, gdzie kobieta oskarżona o bycie czarownicą jest przesłuchiwana. Nie wiemy przez kogo, ale możemy się domyślać, że to jakaś inkwizycja.
O coś podobnego podejrzewam również Czarnego lamparta, czerwonego wilka Marlona Jamesa, gdyż narracja wygląda podobnie. I przyznam się, jest trudna!

Jak pisać wywiady/zeznania?
  1. Wywiad opiera się na dialogu. Pamiętaj, żeby zbudować jakąś dynamikę między dwoma narratorami (tudzież narratorem i moderatorem).
    Ewentualnie, jeśli moderatora nie ma pokazanego w tekście, postarajmy się, by czytelnik się zastanawiał, co ten robi.
  2. Wywiad jest bardzo uzewnętrznioną formą wypowiedzi. Każde słowo może być bardzo starannie dobrane, by tworzyć najlepszą dla odpowiadającego narrację o sobie. Nie powinno się to nikogo dziwić, że łatwo tu o narratora niewiarygodnego.
    Paradoksalnie, ta forma jednak pozwala na prześwity prawdziwej narracji. Pojedyncze słowa, przejęzyczenia czy innego rodzaju czynności pomyłkowe. Te rzeczy nie zdarzają się w listach.
    Możemy wykorzystać to, by odkryć prawdziwą twarz narratora albo odgadnąć, kto jest mordercą.
  3. Zarówno wywiad, jak i przesłuchanie zazwyczaj ma jakiś cel, który jest znany od początku, przynajmniej temu moderatorowi. Zazwyczaj ten cel jest zdradzany na początku dzieła, chociażby w momencie przedstawiania gościa.
    Wykorzystaj to, by albo zapowiedzieć wydarzenia późniejsze, albo zaskoczyć czytelnika (i tego głównego narratora - odpowiadającego), tym czemu jest przesłuchiwany.
  4. Wywiad znowu jest prowadzony z dystansu. Czasami wywiad dotyczy wydarzeń medialnych, które wydarzyły się już jakiś czas temu, a czasami nawet całej historii życia danej osoby.
    Co najwyżej zeznania po jakimś wydarzeniu mogą być w miarę świeże, jednakże wtedy nie ma czasu na aż tak długi "wywiad". Większe przesłuchania działyby się już po co najmniej godzinie, która dawałaby czas na wymyślenie własnej narracji.
  5. Forma wywiadu jest dość trudna, gdyż paradoksalnie jest pozbawiona emocji. To sam dialog, bez didaskaliów czy innych opisów tego, co się robi, więc dowiadujemy się jedynie o tym, co dana osoba mówi, nie jak mówi, jakie gesty robi ani jak się zachowuje.
    Dlatego należałoby się postarać o to, by było jak najwięcej nasyconego emocjami języka w opisie wydarzeń.
    Ewentualnie, można dodać takie informacje typu "[ŚMIECH]" czy "[SZLOCH]", które dawałyby drobne wejrzenie w emocjonalny stan odpowiadającego.
Wywiad i zeznania bardzo mocno kojarzą mi się z kryminałem albo historią o tym, jak ktoś przeżył.

Przykładem tego mogą być te zeznania bohaterów pod koniec Untill Dawn. Wyobraźcie sobie jednak, co by się stało, gdyby zamiast poznawać te wydarzenia w ich trakcie, usłyszelibyśmy o nich z ust świadków.

4. Kronika

Kolejną konwencją, którą mam wam do zaprezentowania jako gatunek do zaadaptowania w powieści, jest kronika (lub jakiekolwiek inne źródło historyczne, ale dla uproszczenia nazwijmy je wszystkie kronikami).
Kronika to, krótko mówiąc, książka opisują wydarzenia dziejące się w danym okresie, z roku na rok. Operuje ona bardzo zdystansowanym narratorem trzecioosobowym, który jednak w świecie dzieła jest postacią diegetyczną, kronikarzem, znanym lub anonimowym.
I mówiąc bardzo zdystansowanym, mam na myśli to, że narrator czasami nie był świadkiem tych wydarzeń, a jedynie zbierał informacje od innych, czasami również nie będących świadkami wydarzeń, a słyszącymi o nich od innych, czasami nawet poprzednich pokoleń. To zdecydowanie nie uwiarygadnia opisów, jednak ktoś te zapiski musiał robić.
Do tego kronikarza nie powinien zbytnio obchodzić stan psychiczny bohaterów, chyba że w stylu "Umarł król, a potem królowa umarła ze zgryzoty". Nie będzie to również raczej opis codziennego życia, gdyż takich rzeczy w kronikach się nie pisze.
(Pamiętniki Paska są pamiętnikami!)
Zamiast tego, warto pomyśleć o tych wszystkich historycznych wydarzeniach, które mogłyby zostać uznane za ważne dla świata.

Kronika jest formą mocno związaną z historią. To mniej dzieło tworzące normalną narrację, a bardziej narrację światotwórczą i wiedzę ksenoencyklopedyczną (lore).
Kronika więc nie powinna być pierwszym dziełem, które czytelnik czyta, gdy wchodzi w nowy świat, chyba że chodzi o jej małe fragmenty, na przykład na początku rozdziałów.
Warto również zauważyć to, jak niewiarygodność narratora się tu przejawia. Nie dość, że mamy do czynienia z kimś, kto często nie był świadkiem danych wydarzeń, to jeszcze jest na bardzo wysokiej pozycji, która nierzadko wymusza na nim odgórną agendę.
Bo przecież nie można napisać, że król był zły, podczas gdy to on funduję kronikę! Albo nie opiszecie zgodnie z prawdą, że poprzedni król rządził dobrze, gdy teraz rządy się zmieniły i poprzednia władza ma być demonizowana.

Kroniki pojawiają się w:
  • Ogień i krew G.R.R. Martina
  • Powrót króla J.R.R. Tolkiena (końcówka/dodatki)
W obu przypadkach te kroniki są czymś, co możemy przeczytać raczej dopiero po zapoznaniu się z główną serią. Oczywiście, należy tu zauważyć różnice w światotwórstwie obu autorów: Tolkien tworzył świat w oczywisty sposób nierealistyczny i zdawał sobie z tego sprawę, podczas gdy Martin dąży do skomplikowania politycznego i realizmu, a więc jego opisy są mniej wiarygodne.

Porady pisania kronik:
  1. Kronika, choć pisana w trzeciej osobie, ma zawsze swojego autora w świecie. Zastanówmy się więc, kim on jest, jak on pisze, jakie ma agendy i w jakich okolicznościach pisze.
  2. Jakie wydarzenia to będą? Nawet jeśli narracja ma naśladować tą z prawdziwych kronik, warto by było zastosować pewne zabiegi literackie, zaczynając od budowania napięcia.
Kroniki wydają się gatunkiem, który warto udawać jedynie, gdy mowa o fantasy z wielkim, interesującym światem.

5. Wykład

Na koniec coś pozornie mniej literackiego. Niektóre opowieści mogą albo przyjmować formę wykładu, albo choćby zawierać duże jego fragmenty.
Wykład jest formą wystąpienia, które później może ulec zapisowi. Ma ono zazwyczaj na celu przedstawienie jakiegoś pojęcia i/lub idei, czasami lekko moralizując.

Przykładem, który chciałbym tu przywołać są oczywiście Żywoty zwierząt J.M. Coetzee, w których postać Elizabeth Costello wygłasza swoje przemówienie o empatii. Książka ta nie trafiła do mnie zbytnio, choć zdecydowanie zapamiętam słynne porównanie przemysłu mięsnego do Holokaustu. (Klasyk!)
Przykład ten pokazuje jednak, jak można wykorzystać wykład jako jedną z form narracji: narracja powstaje wokół niego, a nie w nim. Narratorem jest tu syn Elizabeth, który nie tylko słucha jej wykładu, ale i obserwuje reakcje innych ludzi.
Poza tym jest również końcówka Opowieści podręcznej, gdzie historycy rozmawiają o wydarzeniach w Gilead po chyba stu latach.

I myślę, że jest to całkiem dobry sposób na użycie wykładu w dziele. Wykład bowiem, w przeciwieństwie do powyższych gatunków, nie jest zbytnio narracyjny. Jeśli czytaliście kiedyś jakiekolwiek dzieło naukowe, zapewne rozumiecie, że fabuły tu tyle, co kot napłakał.
Jednakże wyobrażam sobie, że cała książka mogłaby być wykładem. Co, jeśli jest to wykład historyczny (dotyczący fikcyjnego zdarzenia w świecie rzeczywistym albo allotopii) i wykład ten opowiadałby o tych fikcyjnych zdarzeniach.
Jakby nie patrzeć, były już książki, które opowiadały o historycznych wydarzeniach, fikcjonalizując je w taki sposób, że niemalże były książkami naukowymi.

Porady, co do pisania wykładów:
  1. Niektóre wykłady bywają nudne, a użycie naukowych narzędzi dodatkowo utrudnia odbiór nie posiadającym kompetencji naukowych w danej dziedzinie. Postarajmy się więc jak najlepiej wyważyć tą trudność.
  2. Wykład jest wystąpieniem, a więc powinny pojawiać się w nim zwroty do odbiorcy, które miałyby przyciągać jego uwagę.

I to by było chyba na tyle. Szybki, niezbyt długi post, który. mam nadzieję, czegoś was nauczył.
Oczywiście, to, że są różne formy, które powieść może przyjąć, nie oznacza, że korzystanie z normalnej narracji jest złe ani nie odkrywcze. Powiem więcej, tamte formy wymagają dość specyficznych warunków, żeby pasowały, więc w większości wypadków nawet nie ma mowy, by takie eksperymenty zaszły.

Mam nadzieję, że ten wpis się wam spodobał. Zostawcie komentarz i udostępnijcie tego posta, by mój blog się rozwijał.
Do przeczytania!

Komentarze

Popularne posty