Tylko czerń i biel, i niekoniecznie jest to złe - Jak wykorzystać klasyczną etykę fantastyki?

 Ohayo! a może jakaś Mroczna Knieja!

Witam was w kolejnym wpisie na moim blogu! Obecnie powoli przygotowuję się do napisania swojej magisterki, a więc zaczynam czytać potrzebne książki. I zacząłem od najnowszej książki Grzegorza Trębickiego, propagatora fantastyki świata wtórnego, autora książki o ewolucji fantasy i kogoś, kogo często zdarza mi się cytować obok Krzysztofa M. Maja. (Biorąc pod uwagę, że ich najważniejsze teksty dotyczą fantastyki świata wtórnego, nikt nie może się chyba temu dziwić.) Chodzi mianowicie o Świat wartości.

I to nakłoniło mnie do przyjrzenia się zagadnieniom etycznym w fantastyce. Jak bowiem dostrzega to wielu autorów, w wielu dziełach fantasy mamy do czynienia z wyraźnym wątkiem kosmicznej walki Dobra ze Złem. Choć w niektórych dziełach ta walka zaczyna odgrywać już coraz mniejszą rolę albo wręcz nie występuje (w Warcrafcie na przykład nie ma wyraźnie zaznaczonej strony Dobra czy Zła, gdyż każda z sześciu kosmicznych sił dąży do swoich celów), w klasycznej fantastyce jest to wątek bardzo ważny.

Dziś poniekąd chciałbym cofnąć się w czasie, porozmawiać o tej światotwórczej, czarno-białej moralności i tym, jak można to wykorzystać w nowszych dziełach. Bowiem ta etyczna jednoznaczność jest czymś ciekawym, możliwym tylko w fantastyce!

Etycznie o fantastyce

Warto zacząć od tego, czemu fantasy ma takie powinowactwo do rozważać etycznych, większe niż inne gatunki fikcji? Chodzi mianowicie o to, z czego ta fantastyka się wywodzi: z romansów rycerskich, eposów i baśni. Jak wiadomo baśnie mają te swoje historie o konflikcie dobra i zła, gdzie zło oczywiście zawsze zostaje pokonane, a dobro triumfuje, jednak również i w eposach, i romansach takie elementy możnaby znaleźć.
Następnie należy zauważyć, jaka religia dominowała na terenach zamieszkałych przez autorów fantastyki. Było to chrześcijaństwo, w różnych jego odmianach, co prawda, ale jednak nadal chrześcijaństwo. Chrześcijańska etyka wydaje się dość wyraźnie czarno-biała. Wiemy tam, kto jest dobry, a kto zły.
Oczywiście, stwierdzenie, że taka czarno-biała moralność jest wynikiem jedynie tego systemu wierzeń, byłoby przesadą, jednak zdecydowanie możemy go uznać za ważny aspekt w wykształcaniu się jej w fantastyce. Nie możemy bowiem zaprzeczać chrześcijańskich inspiracji w Opowieściach z Narnii czy Władcy Pierścieni. Przy czym warto zauważyć, że Tolkien nie stworzył Śródziemia (i całej Ardy) jako chrześcijańskiej alegorii, jak to zrobił Lewis z Narnią. On w ogóle nie cierpiał alegorii!
Później mniej lub bardziej świadomie kopiowano ten schemat, tworząc odwieczny konflikt Dobra i Zła w wielu różnych światach.
Były jednak także dzieła, które zamieniały moralną bitwę Dobra i Zła na Porządek i Chaos, a wartości chrześcijańskie na wartości innych systemów religijno-filozoficznych. Tak na przykład działo się w Ziemiomorzu Ursuli K. LeGuin, która wzorowała się na taoizmie.
A już prawdziwą skrajnością jest to, co dzieje się w dziełach pokroju Warcrafta i w grimdarku.
W tym pierwszym wypadku mowa o walce kosmicznych sił, jednak nie dwóch, a sześciu i to do tego dość ambiwalentnych. Trudno nam mówić o bezsprzecznym Źle Śmierci, gdy przypomnimy sobie, jak walczyliśmy z jej przedstawicielami ramię w ramię, albo o bezsprzecznym Dobrze Światłości, gdy zrozumiemy jej fanatyzm. Tu siły dobra to zazwyczaj siły śmiertelników, walczące z innymi, złymi śmiertelnikami albo z kosmicznymi siłami chcącymi bezsprzecznie zapanować nad resztą.
W wypadku grimdarku z kolei następuje całkowita moralna subiektywność. W dziełach pokroju Gry o Tron trudno mówić o tych dobrych i tych złych. Wiele postaci, w tym i bohaterowie, są ambiwalentni. W to może również wchodzić gatunek, z którego grimdark się wywodzi, czyli dark fantasy. Choć bowiem Guts może być postawiony w pozycji tego dobrego, tak jego przeciwnik Griffith jest całkiem ambiwalentny, wręcz gotycko ambiwalentny. (Akurat miałem wczoraj o gotyckich bohaterach XD).
Oczywiście, warto zaznaczyć, że bohaterowie fantasy zazwyczaj są tymi dobrymi, choć nie zawsze jest to takie oczywiste.

Model podstawowy aksjologii fantastycznej

Jak mówiłem, czytam Trębickiego. Nie zawsze mi się podoba jego myślenie, a także czasami brakuje mi pewnych perspektyw. Bowiem ja jestem zainteresowany światotwórstwem (co powoduje, że odwołuję się do KMM 15 razy na dzień), podczas gdy Trębicki do światotwórstwa się jednak nie odwołuje (nie wprost). A szkoda, bo jak mówiłem, czasami aksjologia (w rozumieniu etyki) jest bardzo ważna dla budowy świata.
(Poza tym mam wrażenie, że lepiej zagadnienia aksjologiczne wytłumaczył w swojej pierwszej książce: Fantasy. Ewolucja gatunku.)
Jednak warto zapamiętać jedną, kluczową rzecz z tej książki, czyli przedstawiony tam model podstawowy aksjologii fantasy świata wtórnego. Model ten składa się trzech poziomów, choć nie każde dzieło posiada wszystkie. Niemniej, jeśli dzieło posiada np.: poziom 3., musi posiadać również poziom 2. i 1.
  • Poziom 1: wartości ogólnoludzkie.
    Jest to poziom zaczerpnięty z baśni i romansów rycerskich, przedstawiający bohaterów, którzy w ogólnym rozrachunku prezentują sobą siły dobra. Ich czyny oczywiście nie zawsze muszą być idealne, jednak tak ogólnie prezentują sobą stronę dobra.
    (Co przypomina mi o Smoczym Szlaku Leszka Bigosa, który reklamowany był czymś wręcz odwrotnym XD).
  • Poziom 2: archetypy
    Ten poziom czerpie z mitów i wiąże się z reprodukcją tradycyjnych archetypów i związanych z nimi moralnych wartości. Mówiąc "tradycyjny" mam oczywiście na myśli pewne wzorce, mające bardzo długą historię. Nie chodzi jedynie o męskiego rycerza i damę w opałach, ale także złodziejaszka czy tak zwaną amazonkę.
    Poza tym, na tym poziomie uwidacznia się moralno-dydaktyczny wymiar questu, zadania, misji bohatera, który należy porównać do koncepcji Bildungsroman, opowieści o dojrzewaniu. Bohater dojrzewa, rozwija się moralnie, reprodukując pewne archetypy.
  • Poziom 3: wartości metafizyczne
    Ten poziom ma wymiar parareligijny. Tworzy on aksjologiczny (etyczny) porządek, który jest wpisany w porządek ontologiczny (porządek istnienia).
    To właśnie tu można by szukać tego wpisania moralności w światotwórstwo.
    Jednocześnie jednak jest to poziom, gdzie słowo "boskość" ma znaczenie. Na przykład Świat Dysku nie jest przykładem tego poziomu, gdyż tamtejsi bogowie są po prostu potężniejszymi istotami bardzo podobnymi do ludzi. Tu bogowie mają być czymś transcendentnym!

A więc na czym w końcu miałaby polegać ta klasyczna moralność fantasy?

Tym, że jest wyraźna walka kosmicznych sił Dobra i Zła, która przekłada się również na ontologię bytów w świecie wytworzonym. Powoduje to, że istnieją stworzenia Dobra (dzieci światła) i Zła (dzieci ciemności).
Ale przede wszystkim chodzi o wyraźne zaznaczenie opozycyjnych względem siebie, kosmicznych, moralnych sił. Mamy tych, którzy chcą Dobra, zazwyczaj kojarzonego ze Światłem, i tych Złych! Wśród tych dobrych znajdziemy istoty dobra, a wśród złych istoty zła.
Ale co to znaczy? Czym jest Zło i czym jest Dobro?
Zdecydowanie Zło jest przeciwieństwem Dobra, jednak ich znaczenia same w sobie pozostają mocno związane z pewnymi systemami wierzeń i filozofii. U Tolkiena na przykład postęp jest uznawany raczej za coś negatywnego, jako że niszczy on przyrodę. Oczywiście, moglibyśmy wymienić tu trzy rodzaje zła, które u Tolkiena i tak prowadziły do jednego skutku, Zła:
  • chaotyczne zło Morgotha chcące zniszczenia wszelkiego stworzenia
  • pragnące władzy zło Saurona, pragnące uporządkowania pod jego mrocznymi rządami
  • pragnące potęgi i progresu zło Sarumana, które zaślepiło go i skłoniło do odwrócenia się od jego dawnych sojuszników
Siły Zła mogą przybierać więc różne formy, choć najczęściej są tematyzowane w jednym kontekście, dzięki czemu łatwiej jest dopasować odpowiednią do niego opozycję w postaci sił Dobra. Całkiem dobrze to widać w zestawieniu przeciwstawnych sobie sił w Pathfinderze (który jednak nie jest typowym przykładem takiej moralności...):
  • archonci (LG) reprezentują cnoty, podczas gdy demony (CE) grzech
  • agathiony (NG) reprezentują współczucie, podczas gdy daemony (NE) egocentryzm i okrucieństwo
  • azata (CG) reprezentują pragnienie wolności, podczas gdy diabły (LE) brak wolnej woli i podporządkowanie hierarchii, która pozbawia wolnej woli.
W ten sposób tworzy się bardziej ikoniczne opozycje. Oczywiście, Pathfinder oraz D&D mają bardziej skomplikowaną moralność, o czym już kiedyś pisałem, niemniej i tak można by było skorzystać z takich opozycji.
Warto również zauważyć, że Zło nie jest przedstawiane tu tak błaho. Rzadko kiedy chodzi tu o tak małe grzeszki jak żądza prowadząca do zdrady małżeńskiej (w romansach rycerskich takie zdrady były nawet cool, głównie dlatego, że zazwyczaj w średniowieczu były małżeństwa bez miłości) czy kradzież mandarynki. Tu Zło musi być nakreślone dobitnie! Raczej nie mamy tu małych eichmannów, a armię demonów prowadzoną przez Władcę Ciemności.
Jednak owa dobitność zła nie oznacza, że świat jest śmiesznie prosty, a bohaterowie jednowymiarowi. W zależności od definicji i objawów kosmicznego Zła, jego działania i przejawy mogą przybierać różną formę. Być może zło stanowi tu czyhające zagrożenie, które po cichu (lub nie) spacza istoty. Być może zło jest pewnym wyborem, któremu bohaterowie, nawet jeśli w dużej mierze są dobrzy, również mogą ulec.
No i można iść ścieżką Thomasa Covenanta (Kroniki Thomasa Covenanta Stevena Donaldsona), który (o ile dobrze pamiętam to, co pisał o nim Zgorzelski w swojej pierwszej książce) był jedną z niewielu, jeśli nie jedyną postacią o nieokreślonej roli. Być może bohater będzie tym, kto będzie potrafił wybrać między Dobrem a Złem, tym samym dając przewagę jednej albo drugiej stronie.
Zresztą, podobnie było chyba w wypadku Randa z Koła Czasu. Nie było wiadomo, czy będzie dobrym Smokiem czy jednak popadnie w szaleństwo, a tym samym w Zło, jak swój poprzednik.
 Na podobnych zasad opierają się zresztą Gwiezdne Wojny ze swoją Jasną i Ciemną Stroną Mocy. Oprócz wyznaczników moralnych, jest to również koncept związany z tajemniczymi siłami działającymi w galaktyce.

I właśnie o to chodzi - są dwie siły, które mają aksjologiczne znaczenie.

Ale jak na siebie reagują? Czy jedno musi zwyciężyć nad drugim, likwidując pokonaną siłę? A może muszą one istnieć, by wszechświat mógł funkcjonować? Przykładowo, Mroczny z Koła czasu reprezentował nie tylko zło, ale i samą możliwość zaistnienia zła, która była niezbędna do zaistnienia wolnej woli, a więc nie można było go zniszczyć doszczętnie, a jedynie uwięzić.

I to jest ciekawe. Nie tylko nie upraszczamy światotwórstwa do "ci są dobrzy, ci są źli", ale i rozwijamy rozważania filozoficzne na wyższy poziom.

Podobnie zresztą można podejść do dzieci światła i ciemności. Jeśli zło kusi, może te niby inherentnie dobre istoty mogą przejść na stronę zła? A może dobro również potrafiłoby przekonać te podobnież złe do szpiku kości istoty? To nie tylko wprowadziłoby sens istnienia mrocznych elfów, mrocznych krasnoludów itd., ale też wprowadziłoby dobre istoty pokroju orków.
Zresztą, rozwińmy to! Może niech dzieci światła i dzieci ciemności reprezentują różne aspekty Dobra i Zła.
A może ograniczmy moralne powinowactwa danych istot do bardzo małych grup (typu: anioły i demony), a zostawmy więcej ambiwalencji, jeśli chodzi o inne inteligentne rasy typu elfy, krasnoludy czy ludzie.

Z takim układem sił pewnie wiązałaby się jakaś dualistyczna magia, dzieląca się na tą dobrą i tą złą.

Tak czy inaczej, mam nadzieję, że udało mi się udowodnić, że taka klasyczna etyka w fantastyce nie jest wcale czymś przestarzałym, a także podałem kilka sposobów, żeby nadać jej pewnego twistu.
Spodobało wam się, napiszcie komentarz i udostępnijcie tego posta, by mój blog się rozwijał.
Do przeczytania!

Komentarze

Popularne posty