Jeden, by wszystkie zgromadzić i w książkę związać - czyli jak symbole mogą pomóc w zachowaniu spójności dzieła

 Ohayo! a może Arkadia!

Witam was w kolejnym wpisie na moim blogu. Tak sobie myślę teraz, że mam strasznie dużo wpisów w zapasie! Dosłownie, mógłbym prawie przez całe wakacje nic nie pisać, a i tak do połowy września bym miał co wstawiać. Gdyby nie miała zmiana kolejności, wpisy wakacyjne o Grecji byłyby prawdopodobnie pod koniec wakacji! A ten wpis byłby po prostu w połowie września, gdyby nie to, że dodałem jeszcze kilka wpisów na później.

Chyba znów będę musiał zrobić halloweenowy, spooktoberowy double (a może triple) feature! (W ogóle zauważyłem, że przez czas studiów bardzo się zbliżyłem z tematyką horroru, czego wcale nie żałuję.)

Jednak dziś chciałbym porozmawiać o pewnym problemie, który dotyka mnie jako osobę piszącą. Chodzi o zbyt skomplikowane dzieła, gdzie chcemy upchnąć wszystko... Tylko że wszystkiego upchnąć się nie da! A nawet jeśli się da, to wyjdzie z tego misz-masz niczym zapiekanka z okazji sprzątania lodówki.

Niektóre elementy mogą nie pasować do dzieła albo zbyt rozwadniać jego tematykę. Nasz punkt widzenia nie jest zwracany na to, na co trzeba - główny wątek, a na rzeczy zupełnie różne...

I chyba znalazłem na to sposób... Spróbujmy zamknąć całe dzieło w jednym wielkim symbolu, z którym będą się wiązać inne pomniejsze symbole. I myślę, że to jest dobry wybór dla mnie.

A jeśli czujecie, że może to być atrakcyjne również dla was, czytajcie dalej ten wpis:

Czym jest symbol?

Wielki skrót z semiologii: symbol to znak. Składa się ze znaczonego (obecnego symbolicznie) i znaczącego (widocznego bezpośrednio).
Można to wytłumaczyć w prosty sposób - krzyż jest krzyżem, figurą, składającą się z prostopadłych do siebie liń/prostokątów, które się ze sobą krzyżują. (Figura ta jest znaczącym.) Jednak symbolicznie krzyż to swoiste uobecnienie Jezusa Chrystusa. (Jest on znaczonym.) Dlatego właśnie krzyż ma odstraszać złe moce - to nie figura jest dla nich szkodliwa, lecz to, co sobą ewokuje.
Symboli jest wiele. Właściwie, nie powinniśmy myśleć o symbolach jako o czymś, z czego można utworzyć kanon, skończoną encyklopedię. Symbole bowiem się zmieniają, dostają różnych znaczeń w różnych kontekstach.
Czym innym będzie krzyż w kościele, czym innym przy imieniu w gazecie czy na jakiejś wiki o postaciach z jakiegoś dzieła. Do tego dochodzi to, że niektóre symbole można uznać za zbioru symboli. Czym innym będzie krzyż rzymski, św. Piotra, św. Andrzeja, krzyż słoneczny, ankh czy swastyka.
Ba! Sama swastyka ma wiele wersji i znaczeń. Jest to (niestety) popularne, negatywne znaczenie związane z nazizmem, ale i te wszystkie znaczenia hinduistyczne itd., jak słońce, szczęście itp.
Symbol jest więc czymś, co znaczy. Przez pewien okres w XX wieku badacze mieli bzika na punkcie symboli i wszystko traktowali jak symbole, a co za tym szło, także i teksty.
A więc symbolem, może być wszystko, zarówno coś, co ma już pewne określone znaczenia, ale i coś, co takich znaczeń nie ma. I to, że użyjemy jakiegoś znanego symbolu, nie oznacza, że jesteśmy zobligowani do wierności powszechnie znanemu znaczeniu tegoż symbolu. Bo na przykład w tej sytuacji ten symbol nabiera innego znaczenia, być może odwrotnego niż jest to w powszechnym rozumieniu.

Jeden symbol, ale wiele

Jednakże całej książki nie napiszemy bazując jedynie na jednym symbolu. Nie wiem nawet, czy da się zrobić dzieło, w którym istniałby tylko jeden symbol. Jeśli dzieło jest wielowątkowe, ma postaci poboczne albo kilku bohaterów głównych, zawsze będzie wiele symboli.
Dlatego warto, żeby był w dziele symbol-hasło, który łączyłby się z innymi symbolami, tworząc poniekąd pewną sieć powiązań, a tym samym pewien już założony tok interpretacji.
Przykładowo: powiedzmy, że robimy książkę inspirowaną baśniami. Co się tam znajdzie?
  • magia
  • królowie i królowe
  • księżniczki
  • miłość
  • rycerze
  • wartości moralne
  • wróżki
  • itd.
To elementy zawarte w baśniach, powtarzające się w nich ciągle.
Jednak z baśniami wiążą się także inne rzeczy, bardziej związane z ich współczesnym odbiorem:
  • brutalność (o której często zapominamy)
  • krytyka feministyczna
  • reprodukcja archetypów
  • itd.
A z wymienionymi elementami wiążą się kolejne rzeczy, kolejne symbole...
  • magia
    • dobra magia
    • zła magia
    • nekromancja
  • rycerze
    • błędny rycerz
    • czarny rycerz
    • Don Kichot
    • rycerz na białym koniu
    • rycerze Okrągłego Stołu
    • rycerze zakonni
    • rycerze z tarota (rycerz buław, kielichów, mieczy i monet)
    • zielony rycerz
  • wróżki
    • Ao Sidhe
    • Dwory Cny i Niecny
    • Dzikie Polowanie
    • psoty
I tak ta symbolika się rozrasta. Nie musimy (a nawet nie możemy) wybrać wszystkich symboli, nawet spośród tej ograniczonej puli, która przyjdzie nam do głowy. Jednak poprzez zestawienie tych elementów, które wybierzemy, możemy stworzyć ciekawą historię, która będzie się poniekąd prowadzić sama, jednocześnie dając jakieś ciekawe morały.
Jak będzie się zachowywać archetypiczna Amazonka, która trafi do baśniowej krainy wróżek? Czy stwierdzi, że baśnie są passé? A może jednak będzie w stanie docenić to, jeśli spojrzymy na baśnie z odpowiedniej strony?
To, że baśnie Charles'a Perrault czy braci Grimm mają tendencje do pokazywania postaci kobiecych jako raczej pasywnych, wymagających ratunku od księcia Czarusia, chyba że są złymi czarownicami, nie oznacza, że nie ma baśni o silnych postaciach kobiecych! I nie chodzi o jakieś retellingi, lecz o baśnie, w których bohaterki przejmują kontrolę nad własnym życiem - różne wersje Kopciuszków (byle nie ta najbardziej znana), Jaś i Małgosia (gdzie to Małgosia ratuje sytuację), Maria Moriewna (czyli królowa, która uratowała swojego męża) itd.
Ale spójrzcie! To nie jest rozmowa o feminizmie oderwanym od kontekstu baśni! To nadal jest z tym związane, jednak przybiera obrót niecałkowicie typowy dla naszego myślenia o baśniach.
Możemy mieć więc taki wątek w dziele, ale mieć także wątek jakże celtyckich elementów związanych z wróżkami, walki dobra ze złem itd. I to pozostaje koherentne.

Ćwiczenie - Arkadia

Teraz przećwiczmy to! Weźmy jakiś ciekawy symbol, jakiś element, który byłby jednocześnie bardzo pojemny, ale i też nie aż za bardzo.
Co powiecie o Arkadii? Arkadia jest rzeczywistą, historyczną krainą w Grecji, częścią Peloponezu, wokół której narosło całkiem dużo mitów i legend. Może wspominano wam o niej w czasie omawiania twórczości Kochanowskiego, gdyż jego twórczość jest związana z tak zwanym mitem arkadyjskim.
(Swoją drogą, czy tylko u mnie nie wytłumaczono w szkole, czym ma być mit arkadyjski i skąd on pochodzi?)
Mit ten przedstawiał Arkadię jako utopię, gdzie ludzie byli blisko natury. Byli przez to niewinni... Arkadia to dom, harmonia, natura, swojskość...
Przy czym nie mogę zapomnieć jednego z mitów greckich o jednym z królów Arkadii. Może pamiętacie? Likaon! Likaon jest uznawany za pierwszego wilkołaka, tego, który znieważył Zeusa, podając mu ludzkie mięso, by przetestować, czy ten naprawdę jest tym, za kogo się podaje. Z tym zaś wiążą się pewne rytuały, które pomimo bliskości z naturą, raczej bliższe są okrucieństwu niż harmonii.
I to nas otwiera na bardzo ciekawe rozważania!
Możemy podzielić cały ten symbol Arkadii na trzy tematy:
  • Grecję/Helladę
  • mit Likaona
  • utopię
I to tworzy bardzo ciekawe tory narracyjne!

Mamy tu ciekawy konflikt wyobrażeń - z jednej strony swojską, sielską utopię, a z drugiej strony okrutne potwory-ludojady. A obie te rzeczy znajdują wspólny język z tematyką starożytnej Grecji, źródła wielu wzorców dla kultury europejskiej.
I to jest ciekawe!
Może to i nie jest konflikt w narracji, ale pewien konflikt w symbolice dzieła. Już czuć, że to dzieło chciałoby rozważyć słuszność gloryfikowania starożytnej Grecji jako tej sielanki. Ale nie tylko! To może być dyskusja z tematyką domu, a także pewną wariacją na temat tych wszystkich narracji utopijnych. No i jeszcze można rozważać nad tematyką natury jako czegoś całkowicie pozytywnego: mit arkadyjski jako utopia waloryzuje naturę pozytywnie, nadając jej elementy niewinności, podczas gdy mit Likaona sugeruje, że oddanie się naturze wcale nie byłoby tak sielskie.
Ale zobaczcie!
Mamy tu mnóstwo tematów, które wyszły z zestawienia ze sobą trzech aspektów jednego symbolu jakim jest pojęcie Arkadii. I nawet jeśli zechcielibyśmy wziąć te wszystkie idee i połączyć w jedną książkę, myślę, że byłyby one ze sobą spójne, nie jak pewne rzeczy, które będę musiał kiedyś poprawić w swoich wypocinach.
A co z narracją?
No cóż, to dużo zależy. Czy piszemy fantastykę z wilkołakami czy nie? Czy akcja dzieje się w Grecji czy gdzieś indziej? Czy mamy do czynienia z utopią w rozumieniu miejsca nieistniejącego czy nie?
Do tego można podejść na różne sposoby!
Ale planując dzieło z myślą o pewnej symbolice, która by je spajała, możemy stworzyć wielowątkowe dzieło, którego wiele wątków, by się ze sobą łączyło. Teraz wystarczy zrobić plan, który co jakiś czas pozwoliłby nam akcentować tą tematykę.
Oczywiście, nie mówię, że symbolika ma być tu najważniejsza. Po prostu myślę, że lepiej mi się pracuje, gdy dzieło jest wyznaczane przez inne schematy niż tylko to, co mój meandrujący mózg jest w stanie wytworzyć.
Przy okazji człowiek może poudawać, że jest mądrzejszy niż jest! XD
To także nie znaczy, że mamy porzucić wszystkie inne możliwe symbole. Nie wiem nawet, czy to możliwe w przypadku dzieła dłuższego niż 20-stronicowa nowelka. Zawsze pojawią się pewne elementy spoza nałożonego przez nas kodu. No, chyba że piszemy o tym esej, a nie książkę fabularną.
Chodzi raczej o to, żeby mieć cały czas w głowie te symbole, gdy o tym wszystkim piszemy, próbując zbudować na tym fabułę. To, że dałbym tutaj na przykład postać pochodzenia chińskiego, która wprowadzałaby tamtejszy folklor, nie musiałoby aż tak dużo zmieniać. To, że bohater polował na taotie podczas wycieczki na Wielki Mur, nie oznacza, że nie może się wpasować w tą historię!
No i oczywiście, symbole mogą być widziane na różne sposoby! To, że ja widzę w (dajmy już ten nasz przykład) Arkadii pewien paradoks, który układa się w ciekawą narrację, nie oznacza, że ktoś inny nie dostrzegłby w tym czegoś innego, czego ja z kolei bym nie dostrzegł.
A może ktoś pomyśli o Arcadii z piosenki zespołu Smash into Pieces? Ta Arcadia jest niezwykle subwersywna i wprost prosi się o określenie ją anty-utopią (choć antyutopia to gatunek, którego nigdy nie było, według KMM).
I tu też pojawia się gra słów: Arcade-Arcadia! Wymawia się to akcentując pierwsze półtorej sylaby, przez co mamy "Arcade-ia", co również sugeruje nawiązania do Matrixa itd.


Mam nadzieję, że ten pomysł się wam podoba. Co sądzicie o takim pomyśle na plan? Czy stosowaliście coś podobnego? A może udało wam się już skorzystać z tego mojego pomysłu i chcielibyście się pochwalić (albo poskarżyć), jak wam to poszło? Napiszcie o tym w komentarzu.
A ja się już z wami żegnam!
Do przeczytania!

Komentarze

Popularne posty