Wykraczając poza znaną płeć - Czyli jak wymyśleć stworzenia niebinarne w fantastyce?

 Ohayo! a może Abisynia!

Witam was w kolejnym wpisie na moim blogu. Dziś chciałbym porozmawiać o niecodziennym temacie. Otóż, jak wiecie fantastyka jest ograniczona jedynie naszą wyobraźnią. Niektóre z tych pomysłów mogą wydawać się bardzo dziwne, ale po głębszym zastanowieniu, są całkowicie sensowne.

I tak jest z płciowością niektórych ras w fantastyce! Bo, o ile zazwyczaj mamy do czynienia z istotami/osobami, które mają typowy podział płci na mężczyznę i kobietę, i oczywiście, czasami są tu też osoby interpłciowe czy transpłciowe, w tym osoby niebinarne... Jednak czasami istoty w fantasy mogą przedstawiać wrodzone inne podejście do płciowości, nie identyfikować się z jedną z dwóch binarnych płci z samego faktu, jak wygląda cały ich gatunek.

A więc nie powinniśmy się bać osób niebinarnych w fantastyce. W tym poście zamierzam pokazać wam kilka typów istot niebinarnych, które mają całkowite prawo do pokazania się w fantastyce.


Oczywiście, ktoś może powiedzieć, że takie postaci nie stanowią odpowiedniej reprezentacji dla osób niebinarnych, czy to z powodu tego, że odsyła niebinarność w bardzo wyraźną sferę nieludzką, czy też dlatego, że takie istoty nie przeżywają takich samych sytuacji jak osoby niebinarne. Ja bym odpowiedział, że ten post bardziej niż na reprezentacji ma za zadanie poszerzyć horyzonty światotwórcze. Choć, jeśli byście chcieli użyć tych istot jako reprezentacji, macie do tego całkowite prawo.

Ostrzegam jednak: Ten post mocno kładzie nacisk na elementy biologiczne płci.

Czym jest płeć?

Zacznijmy od tego, że nie jestem specjalistą od gender studies. Myślę jednak, że podstawowa wiedza, którą posiadłem na studiach, oraz licealna wiedza o biologii, wystarczą, żeby pomówić o tym temacie.
Najpierw należy zaznaczyć, że w wielkim skrócie są dwa rodzaje płci - biologiczna i kulturowa.
Płeć kulturowa jest związana z tożsamością płciową, rolami płciowymi w kulturze i często pewnymi stereotypami.
Płeć biologiczna wydaje się prosta, bo to biologia... Wydaje się! Tak naprawdę można by było próbować wyróżniać kilka sposobów determinowania:
  1. budowa anatomiczna - najczęściej stanowiąca wyznacznik płci u ludzi
  2. chromosomy płciowe - u ludzi XX - kobieta, XY - mężczyzna, choć u innych gatunków mogą występować inne kombinacje (np.: u kur to samiec jest tym homozygotycznym, a samica heterozygotyczna)
  3. komórki płciowe - samiec wytwarza plemniki, samica jajeczka
Myślę, że kategoria komórek płciowych powinna być naszym głównym wyznacznikiem, bo występuje ona u wszystkich stworzeń rozmnażających się płciowo. To, że samiec konika morskiego zachodzi w ciążę (bo samica składa mu ikrę do worka lęgowego przy pomocy pokładełka), nie oznacza, że nie jest on samcem. To samo można zaobserwować również u roślin czy grzybów rozmnażających się płciowo.
A czemu to mówię?
Cóż, są różne sposoby myślenia o płciowości. Myślę, że najbezpieczniejszym z nich byłoby jakoś powiązać płeć biologiczną i kulturową. Bez istnienia tej pierwszej, wątpię, żeby powstała ta druga.
Co warto zauważyć, osoby transpłciowe (zarówno typowe osoby trans, które "przechodzą na drugą stronę" binarnego podziału płciowego, jak i osoby niebinarne) są definiowane poprzez pewnego rodzaju odejście od zgodności tych dwóch aspektów płci - nie czują się tym, kim powinni się czuć według biologii.
Z kolei osoby interpłciowe... To długi temat, ale krótko mówiąc, są to osoby, które mają biologiczne cechy płciowe niepozwalające na jednoznaczne określenie, do której z dwóch płci należą. Są to jednak w wypadku ludzi raczej anomalie, jak na przykład zespół Morrisa, a nie norma.

A więc przejdźmy do grup niebinarnych istot fantastycznych!

Hermafrodytyzm

Chyba najprostszym sposobem na wymyślenie istot, które nie są binarne, jest wzięcie pod lupę istot hermafrodytycznych, takich jak niektóre ślimaki, dżdżownice czy tasiemce.
Hermafrodytyzm wymyka się binarności w kierunku jedności. Hermafrodyci to stworzenia, które wytwarzają zarówno plemniki jak i jajeczka. Z tego powodu mogą albo rozmnażać się samodzielnie (jak tasiemce) albo wymieniać się materiałem genetycznym (jak robią to chociażby ślimaki czy dżdżownice).
Myślę, że to drugie wyjście może okazać się ciekawe, gdyż pozwala nam na stworzenie rasy, która zwyczajnie nie miałaby płci, bo każdy jej przedstawiciel miałby cechy i męskie, i żeńskie.
A jakie to miałoby znaczenie dla tej rasy?
Przede wszystkim, brak płci oznacza brak dymorfizmu, a więc i brak wszelkich innych podziałów płciowych. Nikt nie powie im "Kobiety do kuchni!" albo "Mężczyźni na front!", bo nie ma tu kobiet i mężczyzn. 
To oznacza także, że nie ma podziału strojów ze względu na płeć.
Brak płci oznacza jednak to, że akcentowane mogą być inne formy podziału, na przykład podziały klasowe, kastowe, ekonomiczne itd.
Ciekawa może być również filozofia dotycząca rodzin. Czy zapłodnienie zawsze zachodzi u obu osobników jednocześnie czy jednak czasami zdarza się, że dochodzi do tego tylko u jednego z nich. Jakie jest wtedy podejście społeczeństwa? No i czy te stworzenia są jajorodne czy żyworodne?
Oczywiście, taka rasa, jeśli miałaby własny język, prawdopodobnie nie posiadałaby w nim rozróżnienia na płeć, a więc byłby brak rodzajów gramatycznych jakie znamy. Co nie jest wcale takie dziwne! Są bowiem takie języki, w których nie ma rodzajów gramatycznych.
Wiem, że to może wydawać się bardzo dziwne i trudne do objęcia umysłem, ale może warto by było coś takiego przemyśleć. Szczególnie, jeśli robicie rasę robakoludzi! Albo ślimakoludzi! Albo roślinoludzi, bo część roślin wytwarza oba rodzaje komórek w tym samym organizmie.

Zmiennopłciowi

Innym sposobem wprowadza ras niebinarnych są rasy zmieniające swoją płeć, takie jak podmieńce w D&D.
Właściwie, przykład ten podchodzi do binarności płciowej trochę inaczej niż większość tu pokazanych istot. Możemy bowiem powiedzieć, że Orin z Baldur's Gate jest kobietą, jednakże nic nie przeszkadza jej w zmianie płci w dowolnym momencie, zarówno w sposób kulturowy, jak i biologiczny. Takie bowiem są zalety bycia zmiennokształtnym.
Zmiennopłciowe rasy podchodzą do płciowości jako czegoś dosłownie płynnego. O ile moglibyśmy uznać aspekt biologiczny takiego zjawiska za po prostu swego rodzaju obojnactwo, aspekt kulturowy jest w pewien sposób binarny. Jednak jednocześnie ta binarność jest zmienna, płynna. Raz ta osoba jest kobietą, raz mężczyzną.
Orin, którą uznaję w tym momencie za najsłynniejszą przedstawicielkę swojej rasy, sama wielokrotnie zmienia płeć, wcielając się w mężczyzn.

Taka sytuacja oznacza istnienie pewnym podziałów płciowych, jednak nie mogą one być całkowicie blokujące przedstawicieli tej rasy. Jeśli kultura byłaby mizogyniczna, wszyscy po prostu staliby się mężczyznami. Tak samo, nie może być przymusu wojskowego dla mężczyzn, bo każdy, który by nie chciał, po prostu zmieniłby płeć na kobiecą. Jednak nadal może istnieć podział strojów ze względu na płeć.
Oczywiście, przedstawiciel taki rasy mógłby woleć formę męską albo żeńską, albo czuć się w obu tak samo dobrze, zmieniając je.
To tworzy też ciekawe rzeczy dotyczące modelu rodziny. Ta sama osoba może być czyjąś matką i czyimś ojcem.
Zupełnie jak Loki! Loki bowiem jest matką ośmionogiego konia, Sleipnira, oraz ojcem Nariego, Narfiego, Jormugandra, Fenrira i Hel. Warto więc o tym pamiętać, gdy zechcemy stworzyć jakiegoś trickstera.
Ale wracając jeszcze do bardziej przyziemnych ras - owa zmienność płci oznaczałaby również to, że większość osób byłoby biseksualnych/panseksualnych, podczas gdy pociąg do tylko jednej płci byłby jakąś fanaberią i wybrzydzaniem, jakimś fetyszem.
Oczywiście, można to rozegrać na kilka sposobów. Podmieńcy z Eberronu (czyli nie settingu, z którego pochodzi Orin) są mocno zakorzenieni w motywach poszukiwania własnej tożsamości, więc owa zmienność płci może być uznana za kolejny sposób, w jaki ich tożsamość nie jest zdefiniowana. Z kolei Loki jest tricksterem, a więc jego zmienność płci jest wpisana w jego zdolności podstępu (dał się zapłodnić w czasie jednej z jego intryg).
Może też być rasa bardziej wychillowana, nie biorąc owej cechy zmiany płci jako jakiejś metafory. Po prostu redefiniują rymowankę "Żeby życie miało smaczek, raz dziewczynka, raz chłopaczek" na tematykę tożsamości.

Trzecia płeć (i więcej)

Binarność zawiera cząstkę "bi" oznaczającą "dwa". Co więc, jeśli jakaś rasa ma niebinarną płciowość, bo ma więcej płci niż dwa?
I nie, nie chodzi o te słynne 56 płci!
Raczej chodzi o dodatkową płeć, która byłaby potrzebna do prawidłowego zapłodnienia, tak jak dzieje się to w wypadku płci host u shirrenów w Starfinderze. Shirreni mają bowiem 3 płcie, mężczyzn (wytwarzających plemniki), kobiety (wytwarzające jajeczka) i host (inkubujące takie zapłodnione jajeczko, ale i dostarczające własnych genów). Moim headcannonem jest to, że host dostarcza mitochondriów. Albo shirreni mają 3 zestawy chromosomów.
Taka sytuacja oznacza, że model rodziny nie powinien składać się z 2 osób, lecz z trzech. Oczywiście, czasami związki shirrenów to takie manage trois, ale niekiedy również pary (męsko-żeńskie) idą do hostów wspólnotowych, jakimi są królowe.
Z chęcią bym wszedł w to dalej, ale... Sorki, Archive of Nethys nie daje więcej informacji o shirrenach oprócz tego, co już tu opisałem. Ba! Nie jestem pewien, czy pokazane zostają wszystkie trzy płcie!
Musimy więc zadowolić się moim gdybaniem.
A więc warto się zastanowić, jak to się dzieje, że płci miałoby być więcej? Ogólnie, rozmnażanie płciowe powstało dlatego, by zwiększyć różnorodność biologiczną, jednak jest pewnym problemem, gdy szanse na obecność drugiego osobnika (czasami warto dodać, że musi być odwrotnej płci) są małe. Dlatego na przykład tasiemiec rozmnaża się poprzez samozapłodnienie.
Obecność 3 płci jeszcze bardziej to wszystko komplikuje. Oczywiście, sytuacja shirrenów, gdzie w każdej kolonii była pewnie królowa-host, do której pary mogły przychodzić, by zrobić sobie dziecko, wydaje się całkiem umniejszać temu problemowi.
Ale co, gdy ta trójpłciowość jest bliższa podejściu do płci w nowoczesnym świecie, gdzie istnieje założenie, że wszyscy są wolni i sobie równi? Myślę, że takie menage trois wygląda jak sensowny model rodziny dla takich istot.
Prawdopodobnie istniałyby pewne podziały płciowe, bo tu płeć nie jest ani płynna, ani jedna dla całego gatunku. Owa trynarność jest jednak bardzo niszcząca dla znanego nam postrzegania płci, bo obecność 3. płci, która jest biologicznie niezbędna do posiadania potomstwa, sugeruje, że binarny podział płciowy, który zazwyczaj łatwo jest narzucić, wymagałby niezłej korekty. Pytania rosną ponad sufit: Jak wygląda zapłodnienie (zaczynając od tego, czy to zapłodnienie zewnętrzne czy wewnętrzne)? Czy to są stworzenia jajorodne czy żyworodne, a jeśli to ostatnie, kto zachodzi w ciążę? Jakie komórki wytwarza ta trzecia płeć? Która płeć jest kulturowo tą opiekuńczą? Która płeć jest kulturowo wojownikiem?
Ten koncept jest chyba jednym z najbardziej obcych dla nas, a jednak wydaje się czymś ciekawym.
Spróbujcie. Może wasze mózgi się nie przegrzeją, tak jak to zrobił właśnie mój mózg.

Jednopłciowa rasa

Z drugiej strony mamy również inną wersję, rasę, która rozmnaża się płciowo i której osobnicy mają określoną płeć, ale i tak cała rasa nie jest binarna.
Chodzi o rasy jednopłciowe, tak jak ta słynna rasa Amazonek. (Choć teoretycznie Amazonki są przedstawicielkami rasy ludzkiej, a przez to też rodzą im się także synowie).
Pomysł jest prosty - przedstawiciele danej rasy/danego gatunku wytwarzają tylko jeden rodzaj komórek płciowych, albo jajeczka, albo plemniki.
Brzmi to dziwnie i trochę przekombinowanie? Cóż, wszelkim krytykom muszą powiedzieć, że są takie stworzenia, które mają tylko jedną płeć w całym gatunku. Chociażby molinezyjki meksykańskie (Poecilia formosa) są tylko samicami. Rozmnażają się one poprzez gynogenezę, czyli zapłodnienie samicy przez samą siebie, które jest jednak wspomagane przez spółkowanie z samcem z blisko spokrewnionego gatunku. Jest to dość skomplikowany proces do wytłumaczenia.
Ogólnie, sam pomysł na coś takiego (oraz wiedzę o istnieniu gatunków jednopłciowych) wziąłem z filmu Marii Pattie:


Na szczęście, w wypadku fantastyki możemy stworzyć jednopłciowe gatunki/rasy, które nie wymagają tak nietypowych przykładów fantastyki. (I paradoksalnie są jeszcze bardziej fantastyczne.)
Chociażby wyobraźmy sobie te wszystkie stworzenia, które zazwyczaj są przedstawiane tylko jako kobiety:
  • syreny
  • harpie
  • gorgony
  • wiedźmy (w D&D)
  • itd.
Może nie ma ich męskich odpowiedników i aby się rozmnażać, potrzebują samców innych gatunków/ras. To w pewien sposób ma sens i stanowiłoby uproszczoną wersję tej gynogenezy. Ojciec byłby ojcem takiego dziecka, ale jednocześnie nie dziedziczyłoby ono jego gatunku/rasy, co uniemożliwiałoby istnienie mieszańców typu dhampirów.
Podobnie można by było zrobić rasę składającą się tylko z mężczyzn, bo istnieje również koncepcja androgenezy, która występuje w naturze u kilku gatunków owadów oraz kilku drzew. Ogólnie androgeneza polega na zastąpieniu materiału genetycznego samicy materiałem genetycznym samca.
Możemy więc sobie wyobrazić, że po 9 miesiącach od upojnej nocy z przedstawicielem jakiejś rasy kobieta rodzi dosłowną kopię jego tatusia.
Albo, tak jak to wcześniej ustaliliśmy, może geny ojca są tak silne, że potomek (zawsze płci męskiej), byłby zawsze przedstawicielem danej rasy, jednocześnie jednak czerpiąc z puli genetycznej swojej matki.
Ale co z dziećmi płci przeciwnej? Czy żeńskie rasy jakoś uzupełniają brak w chromosomie Y, tak, by stał się chromosomem X? Czy takie męskie rasy w jakiś sposób produkują w wyniku mejozy plemniki z chromosomem Y? A może jednak możliwe są mieszańce, tylko że będące nie tej płci co trzeba? A może dziecko innej płci będzie przedstawicielem tej samej rasy, co jego drugi rodzic?
Dobra! Koniec mojej małej eugeniki!
Czas na spojrzenie kulturowe!
A więc zacznijmy od tego, że takie rasy tworzyłyby społeczeństwa jednopłciowe, jeśli żyłyby w społeczeństwach homogenicznych, złożonych tylko z jednej płci. Można to przedstawić na dwa sposoby:
  • oprzeć się na w miarę stereotypowych cechach płci, które w wyniku braku opozycji ze strony drugiej płci, zdominowały znacznie społeczeństwo. Wiecie, taka feministyczna utopia albo kraina zdziczałych mężczyzn.
  • zatrzeć znane nam granice płciowe, gdyż społeczeństwo potrzebuje zarówno wojowników (stereotypowa rola męska) jak i nianiek (stereotypowa rola żeńska). To właśnie ten przypadek Amazonek.
To jednocześnie jednak nie oznacza, że takie społeczeństwo nie może być seksistowskie. Tu bowiem seksizm mógłby być równoznaczny z pewną formą rasizmu. U danej rasy bowiem nie ma jednej z tych dwóch binarnych płci, a więc łatwo uznać mężczyzn za te dziwne dzikie istoty albo kobiety za te głupie słabeuszki. (Albo coś w tym stylu. Lecę po stereotypach, jakby ktoś nie zauważył.)
Być może widzenie przedstawicieli/ek tej samej płci w tym dwupłciowym systemie również byłoby czymś negatywnym. Bo jak oni/one tak mogą?
Jednopłciowe społeczeństwo byłoby z pewnością bardziej przyjazne osobom nieheteroseksualnym, gdyż prawdopodobnie jego przedstawiciele przejawiali częściej zachowania homoseksualne. W końcu, jeśli zakładamy, że mowa o homogenicznym, jednorasowym społeczeństwie, przez większość czasu jedynymi dostępnymi osobami, które mogłyby stanowić sposób odreagowania seksualnego napięcia są osoby tej samej płci.
Ale co z drugą płcią? Czy brane są osoby z innych ras, które stawałyby się mężami/żonami przedstawicieli tej rasy (co z pewnością rujnowałoby ideę homogenicznego społeczeństwa, które dotychczas zakładałem, a więc i wymagałoby innego podejścia niż to przedstawione powyżej)? A może raz na jakiś czas jakieś osoby wyjeżdżałyby do sąsiednich krain, by "przywieźć ze sobą/w sobie pamiątkę"? (W wypadku mężczyzn, taka podróż musiałaby być z pewnością dłuższa, jako że zakładamy, że nie przywoziliby ze sobą matek tych dzieci. W wypadku kobiet mogłoby to zająć nawet tylko kilka godzin.) A może kwitłoby niewolnictwo seksualne?
(Jeśli, niestety, kojarzy wam się to z Goblin Slayerem, to, niestety, mnie też. 😑)
Oczywiście, jeśli przedstawiciele takich ras żyliby poza takimi homogenicznymi, ich zachowania byłyby pewnie inne. W końcu pojedyncza wiedźma, która uwiodłaby jakiegoś mężczyznę, czy czarujący przedstawiciel rasy mężczyzn uwiódłby kobietę, to nie coś, co wydawałoby się tak całkowicie dziwne. Choć oczywiście to zmieniałoby trochę wydźwięk całej rasy, mniej czerpiąc z Amazonek czy też ich męskiego odpowiednika.

Rozmnażanie bezpłciowe

Innym sposobem, w który uzasadnia naturalnie niebinarną rasę, było to, że ta rasa nie rozmnaża się w sposób płciowy. Czemu ameba miałaby wykształcić ideę płci? Czemu miałby to zrobić grzyb pokroju pleśni? Czemu mielibyśmy wyróżniać płeć u istot, które płci po prostu fizycznie żadnych oznak płci mieć nie mogą?
Oczywiście, te stworzenia są niezwykle proste, ale w fantasy już nie takie istoty zyskiwały świadomość. Wystarczy pomyśleć chociażby o plazmoidach, inteligentnych amebach ze Spelljammera.
Rozmnażanie bezpłciowe może przybierać wiele form:
  • zarodniki
  • pączkowanie
  • podział
  • rozmnóżki
  • cebulki
  • itd.
Oczywiście, powyższe procesy są jeszcze bardziej skomplikowane, niż ja to przedstawiam, gdyż wiele istot, które wykorzystują te sposoby rozmnażania, rozmnażają się również płciowo. Chociażby rośliny, grzyby i parzydełkowce mają wymianę pokoleń, gdzie jedno pokolenie rozmnaża się płciowo, a następne bezpłciowo. Do tego na przykład rozmnażanie poprzez fragmentację bywa alternatywną metodą rozmnażania, a nie tą główną.
Więc... To się robi całkiem skomplikowane.
To nie są rzeczy, które często spotkamy i uznajemy za cechy istot myślących. Ale może błędnie!
Ale jak miałoby wyglądać społeczeństwo takich istot? Przede wszystkim, raczej model rodziny opartej na partnerstwie by nie istniał. W końcu rodzina jako dwie osoby i ich dzieci to coś, co wynika wprost z rozmnażania płciowego, które tu nie ma miejsca. Być może również indywidualizm byłby mniejszy, gdyż potomkowie są de facto klonami swoich rodziców. Ale może być wręcz na odwrót! Bycie genetyczną kopią swojego rodzica wymusza jeszcze większy indywidualizm i chęć pokazania siebie. Poza tym, fakt że dany gatunek nie potrzebuje do kultywacji siebie innych osobników, nie musi aż tak bardzo promować zachowań kolektywistycznych.

Golemy i inne twory

Przedostatnim rodzajem istot, które mają sens zaburzać binarność płciową, są istoty, które zostały stworzone. Golemy, roboty, ożywione przedmioty i inne tego typu stworzenia.
Jakiej płci jest wasz kubek? Czy on w ogóle ma płeć? Raczej nie! Chyba że mowa rodzaju gramatycznym.
To czemu golem miałby być mężczyzną albo kobietą?
Oczywiście, w języku angielskim, nim popularny stał się język inkluzywny (i pojedyncze "they"), jeśli nie było się kobietą albo mężczyzną, nie miało się podmiotowości. Było albo "he", albo "she", albo "it".
To, że golemy mogą nie mieć binarnej płciowości, wydaje się jednak całkiem sensowne. Można bowiem założyć, że da się narzucić im albo one same przyjmą tożsamość związaną z daną płcią, jednak równie prawdopodobne może być to, że nie będą czuły się związane ani ze sferą męską, ani ze sferą żeńską. W ich wypadku płeć byłaby całkowitym konstruktem kulturowym.
Czasami nawet takie istoty nie zawracają sobie głowy czymś takim jak płeć. Na przykład Aetherborni z Kaladeshu pewnie nie mają czasu na taki płciowy performans. W końcu ich życie jest na to za krótkie.
Zresztą, do czego im by to było potrzebne? Golemy i stworzenia im podobne zostały stworzone i nie mogą płodzić dzieci, więc ten biologiczny aspekt płci im odpada. Mogą co najwyżej czuć się kawałkiem kamienia, drewna czy metalu danej płci albo innej.
Krótko mówiąc, dość skrajna idea płci jako konstruktu kulturowego, który jest jedynie performansem, ma tu całkowity sens. Tak samo, jak sens ma to, że te stworzenia nie chciałyby w tym performansie brać udziału.
Trochę inaczej może być w wypadku "potworów Frankensteina", gdyż one często mają ciało określonej płci. Ale, jeśli byłyby mieszanką ciał różnych ludzi, różnych płci, również wydaje się, że taka postać mogłaby być niebinarna. Tak jak Frankie Stein z Monster High (3 generacji)!

Ponad to

Ostatnim pomysłem jest to, że niektóre istoty mogą być ponad płeć.
Może to chodzić o takiego Slaanesha, który jest wprost pokazywany pod postacią hermafrodytyczną. Może również chodzić o postaci tricksterów, u których płeć jest dość zmienna. Może chodzić o jakiś byt bezosobowy albo istniejący w sposób inny niż fizyczny.
Można też się zastanawiać nad tym, czy istoty duchowe, takie jak anioły czy demony powinny być widziane jako stworzenia o określonej płci.
To już nie byłoby argumentowanie w stronę nobilitacji innych form życia i możliwych systemów, lecz wprost odnoszenie się do niemalże lovecraftowego spojrzenia, że ludzkość nie jest w stanie zrozumieć tych istot, że przekraczają one nasze zrozumienie.
Bo czemu mamy myśleć, że taki Yog-Saron jest facetem? Czemu Lucyfer w Sandmanie nie może być gender-fluid? Czemu jakaś kosmiczna energia miałaby mieć płeć?
Myślę, że tak można by było podkreślić nieziemskość tych istot.
 
I to już by było na tyle, jeśli chodzi o sposoby nietuzinkowej płciowości we fantastyce. Myślę, że są one bardzo ciekawe i sprawiają, że popatrzymy na to w inny sposób. Bo czy to nie brzmi logicznie? Wystarczy odrobina zawieszenia niewiary i już wszystko ma sens!
Oczywiście, jeśli chcecie, możecie zawsze korzystać z dobrze znanych nam schematów płciowych, a także możecie tworzyć normalne postaci transpłciowe i interpłciowe.
Tylko, błagam, nie używajcie liczby mnogiej do odmiany czasowników opisujących działania pojedynczych osób niebinarnych! Mam już dość tekstów "Kai zrobili...". To sprawia, że wpadam w szał!
Mamy dukaizmy, mały łosizmy... Wykorzystajmy to!

Mam nadzieję, że podobał wam się ten post. Skomentujcie i udostępnijcie tego posta, by mój blog mógł się rozwijać.
Pa!

Komentarze

Popularne posty