Punkt widzenia zależy od punktu słyszenia - czyli o tym, jak patrzeć w narracji

 Ohayo! a może Barcelona!

Witam was w kolejnym wpisie na moim blogu poświęconym kulturze, gdzie omawiam różne istniejące w niej zjawiska, zarówno z punktu widzenia autora, jak i widza, a nawet czasami naukowca. Dziś chciałbym powiedzieć co nieco o narracji, a dokładniej o jednym z podstawowych wyborów w narracji, czyli perspektywach.

Czasami bowiem słyszy się o quasi-wojnach między fanami narracji pierwszoosobowej, a fanami narracji trzecioosobowej. Czy można bowiem stwierdzić, że któraś z nich jest lepsza? A może owa dyskusja jest zbyt wąska i nie dostrzega innych perspektyw patrzenia na narrację?

Zapraszam więc dalej do czytania, by dowiedzieć się więcej!

Oczywiście, na wstępie pragnę zaznaczyć, że wpis ten będzie mocno dotyczyć literatury, albowiem do właśnie w literaturze mamy takie rozważania na temat perspektyw. Gry, komiksy, filmy i teatr mają zupełnie inne poetyki, a więc inaczej należy na nie w tych sprawach patrzeć.

Są 3 osoby. Którą wybierzesz?

Jak pewnie każdy wie z podstawówki, istnieją 3 osoby gramatyczne. I te trzy osoby gramatyczne przekładają się na narrację. Mamy bowiem do czynienia z narracją:
  • pierwszoosobową - gdy narrator jest osobą działającą
  • drugoosobową - gdy narrator mówi do odbiorcy
  • trzecioosobową - gdy narrator jedynie opowiada dzieło, nie uczestnicząc w nim
Oczywiście, dominują dwie narracje, pierwszoosobowa i trzecioosobowa. Są to bowiem narracje, które bardzo często używa się do opowiadania. Zastanówmy się bowiem, jak zazwyczaj opowiadamy historie?
Jeśli coś przydarzyło się nam, opowiadamy w pierwszej osobie.
Jeśli coś przydarzyło się komuś innemu, opowiadamy w trzeciej osobie.
Narracja drugoosobowa jest więc dość nienaturalna. Czemu mielibyśmy opowiadać naszemu odbiorcy, co on zrobił? Przecież on sam wie to najlepiej!
Jednak nie zmienia to faktu, że spotykamy się z narracją drugoosobową!
Chociażby, gdy Mistrz Gry w czasie sesji zapyta się nas "Co robisz dalej?" albo gdy w książce dla dzieci (np.: z serii Scooby Doo i Ty: Zostań Detektywem) zostaniemy zapytani, jak rozwiązać jakąś łamigłówkę, podobnie jak dzieje się to w przypadku serialu Śladem Blue.
Druga osoba więc zazwyczaj aktywizuje odbiorcę!
Ale samo bycie odbiorcą dzieła zazwyczaj wprowadza nas w rolę nie działacza, ale obserwatora. Dlatego też narracja ta jest bardzo rzadka. Ja sam, pomijając przykłady książek dla dzieci, które aktywizują odbiorców do samodzielnego myślenia, spotkałem się tylko z jednym przypadkiem dzieła, w którym zastosowano narrację drugoosobową - Jeśli zimową nocą podróżny Italo Calvino, które można spokojnie nazwać mianem bardzo eksperymentalnej książki. Warto również dodać, że drugoosobowa narracje występuje jedynie we fragmentach całego dzieła. Jednakże odbiorca-czytelnik tych drugoosobowych fragmentów nie jest równoznaczny z nami-czytelnikami, lecz jest osobnym bohaterem, którego zachowania również możemy obserwować. Jest to pewnego rodzaju zabieg emmersyjny (przeciwieństwo do immersji).
Ale wróćmy do typowych narracji.
Narracja pierwszoosobowa stawia narratora w roli osoby uczestniczącej w dziele. To jej perspektywa wyznacza to, co zostaje nam przekazane.
Czasami narracja ta jest przedstawiana jako dzienniki, pamiętniki czy inne wyznania.
Z uwagi na to, że narrator jest bohaterem, często uważa się, że jest to narracja bliżej postaci, pozwalająca wejrzeć w nią o wiele głębiej. To jednak mocno się przypłaca różnorodnością perspektyw. Większość dzieł pisanych z perspektywy pierwszoosobowej ma jedynie jednego narratora. Czasami zdarzy się więcej, ale jest to rzadkością, a liczba tych punktów widzenia nadal jest ograniczona. W końcu, jeśli mielibyśmy dziesięciu narratorów, łatwo się pogubić.
Warto również dodać, że łatwo w ten sposób o przeoczenia, bo bohaterowie-narratorzy mają zazwyczaj do dyspozycji jedynie swój punkt widzenia i mogą zinterpretować źle działania innych osób.
Przykładami dzieł z narracją pierwoosobową są chociażby:
  • Daniel Defoe, Przygody Robinsona Crusoe
  • Aneta Jadowska, Heksalogia o Dorze Wilk
  • Sarah J. Maas, Dwór Cierni i Róż.
  • Donna Tartt, Tajemna historia
W opozycji do tego z kolei staje narracja trzecioosobowa, w której narrator opisuje zdarzenia jako ich obserwator, który nie wchodzi w interakcję z nimi, a jedynie opisuje to, co się dzieje.
Można to skojarzyć z legendami, mitami czy innymi eposami, które są opowiadane przez ludzi, którzy nie mieli bezpośredniego wpływu na przedstawione tam wydarzenia.
Z uwagi na to, że w sumie zawsze piszemy "ona/ona/ono/onu zrobił/a/o/u to i to", bardzo łatwa jest zmiana perspektywy i patrzenie na świat innymi oczami. Zjawisko to nazywa się headhoppingiem, czyli skakaniem z głowy do głowy.
Ale można również oprzeć narrację trzecioosobową na wszechwiedzącym punkcie widzenia, co jest powodem pogłosek, że narracja ta jest bardziej oddalona od postaci.
Obie te wersje użycia narracji trzecioosobowej jednak bardzo ułatwiają tworzenie wielości punktów widzenia, a przez to umożliwiają szersze spojrzenie na sytuacje, czasami wprost obiektywne.
Przykładami dzieł z narracją trzecioosobową są:
  • Cassandra Clare, seria Dary Anioła
  • Aneta Jadowska, Dzikie dziecko miłości
  • J.K. Rowling, książki o Harrym Potterze
  • J.R.R. Tolkien, Hobbit, czyli tam i z powrotem
  • Virginia Woolf, Pani Dolloway


Czym (albo kim) jest fokalizator?


Dobra! Poziom edukacji podstawowej zaliczony! Teraz czas na wiedzę, którą nauczyłem się na studiach.
Zacznijmy od fokalizatora, czyli... postaci, przez którą widzimy świat. Nazwa ta pochodzi od francuskiego focale (w innych językach są podobne słowa), oznaczającego ogniskową. Sam zaś pomysł jest autorstwa Gerarda Genette'a.
A więc fokalizator jest postacią, która pełni rolę soczewki, przez którą widzimy świat.
Oczywiście, Genette nie chciał stawiania znaku równości między fokalizacjią i punktem widzenia, ale dwa pojęcia są ze sobą ściśle związane.
Genette wyróżnił trzy rodzaje fokalizacji:
  • zerową (niesfokalizowana) - gdy narrator nie patrzy oczami bohatera
  • wewnętrzną - gdy wiedza narratora ogranicza się do wiedzy bohatera
  • zewnętrzna - gdy wiedza o bohaterze jest ograniczona do tego, co widać po jego zachowaniach
Czasami można wyróżnić kilka rodzajów fokalizacji w jednym zdaniu.
Np.: gdy bohater (fokalizacja wewnętrzna) zauważy kogoś (fokalizacja zewnętrzna) robiącego jakąś rzecz.
To jest jednak już związane z koncepcją Mieke Bal.
Ja zaś lubię utożsamiać fokalizatora z fokalizacją wewnętrzną, a poprzez to z punktem widzenia.
A więc fokalizator w narracji pierwszoosobowej to narrator.
Rola fokalizatora jest dla mnie ważniejsza w narracji trzecioosobowej, gdzie możemy mieć do czynienia z różnymi punktami widzenia, a czasami nawet z narracją niesfokalizowaną.

Narracje wg. Stanzela



Kolejnym tematem, który chciałbym poruszyć, są narracje wg. Stanzela, o których dowiedziałem się na pierwszym roku, na zajęciach z literaturoznawstwa. (I należy przyznać, że jest to jedna z najlepiej zapamiętanych przeze mnie rzeczy z tych zajęć.)
Mamy więc trzy rodzaje narratorów:
  • pierwszoosobowy - narracja pierwszoosobowa, narrator jest częścią świata przedstawionego
  • auktorialny - narracja trzecio- lub pierwszoosobowa (choć ta ostatnia raczej rzadko), narrator istniejący poza światem przedstawionym, komentujący świat. Czasami narrator może mieć własny charakter, a więc staje się swoistym bohaterem, który nie działa w świecie.
    Krótko mówiąc, narrator jest tutaj dodatkowym bohaterem, który nie ingeruje w fabułę, a jedynie ją opowiada. Można więc o nim pomyśleć jako o osobie, która spisuje cudzą historię albo dawną legendę, dodając do niej swoje 3 grosze.
  • personalny - narracja trzecioosobowa, tak zwany narrator znad ramienia. Narrator właściwie nie istnieje, a jedynie daje głos postaciom.
A teraz uważajcie...

WSZYSTKO JEST PŁYNNE I MOŻE SIĘ ZMIENIAĆ W CZASIE DZIEŁA!!!!!

Tak, czasami sytuacja z narracją nie jest tak ustalona, jak mogłoby się wydawać. Czasami narrator auktorialny może przeniknąć w personalnego albo pierwszoosobowy w auktorialnego.
Czasami narracja pierwszoosobowa pokazuje się w dziele pisanym w trzeciej osobie. Świetnymi przykładami tego są:
  • Dżuma Camus, gdzie trzecioosobowy narrator opisujący wszystko w wręcz archiwistyczny sposób okazuje się być jednym z bohaterów, dr Bernard Rieux, i (chyba) dokańcza dzieło już w narracji pierwszoosobowej.
  • Miasto Kości Clare, gdzie cały jeden rozdział jest prowadzony w narracji pierwszoosobowej, gdyż jest monologiem Luke'a.
  • Lalka Prusa, gdzie mamy fragmenty pamiętnika Rzeckiego.
A więc tak, warto pamiętać o tym, o czym tu pisałem, ale mieć jednocześnie świadomość, że tak naprawdę zasady w naszym dziele są tak naprawdę w dużej wyznaczane przez nas i to, co uznamy za prawidłowe. I to czasami może się zmienić, jeśli jest ku temu powód. W powyższych przykładach takie powody są: mamy dzieło pisane od początku przez bohatera, ale on nie mówił tego na samym początku, monologa także fragment z pamiętnika.

Znajdź głos bohatera!

A teraz przejdźmy do mniej teoretycznej części.
Załóżmy, że mamy kilku fokalizatorów w narracji personalnej. Jak sprawić, żeby narracja z ich punktu widzenia była unikatowa?
Można zacząć od unikatowości zapewnianej nam przez rodzaje gramatyczne. Mamy rodzaj żeński i męski (i nijaki), więc perspektywa kobiety i mężczyzny będzie się różnić chociażby poprzez to, jak odmieniane są czasowniki. No i są jeszcze neutratywy...
Ale możliwości nie kończą się na tym.
Zastanówcie się, jak środowisko bohatera na niego wpływa. Chodzi tu o takie rzeczy jak:
  • status majątkowy
  • wiek
  • pochodzenie
  • zawód
  • hobby
  • zainteresowania
  • ulubione teksty kultury
W innych językach dużo różnych bardzo wyraźnie odmiennych dialektów, na przykład AAE, czyli African American English - angielski afroamerykański czy masa różnych dialektów japońskiego. Polski nie ma tak wyraźnych odmian, chyba że liczyć śląski. Jednakże to i tak wystarcza, żebym obawiał się pisać osoby spoza Łodzi, bo jeszcze napisałbym o jakiejś angielce, migawce czy graniu w trambambulę. Przecież "zachachmęcenie" wydaje się dla mnie czymś zupełnie normalnym, a dla kogoś innego może okazać się dziwnym słowem.
Jeśli bohater zna inne języki, może rzucać różnymi słówkami z nich. Szczególnie lubię to w wypadku latynosów i innych osób hiszpańskojęzycznych.
A może jest otaku albo fanem jakiegoś innego typu dzieł z wyraźnym uwarunkowaniem co do języka i teraz rzuca zasłyszanymi słówkami?
Warto zwrócić również uwagę na to, jakie dzieła bohater konsumuje. W końcu myślimy poprzez swoją kulturę, a do niej zalicza się również popkultura. Na tą samą sytuację inaczej zareaguje fan horroru, a inaczej fan romansów. Pierwszy, gdy usłyszy o wampirze, będzie mieć przed oczami Kurta Barlowa (Miasteczko Salem) czy Davida Powersa (Straceni chłopcy), a drugi o wiele prędzej wpadnie na skojarzenie wampira z Edwardem ze Zmierzchu.
Poza tym warto pomyśleć o poziomie wiedzy bohatera o świecie. Gdy w narracji bohatera pojawia się jakaś informacja dotycząca świata, szczególnie dotycząca wiedzy niepowszechnej, musi to być bohater, dla którego posiadanie takiej wiedzy jest zrozumiałe. Taki przysłowiowy stajenny nie będzie znać tajników polityki królestwa po drugiej stronie świata, chyba że ma ku temu powód, np.: głębokie zainteresowanie tamtym krajem. Z kolei szlachcic tego królestwa ma nawet obowiązek taką wiedzę posiadać.
Innym elementem jest też hobby - niektóre osoby inaczej patrzą na świat. Artyści (plastycy) mogą rozbierać w głowie obiekty na bryły, bo to częsty sposób rysowania, a więc opis może się składać bardziej z kształtów. Z kolei osoby interesujące się muzyką, lepiej dostrzegą niuanse dźwiękowe, takie jak ton głosu oraz to, jak ten głos drży.
Np.: jeśli bohater wykona "Wake me up" Avicii'ego, ale nie w stylu country, jak to było w oryginale, a fokalizator to zauważy, może dostrzec jakieś cechy tamtego bohatera widoczne tylko w czasie śpiewu. 
Ogólnie, ciekawym zabiegiem mogłoby być to, że bohaterowie skupialiby się szczególnie na określonych zmysłach, co również by ich wyróżniało.
Poza tym, jeśli zajmujemy się fantastyką, warto również zwrócić uwagę, że nie każdy ma takie same doznania. Medium zauważy ducha, a niemedium może w ogóle nie zwrócić uwagi na jego obecność. Może magowie potrafią dostrzegać coś, czego inni nie widzą? A może jedna postać lepiej widzi przez Mgłę ukrywającą świat fantastyczny?
No i oczywiście nie możemy zapomnieć o indywidualnych relacjach między postaciami. Jeden fokalizator może nie lubić danej postaci, przez co będzie ją mocniej krytykować, a drugi wprost przeciwnie - będzie ją lubić, a przez to może mniej uwagi zwracać na jej negatywne cechy.

Czas na Czas!

Na koniec warto również wspomnieć o czasie w narracji.
W języku polskim mamy trzy czasy - przeszły, teraźniejszy i przyszły. Tego ostatniego jednak nie używa się w opowiadaniu historii. Rzadko bowiem traktujemy historię jak coś, co dopiero ma się wydarzyć, a więc czas ten pojawia się jedynie okolicznościowo - gdy mamy jakieś przepowiednie. Jednakże poza tym, używa się czasu przeszłego albo teraźniejszego.
Czas teraźniejszy sugeruje, że wydarzenia są opowiadane na bieżąco, a przez to nie są oceniane przez czas. Trudniej w ten sposób wybiec w tak zwaną przyszłość, bo czas opowiadania jest przedstawiany jako czas wykonywania tejże czynności.
Choć można wyobrazić sobie narratora auktorialnego mówiącego "jeszcze nie wie, co się zaraz wydarzy".
Z kolei czas przeszły jest przedstawiany jako bardziej zdystansowany. W końcu to, co opowiadamy, już się wydarzyło. Ale jaki to jest dystans? Nie trudno bowiem wymyślić narrację, która opowiadałaby wszystko na bieżąco, nawet będąc w czasie przeszłym. W końcu poprzednia sekunda to już przeszłość. Tak samo można wyobrazić sobie narrację pisaną z perspektywy lat (jak Tajemna historia) albo stylizowaną na dzieło spisane po setkach lat.
Czy więc jest jakaś ważna różnica dla narracji związana z czasami?
Tak! Dzieło spisane w czasie teraźniejszym będzie się wydawać bardziej aktualne, więc trudniej będzie w takiej narracji opisać coś, co ma być opowiadane z perspektywy lat. W tej roli o wiele lepiej sprawdzać się będzie czas przeszły.
Ogólnie czas przeszły wydaje mi się bardziej popularny i lubiany. W końcu jest o wiele naturalniejszy.
Ja sam nigdy nie pisałem w czasie teraźniejszym i nie wyobrażam tego sobie.

Na zakończenie zapraszam na film Natalii Brożek sprzed trzech lat. Jak pewnie zauważycie, to co tutaj napisałem, niekoniecznie zgadza się z tym, co mówi Natalia. Zwraca ona tam uwagę na trochę inne elementy, ale warto jednak wziąć to wszystko pod uwagę.


I na tym chyba już zakończę tego posta.
Mam nadzieję, że się wam to spodobało i że się wam to przyda.
Napiszcie komentarz i udostępnijcie tego posta, by mój blog się rozwijał.
Bye!

Komentarze

Popularne posty