Witamy w Złym Imperium! (Mamy pierniczki!) - czyli co zrobić, gdy wrogiem jest całe państwo

 Ohayo! a może Rzym!
Witam was w moim kolejnym wpisie na moim blogu, gdzie zajmuję się różnymi zjawiskami w kulturze, ze szczególnym naciskiem na tworzenie (i ze szczególnym naciskiem na fantastykę, którą po prostu uwielbiam!).
Ostatnio czytam sporo książek naukowych o fantastyce (Fantasy. Ewolucja gatunku Trębickiego czy Postać czarodzieja w literaturze fantasy Bartnickiej) i pojawia się nam ciekawy wątek. Otóż można stwierdzić, że motyw złego imperium jest w pewien sposób wpisany w fantasy.
Dlatego więc chciałbym o tym teraz popisać.

Czy jesteście gotowi zagłębić się w skomplikowany świat zła, imperializmu i niesprawiedliwości społecznych?
Zaczynamy!

Taproot text, czyli pre-fantastyka

W swoim artykule "Piróg albo Nie ma złota w Szarych Górach" Andrzej Sapkowski napisał:

"Mit arturiański jest wśród Anglosasów wiecznie żywy, jest mocno wrośnięty w kulturę swym archetypem. I dlatego archetypem, prawzorem WSZYSTKICH utworów fantasy jest legenda o królu Arturze i rycerzach Okrągłego Stołu.(3) Kto chce, niechaj zamknie oczy i na oślep wyciągnie rękę ku półce z książkami, niechaj wytaszczy z niej na chybił-trafił jedną powieść fantasy. I niechaj sprawdzi. Książka opisuje dwa królestwa (krainy, imperia) – jedno jest Krainą Dobra, drugie wręcz przeciwnie. Jest Dobry Król, z tronu i dziedzictwa wyzuty i próbujący je odzyskać, przeciw czemu są Siły Zła i Chaosu. Dobrego Króla wspiera Dobra Magia i Dobry Czarodziej, jak również zgromadzona wokół sprawiedliwego władcy Drużyna Dzielnych Chwatów. Do totalnego zwycięstwa nad Siłami Ciemności niezbędny jest jednakowoż Cudowny Artefakt, przedmiot magiczny o niebywałej mocy. Przedmiot ten we władzy Dobra i Ładu posiada właściwości integrujące i pokojowe, w ręku Zła jest siłą destrukcyjną. Magiczny artefakt trzeba więc odnaleźć i zawładnąć nim, zanim wpadnie w łapy Odwiecznego Wroga…"

Oczywiście, w ten sposób Sapkowski podkreśla, że Śmierć Artura (Le Morte d'Arthur), XV-wieczny romans Sir Thomasa Malory'ego jest tekstem taprootowym (taproot text). (Sorki, nie umiem znaleźć polskiej nazwy na to słowo, więc tam koślawo spolszczam). Taproot texts to wczesne dzieła z fantastycznymi elementami, które mają stanowić prekursorów gatunku fantasy. Słowa Sapkowskiego  jednoznacznie wskazują, że Śmierć Artura czymś takim jest.
O tym, jak stworzyć generyczne fantasy może kiedy indziej, ale zwróćcie uwagę, że w cytowanym przeze mnie fragmencie jest mowa o dwóch królach, jednym Dobrym i drugim Złym. No i już mamy pierwsze historie o Złym Królestwie, które później można przekształcić (chociażby samą potęgą semantyki) w złe imperium.

Hola, hola! Ale czym jest to złe imperium, o którym mówię?

Złe Imperium (albo w skrócie, Imperium) jest motywem występującym w różnego rodzaju fantasy i SF. Przedstawia on państwo, które chce zapanować nad innymi państwami, a w rezultacie i nad całym światem.
Mówiąc inaczej, jest to złoczyńca w postaci kraju!
Na jego czele zazwyczaj stoi oczywiście zły władca (według receptury od Sapkowskiego - Zły Król, którego należy zdetronizować i posadzić na tronie tego Dobrego), który nierzadko może zostać uznany za Mrocznego Władcę.
Jednakże dziś chciałbym się skupić bardziej na samym Imperium niż na BBEG (Big Bad Evil Guy).
Jak pisałem wcześniej na moim blogu, Złe Imperium jest bardziej związane z tym złem banalnym, złem trybików, tymi mały eichmannami. A więc to właśnie takie zło powinniśmy eksplorować pisząc o Złych Imperiach.

Banalność zła, czyli "zło pani z urzędu pocztowego"

Małe przypomnienie, czym jest zło banalne!
Chodzi tutaj o zło związane z codziennymi, niby niewinnymi działaniami.
Adolf Eichmann jest uznawany za tego idealny przykład. Nie był wcale zboczeńcem ani sadystą, jak to się często przedstawia SS-manów. On był biurokratą i "tylko wykonywał rozkazy", czym bezsprzecznie wspierał Holokaust, uznawany za szczyt najgorszą rzecz, która wydarzyła się w nowoczesności.
Pomyślcie, ile osób pracowało, żeby te wszystkie straszne rzeczy, które spotkały nie tylko Żydów, ale również Romów, Słowian, homoseksualistów, osoby chore psychiczne i wiele innych grup ludzi. To wszystko jest przerażające!
I może nawet ten pan z piekarni, który właściwie tylko piekł chleb, również był w to wszystko zamieszany.
(Tak, w teorii najlepszym przykładem Złego Imperium byłyby właśnie nazistowskie Niemcy! Ale...)
Zło banalne miałoby polegać na swoistym bezmyślnym podążaniu z nurtem, który w ostatecznym rozrachunku okazuje się być złym. Jest to bezrefleksyjność i konformizm względem systemu, który w perspektywie historycznej wydaje się w sposób oczywisty zły.
Oczywiście, idea banalnego zła, którą zaproponowała Hannah Arendt nie przeszła bez kontrowersji i krytyki, ale o tym możecie przeczytać samemu (wystarczy wpisać "banal evil" w wyszukiwarkę).

Ale nie tylko zło banalne!

Jednakże to nie jest też tak, że Złe Imperia to jedynie komformiści. Konformizm jest jedynie czymś, co sprawia, że cała ta machina może działać, a to, co tak naprawdę napędza wszystkie Imperia jest imperializm, czyli podboje i podporządkowywanie sobie innych, a on sam jest napędzany poczuciem wyższości względem innych.
Najczęściej o to wszystko oskarża się nacjonalizm, który spaja wszystko pod pozorem swoistej "dumy narodowej", czegoś, co łatwo skojarzyć z czymś pozytywnym, ale ma swoją mroczną stronę.
Według encyklopedii PWN, nacjonalizm to "przekonanie, że naród jest najważniejszą formą uspołecznienia, a tożsamość narodowa najważniejszym składnikiem tożsamości jednostki, połączone z nakazem przedkładania solidarności narodowej nad wszelkie inne związki i zobowiązania oraz wszystkiego, co narodowe, nad to, co cudzoziemskie lub kosmopolityczne; ideologia polityczna, wg której podstawowym zadaniem państwa jest obrona interesów narodowych, a jego zasięg terytorialny winien odpowiadać obszarom zamieszkanym przez dany naród". Nacjonalizm idealnie uzasadnia konieczność wojny, która jest związana z podbojami.
I to właśnie nacjonalizm można by było uznać za powód, dla którego mali eichmannowie tak spokojnie pracują i wykonują rozkazy.
Do tego Złe Imperia, które znamy z fikcji (i historii), wspierały się również innymi narracjami, które dawały w oczach swoich mieszkańców przyzwolenie na działania:
  • imperia militarystyczne, które chcą zawładnąć światem (albo przynajmniej okolicznymi terenami), by pokazać swoją potęgę i słabość innych narodów.
    Np.: Galranie.
  • imperia wydobywające surowce (różnego rodzaju, w tym niewolników), a więc kierujące przede wszystkim się zyskiem.
    Np.: Ludzie w Awatarze Jamesa Camerona
  • imperia kierowane nienawiścią względem danej grupy osób, rasy itd.
    Np.: Krainy Kości z cyklu Żywioły A.C. Gaughen, w których magia była uznawana za złą
  • imperia religijne, skupiające się na ekspansji danej religii i/lub filozofii
    Np. Imperium Tau z WH40k, które teoretycznie jest pokojowe i chciałoby, żeby wszyscy zjednoczyli się w filozofii Większego Dobra (Greater Good), ale potrafią również przestać być tacy pacyfistyczni.
  • i inne
Te różne rodzaje imperializmu mogą się ze sobą łączyć i, pozostańmy przy tym nieszczęsnym przykładzie z naszego świata, nazistowskie Niemcy uważały, że są lepszą rasą względem wszystkich innych, chciałby surowców i pokazać swoją ważność (w sposób militarny). Naziści wspierali się również religią chrześcijańską i germańskim pogaństwem, co jednak bardziej wiązałoby się z samym nacjonalizmem niż jakimś fanatyzmem religijnym.
Czasami też wydźwięki nacjonalistyczne nie są tak mocno widoczne. Np.: w Awatarze ludzie nie wydają się zbytnio przedstawiać poglądów nacjonalistycznych, lecz z pewnością można mówić o kolonializmie.
Ale, ale! Powyższe aspekty, zarówno nacjonalizm, jak i inne zjawiska wspomagające imperializm, są rzeczami bardzo mimetycznymi, wywodzącymi się z naszego, rzeczywistego świata, podczas gdy fantastyka mogąca pomieścić w sobie takie Złe Imperium musi być fantastyką świata wtórnego, świata kreacjonistycznego (według podziału, który w prowadziłem na mojego bloga, typ 4) albo chociaż tak zmienionego, że nie rozpoznawalnego (typ 3). A fantastyka ma to do siebie, że ma swoje fantastyczne, czyli niemimetyczne zagrania.
Może imperium jest złe, bo na jego czele stoi właśnie ten Zły Król, ten Mroczny Władca, który przy pomocy złych mocy, demonicznych sił itd., wypaczył jakoś to Imperium. Może nacjonalizm nie jest w tym, co napędza tą machinę, lecz siły demonów albo coś innego.
Jednakże dobrze zbudowani antagoniści-imperatorzy potrafią tak zmanipulować innymi, że niekoniecznie muszą zasięgać pomocy Bathor czy innej Otchłani, by zaludnić rząd (bo po objęciu rządów jakoś się wyludnił).
Chociażby Palpatine, który przejął władzę i stworzył Imperium w ten sposób, że mogłoby się wydawać, że zrobił to z myślą o bezpieczeństwie i dobrobycie innych. Jedi zostali kozłami ofiarnymi, na które zrzucono całe zło, a tylko nieliczni wiedzieli, że za wszystkim stał właśnie Palpatine.
Pomyślcie, jak inaczej ten zły mógłby zmanipulować ludzi do działania na jego korzyść. Może zachęca do przemocy wobec innej rasy wzbudzając konflikt na tle rasowym niczym Viren w Smoczym Księciu, czym zyskuję posłuch zwykłych ludzi? A może niczym Belos z Sowiego Domu zyska władzę religijną i w ten sposób będzie sprawował swoje rządy Zła?

Oczywiście, ta trójka jest blisko bycia DL lub nimi są (jestem pewien, że Palpatine'a można by było tak nazwać). Do tego ich przejęcie władzy było w miarę pokojowe, a cele wbrew pozorom mało imperialistyczne.
Z kolei Ozai odziedziczył swoją pozycję Władcy Ognia po przodkach, ale jego działania było o wiele bardziej imperialistyczne (w tym wyjątkowo bardzo mnie interesującym, postkolonialnym sensie). Chciał dosłownej władzy nad światem, co niemal osiągnął, a jeszcze wcześniej rządził państwem z koloniami.

Podział Złych Imperiów

Właściwie, można by było spróbować podzielić jakoś te wszystkie Imperia
Najpierw, warto by było wyróżnić Królestwa Złego Króla, czyli takie, w których Zły Król zabija swojego poprzednika i wypędza jego następcę, którego należy posadzić na tronie, by wszystko było cacy. Ten tym Imperiów wynika z wcześniej omawianej w tym poście Śmierci Arthura, w którym nie tyle samo państwo jest złe, lecz jego władca.
Innym typem Imperiów są Najeźdźcy, czyli bardziej kolonialne podejście do tego motywu. Najeźdźcy, no cóż, najeżdżają inne kraje i robią z nich kolonie.
I oczywiście są Imperia w postaci Imperiów Zła, czyli bardziej zjawiska z zakresu wcielonego zła (Mrocznego Władcy) ze swoją armią demonów i innych złych istot niż polityki.
Zajmijmy się więc nimi.

Królestwo Złego Króla/Uzurpatora

Zły Król zabił/uwięził/zamienił w psa/mój wujek Flaco poprzedniego władcę, Dobrego Króla, i przejął władzę nad jego królestwem. Teraz drużyna musi odnaleźć prawowitego dziedzica tronu i posadzić go na stołku, by przywrócić porządek.
Często tym Uzurpatorem jest brat poprzedniego króla (rzadziej siostra), ale równie dobrze może to być dziecko, wnuk, przodek czy nawet ktoś spoza rodziny.
A prawowitym następcą nie musi być wcale wygnane dziecko poprzedniego władcy. Może to być jego potomek w 7 pokoleniu czy też jego reinkarnacja, wybraniec czy dziwnie wyglądający błazen, któremu można wmówić, że jest potomkiem zmarłego króla. Może to być równie dobrze jakaś inna osoba, niezwiązana w żaden sposób z rodziną królewską, ale która zostanie uznana za dobry materiał na władcę (takim kimś miała być Zelie Adebola).
Takie Imperium zazwyczaj ma konflikt wewnątrz. Nie skupia się na podbojach, lecz na problemach wewnątrz, np.: rebelii.
Oczywiście, warto się zastanowić, czemu Uzurpator ma być taki zły. W sensie, wiadomo, przejął siłą władzę, ale nie takie rzeczy się zdarzały. Dla takiego wieśniaka czy mieszczanina nie ma zbytniego znaczenia, kto nimi włada, chyba że...
No właśnie! Czemu Uzurpator jest Złym Uzurpatorem? Czym sobie zasłużył na powstanie rebelii przeciwko niemu?
Może tłamsi inne grupy etniczne/rasy w swoim kraju.
A może wysysał siły z mieszkańców, by zasilić swoją moc (jak Fobos z W.I.T.C.H.).
A może sama natura królestwa buntuje się przeciwko uzurpatorowi (jak w Trzech Wiedźmach Pratchetta). Oczywiście to ostatnie raczej bym odradzał jako główny powód, dla którego uzurpator musi ustąpić, bo to sprawia, że jakaś kapryśna ziemia będzie miała prawo decydować o władzy w państwie. To jednak jest dość ciekawy sposób na pokazanie, że coś złego się dzieje, jeśli na przykład ten uzurpator bezcześci jakieś magiczne miejsce mocy albo wysysa siły życiowe z krainy, ale warto zauważyć, że wtedy to zjawisko jest efektem działań uzurpatora, a nie efektem jego obecności.
Warto również się zastanowić, jak długo trwa uzurpacja. W wypadku Gwiezdnych Wojen, tragedii szekspirowskich (Makbet, Hamlet) czy Wiedźmina (chodzi o wydarzenia w Nilfgardzie sprzed akcji powieści), uzurpacja trwała niecałe jedno pokolenie i rolę uzurpatora pełniła tylko jedna osoba. Czasami uzurpator przez jakiś czas legalnie rządzi krajem, np.: jako regent księcia, który nie jest wystarczająco dojrzały, by samemu rządzić krajem w danym momencie, ale w pewnej chwili owy regent próbuje zabić księcia, by samemu przejąć władzę (jak w Księciu Kaspianie).
Czasami jednak uzurpacja tronu trwa wiele pokoleń. Czyjś dużo razy pra-dziadunio kropnął króla i zajął jego pozycję, a teraz jego potomkowie rządzą krajem. I teraz zachodzi pytanie, czy można te osoby potraktować jak uzurpatorów i odwalać powrót króla? Oczywiście, motyw dziedzica jest budowany na przeświadczeniu, że pewne osoby są dosłownie pomazańcami bożymi, a więc powrót dziedzica ma sens ze swoistego mistycznego punktu widzenia, lecz nie zawsze autor zechciałby przedstawić taki punkt widzenia. Dla osób myślących w bardziej laicki sposób (a możemy się z tego cieszyć lub smucić, ale świat się coraz bardziej sekularyzuje), taka sytuacja nie ma zbytnio sensu. Szczególnie, jeśli obecni władcy, ci wywodzący się od uzurpatora, rządzą dobrze. Czym to się różni od kolejnej uzurpacji?
No, chyba że chcielibyśmy odwalić grzechy ojców.
Oczywiście, nie zawsze musi być dziedzic do posadzenia na tronie, żeby po pokonaniu imperatora-uzurpatora było dobrze. Przykładowo, po pokonaniu Palpatine'a nie było niczego takiego. Jednakże brak tego czynnika stabilizującego sytuację sprawił chyba, że mieliśmy sequele, które były powtórką z rozrywki i to wcale niezbyt dobrą, z tego co słyszałem.
Czasami jednak próbuje się ustabilizować byłe imperium poprzez wprowadzenie demokracji, co... No, demokracja ma wiele wad. Pozwólcie, że nie będę ich wszystkich wymieniać, bo w tym poście nie chodzi o krytykowanie tego ustroju i okazywanie mojego cynizmu. Wystarczy, że wspomnę o demokracji pośredniej i to powinno już zasiać pewne ziarna powątpiewania w ten wielki mit wspaniałej demokracji.
Oczywiście, należy również pomyśleć o ruchu oporu, który walczyłby z złym uzurpatorem.
PS.: To Imperium wcale nie ma w sobie zbyt dużo z imperializmu rozumianego przede wszystkim w kontekście kolonialnym, gdyż wszystko, co czyni ten rodzaj "imperium" tym rodzajem, jest skupione wewnątrz.

Najeźdźcy

Ach! Wracamy do tego, o czym uwielbiamy gadać jako naród (tylko że zazwyczaj nie wiemy, że o tym gadamy). Imperium najeźdźców opiera się bowiem na kolonializmie, co sprawia, że właściwie takie Imperium jest naprawdę imperialistyczne nie tylko z nazwy.
Imperium Najeźdźców jest państwem kolonialnym. Z historii znamy wiele takich państw: Wielka Brytania, Portugalia, Hiszpania, Francja, Polska, Rosja, Niemcy... Właściwie, chyba cała Europa była w pewnych momentach kolonizatorami. Do tego dochodzą jeszcze takie kraje jak USA czy Japonia, które również miały swoje kolonie.
Co należy również zauważyć, kolonializm nie ogranicza się jedynie do zagrabiania terenów gdzieś tam, hen za morzem, ale również zalicza do siebie podbój państw w najbliższym otoczeniu. Dlatego właśnie mogę powiedzieć, że Polacy (a na pewno polska szkoła) mają obsesję na punkcie kolonializmu, nawet o tym nie wiedząc. W końcu zabory można uznać za swoisty kolonializm, podobnie jak żelazną kurtynę, która podporządkowała wiele państw względem ZSRR.
My również podbijaliśmy i nie sądzę, żebyśmy powinni być z tego powodu dumni...
Innym dość znanym przykładem z naszego świata jest Irlandia, chyba najsłynniejszy przypadek kolonizacji państwa europejskiego, które wbrew pozorom wcale nie zostało potraktowane lepiej niż przedstawiciele grup o znacząco innym wyglądzie.
Ale skąd się to bierze?
Przede wszystkim, chęć władzy, poczucia się ważnym. Myślicie, że Brytyjczycy nie czuli dumy z tego, że podbili pół świata? Mieli okazję i w tamtejszych czasach nie było sprzeciwu wobec takich działań, więc po prostu to zrobili.
Czasami imperia bez podboju też nie mogą przertwać i chociażby za jeden z powodów upadku Rzymu uznaje się właśnie zaniechanie wojen i podbojów, które zapewniały bogactwa.
Ale czy było warto? Postkolonializm mówi jednoznacznie: NIE, do nędzy Świszczącej Zochy!
Bardzo często imperium najeźdźców próbuje usprawiedliwiać się, że niosą podbijanym ludom cywilizację (przykład: Naród Ognia w Awatarze początkowo tak usprawiedliwiał podbój Królestwa Ziemi). I tak, zdecydowanie można powiedzieć, że Indie (czytałem Apaduraia, więc podaję ten przykład) były w zupełnie innym stanie przed kolonizacją niż po, gdy Indie przestały być tą kolonią brytyjską.
Tylko że w międzyczasie koloniści nieźle namieszali w kraju. Słyszeliście o kastowym społeczeństwie Indii? Wg. Apaduraia to koloniści jeszcze bardziej podkręcili ten podział społeczny!
Nie wspominając już o kilkuset latach bycia traktowanym jak podludzie i braku możliwości stanowienia o sobie!
A potem, gdy próbuje się zdekolonizować kraj... Sorki, nie da się już usunąć z Indii wszystkiego, co brytyjskie! Tak samo, jak nie dało się usunąć z kolonii Narodu Ognia na terenach Królestwa Ziemi wszystkiego, co należało do Narodu Ognia!
Dekolonizacja po kilkudziesięciu, jeśli nie kilkuset latach, nie może być po prostu usunięciem kolonizatora ze skolonizowanego państwa, bo ten "kolonizator" już wniknął głęboko w to państwo. Powstała już pewnego rodzaju kultura synkretyczna, która łączy w sobie cechy obu stron. Nie mówiąc już o ludziach z mieszaną etnicznością.

Oczywiście, bardzo często w fikcji mamy do czynienia z kolonizacją, która podbija dany kraj i nie powoduje żadnych reakcji międzykulturowych. To jest oczywiście wielkie uproszczenie, ale można założyć, że jeśli podbój trwał do kilku lat, trwałe zmiany mogły nie zajść.
Bo czy w wypadku najazdu nazistowskich Niemiec na Polskę w 1939-1945 zdążyły powstać takie struktury?
Ale jako Polacy zastanówmy się, jakie zmiany przyniosły w Polsce zabory, czyli ten kolonializm Prus, Austrii i Rosji, i wyciągnijmy z tego przykład zjawisk kulturowych, które mogły zajść. Może w waszych stronach widać jakieś ingerencje kultury rosyjskiej albo niemieckiej. U mnie na przykład świętuje się to, czym Łódź się stała właśnie za czasów kolonialnych - Miastem Czterech Kultur.
Ale czy to oznacza, że kolonizacja nas była czymś dobrym? W żadnym wypadku!
Ale wróćmy do fikcji, którą pomagam wam wymyśleć.
Zazwyczaj Imperium Najeźdźców tworzy konflikt między podbijającymi (Imperium) i podbijanymi, którzy nie dość, że w dużej mierze stracili życia w czasie wojny, która będącej elementem tego podboju, to jeszcze pewnie są obecnie umniejszani, są tymi obywatelami drugiej kategorii, a może nawet niewolnikami. Część prawdopodobnie będzie próbowało walczyć o niepodległość, część będzie próbowało się sprzymierzyć, żeby zyskać w oczach kolonizatorów. (Znamy to ze szkolnych lektur.) Prawdopodobnie kultura narodu podbitego będzie w pewnym stopniu zakazana, ale i tak bardzo ceniona przez tych, którzy chcieliby powrotu do niej.
Oczywiście, nie zawsze każdego będzie to obchodzić. Słynne powstanie galicyjskie opierało się na tym, że chciano zachęcić chłopstwo do walki przeciwko opresorom, ale oni nie widzieli problemu w kolonizacji (która ich nie dotykała, bo tożsamość Polaka była wtedy tożsama ze szlachtą, a więc wynarodowienie chłopów nie dotykało), lecz w szlachcie. Chłopi w Austrii czy w Polsce, czy gdziekolwiek indziej spotykali się z takim samym traktowaniem, a więc kolonializacja nie wpłynęła na nich w żaden sposób.
Z kolei, gdy Naród Ognia napadał Królestwo Ziemi, ludzie z niższych klas cierpieli tak samo, a może i nawet bardziej niż ludzie bogaci. Mogli więc mieć powody, by bardzo aktywnie się sprzeciwiać Narodowi Ognia.
kilka minut historycznych rozważań później...
Warto dodać, że zazwyczaj konflikt między Imperium a podbitymi kończy się wyparciem Imperium z granic i uzyskaniem niepodległości przez wcześniej podbite państwo.
Tylko że (pomijając to, o czym mówiłem przy okazji dekolonizacji), zazwyczaj świat nie jest taki łatwy do naprawienia. Tak, udało się zdobyć niepodległość, ale nie jest to coś danego raz na zawsze, więc trzeba się przygotować na wypadek próby ponownego ataku. To stanowi pewne niebezpieczeństwo, że podbici sami zaczną podbijać, by okazać swoją siłę, bo nie chcą się czuć już bezradni.
Niektórzy (np.: youtuber Pilgrims Pass) uważają, że powodem, dla którego państwa Półwyspu Iberyjskiego kolonizowały, były doświadczenia bycia kolonizowanym przez ludy północnoafrykańskie. Opiera się na założeniu, że opresja wzmacnia naród, a silny naród próbuje ciemiężyć inne narody.
Jakby się nad tym zastanowić, nacjonalizm (choć de facto powstanie idei nacjonalizmu datuje się na XVIII wiek), który powstaje w wyniku bycia kolonizowanym, napędza następne kolonizacje i tak powstaje błędne koło nienawiści. Co nie oznacza, że ludzie ci nie są odpowiedzialni za swoje grzechy. Więcej w jego filmie o Ataku Tytanów.
(W sumie, nie uczono mnie nigdy o pochodzeniu kolonializmu, więc ta teoria na tą chwilę brzmi dla mnie bardzo przekonująco.)
Innym problemem jest to, że po dekolonizacji spojrzenie na wcześniej skolonizowany kraj nie zmieni się nagle z podludzi do współludzi. Nie każdy kraj jest Niemcami, które obecnie mają wręcz paranoiczny lęk przed nacjonalizmem, bo nie chcą, żeby wydarzenia z lat 30. się powtórzyły. Pomyślcie, o tej słynnej scenie z Czasu Apokalipsy Coppoli, filmu zainspirowanego Jądrem Ciemności Condrada. Akcja dzieje się w czasie wojny w Wietnamie, co najmniej 10 lat po ogłoszeniu niepodległości przez Hanoi, ale nadal mamy do czynienia z myśleniem kolonialnym. I to, że leci w tej scenie Cwał Walkirii Wagnera jeszcze bardziej podkreśla dominację Amerykanów nad Wietnamczykami.

Innym ciekawym problemem z Imperium Najeźdźców jest to, że mamy do podbojów bardzo subiektywne zdanie. To jak z tym tekstem Kalego z W pustyni i w puszczy: "Jeśli ktoś Kalemu zabrać krowy, to jest zły uczynek. Dobry, to jak Kali zabrać komuś krowy". To znaczy, jeśli bohaterowie dokonują podbojów - jest to dobre, ale jeśli są podbijani - jest to złe. Oczywiście, z punktu widzenia pragmatycznego, amoralnego dobra państwa tak może być, ale kiedy zaczynamy wchodzić w moralność, robi się problem, bo stajemy się złoczyńcami w historii innego państwa.
I to jest coś, co naprawdę warto przemyśleć, pisząc fantasy, w których dzieje się jakikolwiek podbój!
To jednak czyni Imperium Najeźdźców najbardziej realistycznym, najbardziej mimetycznym rodzajem Imperiów w fikcji, gdyż takie wydarzenia (szczególnie w średniowieczu i wczesnej nowoczesności, na których jest bazowane wiele historii fantasy) były dość częste.
I to do nich pije większość pierwszej połowy tego posta.

Imperium Zła

Na koniec zostawiam rodzaj Imperium, który po prostu opiera się na tym, że Zły Król, Imperator, jest właściwie diabłem wcielonym i jego imperium jest bezsprzecznie moralnie złe. Wiecie, rasa zła, demony itd.
Zazwyczaj opierają się one na myśleniu, że istnieje jakaś rasa lepsza (lub gatunek lepszy) od innych i dążą do wyniszczenia tych innych gorszych. Ewentualnie jest to armia Władcy Mroku złożona z istot ciemności, demonów, nieumarłych, goblinów czy robotów. W wypadku demonów, nieumarłych czy robotów możemy mówić raczej o lojalności związanej z magią/programem, a w przypadku goblinów czy orków możemy mówić o strachu przed DL, który uniemożliwia zdradzenie go.
Ewentualnie mogą to być jacyś przeklęci ludzie kontrolowani magią.
Całe to Imperium Zła chce podbić okoliczne krainy, świat albo galaktykę. Ich cele są zazwyczaj dość wyraźnie negatywne i zazwyczaj tworzone pod to, by nie dało się z nimi sympatyzować. Bo jak tutaj sympatyzować z dosłownym wcieleniem zła (demonami) albo armią pozbawionych wolnej woli potworów?
Oczywiście, najbliższą idei Imperium Zła omawianej tutaj przeze mnie rzeczą w naszej historii były te Niemcy w latach 30. i 40. (zataczamy koło, widzicie). I choć mamy tą wizję wszystkiego, co nawet z lekka przypomina o nazizmie, jako symbolu zła wcielonego, to nadal byli ludzie i z pewnością nie całe społeczeństwo było za tym wszystkim, co się działo. Być może część nie wiedziała o tym, może byli nawet tacy przeciwko temu, ale w oczywisty sposób nie mogli się sprzeciwić, bo Mroczny Władca i jego pomocnicy... to znaczy Naziści, by ich za to "naprostowali". I to sprawia, że nawet przedstawiając Imperium Zła pokroju Galran możemy widzieć we wrogach ludzi, osoby, które nie różnią się aż tak bardzo od nas.
I to jest właśnie mroczniejsze niż typowa walka wcielonego metafizycznego Dobra i Zła, którą taka walka z Imperium Zła zazwyczaj pokazuje. Łatwo bowiem uwierzyć, że my jesteśmy dobrzy, a oni źli. To jest stara jak świat perspektywa my kontra oni.
Pytanie tylko, czy musimy porzucać tą perspektywę, gdy piszemy niczym Tolkien o starciu metafizycznych sił Dobra i Zła? Choć zdecydowanie twórcy fantasy już w latach 60. od tego odchodzili, czemu nie można by było do tego powrócić na jedną historię?
Bo sytuacja, w której byt czystego zła tworzy armię złożoną z innych bytów czystego zła, brzmi jak coś, czego nie można by było porównać do czegokolwiek, co znamy z historii. Ale brzmi całkiem legitnie w fantasy!
Oczywiście, wtedy mamy do czynienia bardziej z Mrocznym Władcą niż jego Imperium. Gdy zniszczymy to jądro zła, wokół którego wszystko się kręci, raczej Imperium się rozpadnie, wróci do Bathor albo innej dziury, z której te demony wypełzły.
Gdy jednak mamy do czynienia z bardziej ludzkim Imperium, zniszczenie złego Imperatora nie oznacza końca Imperium, bo przecież są jacyś następcy i zastępcy. Dlatego właśnie czasami jednak przydaje się ten dziedzic tronu, ten ktoś dobry, który zajmie miejsce władzy i zajmie się korupcją w państwie (owa korupcja może się wahać od korupcji politycznej do wpływu Wielkich Przedwiecznych i ich obślizgłych macek).

Reasumując, Złe Imperia są państwami, które pełnią rolę antagonistów w tekstach kultury.
Mogą najeżdżać i podbijać kraje (tak jak prawdziwe imperia w historii naszego świata).
Mogą być rządzone przez Złego Króla, który równie dobrze może być diabłem wcielonym i mieć armię potworów z najgłębszych czeluści Otchłani.
Może to być również sytuacja z Uzurpatorem, który zabił króla i teraz uciska ludzi.
Wszystko zależy od was.
Mam nadzieję, że ten post wam się spodobał, a ja nie zanudziłem was gadaniem o postkolonializmie. Naprawdę lubię ten temat i chciałem się o tym wypowiedzieć. Może powiedziałem nawet zbyt wiele i to wydało się trochę bezskładne.
Niemniej, jeśli wam się podobało, napiszcie komentarz i udostępnijcie tego psota, by mój blog mógł się rozwijać.
Bye.

Bibliografia:

Komentarze

Popularne posty