Pokonam cię, bo mam przyjaciół!!! - Czy moc przyjaźni jest taka przereklamowana?

 Ohayo! a może Equestria?
Witam w kolejnym wpisie na moim blogu, gdzie zajmuję się fantastyką, pisarstwem i kulturą!
Dziś w serii postów o kliszach, które kochamy nienawidzić, ale w rzeczywistości nie są takie złe, chciałbym się zająć tematem-memem.
Moc przyjaźni jest zdecydowanie jednym z tych pojęć w fikcji, które powodują mieszane uczucia. Sp
rawia ona, że różnice w poziomach mocy stają się bez znaczenia. Ale czy tak naprawdę moc przyjaźni jest takim złym motywem? Przekonajcie się, czytając dalej tego posta!
UWAGA! To temat memiczny, więc prawdopodobnie będę tutaj spamić memami! Przygotujcie więc swoje galerie memów na potencjalnych, nowych mieszkańców!

Czym jest moc przyjaźni?

W przeciwieństwie do władcy mroku czy wybrańca, koncept tego motywu nie jest zbyt skomplikowany.
Moc przyjaźni jest motywem wywodzącym się z tego, że posiadanie przyjaciół czyni cię silnym, a bycie samotnym czyni cię słabym. Razem z pomocą przyjaciół osiągnie się więcej, niż można zrobić samodzielnie. Przyjaciele zapewniają wsparcie psychiczne, gdy coś nas gryzie. Przyjaciele mogą tworzyć drużynę, której poszczególni członkowie pełnią różnorodne, uzupełniające się nawzajem role.
Reasumując, jest to pochwała współpracy i relacji przyjacielskich, która czasami urasta do poziomu problemu w narracji.

Czemu nie lubimy mocy przyjaźni?

Choć wydawać by się mogło, że moc przyjaźni jest całkowicie dobrym motywem, tak nie jest. Bardzo często jest wykorzystywana w sposób, gdzie staje się ona wymówką, dlaczego ktoś wygrywa.
Pamiętacie, jak w poście o Mrocznych Władcach mówiłem, że są niesamowicie głupi i nie doceniają działań dobra. Moc przyjaźni jest właśnie tym, czego najczęściej nie doceniają i przez co zostają pokonywani. I dobra, to ma sens, bo zło zostaje pokonane przez dobro, którego zło nie potrafiło zrozumieć na tyle, by uznać je za zagrożenie. To ma sens!
Ale jeśli potężne, do tej pory niepowstrzymane siły zła zostają pokonane przez samą moc przyjaźni i tylko dzięki niej, sytuacja mrozi. (It's a cringe, bro.)
Sam pomysł apoteozy przyjaźni nie jest zły, ale to że może zapewnić oczywiste zwycięstwo strasznie osłabia wpływ takich rzeczy jak walka. Po co się martwić, jak problem zostanie rozwiązany skoro można rzucić wielkim, tęczowym promieniem przyjaźni i pozbyć się wrogiej armii? No właśnie!
Moc przyjaźni tak przedstawiana potrafi również sprawić, że trening jest niepotrzebny, bo power upy wynikają z przyjaźni i w ogóle. To jest jedna z rzeczy, które wielu krytykuje chociażby w Fairy Tail.
Oczywiście, dobrze rozegrana moc przyjaźni może być bardzo dobrym motywem, ale, właśnie, należy ją dobrze rozegrać, co nie jest takie łatwe.
Nie zrozumcie mnie źle. Przyjaźń może uczynić kogoś silniejszym, może kogoś zainspirować, dać dodatkową motywację. To jest realistyczne. Problem pojawia się jednak, gdy owa moc zyskana przez sam fakt przyjaźni, jest jedynie wymówką, czemu ktoś wygrywa.
Ale o tym może później...

Rodzaje miłości

"Czy to jest przyjaźń? Czy to jest kochanie?" śpiewał Marek Grechuta.
Miłość i przyjaźń to dwa koncepty bardzo ze sobą blisko związane. Obecnie miłość jest kojarzona głównie z miłością romantyczną, lecz w starożytnej Grecji wyróżniano kilka jej rodzajów:
  • eros - miłość romantyczna, erotyczna
  • storge - miłość rodzica do dzieci
  • agape - miłość do świata, w tym nieznajomych, przez filozofię chrześcijańską rozumiana później jako miłość do Boga
  • philia - miłość braterska, czyli przyjaźń
  • no i kilka jeszcze...
W ten sposób można się zastanawiać, czy moc przyjaźni nie powinno nazywać się mocą miłości. W rzeczywistości bowiem podobne rzeczy do samej mocy przyjaźni pojawiają się także w wypadku innych rodzajów miłości. Do tego, jestem wielkim fanem tego, żeby po prostu uznawać, że miłość nie jest tylko między dwójką osób kochających się w sposób romantyczny. Nawet jeśli nie brać pod uwagę przyjaźni i nieco kojarzącej mi się z panteizmem agape, nadal pozostaje miłość rodzicielska.
A wiecie, jaka moc miłości rodzicielskiej jest w popkulturze najpopularniejsza? Ta z Harry'ego Pottera!
A więc, myślę, że warto by było, zanim przejdziemy do właściwego omawiania mocy przyjaźni, rozszerzyć to pojęcie o inne rodzaje miłości

Współpraca

Jak wiadomo bardzo dobrze, co dwie głowy to nie jedna. (Przy okazji, to chyba motto hydr.)
Przyjaźń to świetny pretekst do współpracy. W idealnym świecie, współpracując z kimś w pewnym momencie zawsze się z tym kimś zaprzyjaźniamy. W rzeczywistości, nie zawsze pałamy ciepłymi uczuciami do swoich współpracowników, członków naszej klasy itd., ale to jedynie dygresja.
Przyjaźń potrafi być też całkiem niezłą motywacją, by w ogóle zacząć współpracę. Takie: "Jesteś moim przyjacielem, więc ci pomogę pokonać wielkiego złego czarownika". To bardzo proste myślenie. Przyjaciel pomaga przyjacielowi!
I ta właśnie wersja mocy przyjaźni, ta związana ze współpracą, jest najbardziej sensowna. Bohaterowie pokonują tego Mrocznego Władcę, bo ze sobą współpracowali. Jedna osoba zrobiła to, druga to, trzecia to... No i się udało!
A to, że byli przyjaciółmi, mogło być tylko jednym z powodów, dla których właśnie współpracowali.
Dobra współpraca, zdolność współgrania połączona ze wspólnymi, przyjaznymi relacjami jest kluczem do zwycięstwa w każdej sytuacji zespołowej. I to nie chodzi tylko o fantastykę! To działa również w normalnych sportach zespołowych. (I dlatego mam mieszane uczucia do sportowców zawodowych, którzy jakoś nie hołdują tej idei, że nie oni są tacy ważni, lecz cała drużyna.)
Oczywiście, współpracując i tak raczej nie pokona się na samym początku last bossa. Szczególnie, gdy pojawia się on nagle, gdy wreszcie pokona się złą wróżkę, która przyprawiła twój mózg o chęć ucieczki na Barbados i... I... I... (Ostatnio skończyłem Pathfinder: Kingsmakers i mam dość tych gier umysłowych, jakie wykorzystywał przeciwko mnie Pierwszy Świat!!). Ale można osiągnąć całkiem niezłe wyniki poprzez współpracę.

Lojalność

A skoro już zacząłem mówić o grze, którą zamierzam zaraz skończyć, warto wspomnieć o lojalności wobec przyjaciół. To właśnie ona potrafi stanowić bardzo wzmacniający aspekt przyjaźni.
Przykład z wyżej wymienionego dzieła: Gdy trafiamy do pałacu Nyrissy, Domu na Krańcu Czasu, próbuje ona sprawić, że nasi kompani od nas odejdą. Ale oczywiście, ja starałem się dbać o wszystkich, a więc... Zginęła tylko Jeathal, której nekromantyczne ciągoty wzbudzały we mnie lekkie obawy moralne i przez to przegrała walkę z naszym aniołkiem, Tristanem. Pozostałe postaci jednak uwierzyły w moją postać, potężnego króla-zaklinacza-druida Calvana Smyrtowica, i dzięki temu miałem pełen wybór sprzymierzeńców, którzy mogli mi pomagać.
A więc o co chodzi z lojalnością? Jeśli relacje między postaciami będą wystarczająco mocne, będą się nawzajem wspierać, niezależnie, co by się wydarzyło.
Ktoś oferuje mi potęgę za zdradzenie przyjaciół? Podziękuję!
A nawet jeśli odda się potężny artefakt, żeby uratować rodzinę, przyjaciele będą cię wspierać (kazus Spirit Animals). Nawet jeśli przehandlujesz duszę, przyjaciele ruszą do Bator, Otchłani, a może nawet do samego Ao, by ci pomóc (kazus Krydle'a, jednego z Bohaterów Wrót Baldura, drużyny awanturników z nowo odpetryfikowanym Minsciem na czele). W końcu tu nie chodzi o korzyści majątkowe czy coś w tym stylu, lecz o to, by pomóc przyjaciołom.
Taka przyjaźń jest czystym okazaniem jej mocy.
A co się dzieje w kliszowej armii Mrocznego Władcy? Jest ona trzymana zazwyczaj dzięki strachowi przed Mrocznym Władcą. Co jednak, gdy pojawi się możliwość pozbycia się DL'a? Niektórzy nadal mogą pozostać mu posłuszni, bo strach przed nim i lęk przed jego potęgą mogą być zbyt wielkie, ale możliwe, że niektórzy zdecydowaliby się go zdradzić, chociażby dlatego, by już więcej się go nie bać. Tak, jak zrobili to Malfoyowie!
I to jest kolejny, świetny przykład tego, jak działa moc przyjaźni i czemu jest tak skuteczna przeciwko Mrocznym Władcom. Lojalność zapewnia siłę grupie, która dzięki temu wytrzyma wszelkie konflikty.
A kto powiedział, że lojalni przyjaciele nie mogliby pomagać w rozwiązywaniu tych problemów? Przecież Zuko, by zyskać zaufanie drużyny Awatara, odbył podróże, by pomóc Aangowi, Socce i Katarze z ich indywidualnymi problemami.
Zresztą, jeśli chcielibyśmy rozwinąć moc przyjaźni do mocy miłości, którą definiowalibyśmy bardzo różnorodnie, bohaterowie mogą być lojalni chociażby w sposób patriotyczny (miłość do kraju).

Wsparcie psychologiczne


Przyjaźni (i innym rodzajom miłości) przypisuje się niemal magiczne właściwości zwalczania przeszkód.
Kagome kilkukrotnie kończyła napady
demonicznego gniewu Inuyashy
dzięki mocy miłości
Zostałaś/eś otruta/y przez dziwną staruszkę? Twój facet/twoja dziewczyna obudzi cię pocałunkiem!
Zostałeś/aś opętany/a przez jakąś dziwną siłę albo wpadłeś/aś w dziki szał? Twoi przyjaciele przemówią ci do rozsądku!
Takich historii jest więcej!
Co jednak łączy te opowieści? Bohaterowie pokonują problemy wykorzystując relacje między nimi. To z pocałunkiem prawdziwej miłości może być lekko fantastyczne, ale przykład, w którym dana postać zwraca się przeciwko przyjaciołom, ale oni radzą sobie z nią i przemawiają do jej rozsądku, wydaje się znacznie bardziej mimetyczna.
Loki - wstrząśnięty, nie zmieszany
(chyba że z betonem)
W końcu, gdy się wściekniemy, prędzej uspokoi nas nasz najlepszy przyjaciel niż ktoś obcy. Przyjaciel będzie prędzej wiedział, co na nas zadziała, co lubimy, co nas uspokaja, a przez to łatwiej mu będzie do nas dotrzeć.
Już nie mówiąc, że nawet w kulturach, której członkowie prędzej okażą negatywne emocje wobec bliskich, nadal ci bliscy to ktoś, na kim nam zależy. Jako Hulk Bruce Banner nie miałby oporów przez miażdżeniem wszystkiego wokół, ale Betty, Natasha czy jakikolwiek inny przyjaciel znajdzie się w pobliżu, będzie mógł go uspokoić.
I tak samo będzie w przypadku, gdy coś będzie próbowało zmusić któregoś z przyjaciół do walki przeciwko reszcie. Może to być jakiś opętujący demon, może to być jakiś wirus szału czy inne zaklęcie, które poskutkuje walką w drużynie. Może to być również jakiś cień (przykład z myślą o Shadow Weaver), który mówi bohaterowi, że nie przyjaciele mu nie pomogą, że tylko z jego (tego cienia) pomocą, ma jakiekolwiek szanse.
Przyjaciele pomogą, wesprą go. Przebłysk uczucia do któregoś z bohaterów może sprawić, że będący pod kontrolą demona/choroby/zaklęcia zatrzyma się lub chociażby zawaha się, co pozwoli na zatrzymanie go. Przyjaciele uratują również przed tym cieniem, udowadniając, kto naprawdę jest potrzebny.
No i oczywiście, w chwilach zwątpienia, w trudnych chwilach, ci, których kochamy, powinni nas wspierać, a więc przyjaciele będą to robić także poza walką. Problem z rodziną, z akceptacją siebie czy czymkolwiek innym - przyjaciele mogą pomóc.
I to buduje morale!

Za przyjaźń!

Erza, bogini mocy przyjaźni.
I dawania niezłego łupnia!
Z tematyką psychologicznego wsparcia ze strony przyjaciół można powiązać również motywację, jaką daje przyjaźń. Wtedy nie walczy się tylko dla samego siebie, lecz również dla innych. Gdy bowiem chodzi o jedynie siebie samego, a okoliczności okażą się nieprzyjazne, myślę, że łatwiej jest zrezygnować, niż gdy liczą na ciebie inni.
Nie można powiedzieć sobie: "Uda mi się albo i nie", bo oprócz tej jednej osoby są jeszcze inne, którym również zależy na sukcesie 
Racja, to jest brzemię, ale czy nie chcielibyśmy mieć kogoś takiego, który byłby w stanie się poświęcić za nas?
Moc przyjaźni jest tutaj wynikiem motywacji, jaką daje wiara w daną osobę przez jej przyjaciół. Ta świadomość, że jeśli się bohaterowie się nie uda, konsekwencje poniesie nie tylko on, ale również inni, na których mu zależy. W pewien sposób można powiedzieć, że w ten sposób poniósłby podwójną karę za porażkę: jedną osobistą, a drugą pośrednią, związaną z cierpieniem bliskich. 
Dlatego właśnie bohater nie może sobie pozwolić na porażkę.
Tak przedstawiona moc przyjaźni nie daje mocy bezpośrednio, choć potrafi dać dodatkowego kopa adrenaliny, gdy to potrzebne (ta słynna sprawa z kobietą, która podnosi samochód, by uratować dzieci). Bardziej wyobrażam sobie to jako nieustępliwość, niepoddawanie się, niezależnie, co by się działo, bo przyjaciele na nas liczą.
Przyjaźń staje się wtedy prawdziwą potęgą, z którą należy się liczyć. Staje się motywacją do walki, do samorozwoju. Czemu bohater coś robi, czemu trenuje, czemu szuka mocy? Bo na przykład chce chronić swoich przyjaciół.
I nie podda się, niezależnie, co by się miało stać.
Oczywiście, taki sposób patrzenia na moc przyjaźni jest bardzo mocno związany z postrzeganiem jej przez postać jedynego protagonisty, który musi dzierży na swoich plecach ciężar całego świata.
Ale co, gdy takich osób, które czerpią motywację z przyjaźni, jest więcej? Co, gdy takie osoby zaczną ze sobą współpracować? Wtedy powstaje drużyna, która nakręca się sama.
Czemu stają się silniejsi? Bo chcą chronić siebie nawzajem!

Potężne pierdutnięcie z bitą śmietaną i sosem z tęczy

Oczywiście, powyższe przykłady ukazują mimetyczne podejście do zagadnienia mocy przyjaźni, czyli takie, które kopiuje rzeczywistość. Co jednak, gdybyśmy chcieli skorzystać z wrodzonej cechy fantastyki, jaką jest niemimetyczność, czyli ukazywanie świata przedstawionego niezależnie od rzeczywistości, w jakiej żyjemy?
Moc przyjaźni może być związana z systemem magicznym. Może być czymś, co naprawdę może pomóc dodatkowo niż tylko poprzez działanie według zasad, którymi kieruje się miłość, a które przedstawiłem wam powyżej.
I to nadal może być nieprzesadzone!
Czasami cała historia opiera się na mocy przyjaźni.
Przykładowo w My Little Pony: Przyjaźń to Magia mamy do czynienia z tytułową magią przyjaźni. Jest ona potężną mocą, która pozwala głównym bohaterkom na pokonywanie straszliwych złoczyńców, takich jak Discord, Nightmare Moon i inni. Dosłownie, pierwsze dwa odcinki skupiają się na tym, by główna bohaterka, Twilight Sparkle zrozumiała wartość przyjaźni, a gdy to wreszcie zrobiła, jej i 5 pozostałym kucykom udało się pokonać Nightmare Moon i ponownie przemienić ją w księżniczkę Lunę.
Przyjaźń to magia!
W następnej serii, MLP: Nowe Pokolenie, magia zniknęła z uwagi na brak współpracy między kucykami ziemskimi, pegazami i jednorożcami. Dopiero, gdy relacje między nimi zaczęły się odbudowywać, magia zaczęła wracać. A dopiero, gdy magia wróciła do wszystkich (łącznie z kucykami ziemskimi), wszyscy mogli się ze sobą pogodzić.
Ale oczywiście, moc przyjaźni jako zjawisko z systemu magicznego może również występować pod pozorem magicznej współpracy. Może w waszym świecie fantasy istnieje możliwość łączenia mocy przez różne osoby, by w ten sposób stworzyć silniejsze zaklęcie albo przekroczyć ograniczenia własnej mocy. Przykładowo, kontrola lawy mogłaby być poza zdolnościami magii ognia czy magii ziemi, ale wspólnie magowie ognia i ziemi mogliby kontrolować lawę. Albo można zrobić tak, jak Winx w tym odcinku (polecam oglądać od 19:04):

Magia przyjaźni może również polecać na przekazywaniu mocy. Takie wsparcie psychologiczne, o jakim mówiłem wcześniej, ale z fantastyczną otoczką. Czasami może to być dość dosłowne przekazywanie sobie mocy, tak jak w najnowszej serii Gormiti, gdzie by przyzwać Władcę Żywiołu, reszta bohaterów musiała przekazywać energię do jednego z nich, a czasami jest to właśnie coś na pograniczu fantastyki i psychologii, jak to się zdarzyło w walce Erzy z Azumą. (To chyba było tak. Dokładnie nie pamiętam tego odcinka.)
Czy to może powodować niespodziewane power-upy? Tak.
Czy niespodziewane power-upy muszą być czymś zlym? Niekoniecznie! Jak mówiłem, przyjaźń może dawać motywację, zwiększać poziom adrenaliny i w ten sposób sprawiać, że jest się momentami silniejszymi. Ale jest to momentalne.
Może bohater osiągnął na moment szczyt swoich możliwości, ale tylko na moment. Może później nie będzie mógł osiągnąć tego samego stanu i żeby zyskać stały poziom mocy, jaki osiągnął w tamtym momencie, będzie potrzebował treningu. (To żeby nie było mowy o tym, że nie ma treningów tylko moc przyjaźni.)
W wielu dziełach dotyczących czarownic mamy do czynienia ze swoistą magią siostrzeństwa (np.: Moc Trzech), która polega właśnie na współpracy kilku czarownic. Moc Trzech z Czarodziejek pozwala chociażby na odpędzanie bardzo potężnych demonów itd.


No i mamy jeszcze generyczne, tęczowe promienie zagłady i szczęścia, które pojawiają się tylko raz na cały serial (bynajmniej nie na samym końcu, w czasie walki z DL). To jest coś, co podpada pod zasadę czadowości (rule of cool), fajnie wygląda, ale zbytnio mi się ich istnienie nie podoba. Trudno je gdzieś wpasować w system magiczny.
Oczywiście, gdyby coś takiego pojawiło się w ramach ostatecznej walki z last bossem, jako takie hope ex machina, dało by się to jeszcze zrozumieć. Ale może warto jednak poświęcić trochę niespodzianki na to, by wytłumaczyć, jak to się stało.
I oczywiście nie mogłem zapomnieć o ofiarnej magii miłości. Czyjeś poświęcenie, zajęcie czyjegoś miejsca itd., może skutkować ochroną dla tej osoby, jak to było w Harrym Potterze. Przypadek ten jest idealnym przykładem świetnego zastosowania magii miłości (nie mylić z magią miłosną), gdyż dowiadujemy się o niej dość wcześnie (chyba w pierwszym tomie) i jest ukazywana jako coś ważnego dla serii do samej jej końca. Jakby nie patrzeć, Harry sam zastosował ten sam trik, którego użyła jego matka, by uratować przyjaciół.

Złoczyńcy i moc przyjaźni

Moc przyjaźni jest czymś, co zazwyczaj daje przewagę nad złoczyńcami. Jednak nie wszyscy Mroczni Władcy są skończonymi idiotami (nawet jeśli to, że zazwyczaj są nimi, jest faktem naukowym), a też nie każdy antagonista czy też nie każdy złoczyńca takim DL'em jest.
Dlatego też można ciekawie zmodyfikować ten motyw, sprawiając, że antagonista sam będzie korzystał z tego, co daje przyjaźń.
A więc złoczyńcy mogą wykorzystywać moc przyjaźni do własnych celów.
Są na to dwa sposoby:
  1. Złoczyńca ma własnych przyjaciół, a więc między nimi występuje podobna relacja jak w wypadku protagonistów, a tym samym oni też korzystają z benefitów, jakie daje przyjaźń.
  2. Złoczyńca wykorzystuje fakt przyjaźni protagonistów, by nimi manipulować.
Pierwszy przykład humanizuje złoczyńcę. Skoro może mieć normalnych przyjaciół, to znaczy, że nie jest wcieleniem zła, a jedynie człowiekiem, który robi złe rzeczy. Taki złoczyńca ma szansę na bycie tak zwanym wielowymiarowym, ale oczywiście, nie zawsze jest to takie łatwe. Jak zrobić kogoś złego, ale niedehumanizować, nie korzystać z taktyki pod tytułem "uderz szczeniaczka", by pokazać jego zło, a wręcz przeciwnie, skorzystać z taktyki, która niemal jest tożsama z "uratuj szczeniaczka".
Może to właśnie z powodu przyjaciół złoczyńca czyni zło? Może ważniejsze od zasad moralnych były dla niego właśnie relacje z przyjaciółmi? A może robi coś złego, by w efekcie pomóc przyjacielowi? Albo go pomścić?
Innym rozwiązaniem tego może być... Zbrodnicza para. Dwie osoby darzące się miłością, ale jednocześnie popełniające zbrodnie. Ten motyw można zmienić również na rodzeństwo albo zwyczajnych, choć bardzo bliskich sobie przyjaciół, gdzie także można także zmienić ilość do np.: 3 osób.
Ale jeśli chcielibyśmy stworzyć zło wcielone, ale potrafiące docenić zagrożenie, jakim jest dla niego moc przyjaźni, możemy stworzyć złoczyńcę, który wykorzystuję moc przyjaźni bohaterów, by nimi manipulować. Takie coś nie tylko czyni ze złoczyńcy jeszcze groźniejszego, gdyż nie tylko zdaje sobie sprawę z zagrożenia, ale również wykorzystuje jego elementy na własną korzyść. To również czyni go straszniejszym, jeszcze bardziej nieludzkim.
Wyobraźcie sobie, jak złoczyńca może wykorzystać każdy z omawianych wcześniej przeze mnie elementów na własną korzyść.
Karta "Niespodziewana pomoc"
przedstawia wysiłki Gideona, by zabić
Bolasa przy pomocy Czarnego Ostrza.
PS.: Nie udało się.
    Współpraca? 
Może niech złoczyńca tak zamota, że ostatecznie drużyna chcąc go pokonać, przyniesie mu właśnie to, czego on potrzebuje!
Albo, niczym Nicol Bolas, niech tak zamota, by wysiłki i współpraca bohaterów skupiły się na macguffinie, który "ma go pokonać", ale ostatecznie okazuje się, że ten potężny, owiany legendą miecz zdolny zabijać bogów i niszczyć światy, nie jest w stanie nic mu zrobić.
Innym wyjściem może być również to, że złoczyńca, zanim jeszcze zajmie miejsce na siedzeniu antagonisty, może spróbować postawić się w roli zleceniodawcy drużyny, który (podobnie jak w wypadku mojego pierwszego pomysłu) prosi bohaterów o zrobienie tego lub tego, co mu pomoże. W końcu grupa pomocnych śmiałków może okazać się bardzo przydatna, szczególnie, gdy złoczyńca nie może wyjść z jakiegoś miejsca albo nie może do jakiegoś wejść (bo np.: jest demonem i nie może wejść do ruin świątyni, gdzie znajduje się macguffin, który uczyni go niepowstrzymanym). Oczywiście, w pewnym momencie nastąpi plot twist, zdradza zleceniodawcy, wyjście z cienia itd., która pokaże jego złą naturę i postawi go w fabularnej roli antagonisty, którego bohaterowie muszą powstrzymać. Oczywiście, to jest wyjście mniej demoniczne i złowieszcze, ale nie każdy antagonista musi się wyczołgiwać z Bator czy Otchłani, żeby zacząć mieszać w świecie.
    Lojalność?
To jest coś, co zdecydowanie łatwo wykorzystać. Lojalność wobec przyjaciół, rodziny czy innych osób, które się kocha, może skłonić do różnych decyzji, które przydadzą się złoczyńcy.
Chcesz uratować przyjaciółkę? Cena to jeden żeton duszy + przeszkodzenie złej anielicy we wciągnięciu całego miasta do dosłownego piekła. (Przykład Krydle'a)
Chcesz uratować rodzinę? Oddaj macguffina, który uczyni złoczyńcę silniejszym. (Przykład Connora ze Spirit Animals)
To jest dość prosty modus operandi: wykorzystanie tych, na którym nam zależy przeciwko nam. Jest to również wcielenie kliszowego myślenia tych złych: ci, których kochamy, są naszą słabością.
Choć to nie musi być wcale zachowanie zła wcielonego. Wykorzystanie osób, na których komuś zależy, jest praktyką powszechnie znaną, choć czasami uznawaną za moralnie wątpliwą. Jednakże czasami nawet ci dobrzy potrafią szantażować przy użyciu tej metody.

Wsparcie psychiczne?
To jest paradoksalnie chyba najtrudniejsza rzecz do wykorzystania przez złoczyńcę. W końcu, jak złoczyńca może wykorzystać coś, co w zamyśle na prawdę jest czymś, co tylko pomaga bohaterom? To jest czyste utility! Nic więcej.
Ale co, jeśli mamy zmiennokształtnego złoczyńcę? Co jeśli "przyjaciel, który wpadł w szał" wcale nie jest przyjacielem? Wtedy bohaterowie będą się ograniczać, próbując nie skrzywdzić przyjaciela, o którym myślą, że z nim walczą. A złoczyńca wtedy może iść na całość.
(Oczywiście, jedno zachowanie poza postacią i przyjaciele mogą się zorientować, że to ktoś inny.)
Jeszcze innym wykorzystaniem zmiennokształtnego jest próba skłócenia ze sobą bohaterów, bardzo bezpośrednia manipulacja nimi. Można zrobić moment wsparcia, rozmowy jednego przyjaciela z "drugim", gdzie ten "drugi" opowie coś, co skłoni tego pierwszego do czegoś naprawdę głupiego. Oczywiście, ten "drugi przyjaciel" to w rzeczywistości omawiany zmiennokształtny złoczyńca.
Ale wróćmy jeszcze do tej walki z przyjacielem, który wpadł w szał. Nie da się ukryć, że wizja, że ktoś się opamięta z uwagi na relacje, może wydawać się lekko naiwna. I to właśnie dlatego zahipnotyzowanie kogoś lub przemiana go w bezwolnego potwora, wyrządza takie szkody moralne jego bliskim. Tak, jak powiedziałem wcześniej, przyjaciele nie będą chcieli skrzywdzić swojego kompana, a ten opętany czymś kompan będzie siał popłoch.
Warto bowiem zaznaczyć, że nie zawsze osobowość pozostaje w ciele. Są chociażby karionetki, złe marionetki z Domen Grozy, które przy pomocy igieł potrafią zamienić się ciałami z daną osobą, wchodząc do ciała humanoida, a jego umysł wrzucając do marionetki. Są również zombie, które (w przypadku rozdziału duszy od ciała) pozostają tylko ciałami poruszanymi przez magię i nie mają żadnego umysłu, na który można wpłynąć. No i wiele innych potworów, w które można kogoś zmienić, aby był odporny na "Wierzę, że gdzieś tam jesteś".
A nawet jeśli da się jakoś przemówić temu przyjacielowi do rozsądku, czas zmarnowany przez przyjaciół na próby uspokojenia go i/lub zdjęcie klątwy, złoczyńca może zagospodarować na własną korzyść.
Za przyjaźń?
A to jest chyba najłatwiejsza część przyjaźni, którą złoczyńca może wykorzystać na własną korzyść.
Czemu według tej narracji chcemy być silniejsi? By chronić naszych przyjaciół!
I ta chęć mocy, być może podszyta altruizmem, może stanowić klucz do upadku bohatera. Bo co, jeśli pojawi się oferta mocy, która może pomóc w ochronie przyjaciół, ale później okaże się to podstępem, niemalże paktem z diabłem, Mizorą czy inną siłą zła? Moc może wypaczać bohatera. Może nawet sama zabić przyjaciół, których powinna chronić, a wtedy co pozostaje bohaterowi?
A złol ma potencjalnego ucznia.
Poprawcie mnie, jeśli się mylę, ale chyba coś podobnego było z Anakinem Skywalkerem ze Star Wars. To właśnie miłość sprowadziła go na drogę zła.
PPzBŚiSzT?
A teraz wyobraźcie sobie, jak tak naprawdę złoczyńca miałby wykorzystać jakąś potężną falę skoncentrowanej tęczy i przyjaźni. Choć wydaje się to niemożliwe, bo magia przyjaźni nawet w swej najbardziej destrukcyjnej formie jest kojarzona z pozytywnymi uczuciami i dobrem, to jednak wydaje mi się, że dałoby się to jakoś wykorzystać.
Przede wszystkim, można zrozumieć tą moc jako po prostu energię, potężny atak, który jednak dałoby się jakoś przekierować. Na przykład by zniszczyć jakiś artefakt!
Oczywiście, dosłowna, wpisująca się w system magiczny moc przyjaźni jest dość chaotyczna i zazwyczaj objawia się jako hope ex machina do zniszczenia złola, więc nie dawałbym mu na jej przejęcie zbyt wielkich szans.
Ale taką konwergencję już by się dało jakoś przejąć. Podobnie jak "wcale-nie-moc-przyjaźni", czyli inną moc polegającą na współpracy, która często wiąże się z przyjaźnią, ale teoretycznie owa przyjaźń nie jest potrzebna.
A ochronna moc przyjaźni, taka jak z HP? Tutaj już nie mam pomysłu, jak złol mógłby ją wykorzystać przeciwko protagoniście, o ile sam nie wchodziłby w terytorium właściwych jej użytkowników.

Ostatnia, ostateczna technika przyjaźni

Mówiąc o mocy przyjaźni, należałoby wspomnieć również o nawracaniu na moc przyjaźni. Mianowicie, chodzi o sytuację, gdy ten zły  przestaje być zły, bo odkrywa wartość przyjaźni i w ogóle. Nie mówię, że to musi wyjść źle (z Discordem się udało), ale jeśli ktoś potrzebowałby tylko przytulasa, by porzucić drogę zła, czy naprawdę byłby taki zły?
Wypij szklankę, herbatę zostaw.
Jeśli mamy antagonistę, który jest odpowiednio skomplikowany, raczej nie będziemy mieli z tym do czynienia. Voldemort zdawał sobie sprawę z istnienia jakiejś tam magii miłości, ale ją bagatelizował, uznawał, że jest od niej silniejszy. Podobnie zresztą jak wielu innych złoli. To nie jest tak, że wychowywali się w odległej krainie, gdzie miłość nie istnieje. Oni celowo ją odrzucili i poinformowanie ich o niej nie zmieni ich, a już na pewno nie od razu.
Co nie oznacza wcale, że moc przyjaźni nie może sprawić, że ktoś stanie się dobry. Ma to swoją nazwę w pisarstwie - redemption arc, o którym kiedyś tutaj pewnie napiszę. Jednakże redemtion arc nie powinien zachodzić w trakcie sekund. Postać potrzebuje czasu, by się zmienić.
I też nie każdą z postaci można w ten sposób zmienić. Niektóre z nich celową będą przeciwstawiać się idei wartości przyjaźni, więc raczej nie zmienią się. Szczególnie, jeśli są psychopatami.
Zresztą, Discord wcale nie był taki zły. I nie zmienił się aż tak. Nadal powoduje chaos, ale zależy mu Fluttershy, więc jest w stanie ukierunkować ten chaos, by ją chronić. Albo zniszczyć tych, którzy jej zagrażają.

Czy więc moc przyjaźni jest złym motywem i powinniśmy jej unikać w tekstach kultury?

Oczywiście, że nie! Tak, to jest z pewnością najbardziej problematyczny motyw, jaki tutaj omawiałem, ale to ze względu na to, że pojawia się najczęściej w formie PPzBŚiSzT! i to tak dosłownego PPzBŚiSzT! Jeśli będziemy przede wszystkim eksplorować jej psychologiczne i społeczne aspekty, powinniśmy się ustrzec przed jej największymi problemami, czyli brakiem balansu mocy. A jeśli chcemy użyć jej jako elementu systemu magicznego, możemy zrobić to delikatnie, jak w Harrym Potterze. Nie trzeba od razu wyciągać najgrubszych dział, co w tym wypadku oznaczałoby tęczowy promień anihilacji. (Sorki, że ciągle wiąże moc przyjaźni z tęczą, ale wciąż mam przed oczami tęczową falę z She-ry.)
Zresztą, przyjaźń jest ciekawym aspektem, który warto eksplorować. Bowiem nie zawsze sama moc przyjaźni/miłości/wiaary jest w stanie pokonać wszelkie zło. Czasami potrzebne są również inne siły, jak chociażby umiejętności. Co jednak nie zmienia faktu, że wsparcie ze strony przyjaciół jest niezwykle pomocna.
No, chyba że chcemy się nie zgodzić z potęgą przyjaźni. Nie wyobrażam sobie tego zbytnio, ale przecież ten blog często wchodzi w niemimetyczne klimaty, a więc czemu rzeczywistość miałaby nas ograniczać?
Może bohater będzie próbował obalić iluzję mocy przyjaźni? To jest właśnie coś, co złoczyńcy często próbują zrobić. Może bohater utracił wiarę w moc przyjaźni po stracie przyjaciół, jak to się stało w przypadku Gecko Morii z OP.
Są różne możliwości!


Uff! Nie wiem, ile mi to zajęło. Ostatnio nie mam zbytnio czasu na pisanie, bo odbywam praktyki studenckie, a do tego przygotowuję się do Kapitularzu.
Mam nadzieję, że wam się podobało. Skomentujcie i udostępnijcie tego posta, by mój blog mógł się rozwijać.
A tym czasem się żegnam! Bye!

Komentarze

Popularne posty