Na tropach monstrów #11: Mieszkańcy odmętów - WODNY LUD

 Ohayo! a może Casa Blanca!
Mamy wreszcie wakacje (dla niektórych minęła już prawie połowa, a ja się dopiero rozkręcam!), więc postanowiłem, że dziś omówimy jakiś wakacyjny temat. Wakacje dla wielu z nas nieodzownie kojarzą się  z pobytem nad morzem albo innym zbiornikiem wodnym, więc ten temat również będzie z nimi związany.
Dajcie się oczarować pięknu i przerazić okropnością, które skrywają głębiny zbiorników wodnych. Dziś bowiem nadszedł czas na wpis o WODNYM LUDZIE.

Czym jest wodny lud?

To właściwie nie jest jakieś określenie, z którym spotkałem się w jakieś literaturze, tekstach kultury czy w trakcie rutynowego researchu na tematy istot paranormalnych. Określenie to używam jako zbiorcze dla wszelkich humanoidalnych (i półhumanoidalnych) istot, żyjących w wodzie lub na jej styku z lądem. Zaliczać się będą do nich więc wszelkiego rodzaju syreny, wodniki itd.
Najbliższym, popularnie występującym określeniem byłoby chyba angielskie merfolk, ale obawiałbym się, że cząstka "mer" zbyt bardzo kojarzyłaby się z morzem, a mowa będzie tu zarówno o istotach słono- jak i słodkowodnych.
Czemu więc nie napiszę po prostu o syrenach? No, nie wszystkie te istoty pasują do naszego wyobrażenia syreny, ale nie martwcie się, o syrenach też tu będzie.

Wodny lud w mitologiach

W większości kultur, które miały dostęp do wody, znajdziemy jakieś tajemnicze, humanoidalne istoty, które ją zamieszkiwały. Możemy do nich zaliczyć wodne byty (duchy, wróżki, demony), które topią tych, którzy znajdą się zbyt blisko zbiorników wodnych, duchy/bóstwa (żywiołaki) wodne w cielesnej, nie zbudowanej z żywiołu (w przeciwieństwie do popularnego obecnie wizerunku) postaci oraz wszelkiego rodzaju humanoidy kryjące się w odmętach mórz i jezior.
Zacznijmy więc może jak zawsze, od "początków kultury europejskiej", czyli Grecji.
Dobrze znane nam syreny były tam... ptakoludźmi, o czym, oczywiście, większość z was pewnie wie. Syreny były przedstawiane jako istoty z górną połową ciała kobiet i dolną ptaków. Miały piękny głos, który sprawiał, że marynarze płynęli do nich i rozbijali się o skały.
Można więc powiedzieć, że syreny były pewnego rodzaju ucieleśnieniem niebezpiecznych kobiet, swoistych femme fatale świata antycznego. Odsuwały mężczyzn od ich obowiązków, przez co ci ginęli.
Co ciekawe, przed piątym wiekiem naszej ery, syreny występowały w sztuce również w formie męskiej, ale prawdopodobnie patriarchalnemu punktowi widzenia, o którym zdecydowanie w wypadku kultury starożytnej Grecji możemy mówić.
"Ptaki radości i smutku"
autorstwa Wiktora Wasniecowa
Obraz ten przedstawia
sirina (po lewej) i alkonosta (po prawej)
Później, za czasów chrześcijańskich, syreny były kojarzone z diabłem i jego mocą kuszenia.
Zanim zostawimy na jakiś czas temat syren, chciałbym wspomnieć także o słowiańskim stworzeniu zwanym sirinem. Był on ptakiem z ludzką głową, który zamieszkiwał Wyraj, czyli słowiańską krainę umarłych, razem ze swoim przeciwieństwem, alkonostem. Podobnie jak w wypadku oryginalnych syren, tak i w wypadku sirina jego śpiew wabił mężczyzn na śmierć. Jednocześnie jednak sirin był kojarzony z nieskończoną radością i podobnież tylko szczęśliwi ludzie mogli go usłyszeć.
Jednakże teraz powróćmy do starożytnej Grecji, bo zostało nam jeszcze kilka ciekawych przypadków z tych stron świata.
Może zacznijmy od nimf, czyli pomniejszych bóstw przyrody. Wśród nich oczywiście znajdziemy takie, związane z wodą. Są nimi nareidy, okeanidy (związane z morzem i oceanem) oraz najady (związane z wodami lądowymi).
Prawdziwe ciekawostki pojawiają się w związku z trytonami. Tryton to nazwa używana w dzisiejszej popkulturze zamiennie z syreną, szczególnie jeśli chcemy powiedzieć o syrenie płci męskiej. Trytony są więc niczym innym jak ludźmi o rybich ogonach zamiast nóg, zarówno w popkulturze (z nielicznymi wyjątkami, oczywiście), jak i mitologii greckiej.
Tryton był synem Posejdona i Amfitryty, pomniejszym bóstwem mórz. Jego symbolem była koncha, przez którą Rzymianie zwali go trębaczem Neptuna.
Innym trytonem był Glaukus, którego historię możemy przeczytać w "Metamorfozach" Owidiusza. Był on niegdyś rybakiem, który wyłowił kiedyś rybę, która jednak wyskoczyła z trawy, gdzie ją zostawił, do morza. Glaukus zjadł trawę, uważając, że stała się magiczna, a po jakimś czasie stał się niebiesko/zielonoskórym mężczyzną z rybim ogonem zamiast nóg.
Jednakże oczywiście nie powinniśmy przypisywać Grekom wszystkiego, po prawda jest taka, że są oni stanowczo zbyt przeceniani. W mitach mezopotamskich pojawia się bóstwo zwane Apkallu (u Akkadyjczyków) lub Abgal (u Sumeryjczyków), które posiadało rybią głowę umieszczoną na czubku ludzkiej głowy, a do tego miało ludzkie tors, ręce i nogi oraz rybi ogon.
Warto również wspomnieć o Dagonie, który chyba przez wpływy Lovecrafta jest kojarzony z przerażającymi istotami a'la Cthulu. Przynajmniej mnie się to tak kojarzy, bo właśnie tak był on przedstawiony w Ben 10 (a dokładniej Ben 10: Ultimate Alien, gdzie stanowił finałowego złoczyńcę, razem z, oczywiście, Vilgaxem). Dagon był syryjskim bóstwem pogody i również był przedstawiany jako mężczyzna z rybim ogonem.
Znowuż asyryjska bogini Atargatis, po przypadkowym zabiciu swojego ludzkiego kochanka, z rozpaczy zmieniła się w syrenę.
Przejdźmy więc teraz w głąb Europy, do Germanów, gdzie występują ondyny. Ondyny są kobiecymi duchami wody, uznawanymi za żywiołaki, o których pisałem już wcześniej.
Pewnie słyszeliście o chorobie zwanej klątwą Ondyny, która może spowodować zatrzymanie się oddechu w czasie snu. Nazwa ta nie jest wzięta znikąd, gdyż według mitów, bogini Ondyna zakochała się w śmiertelniku, który jednak ją zdradził. Za karę rzucono na niego klątwę, która powodowała, że musiał pamiętać, by oddychać, by to robić. Więc gdy zapadł w sen, zmarł.
Może się to kojarzyć ze Świtezianką, o której pisał Adam Mickiewicz.
A skoro mowa o Świtezi, to przejdźmy do słowiańszczyzny.
Utopce były istotami, które podobnie jak germańskie neck czy irlandzkie kelpie topiły ludzi, którzy zbliżyli się do zbiorników wodnych.
Jeśli chcecie przeczytać Velland,
zapraszam na FB JPF-u.:
https://www.facebook.com/media/set/
?set=a.1451782471511755&type=3
Rusałki były zaś kobietami, które zmarły jako niezamężne. Miały zielone włosy. Nocami tańczyły w lasach i jeziorach, a mężczyzn, którzy je wtedy zobaczyli, zabijały zatańczając ich na śmierć (tak jak inne wróżki) albo łaskocząc.
Moją ulubioną rusałką jest Milla z komiksu "Velland" Kamila Białobrzewskiego, który jednak ukazał się chyba jedynie w Antologii konkursowej z okazji 20-lecia JPF. Trzymam kciuki, by zobaczyć kontynuację tego naszego polskiego One Piece.
Przejdźmy może teraz, skoro zaczęliśmy mówić o mandze, do Japonii, gdzie w folklorze istnieją istoty zwane kappami. Kappy przypominają pod wieloma względami utopce, chociażby dlatego, że topią ludzi. Oprócz tego potrafią również wysysać siły życiowe i organy przez odbyt. Zazwyczaj przedstawia się je jako humanoidalne żółwie (są również wersje z małpą albo żabą), czasami z kaczymi dziobami i łysiną na środku głowy. Pośrodku tej łysiny jest misa z wodą, która daje kappie siłę. Kappę można albo obłaskawić jedzeniem (kochają ogórki) albo pokonać, oddając mu szacunek, przez co on też musi się ukłonić, a wtedy woda z misy na jego głowie się wylewa.
Podejrzewa się, że za historie o kappach odpowiada salamandra olbrzymia. 
Oczywiście, kappy są straszliwymi demonami wodnymi, ale to nie przeszkadza w tym, by przerobić je na słodziaki, tak jak w tym filmie.

Warto również wspomnieć o japońskiej syrenie, ningyo (dosłownie oznacza to "człowieka-rybę"). Ningyo mają podobnież małpią twarz, złote łuski i oczywiście rybi ogon. Mięso ningyo daje długowieczność, ale jego schwytanie powoduje sztormy i nieszczęścia, więc rybacy, którzy złapią ningyo w sieci, wypuszczają je.
Jak widzicie, kultura azjatycka posiada swoich przedstawicieli wodnego ludu.
Oczywiście, jako osoba zajmująca się mitycznymi istotami, a także fan serialu "Trese", nie mógłbym nie wspomnieć o filipińskim folklorze. Bo w nim jest kilka przykładów wodnego ludu, czyli, przypomnę jeszcze raz, humanoidalnych istot związanych z wodą.
Zacznijmy może od mambubuno, syren o dwóch ogonach z opowieści ludu Sambal. Według folkloru, mambubuno porywają dzieci.
To dobry moment na zastanowienie się, jak powinny wyglądać syreny. Czy mają jeden rybi ogon zamiast obu nóg czy jednak mają dwa ogony? A może, na wzór mezopotamskich bożków, rybi ogon i nogi?
Przejdźmy teraz do kataw, czyli swoiste największe szychy pośród fantastycznych stworzeń morskich na Filipinach. Rządzą oni królestwem Batay Tubig (tak nazywa się filipiński wodny lud, dosłownie, "strażnicy wód"). Czasami udają rybaków, proszących o pomoc, by następnie zaciągnąć takiego pomocnego człowieka w głębiny i utopić. Wbrew obrazkowi do nich, który znalazłem na mythus.fandom (linki w bibliografii), mają one stopy, w przeciwieństwie do typowych syren. Do tego mają skrzela gdzieś na ciele i płetwy na ramionach.
A skoro wspomniałem syreny, porozmawiajmy o sirenach, które... no, to po prostu syreny. Są zawsze kobietami.
Zaś ich męskimi odpowiednikami są Siyokoy. Są oni potwornymi Batay Tubig o ciałach humanoidalnych, ale przypominających skrzyżowanie potwora z Czarnej Laguny i jakiejś głębinowej ryby. Ich ciała są pokryte zielonymi łuskami, a do tego mają także macki. Są kojarzone z tragediami morskimi.
Przejdźmy teraz więc do Afryki (tak jakby wpadłem na pomysł o napisaniu tego posta, po rutynowym researchu na temat afrykańskich stworzeń mitycznych, więc musiałem o tym wspomnieć).
Mami Wata (lub Mami Water) są wodnymi duchami, czasami określanymi nawet jako bóstwa, które przebierają formę pół-kobiety, pół-ryby, choć spotyka się również formę pół-węża.
A skoro mowa o pół-kobiecie, pół-wężu, warto wspomnieć o meluzynie (tej, o której śpiewała Małgorzata Ostrowska), pochodzącej z folkloru europejskiego. Oprócz wężowego ogona, według niektórych wersji, miała również smocze skrzydła.
Historia pewnej meluzyny (nie, nie tej, która zakochała się w pustoraku) opowiada o kobiecie, która wyszła za mąż, ale jednego dnia tygodnia (to była chyba sobota), zamykała się w swojej komnacie i kazała mężowi do niej wtedy nie wchodzić. Mąż jednak któregoś razu wszedł do komnaty i ujrzał swoją żonę z wężowym ogonem. Wtedy ta żona wyleciała przez okno.
Z powodu, że wróciliśmy do Europy, czas na dalszy ciąg historii o syrenach.
W Europie możemy spotkać wiele historii o syrenach, zaczynając chociażby od naszej warszawskiej syrenki (w niektórych wersjach, jest to Sawa, żona Warsa). Nad Renem znana jest historia o Lorelei (wymawia się chyba "Lorerai"), która rzuciła się z powodu złamanego serca do rzeki i zmieniła się w syrenę.
Co ciekawe, twierdzi się, że historie o syrenach wywodzą się ze spotkaniami z fokami i manatami. (Ci, którzy twierdzili, że manat może być piękną kobietą, zdecydowanie przesadzili z jakimiś substancjami.) Te ostatnie nawet należą do rzędu brzegowców, czyli syren.
A propos fok i manatów, muszę wspomnieć o selkie, czyli fokach, które umiały zrzucać skórę i wychodzić na brzeg w ludzkiej postaci. Niezwykle ciekawe, nie?
W okolicach Europy występował jeszcze jeden przykład wodnych humanoidów, który został opisany nawet w Polsce. Biskup morski, zwany też morskim mnichem lub rybą-biskupem, miał zostać znaleziony na bałtyckim wybrzeżu w XVI wieku. Istota ta miała przypominać człowieka z charakterystycznym dla biskupów nakryciem głowy (stąd nazwa), które jednak oczywiście było częścią ciała stworzenia. Do tego, jeśli wierzyć wizerunkowi z Historia Animalium Gesnera, jego ciało było porośnięte łuskami.
Co ciekawe, gdy zabrano stworzenie do polskiego króla, poprosiło ono, by mogło wrócić do wody, na co król pozwolił. Na pożegnanie stworzenie miało wykonać znak krzyża, co wydaje się dość ciekawe w związku z domniemanym biskupstwem tej istoty. 
A teraz wróćmy na chwilkę do Azji, gdzie został mi jeszcze jeden temat związany z wodnym ludem, o którym jednak tylko wspomnę, bo omawiałem go już wcześniej w tej serii. Chińscy Czterej Smoczy Cesarzowie są kojarzeni z wodami. Można wykorzystać ten motyw, tworząc smoczą rasę wodnego ludu, tym bardziej, że smoki wschodnie są kojarzone z wodą, w przeciwieństwie do smoków zachodnich.
Został mi jeszcze jeden temat - cecaelie, ośmiornicoludzie, takie jak Ursula z "Małej Syrenki". Nie potrafiłem znaleźć o nich zbyt wiele, oprócz tego, że prawdopodobnie pochodzą z folkloru Azji i  Rdzennych Ludów Ameryki, a dokładnie plemion Haida, Nootka, Tlingit i Tsimshian (sprawdzałem, te plemiona istnieją). Poza tym, wiemy tylko tyle, że są takimi syrenami, ale zamiast rybiego ogona, mają macki ośmiornicy.
Oznacza to, że twórcom, którzy zdecydują się zabrać za te istoty, pozostało wielkie pole do popisu i wyobrażeń.

Wodny lud w popkulturze

Jak wiadomo, jeśli czegoś nie ma w popkulturze (szeroko pojętej), dla mnie tak jakby nie istniało. A więc wodny lud również musi być obecny w popkulturze. Oczywiście, pomińmy odmieniane przez wszystkie możliwe przypadki (albo i więcej) syreny, bo gdybym skupiał się tak bardzo na syrenach, długo by mi zeszło.
Zamiast tego omówię trochę inne przypadki wodnego ludu.

Zagubione Krainy

Główny świat D&D przedstawia nam kilka różnych wersji wodnych humanoidów:
  • Morskie elfy walczące z sahuaginem
    Morskie elfy - podrasa elfów, które żyją w wodach, głównie morskich. Ich skóra ma srebrzysto zielony kolor, a włosy występują w odcieniach czerni, zieleni, czerwonego i niebieskiego. Ciała mają smukłe.
    Walczą z sahuaginami.
  • Sahuagini - rasa rekinoludzi, która jednak bardziej niż rekiny, przypomina mi siyokoy. Często wykorzystywane jako wrogowie na sesjach związanych z wodą.
  • Kuotoa - ludzie z rybimi głowami.
  • Trytony - rasa pochodząca pierwotnie z Planu Żywiołu Wody. Właściwie, nie za bardzo odróżnialne od elfów morskich, może dlatego, że obie rasy są przedstawiane jako niebieskie z zielonymi włosami.
    Ale to tylko moje przemyślenia, które w innym settingu, Ravnice, znikają zupełnie, ale o tym za chwilę.
  • Morzanie (Merfolk) - rasa morskich stworzeń, które są de facto takimi syrenami (rybi ogon), tylko że takimi niebieskimi.
  • Merrowy - morzanie, którzy poprzez wpływ talizmanu Demogorgona, stali się agresywnymi potworami i zmienili trochę swój wygląd.
I pewnie znalazłyby się także inne rasy, ale to te, które pamietam.

Magic: The Gathering

Vodaliański Arkanista,
grafika autorstwa Tylera Walpola.
Karta bardzo dobra pod decki opierające się
na czarach.

W multiwersum Magica mamy morski lud (merfolk). Są to istoty z natury związane z niebieską maną, choć można spotkać także ich zielone, białe czy czarne wersje.
Przedstawiciele tej rasy czasami są przedstawiani z rybimi ogonami (chociażby Vodalianie z Dominarii), a czasami z nogami (Ixalan, Zendikar). Łączy ich jednak rybopodobna aparycja i płetwy.
Ważnym elementem, który sprawia, że lubię "merfolki", jest to, że w D&D, są one trytonami, przez co niezbyt ciekawa rasa stała się nagle wartościowa i odróżnialna od morskich elfów.

World of Warcraft

W WoWie mamy nagi, które pochodzą od wysoko urodzonych nocnych elfów, które za sprawą królowej Azshary zawarły pakt ze starym bogiem, N'Zothem, przez co przemienili się w wężowate stwory.
Mężczyźni przypominają lekko humanoidalne węże o dwóch rękach i płetwach symbolizujacych ich powiązanie z wodą. Kobiety (zwane syrenami) mają cztery ręce i często pełnią rolę magów. Później (w sensie, w późniejszych dodatkach) pojawiły się nowe wersje nag, jak chociażby takie z krabimi nogami.

One Piece

W uniwersum One Piece, świecie obracającym się wokół piratów i morza, oczywiście znajdziemy różne przykłady wodnego ludu. Mamy oczywiście syreny, nad którymi nie zamierzam się rozdrabniać, i ryboludzi.
Ryboludzie są rasą ssaków o cechach stworzeń morskich, nie zawsze ryb. Mogą oddychać pod wodą i świetnie pływają (o ile nie zjedzą diabelskiego owocu, bo wtedy, tak samo jak wszystko inne, idą na dno, ale przy najmniej się nie topią). Jinbe dowiódł, że ryboludzie mogą komunikować się ze stworzeniami morskimi.
Ryboludzie mogą mieszać się i tworzyć hybrydy z ludźmi i gigantami, zaś z syrenami mogą mieć dzieci, które albo będą ryboludźmi, albo syrenami.

Wykorzystanie wodnego ludu w testach kultury

Z uwagi na różnorodność wodnych humanoidów, wodny lud może zostać wykorzystany na kilka sposobów.
Przede wszystkim, jako swoiste wodne demony, które stanowią ucieleśnienie niebezpieczeństw związanych z wodą, tak jak dzieje się to w wypadku utopców czy kapp.
Mogą być oni także osobną, równie wartą co ludzie rasą. W takim wypadku pojawia się multum możliwości, a także multum zagwostek.
Przede wszystkim wprowadzenie istot, które żyją w wodzie lub prowadzą wodno-lądowy sposób życia, wprowadza zupełnie inną optykę, jeśli chodzi o postrzeganie wody oraz przestrzeni. Z uwagi, że w wodzie grawitacja "nie działa", to znaczy, że można się w niej unosić, inaczej będzie się postrzegało wysokość; będzie się funkcjonowało w każdym z trzech wymiarów przestrzeni w takim samym stopniu. Również ciekawą rzeczą będą stroje, bo niektóre kroje zdecydowanie nie są opływowe, co może wpływać na hydrodynamikę ruchów postaci. Przede wszystkim jednak, woda przestanie być już tak niebezpiecznym środowiskiem, a już na pewno nie będzie tak niezrozumiała, skoro mamy kogoś, dla którego woda jest tak samo oczywista jak dla nas ląd.
Bardzo dobrym źródłem informacji, które warto sobie przemyśleć, jest seria o nautikanach na kanale Mariah Pattie Worldbuilding, gdzie jest omawiana wymyślona przez twórczynię kanału rasa wodno-lądowych humanoidów. Zawarte tam zostają informacje dotyczące języka, różnic etnicznych, biologii itd.
Swoją drogą, ten kanał jest niezłym przykładem tego jak antropologia może pomóc w świototworzeniu.

O czym warto pomyśleć tworząc wodny lud?

Wymyślając własny wodny lud, warto przemyśleć te i kilka innych rzeczy:
  • Na jakich zwierzętach bazujemy naszą rasę?
    Większość istot z wodnego ludu, zarówno w folklorze, jak i popkulturze, jest tworzona na bazie ryb. Tylko że ryba rybie nie równa, bo chociażby mamy rozróżnienie na ryby słono- i słodkowodne. Rekiny to zupełnie co innego niż węgorze, a one to zupełnie co innego niż karpie, które z kolei... Warto to sobie przemyśleć. To nie musi być rasa bazujaca tylko na cechach jednego gatunku (nie licząc oczywiście człowieka).
    Warto również zastanowić się, czy nie bazować na jakichś zwierzętach spoza ryb, np.: ośmiornicach, wielorybach czy skorupiakach. Przecież można zrobić takie wodne aqrabuamelu (oryginalnie skorpionoludzi, ale w tym wypadku byliby np.: homaroludźmi) albo inną rasę.
    Co ciekawe, syreny w "Sadze Ognia i Wody" nie są tylko ludźmi z rybimi ogonami. Jedna z głównych bohaterek, Astrid, ma ogon orki, a wśród postaci drugoplanowych jest też taka z ciałem jakiegoś skorupiaka.
    A skoro już przy łączeniu ludzi ze zwierzętami jesteśmy, warto się również zastanowić, jak bardzo zwierzęcy wygląd mają mieć członkowie wodnego ludu. Czy wyglądają tak jak ludzie, tylko mają skrzela, czy jednak wyraźnie są czymś innym.
  • Czy to rasa zdolna do egzystencji na lądzie?
    Nawet to, że mają ręce i nogi, nie oznacza, że muszą być przystosowani do życia na lądzie. Mogą np.: mieć skórę wrażliwą na wysuszanie albo nie umieć oddychać tlenem atmosferycznym. Wtedy stosuje się specjalne kremy, maści i eliksiry przeciwko wysuszaniu się skóry, a na pomoc z niemożliwością oddychania powietrzem przychodzi słynne już chyba akwarium na głowę. Może technologia pozwalająca im na przeżycie na lądzie została wynaleziono niedawno i oni dopiero teraz kolonizują lądy.
    Teraz mi przyszedł pomysł, że rolę takiego "akwarium" mogłaby pełnić ta misa na głowie kappy, a bez tej wody, kappa zaczynałby się dusić.
    A może mamy do czynienia z istotami syren/meluzyn, które nóg przecież nie mają. O ile wężowe meluzyny nie byłyby chyba żadnym problemem, to z posiadaczami rybich ogonów tak by nie było, gdyż ryby nie mają odpowiednich mięśni do czołgania się po ziemi. Takie istoty będą musiały iść do MIŁEJ pani cecaelii (bo chamskim i przepełnionym nienawiścią ośmiornicoludziom mówimy stanowcze NIE), by ta im wyczarowała nogi. Ewentualnie syrena/tryton może opanować rytunową, prostą magię przemiany, która zmieniały ich ogon w nogi, coś jak w "Syrenach z Mako".
  • Czy oni piją coś pod wodą?

    Pewnie kojarzycie te memy, gdzie bohaterowie kreskówek piją coś, choć są pod wodą. Przecież nie można pić pod wodą, nie?
    Tu was zadziwię, bo ryby piją słonowodne piją, by zachować odpowiednie nawodnienie w środowisku, które ich tej wody pozbawia, gdyż przechodzi ona do środowiska o większym stężeniu soli. Ryby słodkowodne zaś piją bardzo mało, a za to wydalają bardzo dużo moczu, gdyż ich środowisko jest mniej stężonym roztworem niż ich ciała, przez co ich komórki mogłyby pęknąć, jeśli nie wydalałyby nadmiaru wody.
    Mnie jednak chodziło o to, że wodny lud mógłby pić "herbatę" (coś takiego jak herbata, w każdym razie) czy napoje alkoholowe. Czy jednak to możliwe, żeby takiego występowało? Może z pomocą magii, bo normalnie raczej nie!
  • Czy ich gospodarka wygląda podobnie jak ta lądowa?
    Jeśli nie zamierzamy wprowadzać odbiorcy w poczucie obcości świata, powinniśmy sprawiać wrażenie, że świat pod i ponad wodą nie różni się aż tak bardzo od siebie. Powinniśmy więc stworzyć rzeczy i systemy analogiczne do tego, co mamy na lądzie: hodowle zwierząt, rolnictwo, modę i tak dalej.
    To nie powinno być takie trudne, bo zawsze można wymyśleć kolejne stworzenia czy materiały, które byłyby po prostu odpowiednikami tych lądowych. Przykładowo, u Marii Pattie była mowa o morskim jedwabiu. Rolnictwo mogłoby polegać na hodowli kolonii glonów. Zamiast kotów czy psów mogliby mieć foki i uchatki, bydło lub trzodę chlewną stanowiłyby manaty, a wierzchowcami mogłyby być wielkie koniki morskie (jeśli byśmy nie chcieli używać hipokampów).
    Również broń i techniki bitewne wymagałyby zmiany w związku z trójwymiarowym postrzeganiem otoczenia.
  • Jak wygląda rozmnażanie się wodnego ludu?
    Wodne stworzenia są bardzo ciekawe, jeśli chodzi o to, w jaki sposób się rozmnażają. Mamy tu istoty jajorodne, jajożyworodne i żyworodne, zapłodnienie wewnętrzne (gamety są wpuszczanie do ciała drugiego osobnika) i zewnętrzne (gamety są uwalniane do wody). Ba! Nawet są gatunki, w których to samiec jest tym w ciąży (koniki morskie).
    Jeśli więc chcecie się popisać bizarnością, możecie stworzyć naprawdę bardzo ciekawe zachowania.
    Przykładowo, u nautikan kobiety wypuszczają jajeczka tylko raz w życiu, przez co rodzi się wiele dzieci na raz, ale wymusza to jednak wczesne zamążpójście, jeśli chce się mieć dzieci. Przez to jednak 40-letnia nautikanka jest już prawie wolna, bo dzieci (już nastoletnie, jeśli jeszcze nie dorosłe) mogą się same sobą zająć.
    Przyznam się, że rozród jak u koników morskich brzmi ciekawie, bo mógłby zupełnie odwrócić biologiczne role płciowe, przez co dla nas mężczyzna mógłby wyglądać jak kobieta itd, ale to jest zbyt dziwne, by większość z nas mogłaby to pojąć.
    Najprostszym sposobem jest więc normalne zapłodnienie wewnętrzne, a następnie albo składanie jaj, albo ciąża.
    Zresztą, i tak zazwyczaj nie pokazuje się takich scen. Choć wiedza o życiu seksualnym danej rasy (np.: khajitów) może być niezwykle pouczającym fragmentem wiedzy antropologicznej, bo jak wiadomo, kultura jest systemem naczyń połączonych i seksualność ma wpływ na resztę życia, co udowodnił chociażby kanał Muthsera.

Moje propozycje

Jak zwykle, mam kilka propozycji na wykorzystanie wodnego ludu w tekstach kultury, które możecie, przy lekkiej zmianie (i najlepiej podziękowaniu mi pod koniec książki, jeśli ją piszecie) wykorzystać.
  1. Batay Tubig - królestwo wodnych istot stworzone na modłę filipińską.
    Żadnego króla Trytona czy innego Posejdona, ale piękny system kastowy, na którego czele stoją kataw, a pod nimi są sireny i siyokoy.
    Można z tego wytworzyć ciekawą opowieść polityczną, gdzie jakiś siyokoy próbuje walczyć z systemem, albo po prostu przedstawić wady (i zalety), tudzież zady i walety, systemu klasowego, co byłoby ciekawym odwzorowaniem systemu, jaki panował np.: w średniowiecznej i wczesnonowożytnej Europie.
  2. Cecaelie - ośmiornicoludzie.
    Serio! Czemu tak rzadko się je widuje, skoro są tak ciekawą grupą istot?
    Wiem, pod względem mitów i folkloru, nie wiemy o nich zbyt wiele, ale to nie przeszkadza, by napisać o nich.
  3. Poszukiwacz przygód z wodnego ludu - Jak mówił Piotr Fronczewski "Przed wyruszeniem w drogę, należy zebrać drużynę", a czemu nie miałby się w niej znaleźć ktoś z wodnego ludu?
    Może to dlatego, że uwielbiam Ixalan, ale taki ryboludek świetnie sprawdziłby się jako uzupełnienie drużyny.

Komentarze

Popularne posty