Home, SWEET HOME i wewnętrzne demony - recenzja dramy

 Ohayo! a może Zielony Dom?

Witam was w nowym tygodniu. Dziś jest poniedziałek, wczoraj pojawiły się nowe rozdziały BC i BnHA, ale dziś nie o tym. Bowiem wczoraj obejrzałem nową dramę od Netflixa, Sweet Home, i nie mogę się doczekać, żeby wam o niej opowiedzieć.
Sijaghaebolkkayo!

Nowa drama od Netflixa jest adaptacją webtoona (koreańskiego komiksu internetowego) autorstwa Youngchang Hwanga o tym samym tytule. Opowiada ona losy mieszkańców Zielonego Domu, bloku w Południowej Korei, w czasie tak zwanej apokalipsy potworów. Bohaterowie, a jest ich sporo, muszą przetrwać nie tylko problemy związane z potwornymi ludożercami, ale także upadek cywilizacji i wewnętrzne konflikty.

Nasz aspołeczny protago

Głównym bohaterem Sweet Home jest Cha Hyun-su (w komiksie był po prostu Cha Hyun), aspołeczny osiemnastolatek, który jest VIPowym testerem gier, mieszka w Zielonym Domu od jakiegoś tygodnia i chce się zabić.
Plany jednak się zmieniają, gdy następuje apokalipsa potworów. Jedna z jego sąsiadek błaga go, żeby wpuścił ją do siebie. On jednak tego nie robi. W sumie dobrze, bo ta kobieta by go zjadła!
Niedługo później jednak Hyun-su odkrywa, że on również jest zarażony i także może przemienić się w potwora. Czy uda mu się jednak nim nie stać?

Apokalipsa potworów, nie apokalipsa zombie

Kiedy zobaczyłem jeden ze zwiastunów tego serialu, pomyślałem sobie, że będzie kolejna koreańska produkcja o zombie. W końcu Koreańczycy już od jakiegoś czasu mają wprawę w tego typu filmach i serialach, a także wychodzi im to całkiem nieźle. Zombie Express, czy jak ja po wolę nazywać Pociąg do Busan, z 2016 roku oraz inna netflixowa produkcja, Kingdom, są tego idealnym dowodem.
Jednak na szczęście się myliłem. Nie mamy tutaj do czynienia z kolejną serią, w której nieumarli atakują hordami, zalewając kolejne piętra i zarażając kolejnych mieszkańców.
Tutejsze potwory to oczywiście przemienieni ludzie, ale infekcja nie jest powodowana ugryzieniem czy zadrapaniem, jak w klasykach gatunku. I to właśnie jest jedną z pierwszych najstraszniejszych rzeczy dotyczących tych potworów: nie ma niczego, co sprawiałoby, że dana osoba jest bezpieczna. Każdy może stać się potworem.
Po drugie, deformacje spowodowane przemianą bywają przerażające. Jedni zmieniają się w mięśniaka na sterydach, inni w jakąś chodzącą gałkę oczną, jeszcze inni przypominają kagune Touki z TG, a jeszcze inni to wielkie płody.
Ach! No i większość ma ochotę na zabijanie ludzi!
Większość, bo są też tacy zarażeni, który opierają się swoim potwornym instynktom, jak chociażby nasz Hyun-su!
W końcu w zwiastunie pojawia się kwestia:
"Są potwory, które nie krzywdzą ludzi."
A co jest najlepsze? Powodem przemiany i wyznacznikiem tego, w co się przemieniają ludzie, są ich pragnienia i traumy. Na przykład człowiek, który oskarżał się, że nie zdołał dosięgnąć syna, przez co ten został zabity przez potwora, przemienił się w potwora o wydłużonych rękach, które mogły dosięgać "wszędzie".
W webtoonie zostało to pokazane jeszcze lepiej, ale drama również pokazuje to w dość dobry sposób. Hyun-su widuje czasami siebie z czarnymi oczami, swojego wewnętrznego potwora.
Tak więc te potwory, które są ukazane w Sweet Home, są niczym innym jak ludźmi, ich najbardziej zdehumanizowanymi wersjami ukazującymi najdziksze instynkty jak pragnienie zemsty, respektu, ale także pragnienie ochrony innych.
Czy więc słowo "potwory" w powyższym cytacie nie można by było zastąpić innym słowem? "Ludzie"?
Takie alegoryczne przedstawienie id, najpierwotniejszych i najbardziej subiektywnych instynktów w człowieku, wydaje się dość częste w przypadku dalekowschodnich dzieł. To naprawdę interesujące zagadnienie. Poruszane jest to także w innych tekstach kultury np.: w World of Warcraft, gdzie na Pandarii istnieją emanacje negatywnych emocji, sha.

Ogólna ocena

Ta drama naprawdę mi się spodobała, chociaż z moimi zdolnościami do rozróżniania ludzi zdarzało mi się mylić lekko postaci i nie wiedziałem, która postać jest która. Na szczęście protago przez większość czasu ma dość charakterystyczną fryzurę, inna postać ma okulary itd., więc jakoś to poszło!
Postaci jest sporo, więc twórcy mogli sobie do woli pokazywać śmierć i przemiany w potwory kolejnych bohaterów.
Muzyka również zasługuje na uznanie, bo, choć Imagine Dragons raczej nie są zbytnio związani z Koreą, to kiedy w jakimś epickim momencie włączyło się "Warriors", wiedziałem, że będzie grubo.
Pojawiło się jednak kilka rzeczy, które dla mnie jako Polaka interesującego się bardziej Japonią niż Koreą były nie do końca zrozumiałe. Chociażby wybieranie czegoś na pierwszych urodzinach. Jeśli wiecie, o co chodziło, napiszcie.
Historia jest bardzo ciekawa, choć brutalna. Jeśli lubicie takie klimaty, zdecydowanie się nie zawiedziecie.
Serdecznie polecam Wam obejrzenie tego serialu. Jest on dostępny na Netflixie.
8,5/10
Skomentujcie tego posta i udostępnijcie, gdzie możecie, aby mój blog mógł się rozwijać.
Bye!

Komentarze

Popularne posty