Historia o dwóch nikczemnikach - VICIOUS. NIKCZEMNI od V. E. Schwab

 Ohayo! a może Merit!

Witam was w kolejnym wpisie na moim blogu. Ostatnie dwa tygodnie spędziłem na użeraniu się ze sprawami uniwersyteckimi (bo początek roku akademickiego bywa mocno szalony), ale przynajmniej udało mi się zdobyć bardzo ciekawe lektury, które zamierzam wam zrecenzować.
Czemu? Bo uważam, że książki te mogą nakreślić ciekawe sposoby myślenia i są case study zagadnień, które jak nic pasują do mojego bloga.
Dziś więc zapraszam na recenzję "Vicious. Nikczemnych" autorstwa V.E. Schwab.
Pojawią się spoilery, bo trudno by było ich uniknąć, jeśli chciałbym omówić to dzieło pod względem np.: budowy bohaterów.
To nie jest zresztą nowa książka, więc pewnie wielu już ją przeczytało.
"Vicious", będę to nazywał tak, bo jest krócej, to historia o dwóch byłych przyjaciołach, którzy w wyniku badań jednego z nich zyskali supermoce, stali się PonadPrzeciętni.
Ale to nie jest historia superbohaterach!
Victor, pierwszy z przyjaciół, którego poznajemy, uciekł z więzienia i chce się zemścić na Eliu (wymowa tego imienia to chyba Ilaj), drugim PonadPrzeciętnym. Eli też nie jest aniołkiem, choć za anioła zemsty się uważa.
Wraz z rozwojem fabuły poznajemy obu bohaterów coraz bardziej. Zaczynamy rozumieć, że określenie "Nikt nie jest złoczyńcom własnej historii" ma tutaj kilka znaczeń.
Przede wszystkim Victor, uciekinier z więzienia, który posiada zdolność do manipulacji bólem (odynokinezy), wydaje się na początku tym złym. W czasie retrospekcji dowiadujemy się, że spowodował on (nieumyślnie) śmierć dziewczyny, w której był zakochany, a która chodziła z jego ówczesnym przyjacielem i sublokatorem, Eli'em. Victor nie chce być bohaterem, chce zemsty na Eli'u za to, że to on zgłosił ten wypadek jako zabójstwo. Jednakże Vic nie jest złoczyńcą w tej historii. Jest antybohaterem.
Eli po przeżyciu śmierci klinicznej zyskał moc samoleczenia. Szybko dowiadujemy się, że został okrzyknięty bohaterem po tym, jak uratował ludzi przed niebezpiecznym przestępcą. Niewiele później jednak dowiadujemy się, kim jest naprawdę Eli. Wierzy on, że inni PonadPrzeciętni są demonami, które weszły w ciała umarłych, reanimując je (albo coś w tym stylu). Stało się to po tym, jak Victor "zabił" jego dziewczynę (tak naprawdę umarła w wyniku porażenia prądem). Dlatego właśnie wypowiedział wendettę PonadPrzeciętnym i postanowił ich zabijać, jako że byli według niego obrazą dla Boga. Eli nie jest typowym złoczyńcą, ale też nie bohaterem (wbrew temu, co sam twierdzi). Jest antyzłoczyńcą, kimś kto ma heroiczne cele, ale ostatecznie jest złoczyńcą.
https://twitter.com/veschwab/status/1250137200592924679

No i właśnie to urzekło mnie w tej książce! (To i jeszcze to, że na początku omawiali tam problem pracy zaliczeniowej, a tego samego dnia ja również miałem zajęcia z tym powiązane.) To nie jest tradycyjna historia o superbohaterach i superłotrach. To historia o antybohaterze, herosie, który herosem być nie zamierza, i antyzłoczyńcy, kimś kto chce dobra, ale jego postrzeganie jest wypaczone i ostatecznie ciągnie go do zła.
To właśnie historia o dwóch nikczemnikach!
Z tego powodu, trudno tutaj mówić o tradycyjnej walce dobra ze złem, która jest motywem przewodnim większości tekstów kultury.
Victor chce zemścić się na Eli'u, ale to, że chłopak okazuje się potworem, który zabija czasami zupełnie niewinnych ludzi, których jedynym grzechem było to, że udało im się umknąć śmierci, jest tylko kolejnym napędem do działania. Gdyby nie to, być może Vic wparowałby do domu Elia i go torturował (bo zabić go, by nie dał rady). Manipuluje ludźmi, co jest zdecydowanie zachowaniem złoczyńcy. Ale postrzegamy go mimo wszystko pozytywnie. Psycholoszka pewnie powiedziałaby, że to klasyczny efekt aureoli.
Eli zaś jest religijnym chłopakiem, synem pastora, miłym, inteligentnym... Normalnie człowiek sukcesu w wieku studenckim! Tylko że przez jego pracę naukową zarówno on, jak i Victor, zyskali moce! To on powiedział policji, że Vic zabił jego dziewczynę. A gdy Victor trafił do więzienia, Eli wymyślił swoją szaleńczą teorię. Że on jest wybrańcem, jedynym PonadPrzeciętnym z duszą, choć sam dostrzegał błędy we własnej logice. Victor powiedział mu prosto w oczy, że jest w błędzie, ale on go nie posłuchał. Po prostu hipokryta!
Tym bardziej, że Eli uważa się za boskiego wybrańca. Moim zdaniem lepiej byłoby go nazwać marionetką diabła.
Jeśli dobrze się wczytamy, okaże się, że Eli ma znacznie większą ilość ofiar niż Vic, który zabił 3-4 osoby (chociaż jedną dwukrotnie).
Eli jest w pewnym momencie uznany przez Victora za jeszcze gorszego manipulatora niż on sam! Że już wcześniej, nawet przed zyskaniem mocy, które ma rzekomo odbierać jakaś inną rzecz, był potworem ukrywającym się pod ludzką maską. (To wyjaśnia furię, z jaką Vic go zaatakował.) A na pewno stał się taki po 10 latach. W końcu jako seryjny morderca musiał to sobie wypracować.
No i kto jest tu tym złym?


Przedefiniowanie roli superbohatera

Superbohaterowie są motywem istniejącym w popkulturze od co najmniej 80 lat (Superman powstał w 1938).. Nic więc dziwnego, że doczekali się różnych sposobów przedstawienia.
Po "The Boys", "Dziedzictwie Jowisza" i "Watchmen" superbohaterowie zyskali przyzwolenie na bycie nie chodzącymi ideałami.
Sytuacja z "Vicious" jeszcze bardziej to odzwierciedla. Nie ma tutaj instytucji superbohatera, więc bohaterowie działają trochę poza prawem. Ich problemy są osobiste. Jeden z nich chce zemsty za krzywdy, a drugi przez krzywdę, której doświadczył, stał się potworem.
Zastanówcie się, czy takie archetypy antybohatera i antyłotra nie są ciekawe i jednocześnie niepokojące. Zacierają one klasyczną dla superbohaterskiej kultury granicę dobra i zła. Burzą porządek, który zwykliśmy sobie ustalać. To niepokojące.
Ale jednocześnie bardziej ludzkie. Wiele osób nie jest jednoznacznie dobra lub zła. Wielu się waha między tymi konceptami, np.: nie mogąc znaleźć własnej drogi. Niektórzy wybierają drogę furii i zemsty, jak Victor, którego jedynym celem w życiu jest zemsta na Eliu.
Są też tacy jak Eli, którzy uważają, że robią dobrze, ale w rzeczywistości czynią źle. W końcu ludzie nie pragną zła, lecz mylą je z dobrem, które właśnie pragną.
Żaden z bohaterów nie poświęca zbytniej uwagi na rozważania moralne, przez co czytelnik może sam się tym zająć. Może jasno powiedzieć, że Eli jest szaleńcem, a Victor socjopatą. To wybór między dźumą a cholerą, Scyllą i Charybdą.
Jednakże to zdecydowanie ciekawe zagadnienie. Przerażające w pewien sposób, ale może dać efekt katharsis.
Zresztą, "Vicious" wcale nie odkryło antybohaterów! Chociażby Jason Todd, zwany również Red Hoodem, Czerwonym Kapturem. Jest to jedna z moich ulubionych postaci w uniwersum DC (choć moim zdaniem w Tytanach nie będzie to takie dobre). Jason jest antybohaterem, w przeciwieństwie do Batmana, którego pomocnikiem był (był drugim Robinem), zabija złoczyńców. Niektórzy twierdzą, że to jest jego słabość (bo zabijanie jest niemoralne), podczas gdy inni twierdzą, że umie się pozbyć złoli, jest jego siłą.

Kto ma rację? Wszystko zależy od tego, kto patrzy! Co uznacie za prawdziwe? Czy taki Heroizm prze wielkie "H" jest lepszy niż takie zachowania Jasona albo innego antybohatera? 

Podsumowanie

"Vicious. Nikczemni" to zdecydowanie dobra książka. Spodziewałem się o wiele gorszego pisarstwa. No i typowej żeńskiej protagonistki, jakich wiele. (Dwory, Czerwona Królowa, Zły Król itd.)
Zamiast tego dostałem dobrą, męską narrację (a jestem o wiele bardziej krytyczny, jeśli chodzi o narracje dotyczące mężczyzn, niż te o kobietach), ciekawą fabułę i ten cudowny problem moralny, który ostatecznie chyba nie można uznać za rozwiązany.
Serdecznie polecam wam tą książkę. Szczególnie, gdy chcecie stworzyć ciekawego antagonistę.
8,9/10
Czytaliście "Vicious"? Co o nim sądzicie? Podzielcie się w komentarzach.
Ja w takim razie się żegnam.
Bye!

Komentarze

Popularne posty