Fanfiction - Nie takie złe, jak się wydaje (?)

 Ohayo! a może Culver City (to miasto z trylogii Hell)!
Dziś nadszedł czas, abym zrobił to, co Polacy umieją najlepiej! Otóż, nie znam się (zbyt dobrze), ale się wypowiem. Wypowiem się o fanfiction.
Będąc jakimkolwiek twórcą i istniejąc w jakichkolwiek fandomach, nie ma mowy o tym, żeby nie mieć nigdy do czynienia z fanfiction.
Wiele osób uznaje fanfiction za złe pisarstwo, za coś głupiego itd. Ale czy słusznie? O tym zamierzam trochę popisać w tym oto poście.

Małe ogłoszenie!

Nim zacznę się wypowiadać o fanfiction, muszę zwrócić na coś uwagę.
Otóż, nie jestem zbytnio fanem fanfiction. Oczywiście, z punktu widzenia nauki fanfiction są bardzo ciekawe, ale dla mnie czytanie, tudzież pisanie, fanfiction nie jest taką wielką rozrywką. Kanon w światach moich ulubionych historii jest dla mnie świętością, a więc fanfiction, które narusza jego zasady to dla mnie swoisty akt herezji.
Oczywiście, nie powstrzymywało mnie to w podstawówce od tworzenia własnych postaci z "Naruto" (ale były to postaci żyjące na dalekiej wyspie, wiec... nie miałyby żadnej interakcji z bohaterami kanonicznymi) ani napisania fanfiction z multiwersum MTG, w którym pojawiają się takie postaci jak psychopatyczny Kopciuszek, termomanta-poszukiwacz przygód czy przywołujący duchy ainok (tylko raz wspomniana zostaje postać kanoniczna i tylko raz się pojawia postać kanoniczna). Starałem się jednak nie tykać postaci kanonicznych (nadal boję się, że nie oddałem Narset taką, jaka być powinna), bo to by było dla mnie coś złego! Może dlatego też nie chciało mi się tego dalej kontynuować, bo np.: status kanonu w sprawie Amonkhet jest niepewny.
Ale oczywiście, ja jestem pod tym względem zdecydowanie dziwny i z pewnością większość osób się ze mną w ogóle nie zgodzi.
Zresztą, ostatnimi czasy lubię oglądać rewriting historii Miraculous, który polega właśnie na przepisaniu historii tak, żeby była mniej cringowa, bo w tej serii od cringe'u jest gęsto tak, że można by go nożem kroić. Nie zmienia to jednak faktu, że niektóre zmiany są dla mnie całkowitym popsuciem zabawy.
No, chyba że przestaję myśleć o tym, jako o historii związanej z danym uniwersum.

Jednak chciałbym dziś opowiedzieć o fanfiction i o tym, czy rzeczywiście są one warte ludzkiego wysiłku. 

Czym są fanfiki?

Fanfiction to w dosłownym tłumaczeniu fikcja fanowska.
Wikipedia określa fanfiki jako "dzieła literackie tworzone nieoficjalnie przez fanów danego utworu (filmu, książki, serialu itp.), wykorzystujące postacie i świat z tego utworu. Fan fiction może stanowić dopisanie dalszego ciągu do oryginalnego dzieła, opisywać alternatywny przebieg zdarzeń („co by było, gdyby...”), ukazywać zdarzenia z perspektywy innych postaci, bądź rozwijać wątki nieopisane szczegółowo w oryginale."
Fanfiction jest więc jednym ze sposobów, w jaki fandom próbuje pogłębiać swoje przywiązanie do dzieła. Inne rodzaje twórczości fanowskiej to między innymi:
  • fanarty
  • cosplay
Taka definicja fanfiction nie obejmuje więc intertekstualnych nawiązań i zwyczajnych retellingów (a więc powodów, dla których mówi się, że fanfiki można znaleźć już w antycznej Grecji).
Fanfiki są więc przede wszystkim czymś związanym z danym uniwersum i niekoniecznie chodzi w nich o to, by napisać coś, co miałoby zostać nagrodzone Nike. Może ktoś zwyczajnie nie pisze fanfiction, bo ma talent pisarski i chce coś pisać, ale z uwagi na to, że ten ktoś pragnie napisać coś akurat z tej serii, pokazać swoją wersję tej serii, lubi te postaci z tej serii itd.
Co nie oznacza wcale, że fanfiki są robione zawsze na przysłowiowe odwal się! Z pewnością znajdziemy mnóstwo fanfików, które są na całkiem wysokim poziomie. Niemniej jednak nadal wiele osób piszących fanfiki to ta młodsza młodzież i niekoniecznie muszą umieć wszystko to, czego ja nauczyłem się na pierwszym roku studiów (w sensie, nie na studiach, ale mniej więcej w tym samym czasie zacząłem się coraz więcej dowiadywać o sztuce pisarskiej).

Krytyka fanfików (i moje odpowiedzi na nią jako nie-fanfikowca)

Już wypowiedziałem się w sprawie kanonu, która sprawia, że nie jestem zbytnio w stanie znieść fanfików dzieł, które znam.
Jednakże pomijając to, fanfiki są nadal pod ostrzałem. Wiele osób uznaje je za złe, za niefajne i...
Wiecie co? Jeśli wam się podobają fanfiki, zróbcie jak ja! Po prostu ich nie czytajcie!
A jeśli nadal chcielibyście gadać, jakie te fanfiki są złe...
Czas, żebym ja się wypowiedział na temat kilku słów krytyki (tudzież stereotypizującego hejtu) pod względem fanfiction!

1. Wszędzie pełno erotyki (albo jeszcze gorzej, homoerotyki)!

Jak było napisane we wcześniejszym fragmencie, który skopiowałem z Wikipedii, wiele fanfiction skupia się na związkach. Niektórzy przechodzą przez ten okres w życiu, w którym chcieliby bardziej "steamy" scen, szczególnie biorąc pod uwagę jak wiele jest seksu w serialach dla młodzieży. Dlatego ktoś może pomyśleć, że właśnie tak wygląda życie osób w wieku licealnym i do tego dążyć w swojej historii.
Zresztą, nie ma też nic złego w tym, jeśli bohaterowie będą uprawiać seks w opowiadaniu. Bo nawet wśród nastolatków się zdarza, że bohaterowie wchodzą na ten etap związku, a jeśli bohaterowie nie są licealistami, tylko dorosłymi ludźmi (albo jeszcze lepiej, są już po ślubie) nie powinno to nikogo dziwić.
Zresztą, bardzo często się idealizuje ten pierwszy raz, więc... Czemu nie?
A jeśli chodzi o homoerotykę, wielu fanów widzi to, czego autor nie dostrzega. Przykładem tego jest to, że według niektórych fanów relacja Syriusza i Lupina nie była jedynie przyjacielska, a to, że J.K. Rowling nie uznała tego faktu, jedynie skłoniło fanów do napisania fanficów, w których Wolfstar stał się głównym shipem.
Po prostu, niektórzy albo stwierdzają, że dana para bohaterów do siebie pasuje, albo chcą zobaczyć w swoich dziełach więcej inkluzywności. I poprzez fanfiki mogą to zdziałać!

2. Maryśki Zuzanny czyli klątwa złego protagonisty

Kolejną rzeczą związaną z fanfikami jest Mary-Sue (Maryśka-Zuzanna, Mary-Sujka itd.), czyli wyidealizowana, kobieca postać, która zagina wokół siebie rzeczywistość historii (według Overly Sarcastic). Mary Sue jest zazwyczaj tak idealna, że jeśli ktoś jej nie lubi, staje się od razu tym złym, jest w połowie dziesięcioma różnymi rasami (o ile w uniwersum są rasy) i zawsze ma rację. Niemal zawsze jest w pierwszym, wszystko się wiąże z nią itd.
Postaci takie stanowią po prostu złych bohaterów i każdy kto pisze na poważnie, boi się, że wyjdzie mu Mary-Sujka. Albo przynajmniej powinien się obawiać.
Mary Sue występuje w całym szeregu różnych odmian, między innymi:
  • Anti Sue - wersja, która nie jest nieziemsko piękna, ale posiada wszystkie inne cechy Mary Sujki, czyli bycie uwielbianą przez wszystkich i osiąganie zawsze sukcesu bez żadnych porażek.
  • Black Hole Sue - wersja Mary Sue, która zakrzywia rzeczywistość, sprawia, że bohaterowie zachowują się wbrew sobie itd., ze względu na nią.
  • Copy Cat Sue - wersja Mary Sue, która ma takie same cechy jak postać kanoniczna, takie same zdolności, backstory itd., ale jest "postacią oryginalną"
  • Marty Stu - męska wersja Mary Sue. 
  • Possesion Sue - zamiana postaci kanonicznej w Mary Sue.
  • itd.
Mary Sue są zazwyczaj określanie jako self-inserty autorów, jednakże nie każdy self-insert musi być zły. Luke Skywalker jest wzorowany na George'u Lucasie, a mimo to nie jest Martym Stu.
Warto również wspomnieć o dwóch ciekawych przykładach Mary Sue, które są dobre:
  • Dream Sue - czyli postać, która wyobraża sobie, że jest idealna. Powtarzam: wyobraża sobie!
  • Parody Sue - czyli Mary Sue zrobiona całkowicie świadomie, będąca pewnego rodzaju parodią.
Oczywiście, Mary Sue nie są spotykane jedynie w fanfiction. Za takowe uznaje się Bloom z Winx (od sezonu 5), Raph z Aniołków i spółki czy Barbie.

3. Fanfiction są złe pod względem warsztatowym i nie są tak samo wartościowe jak oryginalne dzieła

Po pierwsze, tak, zazwyczaj fanfiction są oddzielane od normalnej literatury. Na TvTropes jest rozróżnienie na prace fanowskie, literaturę, filmy, seriale, itd. Wiele dzieł jest robionych przez osoby, których celem nie jest napisanie książki, która ma konkurować na półkach z oryginałem, lecz pewnego rodzaju ekspresja własnej wyobraźni i swojej wizji postaci z tego uniwersum.
Często nawet się mówi, że niektóre osoby zaczynają swoją przygodę z pisarstwem właśnie od fanfiction. I jeśli miałbym stanowić przykład, to w wieku stereotypowej osoby piszącej fanfiki (tak 13-16 lat), nie ogarniałem zupełnie pacingu, a wyliczenia miały u mnie po 3 linijki. Czy więc powinniśmy się dziwić temu, że dzieła pisane przez osoby w takim wieku, które dopiero uczą się pisać, nie są idealne?
Z kolei jest też całkiem sporo dzieł, które są całkiem dobre. Niektórzy pisarze sami tworzą własne fanfiction i... To wcale nie musi być takie złe.
Wiele pisarzy opublikowało swoje fanfiction jako niezależne książki, nie mówiąc już o tym, że zostały wydane książki będące wprost fanfikami, takie jak seria o Jamesie Potterze, której pierwszy tom zacząłem już czytać... i nie znajduję czasu na więcej.

4. Pisanie fanfików jest cringe'owe

Niekoniecznie. Racja, pisanie o tym, że ma się romans ze Snapem jest dla mnie czymś, co wywołuje na mojej twarzy tą minę:
Ale to może dlatego, że nie widzę w postaci Severusa Snape'a nic, co byłoby w jakikolwiek sposób atrakcyjne. Jego nawet postacią bajroniczną bym nie nazwał! 
Jednakże samo pisanie o własnej fantazji na temat bohaterów (czy też w moim wypadku raczej świata) znanych z innych dzieł, nie jest powodem do wstydu. Niektórzy po prostu chcą dopowiedzieć historię pomiędzy jakimiś wydarzeniami albo przedstawić swoją własną wersję wydarzeń, zauważyć problem, który nie został ukazany w dziele.
I czy to jest dziwne?
Oczywiście, fanfiction z prawdziwymi osobami są trochę dziwne, szczególnie jeśli jest to jakiś paring prawdziwych osób, które np: są ze sobą skłócone
. Niektórzy influencerzy robią filmiki o tym, jak czytają ff o sobie samych, co, mam wrażenie, jest to dla nich troszeczkę dziwnym uczuciem.
Jednakże w wypadku celebrytów pokroju gwiazd filmu czy muzyki, mam wrażenie, że to już idzie w tak dalekie terytoria, że postać w ff i postać rzeczywista są połączone co najwyżej imieniem i niektórymi cechami wyglądu (kazus After, które było przecież fanfikiem o Harry Stylesie, a obecnie zupełnie nie byłbym w stanie tego zgadnąć). Jeśli zmienimy imiona, równie dobrze mógłby to nie być fanfik i cringe z tym związany w ogóle się nie pojawia.

5. A czemu nie napisać czegoś oryginalnego zamiast tego fanfiction?

Jak mówiłem, moim zdaniem fanfiki są pisane po to, by uzewnętrznić swoje wizje związane z danym dziełem. Powodem do ich pisania nie jest więcej sama chęć do napisania oryginalnej historii, lecz historii właśnie związanej z danym dziełem.
I zgadzam się, czasami fanfiction potrafią bardzo daleko odejść od swoich źródeł, czasami tworząc zupełnie inne światy. W końcu tak zwane AU (alternatywne uniwersa) sprawiają, że historia o magach w kreacjonistycznym świecie może się zmienić w normalną historię z liceum. Dosłownie, takie coś pojawiło się w jednym z OVA Fairy Tail.
I jaka jest w takim wypadku różnica między takim fanfikiem, a dziełem oryginalnym, nie wzorowanym na niczym? Chyba tylko imiona!
Ale, jak mówiłem, fanfiki są tworzone pod fandom, a nie po to, by stworzyć własną, oryginalną historię.

Od fanfików do oryginalnej książki

Do tego momentu zmierzałem od początku. Jak mówiłem, nie jestem osobą, która radziłaby każdemu pisarzowi zaczynać od fanfików (czy krótkich form), ale widzę w fanfiction pewną możliwość rozwoju. Pisząc ff, uczymy się tego, jak pisać. A nawet możemy przemienić fanfiction w coś, co zostanie uznane za książkę oryginalną.
Wiele osób próbując nobilitować fanfiki, mówi, że wielu twórców dobrze znanych (Szekspir, Wergiliusz czy nawet ten nieszczęsny John Milton) pisali swoiste "fanfiki", retellingi historii już znanych. I w ten sposób chociażby Makbet jest opowiedzeniem od nowa historii, która wydarzyła się poniekąd naprawdę. 
Obecnie również trwa moda na retellingi. Np.:
  • Pamiętniki Bridget Jones to nowoczesna wersja Dumy i uprzedzenia Jane Austin.
  • wiele musicali broadwayowskich (np.: The Wicked czy Hadestown) również jest retellingami znanych dzieł (kolejno: Czarnoksiężnika z krainy Oz i mitu o Orfeuszu i Eurydyce)
  • a o fantastyce, która ma repetytywność w siebie po prostu wpisaną, już nie wspominając. Sam Wiedźmin ma w sobie elementy z baśni o Królewnie Śnieżce, Pięknej i Bestii czy Alladynie i magicznej lampie.
Te historie opowiadają znane nam historie po dziesiątki razy. Wg. Sapkowskiego, całą fantastykę można by było schematem przyłożyć do Śmierci Artura. A pomyślcie, ilukrotnie widzieliśmy jakieś retellingi legend arturiańskich: Nanatsu no Taizai, Przeklęta, Liceum Avalon, a nawet Harry Potter i Komnata Tajemnic. I to nie koniec!
Ale to są retellingi, które świadomie odrzuciłem z grona fanfiction.
A jak zrobić z fanfiction pełnoprawne dzieło, które można wydać?
Jeśli fanfik dzieje się w alternatywnej rzeczywistości, która nie jest oryginalną rzeczywistością z dzieła, to chyba nikt wam nie zabroni zmienić imion bohaterów i tego wydać.
Ktoś uważał, że Kylo Ren i Rey są dobrą parą i napisał fanfika o nich, jako parze naukowców? Tak, to dokładnie jest Love Hypothesis!
Ktoś napisał fanfica o Harrym Stylesie jako bad boyu, który uwodzi szarą myszkę? Chyba nie muszę przypominać o serii After?
A ileż było książek wywodzących się ze Zmierzchu? 50 twarzy Greya to tylko jedna z nich!

Sukces Nocnych Łowców

Oczywiście, jako fan twórczości Cassandry Clare nie mogłem nie postawić na piedestale jej książek o Nocnych Łowcach. Może kogoś to zdziwić, ale Dary Anioła czerpią z Harry'ego Pottera o wiele więcej, niż na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać!
Oczywiście, sama Cassandra Clare dementuje plotki, że Dary Anioła to fanfic HP, jednak fani dostrzegają pewne podobieństwa między jej serią, a jej fanficami.
  • Jace i Clary to para blondyna i rudowłosej, podobnie jak Draco Malfoy i Ginny Weasley, którzy w fanficach Clare (Draco's Trilogy) mogli być całkiem dobrą parą.
  • Bohaterowie walczą ze złym bohaterem o cechach jednoczesnego rasisty i hipokryty.
  • Jace i Clary myślą, że są rodzeństwem, a mimo to, coś ich do siebie ciągnie. Jest to nawiązanie do weasleycest, czyli kazirodczego paringu Rona i Ginny.
    (Weasleycest jest... Yyy... 😨 Coś jest zupełnie nie tak w tym shipie!)
  • Ważnymi macguffinami w historii są trzy Dary Anioła, podobnie jak trzy Insygnia Śmierci.
  • Magnus Bane, czarnoksiężnik, który pojawia się w każdej serii książek Clare (jeśli nie po prostu w każdej książce), miał początkowo wyglądać bardziej jak Dumbledore.
Dary Anioła są jednak osobną historią, czerpiącą z fanfików, które autorka wcześniej pisała, ale nadal będąca osobnym dziełem. Tak, czerpie pewne elementy z HP, ale równie dobrze można by to uznać za intertekstualną inspirację.
Zresztą Świat Nocnych Łowców jest bogaty także w inne intertekstualne nawiązania. Marta San Román Villar z uniwersytetu w Villadolid napisała w swojej pracy dyplomowej (2017/18) o nawiązaniach do Raju utraconego, Boskiej komedii, Trzech Miast i wiersza Annabelle Lee. I to jest jednym z pięknych rzeczy w tych książkach! Ich intertekstualność sprawia, że dzieła te wydają się jeszcze głębsze i znając pewne dzieła (tak zwane preteksty), możemy jeszcze lepiej rozumieć te te interteksty.
A więc warto wziąć pod uwagę, że nie wszystko musi oryginalne. Czasami nasze dzieło może korzystać z już wypracowanych przez nas samych motywów oraz dzieł już nam znanych.

Mój nieszczęsny "fanfik" - czyli jak zostałem "ałtoreczką"

Czas na odrobinkę mojej prywatnej historii.
W wieku lat 16, przeczytałem Magia zabija Ilony Andrews, historię o Kate Daniels, rudowłosej, silnej, około 30-letniej bohaterce, która żyła w Atlancie w świecie fantastyki miejskiej. Miała męża lwołaka, była detektywem itd.
I po tym naszła mnie ochota, żeby coś napisać.
I zacząłem pisać urban fantasy o rudowłosej nastolatce (z krótkim imieniem i nazwiskiem, które równie dobrze mogłoby być imieniem), która walczyła z paranormalnymi zagrożeniami (było wendigo, wilkołaki i jeszcze kilka podobnych przeszkód). Mieszkała w Nowym Jorku (dokładniej, na Manhattanie), miała przyjaciela-wampira, była zakochana w wilkołaku i miała zdolności jasnowidzki. W sumie, była taką Mary Sujką, bo o dziwo miała całkiem sporo przyjaciół, którzy pojawiali się tylko raz na książkę, żeby się pokazać.
I zdecydowanie czuję cringe w związku z tym, jak bardzo nie rozumiałem konceptu pacingu. To była porażka! I jeszcze to, że uznawałem, że im dłuższe wyliczenia, tym lepiej...
W sumie, z punktu widzenia moich obecnych umiejętności i wiedzy o pisarstwie, nie sądzę, żeby to był poziom lepszy niż zły fanfic z Wattpada. I w sumie, trochę to brzmi jak dziwne połączenie Zmierzchu, Darów Anioła i właśnie serii o Kate Daniels. 
Oczywiście, to nie miał być fanfic, tylko moje magnum opus! Tylko że nie umiałem wtedy pisać i wyszło mi to, co mi wyszło.
Jednak sam pomysł się rozwijał i... miejmy nadzieję, że nowa wersja tej historii (która na dobrą sprawę nie ma prawie nic wspólnego z tamtą historią, nie licząc kilku imion i nazwisk) zostanie kiedyś wydana.
Ale do czego zmierzam? To, że w sumie, mimo moich obiekcji względem fanfiction, ja również nie piszę nic całkowicie oryginalnego. Inspiruję się innymi dziełami. W sumie, takie inspirowane dzieło nie musi być tak całkowicie różne od fanfika.

Fanfik-niefanfik

Czasami nawet dzieło oryginalne i fanfik nie są tak całkowicie od siebie odgraniczone.
Przykład? Może fenomen Wattpada, który trafił na półki sklepów, trylogia Hell autorstwa Kasi Barlińskiej, czyli H.S. Herytiery, znanej jeszcze szerzej pod pseudonimem Pizgacz. Jej trzy opowiadania (tak nazywa się to na Wattpadzie), Start a fire, Burn the hell i Extinguish the heat, były bardzo popularne i nawet na YT o nich mówiono.

Nie wiem, czy trylogia Hell jest fanfikiem, a jeśli tak, to czego fanfikiem, ale ma otoczkę takowego dzieła. Zresztą, zaczynało jako bardzo popularne dzieło na Wattpadzie, jednym z najpopularniejszych miejsc z fanfikami w Polsce i wiele osób tak nazywało te dzieła.
(Swoją drogą, to bardzo interesujące, że jesteśmy tak skłonni do szybkiego nazwania twórczości amatorskiej fanfikiem.)
Podobnie jak wiele innych dzieł wattpadowych, te historie ukazywały się w swoistych odcinkach. Z tego co udało mi się przeczytać (i znajomości klisz pozyskanej na Wattpadawce), była to bardzo kliszowa historia, która romantyzowała toksyczny romans z gorącymi jak samo piekło (etymologicznie rzecz biorąc, piekło pochodzi od "piec") scenami. Jednakże biorąc pod uwagę opinie czytelników, ta historia się rozwijała i dojrzewała, a sami bohaterowie coraz bardziej dostrzegali swoje toksyczne zachowania.
Czyż to nie brzmi nobilitująco?
A niestety trylogia Hell wydaje się dość kliszową historią. Ale pomyślcie ile fanfików-niefanfików jest na Wattpadzie i są genialne! Może któreś z nich zostaną wydane (w normalnych wydawnictwach, nie vanity) i okażą się kolejnymi fenomenami!
A może nawet będzie to któraś z Waszych książek?
Nie można więc powiedzieć, że Wattpad i zamieszczane tam opowiadania muszą być gorsze niż dzieła sprzedawane w Empiku.
A nawet jeśli piszecie fanfiki, nie ma w tym niczego złego.
Jeśli chcecie w przyszłości zająć się pisaniem, możecie uczynić z fanfików pierwsze kroki w waszej karierze, ucząc się pisarstwa właśnie na tych fanfikach. Możecie użyć fanfiction jako podbudowy do waszego pierwszego dzieła, a nawet użyć motywów, które wypracowaliście już w czasie wcześniejszych fanfików, do urozmaicenia waszego magnum opus! Możecie również nawiązywać do innych dzieł, by wasze dzieło miało ten postmodernistyczny smaczek.
Ale jeśli nie macie aspiracji pisarskich, możecie równie dobrze pozostać przy pisaniu fanfiction. Wiem, że wiele osób je po prostu lubi i to, że ja podzielam waszego zapału i chęci rewizji kanonu (w moich oczach, niszczenia go), nie oznacza, że nie możecie tego robić!

I jak? Podobało się? Czy jakoś was zainspirowałem? Jeśli tak, skomentujcie tego posta i go udostępnijcie, aby mój blog się rozwijał.
Bye.

Bibliografia:

Komentarze

Popularne posty