Na tropach monstrów #17: Padlinożercy - GHULE

 Ohayo! a może Półwysep Arabski!
Witam was ponownie na moim blogu. Uporałem się już z częścią najbardziej palących spraw na studiach (czytaj: przygotowaniami do sesji i samą sesję), więc mogę zająć się blogowaniem.
Dziś chciałbym porozmawiać o dość ciekawych istotach, które wydają się jednymi z najbardziej podstawowych nieumarłych w wielu światach fantasy, ale, o dziwo, zaczynały jako dżiny. Tak, dziś porozmawiamy o ghulach.

Ghule w mitologii

Ghule pochodzą z mitologii arabskiej. Historie o nich są znane jeszcze z czasów przed islamem, który uznał je za przesąd. Jak jednak wiadomo, chociażby z naszego własnego, słowiańskiego podwórka, trudno wyplenić w pełni dawne wierzenia i folklor, a więc zawsze coś zostaje.
Były one złymi duchami pustyni, czasami uznawanymi za jeden z rodzajów dżinów, a więc bardzo ciekawych stworzeń z folkloru arabskiego. Dżiny są bowiem często utożsamiane z europejską/chrześcijańską wizją demona, aczkolwiek sam Koran przedstawia istoty porównywalne do ludzi, posiadające wolną wolę. Mogą one być wierzący lub nie.
To jednak nie przeszkadza w tym, że folklor islamski utożsamia często dżiny z upadłymi aniołami/demonami. Wszakże mają wiele cech, które my utożsamiamy z demonami, takie jak zdolność do opętywania ludzi czy zmiennokształtność.
Przejdźmy jednak z powrotem do ghuli, gdyż one z pewnością były tymi złymi. Jedna z teorii mówi, że zostały one zrodzone ze związku Szatana (Iblisa) z ognistą kobietą, a inna twierdzi, że były upadłymi aniołami, które zostały za karę porażone spadającymi gwiazdami i spadły na ląd. Inne anioły miały albo spłonąć, albo wpaść do wody i przemieniły się w krokodyle.
Niezależnie od ich genezy, ghule były niebezpiecznymi istotami, zazwyczaj płci żeńskiej, które wabiły, zabijały i pożerały podróżnych. Słynęły również z tego, że okradały groby, co spowodowało, że określenie ghul jest używane jako określenie hieny cmentarnej, także w języku angielskim.
Tak więc ghule są niczym innym jak humanoidalnymi potworami z upodobaniem do jedzenia zwłok, chociaż czasami mogły być również drapieżnikami.
Co ciekawe, w pewnej książce, chyba Tajemniczej historii wampirów Claude'a Leucouteux, przeczytałem pewną historię, która w dość oczywisty sposób łączyła postać omawianego przez nas ghula z ogólnym mitem związanym z wampiryzmem. Tym ghulem okazała się kobieta, żona fokalizatora owej opowieści, która za dnia wydawała się być zupełnie normalna i żywa, lecz nocami uciekała z domu, by ucztować na cmentarzu z innymi ghulami. Później okazało się, że zanim fokalizator (bohater, z którego punktu widzenia jest prowadzona opowieść) wziął z nią ślub, umarła (chyba się sama zabiła, ale nie jestem pewien), a następnie ożyła jako ghul. A więc ghule jednak mogą być nieumarłe.
Przyjmijcie jednak tą informację z przymrużeniem oka, bo czytałem tą książkę 2-3 lata temu, więc nie pamiętam jej tak dokładnie.

Istoty ghulopodobne w mitologiach świata

Choć ghule spotkamy głównie w folklorze świata islamskiego, można powiedzieć, że w innych rejonach świata również dałoby się wyróżnić kilka istot, które posiadałyby cechy ghuli, czyli przede wszystkim humanoidalność i padlinożerność, bo te właśnie cechy wydają się powtarzać u różnych istot.
Czymś takim są oczywiście aswangi, swoiste filipińskie wampiry, o których mówiłem już we wpisie o wampirach. Pośród różnego rodzaju aswangów, takich jak latające głowy czy tułowia, a także wilkołaków i wiedźm, znajdują się także takie, które pożerają zwłoki. Mają one żyć w pobliżu cmentarzy, gdzie mają dostęp do świeżego pożywienia.
Ogólnie, aswangi są istotami o nocnym trybie życia, które posiadają zdolność do zmiany kształtów. Stanowią zaprzeczenie wartości ludów zamieszkujące Filipiny, co sprawia, że są uznawane za bezsprzecznie złe istoty.
Można je próbować odstraszyć przy pomocy:
  • świętych przedmiotów
  • przypraw
  • soli
  • popiołu
  • ogona płaszczki
  • dużych skorupiaków
  • octu
  • betelu
  • moczu
  • i innych
Do istot ghulopodobnych można zaliczyć również japońskie jikininki/shokujinki, czyli dosłownie duchy-ludojady. Pełnią w japońskim buddyzmie rolę głodnych duchów, które w wyniku swojej chciwości za życia zostały zmuszone do głodowania i pożerania ludzi.
Do ghula podobny jest również luison z folkloru brazylijskiego. Jest to omawiany już przeze mnie wilkołak, który ma żyć na cmentarzach, żywić się zmarłymi, a jego dotyk miał zabijać.
A skoro ghule są trupojadami, a więc i ludojadami, nie można przeoczyć również istnego wcielenia kanibalizmu, czyli wendigo, algonkińskiego demona zimy, który słynął z tego, że pożerał ludzi.
Podobne zapędy do pożerania ludzi mają hinduskie demony zwane rakszasami. Są one zmiennokształtnymi demonami, które według mitów pierwotnie strzegły pierwotnych wód ziemi, ale teraz są o wiele bliżej krwiożerczych bestii, które mogą wykorzystywać swoje zdolności iluzji do zwodzenia ludzi, by ich następnie brutalnie pożreć.
Cechy ghuli przejawia również wiele innych istot. W końcu nie brakuje legend, mitów i podań o potworach pożerających zwłoki, nie mówiąc już o licznych nieumarłych, które zacierają granicę między życiem a śmiercią i dość często pożywiają się tą pierwszą grupą, ale być może skuszą się również na truposze.

Ghule w popkulturze

Ghule zajmują dość specyficzne miejsce w popkulturze. Zostały dość mocno odizolowane od kontekstu kultury arabskiej, z której się wywodzą, więc nie uważam to za nic dziwnego.

Mitologia Lovecrafta

Rysunek przedstawiający ghula
autorstwa H.P. Lovecrafta
Jednym z pierwszych przypadków pojawienia się ghuli w popkulturze (przynajmniej ja nie kojarzę wcześniejszych), jest opowiadanie Howarda Phillipsa 
Lovecrafta z 1927 roku pod tytułem Model Pickmana (Pickman's Model), w którym tytułowy artysta maluje potwory "z pamięci". Jak się jednak okazuje, jego dzieła są wzorowane na zdjęciach, a więc potwory, które rysuje są jak najbardziej prawdziwe.
Nikogo nie zdziwi raczej to, że owe stworzenia to właśnie ghule. U Lovecrafta mają one czerwone oczy, psie twarze i łuskowate ciała. Oczywiście, żywią się zwłokami (sam Pickman uwiecznił na swoim obrazie ten akt).
Ghule u Lovecrafta oczywiście są związane z jakimś Wielkim Przedwiecznym, bo jakże by inaczej. Mogą się mieszać z ludźmi.
Co jest jednak ciekawe, ghule lovecraftowe nie są takie całkowiecie złe. W nowelce Ku nieznanemu Kadath śniąca się wędrówka (The Dream-Quest of Unknown Kadath) ghule pomagają Randolfowi Carterowi w przedostaniu się na tytułowy szczyt górski.
Tak więc można by założyć, że to przedstawienie ghuli zaważyło na późniejszych wizjach tych istot, już wcale nie kobiecych demonów pustyni, lecz przede wszystkim potworach-trupojadach.

Noc Żywych Trupów

Inne, ciekawe dzieło, które korzysta z ghuli to Noc Żywych Trupów George'a Romero. Początkowo bowiem potwory w tym filmie nie były wcale zwane zombiakami, lecz ghulami.
Istoty te jednak przyszły z cmentarza, a więc chociaż to ghulowatego w sobie miały.

D&D (Zagubione Krainy)

Przejdźmy jednak teraz do chyba najważniejszego dzieła, które stworzyło fantastykę, jaką znamy (zaraz po dziełach Tolkiena), a więc Dungeons and Dragons. Jak zawsze, zamierzam omówić to na przykładzie najbardziej znanego settingu, czyli Zagubionych Krain.
Ghule są tam nieumarłymi, które żywią się zwłokami, ale nie pogardzą również żywym mięsem. Z tego właśnie powodu zazwyczaj żyją niedaleko cmentarzy. Dotknięcia przez nie paraliżują (chyba że jest się elfem), a do tego ugryziona ofiara zostaje zainfekowana chorobą zwaną gorączką ghuli (ghoul fever), której ofiary ożywają jako kolejne ghule.
Co ciekawe, ghule można również stworzyć poprzez zaklęcie Stworzenia nieumarlego, które jest 6-poziomowym zaklęciem ze szkoły, a jakże, nekromancji.
Co jeszcze ciekawsze, ghule zazwyczaj tracą wszelkie zdolności po przemianie i stają się zdziczałymi potworami, ale nie wszystkie. Niektóre, zwane ghulami prawdziwymi lub też cienistymi, nie zatraciły swojego rozumowania, co czyni je jednak jeszcze groźniejszymi, gdyż są bezwzględnie złe.
Inną ciekawostką jest to, że w 2 edycji istniały Wielkie Ghule, które były opisywane jako nieumarli kuzyni dżinów, a więc jakiś wątek z oryginalnego, arabskiego ghula nie został całkowicie zapomniany.

Świat Mroku

W grze Wampiry: Maskarada również możemy spotkać ghule. Są one sługami wampirów, ludźmi, którzy karmią się krwią wampirów, co daje im liczne bonusy, takie jak lepsze zmysły, większa siła i szybkość.
Niektóre ghule produkują własną wampirzą vitae w swoich ciałach, ale większość albo służy wampirom, albo na nie poluje.

Fallout

W Falloucie również znajdziemy ghule, które są ludźmi (i nie tylko ludźmi) zmutowanymi pod wpływem promieniowania. Wyglądają trochę jak zombiaki. Są bezpłodne i czasami szalone, ale ghulifikacja wydłużyła ich życie.

Tokyo Ghoul

Ghule oczywiście znajdziemy również w mandze Sui Ishidy Tokyo Ghoul.
Są one stworzeniami bardzo podobnymi do ludzi, ale mogącymi żywić się jedynie jednym gatunkiem - ludźmi. Szybciej się regenerują i są bardzo szybkie oraz silne. Poza tym posiadają specjalny narząd zwany kakuhou, pozwalające na tworzenie kagune, czyli głównej broni ghuli.
Jedną z ważniejszych cech ghuli są ich oczy, tak zwane kakugan, które w trakcie walki przybierają czerwony kolor z czarnymi białkami. Jest to bardzo ważne, bo istnieją istoty pochodne od ghuli, które mają tylko jednego kakugana.
Jednookie ghule to pół-ghule, będące albo dziećmi ghula i człowieka, albo ludźmi, którym wszczepiono narządy ghula, co spowodowało u nich przemianę. Sztucznie stworzone jednookie ghule muszą jeść ludzkie mięso, ale przykład Eto Yoshimury udowadnia, że naturalne jednookie ghule mogą jeść także ludzkie jedzenie.
Podobne do sztucznych jednookich ghuli są quinxy, czyli ludzie, którym wszczepiono kakuhou, jednakże pokryte specjalnym materiałem uniemożliwiającym im przemianę w jednookiego ghula, a co za tym idzie, pozwala na normalne żywienie się ludzkim jedzeniem.
Są jeszcze półludzie, czyli alternatywa dla naturalnie urodzonych jednookich ghuli. Są one pół-ludźmi, pół-ghulami, ale nie mają kagune ani kakugan. Są za to zręczniejsi fizycznie, choć szybciej się starzeją.
Ghule w Tokyo Ghoul są bardzo ciekawymi stworzeniami, są zaprzeczeniem idei, że ludzie znajdują się na końcu łańcucha pokarmowego, są ludojadami, są dosłownie rasą seryjnych zabójców. Jednakże ich sytuacja jest tragiczna. To nie są psychopaci, którzy zabijają, by zaspokoić swoje chore żądze (choć niektórzy są... porypani). Ghule zabijają, by przeżyć, bo nie mogą jeść nic innego niż ludzie.
Sami zresztą nie są tak bardzo różni od ludzi. Wielokrotnie ghule wchodzą w relacje z ludźmi, które są szczere i nie polegają na tym, by zwabić swoje pożywienie w pułapkę. Ghule mogą nawet zakochać się w człowieku. Ghule są ludźmi. Jak więc mogą zabijać i zjadać ludzi od tak? Czemu muszę być karani za to, że chcą żyć?
A Kaneki, jednooki ghul, który był kiedyś człowiekiem, świetnie rozumiał tragedię tej sytuacji. Tragiczna przemiana chłopaka intertekstualnie nawiązuje do Przemiany Kafki, a więc czuć, że mangaka się postarał, jeśli chodzi o nawiązania. 😉
A więc reasumując, ghule w tej mandze są bardzo ciekawym przypadkiem. Ich ghulowatość ma polegać na ludożerstwie, ale są zdecydowanie również bardzo ludzkie, wręcz tragiczne.
Nie jest to typowe przedstawienie ghuli, ale jednak bardzo interesujące.

Motywy związane z ghulami

Skoro omówiłem już kilka uniwersów, można przejść do motywów związanych z ghulami. Oczywiście, niektóre z nich można zauważyć już w powyższych dziełach.

Nieumarli

Jedną z pierwszych rzeczy kojarzonych z ghulami we współczesnej fantastyce są nieumarli.
Określenie nieumarły dotyczy istot w stanie pozornego życia, nieśmierci, którą często przypisuje się wampirom, zombie oraz innym stworzeniom, które zacierają granicę bycia żywym i bycia martwym.
Nie ma się zresztą co dziwić, skoro są tak bardzo związane ze śmiercią.
Obecnie bardzo często różnica między ghulem a zombie w fantastyce nie jest zbyt wielka. Chociażby w WoWie DK (Death Knight) może podnosić zwłoki jako właśnie ghule.
Od klasycznych zombie z fantasy odróżnia je zazwyczaj chęć pożerania różnych istot, gdyż w fantasy zombiaki zazwyczaj są po prostu chodzącymi (zazwyczaj niezbyt szybko) trupami, które mogą co najwyżej kogoś uderzyć. Ghule zaś atakują pazurami i zębami, podobnie jak zombie znane z chociażby z filmów o zombie Romera.
Zresztą, nieumarły stan może stanowić dodatkowe wytłumaczenie, czemu ghule są spotykane tak często na cmentarzach. Są w końcu ich byłymi, wygłodniałymi mieszkańcami.
(Przyznajcie się, kto z was nie marzył nigdy o nasłaniu na bohaterów waszych historii całego wskrzeszonego cmentarza pełnego nieumarłych?)
Reasumując, te nieumarłe ghule bardzo często są czymś w rodzaju wygłodniałych, agresywnych zombiaków.

Morloki

Innym motywem, który można skojarzyć z ghulami, są morloki (nie mylić z murlokami).
Morloki to archetyp humanoidalnych potworów, którzy mieli pochodzić od ludzi (choć nie zawsze), którzy zostali uwięzieni pod ziemią. Krócej mówiąc, są to potwory żyjące w dosłownych podziemiach.
Nie trudno skojarzyć sobie tego z ghulami Lovecrafta.
Być może jakaś grupa ludzi została odizolowana i w wyniku jakiegoś wpływu (patogenu, promieniowania, mocy tajemnej...) przemienili się w ghule?

Niewolnicy wampirów

Nulle to zombie z Zendikaru.
Są tworzone przez wampiry i pozostają z nimi
mocno powiązane również, jeśli chodzi
o mechaniki w grze.
Np.: Powyższy "Mindless Null" może blokować
tylko wtedy, gdy na stole jest wampir.
Kolejny motyw, który lekko naświetliłem, opisując różne uniwersa.
Ghule w takim wypadku miałyby być istotami pochodzącymi od wampirów. Kultowy przykład Renfielda z powieści Stockera potwierdza istnienie motywu pomocnika wampira w klasyce. Co prawda Renfield był tylko człowiekiem, a do tego później okazał nieposłuszeństwo wobec Drakuli, ale to szczegół. Zazwyczaj jednak nie mają one aż takiej autonomii, jak te ze Świata Mroku.
Można je raczej uznać za istoty, które nie zmieniły się w pełni w wampiry (z jakiegoś powodu), ale zaczęły przemianę. Np.: w Hellsingu ghule są ludźmi, z których wampir wyssał krew, ale nie byli dziewicami, co spowodowało przemianę w takie zombiaki. 
Być może przemiana w wampira wymaga określonych rytuałów od wampira, a może tylko niektóre wampiry mogą tworzyć nowe wampiry, podczas gdy reszta może co najwyżej wskrzeszać swoje ofiary jako zombie, tak jak dzieje się to na Zendikarze, gdzie tamtejsze zombiaki, tak zwane nulle są tworzone właśnie z ofiar wampirów.
A może infekcja (teoria o wirusie wampiryzmu), która zmienia w wampiry, tak naprawdę zmienia w wampiry tylko niektórych, a innych przeobraża w ghule? A może są dwa patogeny?
A może wampiry są po prostu urodzonymi nekromantami?

Ludożerstwo

Chyba nic nie jest tak bardzo transgresyjne moralnie w postaciach ghuli, jak właśnie to, że żywią się ludzkim mięsem. Oczywiście, czasami jest mówione, że żywią się zwłokami, ale to najczęściej nadal jedzenie ludzkiego mięsa, tylko że w postaci padliny.
W Tokyo Ghoul na bazie tego oparto właśnie istnienie ghuli. Ghule były tam bowiem istotami polującymi na ludzi, samemu jednocześnie będąc czymś ludzkim.
Jednak nie zawsze ghule są tak ludzkie. Czasami są naprawdę potworne i trudno je jakoś humanizować.
Ludożerstwo jest również cechą wielu innych potworów - wendigo, draugrów, vetal itd. Tak więc nikogo nie powinno zdziwić, że ghule są dobrym materiałem na postać z horroru. Sam fakt tego, że człowiek uświadamia sobie, że nie znajduje się na końcu łańcucha pokarmowego, już jest powodem do strachu.

Jak można ulepszyć ghula?

Ghule są humanoidalnymi, żywiącymi się zwłokami/ludzkim mięsem potworami. To już ustaliliśmy.
Ale jak dodać coś ciekawego do tych postaci? Co zrobić, żeby ghule stały się czymś więcej niż zwyczajnym przykładem szybkich zombiaków, które chciałyby rozszarpać swoich przeciwników?
Zapraszam na tą część tego posta:

Powrót do demonicznych korzeni

Jeśli uważnie przeczytaliście "podstawę mitologiczną", wiecie już, że ghule są arabskimi demonami.
Choć zdefiniowanie demona jest dość trudne (szczególnie, jeśli spróbowalibyśmy objąć nim nie tylko demony z religii abrahamicznych, ale także te słowiańskie, azjatyckie itd., bo wtedy można by było po prostu postawić znak równości między demonami, a każdym innym potworem), to załóżmy, że są to po prostu bardzo złe byty nadprzyrodzone.

A teraz, wracając do ghuli, wyobraźcie sobie, że w waszej historii ghule są po prostu kolejnymi demonami, które podobnie jak vetala (uwielbiam te potwory za to, jak ciekawe spojrzenie na wampiry oferują) żywią się ludziną.  
Zakorzenienie tych istot w demoniczności stanowiłoby lekką odmianę od nieśmierci, z którą obecnie są często wiązane. Szczególnie, gdyby demony stanowiłyby odmienną grupę istot, które nijak nie mogą korzystać z nekromancji (chociażby jak w Heroes of Might & Magic, gdzie mamy Inferno i Nekropolię, dwie osobne siły).
Do tego, jeśli byśmy uznali je jako zmiennokształtne demony pustyni, możliwe byłoby zupełnie inne spojrzenie na te stwory.

Coś za ładne te ghule. DO POPRAWKI!

A co, jeśli byśmy poszli jeszcze bardziej w wizualną potworność? Zamiast zwyczajnym humanoidem, tak podobnym do klasycznego zombie, może niech ghul będzie straszliwą maszkarą?
Pomyślcie o chociażby nekromorfach, istnych arcydziełach body horroru (nie uznaję body horroru Cronenberga za wystarczający). Potwory, które może były kiedyś ludźmi, ale obecnie już w ogóle ich nie przypominają, zbyt wypaczone, by w ogóle mieć z nimi cokolwiek wspólnego.
Można też zwrócić się ku modelom z Filipin, aswangom, wśród których można znaleźć wyjątkowo intrygujące poczwary, takie jak manananggal, skrzydlaty potwór o humanoidalnym torsie, lecz pozbawionym nóg. Taki ghul-manananggal mógłby nadal gryźć i drapać, bo ma głowę i ręce, ale mógłby także latać.
Warto przemyśleć taki redisign ghula.

Plaga żywych trupów

Abstrahując trochę od nieśmierci, pomyślmy, czym mogłyby być ghule, żeby nadal pozostały tym krwiożerczym, odludzkim zagrożeniem, ale jednocześnie odróżniałyby się od reszty nieumarłych (bo w sumie nie byłyby nieumarłe).
Odpowiedź byłaby prosta - plaga żywych trupów.
Powiedźmy, że ghule różniłyby się wyglądem od ludzi/zombiaków, że ghule miałyby wręcz bardzo nieludzkie cechy, jak chociażby długie szpony, a także byłyby oszalałe. I wyobraźcie sobie, że ktoś by się w takie coś przemieniał.
Kij z Cronenbergiem! Takie coś naprawdę byłoby przerażającym body horrorem, może nie sięgającym po gore (choć ono mogłoby się pojawić, gdy ghul rozwlekałby flaki jakiegoś nieszczęśnika niczym pewna księżniczka z opowiadania pewnego słynnego, polskiego pisarza), ale konceptualne. Sama przemiana w taką bestię byłaby przerażająca.
A teraz wyobraźcie sobie, że ta infekcja jest łatwa do złapania, chociażby poprzez ugryzienie czy zadrapanie. Ludzie nią zarażeni nie umierają, ale przemieniają się w potwory, które równie dobrze mogłyby być martwe.
(Część mnie chce wykrzyczeć o Peeps Scotta Westerfielda, gdzie główny bohater zostaje zarażony pasożytem, który zazwyczaj zmienia ludzi w supersilnych kanibali. Trochę to podobne, choć bardzie skłania się to w kierunku wampiryzmu. No i ten pasożyt przenosi się drogą płciową, więc trochę inaczej, niż omawiane tutaj u nas ghule.)
Oczywiście, takie coś bardzo by przypominało romerowskie zombie. No, ale cóż. One przecież też zaczynały jako ghule. Oczywiście, moja propozycja ghulozy za choroby tworzyłaby istoty bardziej podobne do ghuli z D&D, szybkie i jeszcze bardziej potworne niż nawet szybkie zombiaki z World War Z czy All of Us are Dead. Mówię o potworach, które zacierałyby granice między człowieczeństwem a zwierzęcością w najbardziej prymitywny sposób.
Zresztą, jeśli byśmy wzięli pod uwagę mit wendigo... 😏💭💭💭
Fantastyka w świecie kreacjonistycznym nie ma zbyt wiele przykładów apokalipsy zombie, więc może dałoby się to jakoś ciekawie rozegrać.

Ghule jako osobny gatunek


A co, jeśli ghule nie byłyby ani demonami, ani nieumarłymi, ani jakąś bandą zarażonych, którzy chcą odgryźć kawałek tyłka Kyle'a Crane'a? Co, jeśli byłyby po prostu osobnym gatunkiem istot?
Teoretycznie, jeśli określilibyśmy je jako zwierzęta, moglibyśmy je porównać do zwykłych padlinożerców, tylko że o wyglądzie bardziej humanoidalnym. Nie wiele różniłyby się w sumie od hien, które również są groźnymi drapieżnikami, ale wolącymi jednak nie marnować sił na łapanie żywej ofiary.
Stary, dobry mem z hieną.
Hahahaha!
W sumie, padlinożercy są bardzo potrzebną i przydatną rolą w ekosystemie. Oczywiście, prawdopodobnie ghule takie spotykałyby się z negatywnym podejściem, podobnie jak hieny (co jest też o tyle ciekawe, że ghule były kojarzone między innymi z hienami).
Ale zastanówmy się nad ghulami bardziej ludzkimi, podobnymi w człowieczeństwie do wróżek, będącą fantastyczną rasą. Takie coś mamy przecież w Tokyo Ghoul, więc nie musimy się zbytnio głowić, jak to dałoby się zrobić.
Jeśli jednak chcielibyśmy poabstrahować od ludożerstwa, możemy zastanowić się nad inną dietą dla ghuli - akcentującą żywienie się zwłokami. Być może ghule mają organizmy nie mogące trawić nic innego niż mięso i to do tego takie już zgniłe. W bardziej delikatniejszej formie, ghule mogłyby też jeść podgniłe rośliny.
(Tak BTW, to mi brzmi normalnie jak jakaś klątwa pokroju klątwy Kanaana.)

Podsumowanie

  • Ghule są potworami, które żywią się zwłokami.
  • Zazwyczaj uznaje się je za istoty nieumarłe, lecz mity arabskie, z których się wywodzą, wiążą je z demonami pustyni, a nawet dżinami.
  • Ghule można spotkać w wieku dziełach, takich jak chociażby Noc żywych trupów G. Romero, lovecraftowski Model Pickmana, manga Tokyo Ghoul czy D&D.
Jeja! Napisanie tego wpisu zajęło mi chyba cały miesiąc! Ale już go skończyłem. Okazał się przydatny? 
Mam nadzieję, że ten post się wam spodobał. Napiszcie komentarz i udostępnijcie tego posta, by mój blog mógł się rozwijać.
Pa, pa, pa, pa!

Komentarze

Popularne posty